Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Ignis Mare

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 6 votes
Akcja: 100% - 6 votes
Wątki: 100% - 6 votes
Postacie: 100% - 8 votes
Styl: 100% - 6 votes
Klimat: 100% - 6 votes
Okładka: 100% - 11 votes
Polecam: 100% - 9 votes

Polecam:


Podziel się!

Ignis Mare | Autor: Kacper Śniedziewski

Wybierz opinię:

Michał Lipka

 Patrząc na okładkę „Ignis Mare”, nigdy nie sięgnąłbym po tę powieść. Nie oszukujmy się, nagromadzenie kiczu i tandety aż bije po oczach, kiepskie wykonanie, jakby na styku ilustracji do baśni sprzed paru dekad i mangowo-animeowanej stylistyki w najgorszym wydaniu – wiem, że odpowiada za nią sam autor i może taki był jego zamysł, a może po prostu musiał ją zrobić sam, ale to naprawdę jest złe – wręcz zniechęca. A jednak przy bliższym poznanie okazuje się, że powieść Kacpra Śniedziewskiego jest całkiem niczego sobie lekturą. Może najbardziej dla geeków wszelkiej maści, ale dość sprawnie napisaną i wbrew pozorom potrafiącą dać odbiorcy coś przyjemnego.

 

Róża jest nastolatką. I jest prostytutką. Szybko jednak stanie się też bojowniczką o sprawiedliwość, kiedy trafiając w ręce właściciela kasyn, zdecyduje się zacząć walczyć o swoje. W tym wszystkim nie jest jednak sama, pomagają jej dwaj detektywi. Pytanie jednak czy w futurystycznym świecie, gdzie wydaje się, że na dobro i czystość nie ma już miejsca, gdzie liczą się tylko przyjemności, brud i najgorsze ludzkie instynkty, ich misja nie jest z góry spisana na straty?

 

Opis i okładka tej powieści wyglądają jak rzecz skierowana do geeków, którzy ślinią się do panienek z – jak to niektórzy określają – chińskich bajek, nałogowo grają w gry komputerowe, też najlepiej z seksownymi dziewczętami w roli głównej (i z jakimś erotycznym modem ściągniętym z sieci), a swoje ulubione postacie popkulturowe i aktorki oceniają po walorach fizycznych, a nie charakterze czy talencie. Dziś powiedzielibyśmy incel. Jak zwał, tak zwał, ważne, że wiadomo o kogo chodzi. Ale bylibyśmy w błędzie. Nie powiem, że żadnych znamion klasyfikujących tak „Ignis Mare” tutaj nie znajdziemy, bo pewne są, niemniej sama książka daleka jest od byciem tego typu dziełem.

 

A jakim zatem dziełem jest? Mi osobiście mocno skojarzało się ze znakomitą powieścią „Candy” Kevina Brooksa, bo może realia są tu inne, ale tematyka bardzo zbliżona. Może nie do tego stopnia, by obie książki uznać za bliźniaczki albo chociaż siostry, ale za kuzynki już tak. Taki to stopień pokrewieństwa. Fabuła zaś to miksgeekowskich motywów, połączenie sensacji i fantastki naukowej, zmieszanych z różnymi innymi elementami, pełnymi garściami czerpanymi z różnych dzieł znanych z jakichś czterech ostatnich dekad. Może nie są to rzeczy konkretne, ale schematy z nich znane i pamiętane już tak.

 

Brak przesadnego rozpisywania się sprawia, że akcja powieści jest szybka, dynamiczna i na nudę nie ma tu miejsca. Na oryginalność i pomysłowość zresztą też, ale trudno nie odnieść wrażenia, że po prostu sam autor dobrze chciał się bawić, odtwarzając to, co zna, kocha i do czego wraca. Widać w tej powieści echa „Nikity”, widać inspiracje japońskimi tworami, wreszcie widać też debiutancką niewprawność, ale o dziwo nie ma jej wcale tak dużo. Bardziej widoczne jest to w warstwie fabularnej, niż stylu, jakim podane jest to dzieło. Bo akurat pisarstwo Kacpra Śniedziewskiego jest całkiem niezłe, a nawet lepsze niż wielu rodzimych dzieł młodych autorów, jakie czytałem w ostatnim czasie. Tu nie musi mieć kompleksów, a gdy wszystko to dopracuje, może w przyszłości okazać się naprawdę niezłym autorem. Póki co jednak mamy „Ignis Mare”, rzecz dla tych, których kolokwialnie mówiąc, taka tematyka kręci, ale rzecz wykonana na całkiem przyzwoitym poziomie.

