Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Monar. Moje Ocalenie

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 10 votes
Akcja: 100% - 11 votes
Wątki: 100% - 9 votes
Postacie: 100% - 5 votes
Styl: 100% - 5 votes
Klimat: 100% - 6 votes
Okładka: 100% - 8 votes
Polecam: 100% - 10 votes

Polecam:


Podziel się!

Monar. Moje Ocalenie | Autor: Marek Plona

Wybierz opinię:

Inka

 Monar. Moje ocalenie Marka Plony to jasno zdefiniowana autobiografia z tezą określoną od samego początku. Narrator – autor konsekwentnie i szczerze opisuje swoje życie. Okres walki z nałogiem. Wbrew pozorom to książka terapeutyczna bo mimo, iż zawiera wiele traumatycznych opisów ocierających się o wiwisekcję, turpizmy i naturalizmy, ma jeden cel. Przestrogę skierowaną do młodzieży, by była uważna i nie pozwoliła na utratę kontroli nad własnym życiem. Autorowi tego pamiętnika udało się pokonać wroga i uwolnić, ale statystyki pokazują, że znalazł się w nielicznej, niestety, grupie, której się to udało. Tym bardziej warto zapoznać się z tą pozycją, by w porę zareagować. Zauważyć niepokojące sygnały wysyłane przez członka rodziny, przyjaciela, sąsiada, ucznia, współpracownika… Nigdy nie wiadomo. Samego siebie.

 

Cenne, że w publikacji tej autor dzieli się z czytelnikiem własnymi doświadczeniami. Naświetla czynniki prowadzące do uzależnienia nie tylko od narkotyków, ale i innych używek: alkoholu, papierosów, nawet pracy, innej osoby, wyobrażeń. Uświadamia, że problem tkwi zawsze w słabości woli, charakteru. Brakuje czegoś lub kogoś. Pokazuje również czym jest nałóg. Najczęściej kojarzy się z rozrywką, sposobem na nudę. Ale może być również ucieczką od problemów, a w końcu – chorobą uniemożliwiającą dalsze funkcjonowanie. Na tym etapie nałogowiec, jeśli ma szczęście, trafia do Monaru, ośrodka założonego w latach osiemdziesiątych przez legendarnego już Marka Kotańskiego, w którym wielu terapeutów samych w przeszłości było pacjentami tejże placówki.

 

Po seansie filmów takich, jak …jestem przeciw Andrzeja Trzosa – Rastawieckiego, Najlepszy Łukasza Palkowskiego, Pora na czarownice Piotra Łazarkiewicza i książkach Barbary Rosiek Monar kojarzy się głównie z narkomanią, leczeniem HIV i AIDS, terapią uzależnionych. Tymczasem ta organizacja to coś więcej. Zajmuje się profilaktyką, propagowaniem życia bez używek, poradnictwem oraz readaptacją społeczną. Równie ważną, co sama detoksykacja będąca pierwszym i wcale nie najważniejszym krokiem. Odnosi się bowiem wrażenie, że o ile społeczeństwo polskie generalnie jest tolerancyjne, to pod lupą wychodzą na światło dzienne niechlubne zachowania ksenofobiczne, ostracyzm. Na porządku dziennym jest wykluczanie społeczne ludzi odstających od „normy” i to z różnych względów: choroby, bezdomności, biedy, zatargów z prawem.

 

I z tymi wszystkimi demonami rozprawia się w swojej autobiografii Marek Plona. Bez skrepowania i kokieterii, używając mocnych argumentów, budując dojrzałe sądy, zaskakując wyjątkowo ciekawymi konstrukcjami językowymi. To nie jest potocznie opisany świat z prostymi zdaniamipojedynczymi: podmiot plus orzeczenie. To pytania retoryczne, bezpośrednie zwroty do czytelnika, wspomnienia przetykane refleksją i bardzo obrazowe opisy całego kalejdoskopu emocji. Droga do piekła i przez piekło przedstawiona jest z dużym wyczuciem, zachowaniem dystansu, z jednej strony; z drugiej – głębokim smutkiem. Autor przyznaje się do słabości, wielokrotnego, przysłowiowego odbijania się od dna: nałogu, ośrodka, więzienia, chwili trzeźwości i … kolejnego upadku. Ale wskazuje również, że nie warto tracić nadziei, wierzyć w siebie i życzliwość ludzi. Jego życie, tak szczegółowo rozpisane na prawie sześćset stron, to za każdym razem, ważna informacja. Może się wydawać, że beznamiętna, fotograficznie odtwarzana, niczym w filmie dokumentalnym (i tak książka trochę przypomina scenariusz gotowy do adaptacji), ale jej ładunek jest nie do przecenienia.

