Panna Zuzanna
-
Kropla Magii Oliwii Tybulewicz to trzecia część cyklu książek Kropla życia. Niestety, sięgnęłam po książkę bez zorientowania się przed jej lekturą, że nie jest to samodzielny tom. Jest to historia kelnerki, Wioletty, którą spotyka szereg niesamowitych przygód. Lektura sprawi mnóstwo frajdy osobom, które wcześniej zetknęły się z przygodami młodej kelnerki, w przypadku osób takich jak ja – niekoniecznie. Nie jest to oczywiście zarzut wobec książki, winą za to obarczyć mogę wyłącznie siebie.
Książka zdecydowanie dla nastolatek, takie swoiste połączenie Stephanie Meyer z naszą rodzimą Katarzyną Bereniką Miszczuk. Młode czytelniczki będą mieć okazję śledzić losy bohaterów magicznych i z rzeczywistego świata, w i ich codziennych zmaganiach z baśniową (i nie tylko) rzeczywistością, w tym poznają np. walki wampirów o wpływy w ich świecie. Poza dość banalną historią jakich wiele, książkę ratował język i humor, który jest bardzo mocnym atutem w tej powieści. To, z czym możemy spotkać się i zarazem zmierzyć w Kropli Magii, to istniejące równolegle światy, w których żyją bohaterowie. Są w nich poza wspomnianymi już wampirami elfy, skrzaty, wróżbitki, czy wiedźmy, z Zenobią na czele. Ten baśniowy świat w połączeniu z bardzo dobrym językiem i humorem sytuacyjnym sprawiają, że książkę czyta się całkiem przyjemnie. Jeśli szukacie lektury, która świetnie sprawdzi się do czytania na plaży, ta z pewnością was nie zawiedzie.
Akcja powieści skupia się wokół historii, która wydarzyła się w przeszłości głównej bohaterki, a której ta… nie pamięta. Czuje jednak podświadomie, że jest to coś, o czym pamiętać powinna. Przyznam, że początkowo byłam zaintrygowana, ale z czasem infantylizm tej sytuacji zaczął mnie mocno irytować. W starciu Tubylewicz – Miszczuk, zdecydowanie palmę pierwszeństwa przekazuję tej drugiej. Mogę powiedzieć, że jest to sprawnie napisana powieść, jednak dość irytująca jeśli o rozwlekłość akcji chodzi. Czyta się ją przez to dość chaotycznie, a akcja zamiast płynąć wartko, posuwa się leniwie… Zupełnie podobnie jak leżakowanie na plaży. To, czego można się tu spodziewać, to lubiana przeze mnie zabawa z czasem i z równoległymi światami. Autorka przedstawia je bardzo spójnie i autentycznie, dzięki czemu nawet jeśli nie czytaliście poprzednich części, nie zagubicie się w zagmatwanych historiach.
Tybulewicz pisze bowiem bardzo sprawnie i zabawnie. Jeśli lubicie pośmiać się szczerze przy lekturze, a do tego literatura kobieca nie jest wam obca, ta seria z pewnością przypadnie wam do gustu. Uśmiechniecie się kilka razy, a nawet i szczerze zaśmiejecie. Dobrze jednak, jeśli sięgniecie po poprzednie tomy, żeby nie czuć pewnego dyskomfortu poznawczego, z jakim ja musiałam się zetknąć z własnej niestety winy.
Z pewnością, jeśli po lekturę sięgniecie jako po trzecią w kolejności, wówczas stanie się dla was znacznie ciekawsza, spójniejsza, a co za tym idzie i atrakcyjniejsza. Mi zabrakło zwyczajnie wiedzy na temat tego, co wydarzyło się w przeszłości – podobnie jak głównej bohaterce [sic!] Dlatego książkę polecam, ale pod warunkiem, że zdecydujecie się w pierwszej kolejności zapoznać z poprzednimi przygodami bohaterów odwiedzających pub Luna i Wioletę. W przeciwnym wypadku będziecie czuć się nieco zagubieni w przestrzeni, jak ja.