Uleczkaa38

  Fantastyczne, cyberpunkowe spojrzenie na niesprawiedliwość losu człowieka, a w zasadzie jeszcze dziecka... - tak oto przedstawia się wizytówka interesującej powieści science fiction „Ignis Mare”, autorstwa Kacpra Śniedziewskiego. Książka ta ukazała się nakładem Warszawskiej Firmy Wydawniczej, zaś ja mogłam ją poznać dzięki uprzejmości portalu Sztukater.pl

 

 Główną bohaterką tej opowieści jest Róża - nastoletnia prostytutka, która nie koniecznie ze swej woli staje się właśnie własnością potężnego biznesmena - króla kasyn w futurystycznym Mieście Cudów. Jej życie stanie się tym samym piekłem, w którym jednak pojawia się pewna nadzieja na ocalenie, jakie może przynieść jej walka o sprawiedliwość i zemstę. A tę może jej dać współpraca z dwojgiem detektywów, którzy zajmują się właśnie pewną skomplikowaną sprawą...

 

 Powieść ta wpisuje się w nurt cyberpunkowego science fiction, ale takiego bardziej mrocznego, gdzie nie brak mocnych scen przemocy, bólu i smutku. Jednocześnie znajdziemy tu elementy literackiej sensacji, przygodowej historii, a nawet i szczyptę czarnej komedii, które to składniki łączą się ze sobą w bardzo naturalny sposób, tworząc ciekawe, w jakiejś mierze zaskakujące i przede wszystkim intrygujące, literackie danie.

 

 Główna oś wydarzeń skupia się na kolejnych losach głównej bohaterki - Róży, pozwalając poznać nam nie tylko ją samą i nowe okoliczności jej zniewolenia )bo tak to trzeba nazwać), ale też i cały ten przesadnie kolorowy, choć i zarazem groteskowy sztuczny, świat zaawansowanych technologii. Zbrodnia, chore tortury, próba ucieczki i wreszcie pragnienie zemsty - to kolejne elementy tej fabularnej układanki, które podparte wartką akcją, barwną przygodą i wielkimi dramatami, prowadzą nas krok po kroku do bardzo zaskakującego i pozostającego na długo w naszej pamięci, finału...

 

 To interesująca, całkiem zgrabnie napisana i przede wszystkim zaskakująca swoja fabułą, opowieść. Na jej stronach znajdziemy dokładnie wszystko to, czego tylko moglibyśmy od tego typu literatury oczekiwać - barwnych bohaterów, na czele z naszą niezwykle dojrzałą jak na swój wiek Różą, pokaźną dawkę sensacji i przygody, bardzo ciekawe spojrzenie na mroczny świat zaawansowanej technologii, jak i wreszcie silne emocje, wobec których nie da się przejść zupełnie obojętnym. Oczywiście jakieś małe mankamenty by się tu znalazły - chociażby na polu konstrukcji zdań i dialogów, które to mówiąc kolokwialnie nieco „zgrzytają”, ale w całościowym ujęciu jest naprawdę dobrze.

 

 Jedyną rzeczą, która wyróżnia tę książkę spośród jej podobnych odsłon fantastyki dla młodego czytelnika, to obecność na jej stronach przemocy – w dużej i bardzo bezpośredniej formie. Mam tu na myśli zarówno dramatyczne tortury na osobie głównej bohaterki, jak i też liczne sceny z udziałem innych, zazwyczaj niewinnych bohaterów. Jednakże faktem jest również to, iż obecność tych mocnych opisów jest dla tej opowieści jak najbardziej uzasadnioną i potrzebną, gdyż bez nich książka ta nie miałaby tak intrygującej wymowy, jaką ma.

 

I dobrze czyta się nam tę książkę, do której trzeba się jednak nieco przyzwyczaić – do tego świata, jego zwyczajów, praw itd. Potem możemy cieszyć się już najczystszą przyjemnością lektury, która nas ciekawi, intryguje i przekonuje do tego, byśmy chcieli odkrywać z niej więcej i więcej. To również dopiero pierwszy tom cyklu, którego kontynuacja zapowiada się wielce interesująco.

 

Słowem podsumowania – powieść Kacpra Śniedziewskiego pt. „Ignis Mare”, to rzecz udana, sprawnie napisana i mająca sobą wiele do zaoferowania. Myślę, że dla miłośników literackiej fantastyki będzie stanowić ona nie tylko pozycję ciekawą, ale też i wyróżniającą się na polu obecnej oferty tego nurtu. Dlatego też z jak największym przekonaniem zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł – naprawdę warto!

