upupa_epops
-
Recenzja z okładki sugeruje równoległą i równomierną opowieść o czterech bohaterach, czwórce przyjaciół, których połączyła szkoła, a poza tym różni ich wszystko. Sugeruje też, że piątym bohaterem będzie Nowy Jork, w którym głównie dzieje się akcja książki. Być może zamysł był taki, żeby przedstawić książkę jako opowieść o grupie przyjaciół rodem z serialu „Przyjaciele” traktującego o kilkorgu nowojorskich przyjaciołach, których najpierw połączyło wspólne mieszkanie a potem i wiele innych wydarzeń. Jeśli tak – pomysł kompletnie nietrafiony bowiem zaskakująco książka skupia się na jednym z bohaterów o imieniu Jude, imieniu, które nadali małemu sierocie na część Judy Tadeusza, zakonnicy, którzy go przygarnęli i wychowali.
JB artysta- malarz, Malcolm - architekt i Willem –aktor, podobnie jak Nowy Jork, są tylko tłem dla opowieści o losach schorowanego prawnika – Jude’a.Całą grupę czytelnik poznaje w czasie, kiedy są razem w szkole, czyli w czasie, kiedy wszystko jest możliwe, nie ma rzeczy niemożliwych, marzenia są na wyciągnięcie ręki a wszystko zdaje się być banalnie proste. Powoli jednak, bo informacje są czytelnikowi dawkowane, poznajemy historię chłopców, głównie Jude’a, ale i Willema, który z całej czwórki jest mu jednak najbliższy.
Dowiadujemy się też, co kryje się, za chorobami uniemożlwiającymi normalne funkcjonowanie Jude’a, co wydarzyło się w czasie, kiedy azyl jakim miał być klasztor, do którego trafił okazał się być miejscem tortur i nieopisanego cierpienia chłopca.Opisy dramatu, jakie rozgrywały się za murami klasztoru, czasem zatykają dech w piersiach i gdyby nie smutne doniesienia medialne z ostatnich miesięcy z Kanady czy z polski, nie bylibyśmy w stanie uwierzyć, że taki stopień zdeprawowania może być udziałem osób zakonnych czy duchownych. Ze zrozumieniem też obserwujemy to, co dzieje się w życiu dorosłego już Jude’a, jak nie przerobione w toku terapii traumy destruktywnie wpływają na jego życie, kiedy on uparcie otacza się murem milczenia, a najgłębiej skrywanych tajemnic nie zdradza nawet najbliższym osobom.
W tej opowieści pełnej cierpienia i rozpaczy pojawia się jednak wiele radosnych, ciepłych wątków pełnych miłości, co sprawia, że książka toczy się jak życie, które raz obdarza nas wszystkim co piękne, a innym razem chłoszcze bez litości.
Książka pokazuje życie w jego pięknie i jego brzydocie, piętnuje ludzkie przywary i pokazuje piękno przyjaźni, w której dobro przyjaciela jest dobrem najwyższym.Czytając przeżywa się emocjonalny rollercoster, z rozpaczy współodczuwanej z bohaterem, z bólu i cierpienia wynurzamy się by zasmakować uczuć dobrych i ciepłych, przyjaźni, miłości, troski, serdeczności, opieki. Zmusza do myślenia o tym, jak wiele może się za kryć za fasadą: budynku czy zbudowanego na potrzeby otoczenia wizerunku. Być może czyjaś uśmiechnięta i opanowana twarz to maska za którą czai się mrok bólu, rozpaczy, dramatycznych wspomnień i wewnętrznego rozedrgania?
Książka z pewnością jest dla tych, którzy nie boją się wyzwań w postaci ośmiuset stronicowej księgi, dość ciasno zapisanej, długimi zdaniami, które aż czasem chce się poszatkować. Jest dla tych, którzy lubią towarzyszyć swoim bohaterom przez dłuższy czas, którzy nie boją się trudów życia – bo te przyjdzie im przeżywać z postaciami kreślonymi przez paniąYanagihara.
Krytycy zarzucają jej grafomanię, dołujący nastrój, pokazywanie wyimaginowanego świata, brak żeńskich postaci, które gdzieś tworzą trzeci czy czwarty plan historii.Nie ma oczywistego podsumowania tej książki, każdy musi ją przefiltrować przez swoją wrażliwość i dla każdego będzie znaczyć coś innego.