 

Czytelnik otrzymuje zestaw klocków – historii – puzzli, z których może ułożyć nieskończoną ilość wariantów, możliwości. Życie Plony ułożyło się według najgorszej, wylosowanej wersji zdarzeń. Część z nich to kwestia zwykłego przypadku, losu, pecha. Zdecydowanie jednak, większość rozdziałów, to mniej lub bardziej świadome wybory autora. W każdej odsłonie jest autentyczny. W każdym środowisku zachowuje się jak członek danej społeczności. Używa właściwego jej języka, slangu, kodu. Uderzające, jak narkomani i więźniowie są w swoich rytuałach do siebie podobni.Nie boi się przyznać do wstydu, marzeń, naiwności. Analizuje również, w jaki sposób, na przestrzeni lat, zmienił się model i mechanizmy uzależnień. Kim byli i obecnie są nałogowcy. W tych fragmentach książka Plony to cenny quasi poradnik z praktycznymi wskazówkami, ale bez natrętnej demagogii. Padają stwierdzenia w stylu: „Trudno jest wykasować z pamięci wszystkie obrazy (…) Powrót do normalnego świata wiąże się z ustaleniem dla samego siebie wielu zasad i nakazów”.

 

Autor ma czas na przemyślenia. Poznajemy go jako beztroskiego szesnastolatka, patrzymy na chłopaka, który ma dwadzieścia jeden lat i zaczyna marzyć o stabilizacji, normalności. A trafia znowu do więzienia i po nieudanej próbie samobójczej do szpitala psychiatrycznego. Z kolei Monar to nauka pokory. Dlaczego Marek, alter ego autora, nie miałby być bohaterem porównywalnym do Raskolnikowa Fiodora Dostojewskiego, czy hrabiego Monte Christo Aleksandra Dumasa? Szorowanie toalet nocami w niczym nie ustępuje poniżeniu i próbom charakteru jakim poddawane były wymienione postacie literackie.

 

Zakończenie to prawdziwy nokaut. Niby czytelnik spodziewa się pozytywnego finału, ale gdy dowiaduje się w epilogu, że bohater, któremu kibicował przez kilka godzin lektury osiągnął po opuszczeniu Monaru tak wiele (nie spojlerujmy) i tak wiele stracił, czuje kompletne zaskoczenie. To możliwe? Naprawdę? Naprawdę. Trzeba mieć „tylko” nadzieję, że się uda. Bo każdy jest kowalem swojego losu.

Aneta Sawicka

Kiedy byłam nastolatką za namową szkolnej bibliotekarki przeczytałam książkę "My dzieci z dworca Zoo", która pozostała w mojej pamięci na zawsze. W ostatnim czasie sięgnęłam natomiast po współczesną, polską książkę dotykającą tego samego tematu, czyli narkomanii. Jest to książka "Monar. Moje ocalenie" będąca do bólu autentycznym zapisem przeżyć autora i jednocześnie bohatera książki, pana Marka Plona. Podzielił się on z nami swoją bardzo trudną życiową historią. Bez upiększania, bardzo szczerze opisał lata, w których dotykał dna i zamieniał się we wrak człowieka na skutek narkomanii, alkoholizmu i bezdomności. Udowodnił również, że przy dobrej woli i ogromnej pracy nad sobą można się od dna odbić i stać się wartościowym, spełnionym człowiekiem.

 

W swojej książce Marek Plona opowiada czytelnikom o kolejnych etapach swojego uzależnienia, a następnie wychodzenia z nałogów. Nie ukrywa, że alkoholizm oraz odurzanie się narkotykami były dla niego formą ucieczki z domu, w którym ojciec alkoholik wyżywał się na rodzinie. Aby zapomnieć i oderwać się od rzeczywistości młody Marek sam zaczął pić oraz sięgać po narkotyki, głównie po wąchanie kleju oraz prochy. Zaznaczę tutaj, że autor książki był narkomanem, ale wystrzegał się ciężkich narkotyków, co być może w dużej mierze pomogło mu ostatecznie pokonać nałóg. Kiedy Marek dorósł wyniósł się z rodzinnego domu i rozpoczął dramatyczną tułaczkę po polskich miastach, do których jeździł pociągami, bez wyznaczonego celu i zawsze "na gapę". Jego życie miało wówczas miejsce głównie na dworcach i klatkach schodowych, gdzie często nocował. Czasem również spędzał kilka miesięcy w więzieniu, kiedy policji udało się go zgarnąć na przykład za stosy niezapłaconych mandatów. Choć Marek staczał się na dno i stawał się coraz bardziej wyniszczony nigdy nie stał się złym człowiekiem. Zawsze starał się być uczciwy i nie wchodzić w konflikty z prawem.

 

Jednym z punktów zwrotnych w jego życiu było spotkanie Magdy- nastolatki, która uciekła z domu przed despotycznym ojcem. Ta krótka znajomość była dla Marka impulsem do tego, aby zawalczyć o swoje życie. Kilkakrotnie podejmował on decyzje o leczeniu, lecz kilka razy powracał do nałogów. Jednak pewnego dnia Marek zapragnął autentycznie dać z siebie wszystko i raz na zawsze zerwać z nałogiem. Zamieszkał w ośrodku Monaru, gdzie poddał się leczeniu oraz znosił wszelkie trudności i próby charakteru. Choć pobyt w ośrodku wymagał ogromnego samozaparcia i umiejętności podporządkowania się wielu nakazom i zakazom, tym razem Marek autentycznie postanowił się nie poddać. Jego trudy zostały wynagrodzone- Markowi udało się pokonać nałóg i co najważniejsze wytrwać w tym. Było to dla niego bramą do nowego życia, w którym wszystko jest możliwe. Marek nareszcie spełnił swoje marzenia o pracy i rodzinie. Osiągnął ogromny sukces nie tylko w walce o swoje zdrowie, ale również w życiu zawodowym.

 

"Monar. Moje ocalenie" to książka licząca prawie 600 stron! Jest do bólu szczera i autentyczna. Choć dotyka bardzo trudnych tematów, to czyta się jednym tchem. Pokazuje, że każdy człowiek zasługuje na drugą szansę, że nałóg to choroba, a bezdomni alkoholicy czy narkomani to ludzie głęboko nieszczęśliwi, nie radzący sobie z rzeczywistością. Nieco znudziła mnie ostatnia część książki, w  której autor zbyt szczegółowo opowiada o swojej karierze i zdobywaniu kolejnych stopni zawodowych. Ta jedna niedogodność nie wpływa jednak na mój odbiór książki, która naprawdę mnie poruszyła i na pewno zostanie na długo w mojej pamięci.

Tysia19

  Cześć, nazywam się Marek i chcę, żebyś wiedział, że jestem OCALAŁYM! Czujesz potężną moc tego słowa? Dokonałem tego, co wydawało mi się początkowo niemożliwe - upadłem na same dno, by po jakimś czasie zrozumieć i odbić się od niego i zacząć żyć pełną piersią. Jestem NIEZNISZCZALNY! Teraz Ty! Tak, właśnie Ty, który to czytasz podaj mi rękę i wejdź ze mną do mojego bezlitosnego, dającego w kość, a zarazem dającego do myślenia świata…

 

Czy wiesz, co w mowie więziennej znaczy grypsować? To inaczej przynależeć do grupy innych osób i integrować się z nimi. Nie wychylać się bez poważnego powodu, a gdy już nadejdzie taka potrzeba - trwać przy swoim zdaniu do samego końca, nie dać sobą pomiatać. My - grypsujący musimy otaczać się aurą wyższości, być charakterni, sprawować władzę nad FRAJERAMI, czyli innymi więźniami, którzy nie chcą się poznawać z resztą. Musimy posiadać swój honor, kto go utraci nadaje się wówczas tylko do jednego - do zaspokajania potrzeb innych.