Anena

 Pewnie wielu z Was zdziwi się z powodu tego, co zaraz przeczytacie. Jeśli bym miała zdecydować o tym, czy wybrać „Ignis Mare” tylko i wyłącznie po sięgnięciu na okładkę, to moja odpowiedź brzmiałaby zdecydowanie „nie”. Postać zdobiąca przednią okładkę jest narysowana w bardzo kiczowaty, trącący nieco tandetą sposób. Stylistyka wykonania wskazuje na pomieszanie mangi z baśniowymi rysunkami sprzed wielu lat, co może się wydać potencjalnemu czytelnikowi niezbyt atrakcyjne. Gdybym miała oceniać książkę tylko po okładce, to nie tylko nie sięgnęłabym po utwór Kacpra Śniedziewskiego, ale również wystawiłabym bardzo złe noty tej okładce. Mam nadzieję, że autor mi wybaczy tę uwagę, ale niech lepiej zostanie przy pisaniu, a tworzenie grafik zostawi specjalistom od rysunku :-)

 

„Ignis Mare” może się wydawać książką pełną wielu pomysłów, które pozornie do siebie nie pasują. Połączenie fantastyki naukowej i sensacji może się wydawać dość niecodzienne, ale kiedy do tego dodamy schematy znane z literatury popularnej ostatnich lat, które niczym w kotle zmieszamy z innymi znanymi i popularnymi motywami, to dostajemy prawdziwą mieszankę wybuchową, która jednakże sprawia, że uwaga czytelnika jest skupiona aż do ostatniej strony. Mimo niewielkich gabarytów książka jest prawdziwą petardą, która skrywa w sobie ciekawą treść.

 

Bohaterką „Ignis Mare” jest Róża, nieletnia prostytutka, której życie nie oszczędza, a wręcz dodaje dodatkowych trosk, zmartwień i problemów. W pewnym momencie ta poniewierana przez los dziewczyna decyduje się wreszcie zawalczyć nie tylko o wolność, ale przede wszystkim o swoją godność. Jej odwaga w dążeniu do celu mogłaby zadziwić niejednego dorosłego, gdy Róża przechodzi zmianę z posłusznej i pogodzonej z marnym losem wystraszonej dziewczynki w odważną młodą kobietę, która dzielnie walczy o sprawiedliwość. Nie jest to jednak proste zadanie, ponieważ w świecie, w którym żyje nastolatka wydaje się, że takie słowa jak równość, prawo i sprawiedliwość już dawno przestały funkcjonować, a takie ideały jak dobro, prawda i bezinteresowność zostały na stałe wymazane ze słownika. Czy odważnej Róży uda się przeprowadzić rewolucję w mieście, w którym rządzą tylko i wyłącznie pieniądze i najgorsze ludzkie instynkty? A może jej działania od początku są spisane na straty?

 

Co prawda nie mogę odpowiedzieć na to pytanie w taki sposób, aby nie zdradzać fabuły powieści, ale mogę zdradzić, iż akcja powieści jest wartka i bardzo dynamiczna, dlatego nie ma mowy, aby czytelnik choć na chwilę się nudził lub miał okazję do ziewnięcia. Pomysłowość autora naprawdę nie zna granic, dlatego jestem przekonana, że każdy miłośnik prozy popularnej, fantastycznej, czy sensacyjnej powinien być usatysfakcjonowany. „Ignis Mare” jest naprawdę interesującą powieścią, obfitującą w wiele niesamowitych zwrotów akcji, że wręcz nie sposób odłożyć książkę na chwilę. Trzeba pochwalić autora za bardzo oryginalny pomysł, choć jego wykonanie oparte jest na schematach znanych z innych utworów z gatunku literatury popularnej. Niektórzy czytelnicy pewnie znajdą tutaj również nawiązania do kultowych filmów, jednakże nie chcę nikomu psuć przyjemności odkrywania tych smaczków, dlatego nie napiszę na ten temat nic więcej.

 

Oczywiście można w tej książce zauważyć kilka potknięć wynikających z niejakiej niepewności autora na gruncie pisarskim, ale można na to przymknąć oko i wybaczyć mu te niewielkie wpadki, gdyż jak na debiutanta Kacper Śniedziewski poradził sobie naprawdę bardzo dobrze. Jego powieść już od pierwszej strony wciągnęła mnie w inny świat na wiele godzin i sprawiła, że przyjemnie spędziłam czas w świecie, w którym nigdy nie chciałabym się znaleźć.

Bacha85

  W pewnym sensie wydawać by się mogło, że fantastyka jest dobrym pomysłem na autorski debiut. Osadzamy akcję i bohaterów w świecie, którym rządzą dokładnie takie prawa, jakie chcemy stworzyć. Nie musimy robić specjalnego rozeznania, ot po prostu tworzymy rzeczywistość. Takie rozumowanie jest jednak dość płytkie i często niestety bywa tak, że akcja przyćmiewa kreację świata, która po prostu nie jest zbyt wysokich lotów. W przypadku powieści „Ignis Mare” Kacpra Śniedziewskiego proporcje udało się zachować w miarę przyzwoicie i kreacja świata wyszła całkiem obiecująco.

 

Opowieść zaczyna się mocnym akcentem, coś jak u Hitchcocka – najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie ani myśli spadać. Mamy więc małoletnią dziewczyną do towarzystwa, która stała się ofiarą przemyślnego zamachu, uratowana w cudowny sposób staje się jakąś odmianą cyborga. Pod okiem doktora Nikodema Róża odkrywa nowe moce oraz szuka okazji do zemsty. Irytująca jest jej łatwość w pojmowaniu zupełnie nowych realiów w jakich się znalazła. Wystarcza zaledwie kilka chwil, by w pełni opanowała swoje nowe umiejętności – nie mające przecież absolutnie nic wspólnego z tym, kim była wcześniej.

 

Przedstawiona rzeczywistość, to antyutopijne, brudne, cyberpunkowe realia, w których prawo siły znaczy znacznie więcej niż siła prawa. Wysoko rozwinięta technologia dostępna jest jedynie dla tych, których na nią stać, pozostali muszą zadowolić się ochłapami z pańskiego stołu oraz walczyć o przetrwanie na nieprzychylnych ulicach. Skorumpowane służby chronią głównie interesy tych, którzy im za to płacą za nic mając resztę społeczeństwa. Nie jest to przyjazny świat. Nie dziwi, że jedną z nielicznych dróg utrzymania jakie ma przed sobą samotna, nastoletnia sierota jest handel własnym ciałem. Niewiele można zarzucić konstrukcji przedstawionego świata, wydaje się być spójny i trzymać się określonych przez autora praw.

 

Dominantą w opowieści jest jednak akcja, brakuje tu czasu na spokojną kontemplację stworzonego uniwersum. Kolejne wydarzenia następują po sobie, jedne po drugim, często nie dając bohaterom, ani czytelnikowi chwili oddechu. Na szczęście w tym szalonym tempie wydarzeń nie niknie gdzieś ich sens. Intryga od początku systematycznie prowadzi do punktu kulminacyjnego, w którym następuje jej rozwiązanie.

 

Powieść mimo sporego tempa akcji czyta się dość opornie. Z jednej strony język nie jest zbyt wymagający, a neologizmy niezbędne w opisie wykreowanego świata nie sprawiają wielkich trudności. Z drugiej strony zabrakło tego, niezbyt uchwytnego, czegoś, co sprawia, że każda kolejna strona jest jak długo oczekiwana niespodzianka i z chęcią poznajemy co też się na niej ukrywa. Opowieść zwyczajnie nie wciąga, a losy bohaterów, ich przeżycia i emocje stają się nam zupełnie obojętna prawie od samego początku.

 

Ciężko mi jednoznacznie określić czego mi zabrakło w „Ignis Mare” Kacpra Śniedziewskiego. Na pierwszy rzut oka ta powieść ma w sobie potencjał, by stać się wciągającą lekturą, która umili spędzanie wolnego czasu. Poprawna w kompozycji, z przyzwoicie wyrysowanym światem, nieco tylko irytującą powieścią wydaje się mieć w sobie wszystko, czego potrzeba. Coś w tej mieszaninie jednak nie zagrało wystarczająco. Nie tyle jest to kwestia jakiejś wyraźnie fałszywej nuty, gdyż takiej bym się tu nie doszukiwała, jednak w całości coś nie zadziałało właściwie, choć może zwyczajnie książka potrzebuje innego czytelnika.

Doris

       „Ignis Mare” to debiut młodego autora, Kacpra Śniedziewskiego, już widać, że posiadającego niezłą wyobraźnię i talent do kreowania fantastycznych światów. Futurystyczne Miasto Cudów to kraina zwodnicza i niebezpieczna, gdzie przestępczość, niezwykle wyrafinowana, zważywszy na możliwą do wykorzystania i wciąż udoskonalaną nowoczesną technologię, rządzi się własnymi prawami i najczęściej pozostaje bezkarna. Siły porządkowe za nią nie nadążają, co zresztą nie jest zaskoczeniem, gdyż zawsze tak było, zatrudniają więc do pomocy ludzi z zewnątrz, tutaj prowadzącego skomplikowane i nie do końca legalne eksperymenty medyczne, Doktorka Nikodema i wiernego, oddanego mu przyjaciela i wspólnika, Igora, który jest… myszą o złotej sierści, choć potrafi też przyjąć dowolny, wybrany kształt.

 

       Pragną oni dopaść dużą, znakomicie zakamuflowaną przestępczą organizację, której przedstawicielem jest zimny, cyniczny i lubujący się w przemocy właściciel sieci kasyn, Cyryl. To jego ofiarą, jak wiele dziewcząt przed nią, pada nasza młoda bohaterka, Róża, która później na skutek eksperymentalnych zabiegów medycznych i ekstremalnego treningu z płaczliwej, zagubionej dziewczynki zmienia się w skuteczną, śmiertelnie groźną mścicielkę, walczącą nie tylko o siebie i własną godność, ale też przeciwstawiającą się perfidnemu złu.

 

       Zepsucia mamy tutaj aż w nadmiarze. Miasto Cudów, pełne gadżetów i pułapek, na wskroś nowoczesne, tętniące życiem i nielegalnymi interesami, wciąga i niszczy. Handel ludźmi i ludzkimi organami, przemoc i prostytucja, wszelkiego rodzaju używki i hazard. Życie nie ma tu wielkiej wartości, łatwo je sprzedać albo stracić.

 

       Róża nie zdaje sobie sprawy, że występuje przeciwko potężnym siłom i jej wendetta może zakończyć się tragicznie. Jest cennym, bo jedynym, który przeżył, świadkiem mogącym pogrążyć Cyryla i całą tak znakomicie do tej pory działającą maszynerię przestępczą. Stanowi zagrożenie i wciąż musi oglądać się za siebie w obawie o życie.

 

       Zastanawiam się, jak to się dzieje, że większość fantastyki przenosi obecne konflikty, nierówności i problemy do wyimaginowanej przyszłości, przydając tylko bohaterom dodatkowe możliwości, jakie oferuje technologia. Tutaj również mamy wykorzystywanie niewinnych dzieci w rodzinie, prostytucję i przemoc wobec kobiet, budowanie przestępczych imperiów przy pomocy skorumpowanej władzy, przekupnego systemu sądowniczego. Z jednej strony to zapewne efekt przekonania, że świat przyszłości, w którym wystąpią doskonale znane nam i teraz dylematy, będzie dla nas bardziej zrozumiały i bliski, chętniej więc w niego wejdziemy. Zarazem jednak jest to też być może bezwiedne założenie, że ludzkość jest ze swej natury niereformowalna i niezdolna do moralnego samodoskonalenia, że te same wady i słabości, jakie występowały od wieków, będą nam towarzyszyć zawsze, bez względu na to, ile czasu upłynie, czego doświadczymy i co będzie miało na nas wpływ. Czy jednak pojmowanie człowieka jako jednostki z gruntu niezdolnej do zmiany na lepsze nie jest ogromnie przytłaczające i depresjogenne ?

 

       Rozpoczyna się więc walka, bezlitosna, z zastosowaniem wszelkich pułapek i podstępnych zagrywek, a wierzcie mi, obie strony mają w zanadrzu wiele niespodzianek. Podziwiam pomysły autora na tworzenie nietypowych bohaterów, o zaskakujących cechach fizycznych, upodobaniach i umiejętnościach. Na czele oczywiście z myszą Igorem, ale przyznam, że Gładki, Lepki, Ciężki czy Rzadki, to doprawdy niezłe monstra!

 

       Biorąc pod uwagę zarówno mroczny, klimatem cyberpankowy, lekko przerażający swiat brutalności i przemocy, nietuzinkowych bohaterów, wykorzystujących nowoczesną technologię do swoistych „operacji plastycznych” (ludzie chyba zawsze będą lubili się oszpecać) oraz podnoszenia własnych możliwości, a także wartką akcję, która wciąga w świat zemsty i kary, to Kacper Śniedziewski dał nam kawałek dobrej fantastyki i czekamy teraz na kolejne jej części.

 

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial