Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Radio Wolne Albemuth

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Philip K. Dick
  • Tytuł Oryginału: Radio Free Albemuth
  • Seria: Dzieła wybrane Philipa K. Dicka
  • Gatunek: Science Fiction
  • Przekład: Tomasz Bieroń
  • Liczba Stron: 352
  • Rok Wydania: 2022
  • Numer Wydania: I
  • ISBN: 9788381885256
  • Wydawca: Rebis
  • Oprawa: Twarda
  • Ocena:

    6/6

    5/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 4 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 4 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 3 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Radio Wolne Albemuth | Autor: Philip K. Dick

Wybierz opinię:

Julia Panicz

  Nicholas Brady, niezadowolony ze swojego bezcelowego życia w Berkeley, sprzedawca w sklepie płytowym, budzi się pewnej nocy, aby ujrzeć samego siebie przekazującego mu tajemniczą wiadomość. Od tamtej pory co noc zaczyna dostawać w snach sygnały i polecenia od niezidentyfikowanej istoty. Zostaje zwerbowany do organizacji, która ma na celu obalenie reżimu FerrisaFremonta w Stanach Zjednoczonych: „FerrisFremont zawładnął nie tylko całym krajem. Zawładnął również ludzkimi umysłami. I zgnoił je”.  W zrozumieniu tego, co się dzieje pomaga mu jego najbliższy i zarazem jedyny przyjaciel – Philip K. Dick. Tak, ten od „Człowieka z wysokiego zamku”, pisarz science fiction.

 

Problem tkwi w tym, że ta sytuacja nigdy nie miała miejsca. To fabuła książki „Radio Wolne Albemuth” napisana przez Philipa K. Dicka w 1974 roku, a wydana pośmiertnie. Podobno do stworzenia książki (oraz późniejszej Trylogii Valisa) nakłoniło go niezwykłe wydarzenie z jego własnego życia. W tym samym roku trafił go „snop różowego światła”, który zmienił jego świadomość, poszerzył wiedzę czy nawet zmienił upodobania smakowe! Próbując sobie poradzić z tym paranormalnym zjawiskiem, zrobił to, co potrafił najlepiej – stworzył z tego powieść science fiction.

 

Jednak „Radio Wolne Albemuth” jest nie tylko zwykłą książką o istotach pozaziemskich. Jest również ostrzeżeniem, jakie przekazał Philip K. Dick. Ostrzeżeniem przed tym, do czego może doprowadzić zradykalizowany populizm. Prezydent Fremont jest czymś w rodzaju straszaka, ma cechy, których musimy wypatrywać, aby nie doprowadzić naszego świata do tego, który stworzył autor w powieści.

 

W książce Dick umieścił dogłębną analizę władzy totalitarnej. FerrisFremont, prezydent Stanów Zjednoczonych, dochodzi do władzy „po trupach”. „Nikt nie przystawil rewolweru do głowy FerrisowiFremontowi. To on był rewolwerem przystawionym do naszych głów”. Fremont oparł swoją reżimową narrację na strachu. Zbudował ją na wykreowaniu figury wroga w postaci komunistów oraz tajemniczej organizacji Aramchek, która ma dążyć do obalenia Ameryki i zapewne wprowadzeniu komunizmu na całym świecie. W tym zamyśle autorskim wychodzi ten paranoiczny nastrój, w jakim pogrążyła się Ameryka w czasie trwania Zimnej Wojny.

 

Autor przygląda się nie tylko władzy. Umiejętnie rozkodowuje ludzką psychikę, która znalazła się pod mosiężnym butem tyranii: „Kiedy przyszła pora donoszenia, człowiek był największym wrogiem siebie samego, kablem zaciśniętym wokół własnej siły”. Chociaż pisze o chwale rewolucji i sile przeciwstawiania się złu, wybacza tym, którzy tej siły nie mają, zagubionym, którzy poddają się władzy. Pisze: „wszyscy byliśmy jeńcami” i nie ma trafniejszego podsumowania życia w reżimie.

 

Philip K. Dick pozostawił jednak nadzieję w tym ostrzeżeniu. Nie ma rzeczy, tylko beznadziejnych. Tę nadzieję zawarł w Valisie – międzygalaktycznej sieci telekomunikacyjnej, istocie wyższej, nazywanej przez Brady’ego nawet „ojcem na niebie”. To ono przekazuje instrukcje swoim prorokom, takim jak Nicholas, którzy mają obalić tyranię. Valis jest więc Bogiem lub jakąś jego formą, która chroni swoją trzodę owieczek pozostawionych na ziemi, uzdrawia, broni i motywuje do walki ze złem.  

 

W lekturze „Radia Wolnego Albemuth” przebija się usilne poszukiwanie wyższych idei, filozoficzna gra, mająca udowodnić, że nasze losy nie są pozostawione samemu sobie. Z drugiej strony jest to swoista oda do wolności, umiłowanie swobody i sprawiedliwości, o którą bohaterowie walczą do ostatniej kropli krwi. Niech żyje rewolucja – głosi przesłanie, bo nadzieja umiera ostatnia. To właśnie ta idea buntu pcha Nicholasa, człowieka, którego Dick podsumował jako: „Homo niespętany: wolno mu mozolnie przemierzać swą kolistą drogę, niby kawałkowi martwej skały okrążającemu wszechświat, równie ślepemu jak zimnemu”. Czyli przykład bezcelowego jestestwa, życia skupionego wokół niczego. Jednak pisarz nadał mu cel – uratowanie swoich współobywateli.

 

Jaka jest w tym rola samego pisarza? W końcu nie bez powodu umieścił siebie samego w fabule. Jest on narratorem, drugim głównym bohaterem i najlepszym przyjacielem Nicholasa Brady’ego, jego głosem rozsądku i sumieniem. Być może to zburzenie czwartej ściany i zaproszenie siebie samego do książki jest sposobem na polizanie własnego ego, a może jest ratunkiem dla samego autora? Ponoć napisanie „Radia Wolnego Albemuth” miało pomóc mu uporać się z tym mistycznym zdarzeniem z 1974 roku. Jednak Dick wykorzystał ten moment, żeby oddać cześć sztuce. Prawdziwe Evival'arte! jak w wierszu Kazimierza Przerwy-Tetmajera, płynące między stronami książki o przybyszach z kosmosu. Philip K. Dick przekonuje, że nie ma życia bez sztuki, bo tylko ona ma wystarczającą siłę, żeby pokonać zło. „Nigdy nie przechodź po pisarzu, jeśli nie masz pewności, że się nie podniesie za twoimi plecami. Jeśli spalisz go na stosie, sprawdź, czy rzeczywiście nie żyje. Bo jeśli przeżyje, przemówi. Przemówi w formie pisemnej, na zadrukowanej stronie, którą niełatwo zniszczyć”.

 

Summa summarum „Radio Wolne Albemuth” jest wszystkim, czego możecie się spodziewać po Philipie K. Dicku, zwłaszcza jeśli czytaliście Trylogię Valisa, ale jednocześnie wszystkim czego nie moglibyście się spodziewać po science fiction. Jest w tym wszystkim ukryta jakaś filozofia, zahaczająca o odmęty teologicznych rozmyślań, która tak naprawdę jest kluczem do zrozumienia całej powieści.

Michał Lipka

  Kolejna powieść Dicka powróciła na polski rynek. I tym razem mamy do czynienia również z kolejną wielką książką tego artysty. Może „Radio wolne Albemuth” nie należy do najbardziej znanych dzieł amerykańskiego mistrza, a jednak należy do tych najbardziej polecenia wartych. Bo to kolejna, jakże przejmująca i aktualna wizja, a zarazem naprawdę wyśmienita, świetnie napisana lektura, jaka pozostaje w pamięci na dłużej.

 

Ferris F. Fermont (jego inicjały, FFF czyli 666, 3 x szósta literat alfabetu) jest prezydentem. Jest też paranoikiem i oportunistą, który Stany zmienia w państwo policyjne. Tymczasem przyjaciel pisarza science fiction, Philipa K. Dicka, staje się odbiornikiem kosmicznych komunikatów. Te zaś mogą pomóc obalić prezydenta. Ale czy to w ogóle możliwe?

 

Do tej powieści podchodzić można, jak do dzieła samodzielnego, bo tym przecież jest, a zarazem również jak do części większej serii, znanej pod nazwą trylogii „Valis”. To właśnie tu, pod pierwotnym tytułem „VALISystem A”, Dick po raz pierwszy starał się zmierzyć z paranormalnym incydentem, jakiego był pewien, że doświadczył w roku 1974, a który posłużył mu potem, jako fabuła do „Valis” (stąd nie wnikam w jego detale w tym miejscu), ale ostatecznie rzecz ukazała się jako „Radio wolne Albemuth”. Ale nie zmienia to faktu, że mamy tu do czynienia z dziełem kompletnym i znakomitym.

 

Dick swoim zwyczajem, z drobiazgowością i uporem paranoika, którym przecież był, przygląda się mechanizmom władzy, wcale nie tylko tej totalitarnej, analizuje je i ośmiesza. Ale w tym ośmieszaniu śmiechu jako takiego nie ma, wszystko to bowiem przeraża. Odarte z całej tej ubranej jedynie na pokaz otoczki, przedstawia grozę, mrok, brud i wszystko to, czego nie chcielibyśmy widzieć u władzy, mającej przecież nad nami kontrolę, ale co zawsze tam jest. Bo ta satyryczna strona „Radia” jest nie tylko nad wyraz aktualna, ale i ponadczasowa. Władza się zmienia, zmienia się strona polityczna ją trzymająca, zmieniają się nazwy, wreszcie zmienia się to, czym nas straszy, czym kupuje, a czym tłamsi, ale same mechanizmy nie zmieniają się nigdy. Dick o tym wie, o tym pisze, nawet jeśli jest tu wszystko to konkretnie ukierunkowane, a co my z tym zrobimy, zależy już od nas.

 

Ale jest też w tej powieści nieodzowna strona fantastyczna. Jest kosmiczna inteligencja, jest różowy promień światła i tym podobne elementy. Jest też rozpad rzeczywistości, ale co ważne mamy tu mnóstwo autosatyry, bo Dick znów czyni z siebie bohatera i znów robi to z ironią i dystansem. A właściwie tu robi to po raz pierwszy, bo wszystko, co przeczytacie tutaj, znajdziecie potem w trylogii „Valis” z tym, że w „Radiu” w formie nieco prostszej, bardziej przestępnej, choć nadal zaangażowanej politycznie, religijnie i filozoficznie. Świetnie napisanej, pięknie wydanej. Warto. To naprawdę jedno z największych dzieł autora, ale i jedna z najlepszych powieści o totalitaryzmie. I niezmiennie robi wielkie wrażenie.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial