Aneta Sawicka
- Uwielbiam książki, które z dystansem i poczuciem humoru pokazują rodzicielstwo. Choć wszyscy wiemy, że posiadanie dzieci, to coś pięknego, nie ma, co ukrywać, że jednocześnie przypomina to "orkę na ugorze". Kto ma dzieci, ten wie, że z nimi nie istnieje pojęcie nudy, a rodzice wielokrotnie muszą wspinać się na wyżyny kreatywności. Książki przedstawiające ten temat nie tylko bawią do łez, ale również podnoszą na duchu. Dobrze jest od czasu do czasu zobaczyć, że nie jesteśmy najgorszymi rodzicami świata i że tysiące ludzi takich jak my zmaga się z podobnymi problemami dnia codziennego.
Jeśli wy również macie ochotę zobaczyć rodzicielstwo od środka, bez upiększania i do bólu prawdziwie, to sięgnijcie po książkę Kamila Baleji "Tato, no weź. Kupa i inne radości tacierzyństwa". Autor będący jednocześnie dziennikarzem radiowym, którego można usłyszeć na antenie z ogromnym poczuciem humoru pokazał nam swoje pierwsze doświadczenia w rodzicielskim świecie. Pozwolił nam zajrzeć za drzwi swojego mieszkania i poznać swoją rodzinę. Uchylił przed nami drzwi do rodzinnego życia i przytoczył wiele wspomnień i anegdotek, zdradził nawet kilka tajemnic, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego (przy opowieści o pierwszych próbach korzystania z nocniczka płakałam ze śmiechu).
Swoją książkę pan Kamil zaczął od przytoczenia różnych sytuacji, w których głównymi bohaterami były jego dzieci (noszące w książce przydomki Mała Gałganica oraz Mały Księciunio) oraz tytułowe kupy. Tak, tak, kto ma dzieci ten wie, że kupa to codzienność każdego rodzica. Następnie cofnął się do przeszłości, gdzie z ogromnym poczuciem humoru opisał najpierw starania o dziecko, a później czas ciąży. Wielokrotnie przy tych opisach śmiałam się na głos- rozmowy z brzuchem, zajęcia w szkole rodzenia, czy radzenie sobie z ciężarną żoną naprawdę wywoływały u mnie salwy śmiechu. Jednak ciąża to nic w porównaniu z pojawieniem się dziecka na świecie, czyli czasem, kiedy zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki. Pan Kamil opisuje nam tutaj różne rodzicielskie sytuacje oraz wpadki. Szczególnie to ostatnie jest godne podziwu- mało kto, lubi się przyznawać do popełnianych błędów, a juz robić to z dystansem i humorem jest ogromną sztuką.
Czytając tą książkę możemy sobie uświadomić, że żaden rodzic nie jest idealny i każdemu zdarza się popełniać błędy. Ta świadomość jest szczególnie potrzebna w naszych czasach, w których wokół unosi się mit idealnego życia, doskonałych dzieci i jeszcze doskonalszych rodziców. Tymczasem rzeczywistość nijak ma się do wyobrażeń i oczekiwań.
"Tato, no weź" to książka, od której nie mogłam się oderwać. Przez pana Kamila zarwałam noc, bo jak zaczęłam czytać, tak nie odłożyłam książki do ostatniej strony. Ubawiłam się ogromnie, nawet pomimo tego, że wiele sytuacji wydało mi się podkoloryzowanych. Pan Kamil ma jednak ogromny dar do opowiadania historii w sposób zabawny i wciągający czytelnika. Podoba mi się, że bez skrępowania mówi o swoich wpadkach, a jednocześnie pokazuje swoją ogromną miłość do dzieci. Widać, że jest człowiekiem, któremu tacierzyństwo sprawia mnóstwo radości, pomimo wszelkich trudów.
Polecam tą książkę wszystkim rodzicom, ale również osobom, które oczekują dziecka lub planują się o nie starać. Nie dość, że znajdziecie tutaj mnóstwo humoru i nieźle się odstresujecie podczas czytania, to dodatkowo poznacie kilka rodzicielskich trików (np. sposób na kolki). Jeśli wasze dziecko nie pojawiło się jeszcze na świecie, to zyskacie okazję do tego, aby zobaczyć co was czeka za kilka miesięcy. Myślę, że warto już zawczasu nabrać odpowiedniego dystansu i przygotować się do życiowej rewolucji.