 

Zapraszam Cię do najnowszej powieści biograficznej Pana Marka Plony, pod tytułem “Monar moje ocalenie”. Książka została wydana nakładem Warszawskiej Firmy Wydawniczej w 2022 roku.

 

WFW, czyli Warszawska Firma Wydawnicza powstała w 2008 roku. Ich celem jest łączenie różnych funkcji powiązanych z rynkiem wydawniczym, w tym drukarskim. Firma daje możliwość wydania własnej twórczości w bardzo niskim budżecie. Są członkami Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. O WFW można było przeczytać w między innymi: „Newsweeku”, „Kulturze Liberalnej”, czy „Dzienniku”.

 

Słowo nałóg nie jest chyba większości społeczeństwa obce. Jednak czy zastanawiałeś się nad głębszym sensem tego słowa? Czy zdajesz sobie sprawę, jak nałóg potrafi być zagmatwany, skomplikowany, ile znaczeń posiada? To może być: uzależnienie od czegoś, ucieczka przed przeciwnościami losu, sposób na znużenie, zabawę, chorobę, zniewolenie, patent na to, aby życie było bardziej przyjazne… a może wszystko na raz?

 

“Monar moje ocalenie” autorstwa Pana Marka Plony jest powieścią o charakterze pamiętnikarskim. Opowiada o mężczyźnie, który popadł w różnego rodzaju nałogi, zaczynając od tych wysokiego szczebla, jak między innymi: alkoholizm, uzależnienie od narkotyków, papierosów, przez te mniej oczywiste, jak: nałogowa potrzeba bliskość drugiej osoby, samorealizacji, pokonywania przeszkód, które czekają na niego na każdym kroku. To historia, w której droga do normalności jest usłana licznymi kolcami. Jednocześnie pokazująca, że nigdy nie należy poddawać się, warto żyć, czuć, kochać, spełniać marzenia.

 

Powieść została poprowadzona w pierwszej osobie, napisana bardzo przystępnym, lekkim językiem, na ogół zrozumiałym, poza małymi wyjątkami, jakimi są na przykład nałogowe slangi. Fabułę podzielono na bardzo długie rozdziały, te natomiast na krótsze epizody. Głównym bohaterem jest Marek, który opowiada swoją egzystencję, dlatego też książka jest z jednej strony przerażająca, smutna, z drugiej intrygująca, dobrze skonstruowana, przedstawiona w logiczny sposób.

 

W skrócie: “Monar moje ocalenie” ma wydźwięk biograficzny, pamiętnikarski. Na samym początku czytanie nie sprawiało mi przyjemności, jednak ten fakt zmienił się, gdy poznałam bardziej Marka, tym samym jego świat stał się dla mnie bardziej zrozumiały, potrafiłam się zdecydowanie lepiej wczuć, poczuć to samo, co On. Gdy już dobrnęłam do momentu “synchronizacji”, wtedy też przepadałam, zatraciłam się w powieści bez opamiętania. Książkę cechuje: lekkie pióro, szalenie ciekawy, aczkolwiek trudny temat nałogów, nagłe zwroty akcji, dynamiczna fabuła, dokładne nakreślenie psychiczne, jak i fizyczne postaci pojawiających się w lekturze. “Monar moje ocalenie” stał się dla mnie odskocznią od życia codziennego, wartościową powieścią, przy której pojawiają się liczne refleksje. Ze względu na motyw przewodni twórczości polecam ją dla tych starszych czytelników. Warto przeczytać.

Sylfana

  „Monar. Moje ocalenie” jest, jak zresztą sama nazwa wskazuje, fragmentaryczną biografią autora, Marka Plony, który w swojej egzystencji zmagał się z uzależnieniem, ale dzięki dobrym ludziom zyskał motywację i sens do dalszego doświadczania świata, jaki nas wszystkich otacza. To bardzo intymna historia, swojego rodzaju pamiętnik, w którym twórca zapisał wszystkie najważniejsze zdarzenia i uczucia, które mu towarzyszyły. My jako odbiorcy wchodzimy do tego osobistego uniwersum mężczyzny i razem z nim przechodzimy przez swoiste etapy zmian i dojrzewania. Już pod tym względem jest to specyficzna i wyjątkowa lektura, gdyż jej autor pragnie się przed nami obnażyć, być może traktuje to jak osobistą terapię pozwalającą na pozbycie się lęku i wstydu. Oprócz tego ta publikacja dzięki swojemu gatunkowi może stanowić nie tylko przyjemność fabularną, ale stać się swojego rodzaju poradnikiem, literaturą motywacyjną, która wskazuje, że nie tylko Ty, odbiorco, borykasz się z takimi problemami i że zawsze jest wyjście, nawet z najgorszej sytuacji.

 

Marek Plona nie boi się opisywania brutalnych szczegółów, każdego jednostkowego wydarzenia, które pokazują, jak człowiek może sam siebie upodlić i do jakiego stanu doprowadzić. Te brutalne, skrajnie naturalne wizualizacje i obrazy mają również stanowić swoiste ostrzeżenie przed zabawą z środkami uzależniającymi. Autor wskazuje również na swoim przykładzie, iż poprzez to można pozbawić się najpiękniejszych lat życia – zmarnować swoją młodość na rzeczy, które niszczą, determinują wszystkie wybory, kierują wolą człowieka i go od siebie uzależniają. Mocno emocyjny język , który nie boi się mówić całej prawdy jest zdecydowanie narzędziem terapeutycznym dla tych, którzy mogą uciec jeszcze przed zgubą.

 

Pozycja ta może również w tym samym stopniu stanowić ostrzeżenie dla rodzin i znajomych osób, które mają tożsame problemy. Ukazanie skutków uzależnienia, wzorcowych zachowań uzależnionego, jego skrajnych i nieadekwatnych emocji, może pomóc bliskim zauważyć określone symptomy i wcześnie zareagować. Nieraz zdarza się, że z nami lub obok nas żyją takie osoby, ale nikt nie zauważa problemu, nawet przy dobrych chęciach i zamiarach. Trzeba być nieraz mocno wyczulonym żeby spostrzec, że ktoś nie kontroluje już własnego życia i należy szybko działać. Przegapienie tego momentu może być zgubne w skutkach, choć oczywiście to uzależniony sam musi zdać sobie sprawę z tego, że ma problem i musi się leczyć.

 

W powyższej publikacji odnajdziemy nie tylko informacje na temat samego uzależnienia od różnych substancji i produktów, ale także zauważymy, że autor pokusił się o rozważania na temat przyczyny sięgania po używki. Bardzo często jest to jakiś deficyt w życiu – np. niepewność siebie, pustka po kimś z rodziny, czy przyjacielu, smutek wynikający z prowadzonej egzystencji, a także niemożność nazywania i kontrolowania swoich emocji. Są to wszystko pewnego rodzaju braki, które tylko uświadomione mogą przeobrażać swoją naturę, kształt, ważność dla nas z samych. Nikt z nas nie chce przecież świadomie zniszczyć swojego życia, to dzieje się zawsze jakoś mimochodem, a środki odurzające są dla nas drogą na skróty, przy której powzięciu nie trzeba wiele siły, energii i samozaparcia. Ta krótsza ścieżka wielokrotnie nas kusi, nawet jeśli wiemy, że po drugiej jej stronie nie ma niczego dobrego i wartościowego. Substancje te tworzą ułudę fundamentu jestestwa, dają jedynie fałszywe wizualizacje, które nie mogą się spełnić i nie mają prawa bytu, nie są żadną wartością.

 

Polecam gorąco tę pozycję wszystkim, ale najbardziej rodzicom, opiekunom, wychowawcom szkolnym i wszystkim tym, którzy lubią tego tylko historie z życia wzięte.

Doris

       „Monar. Moje ocalenie” to szczera, bezkompromisowa autobiografia. Nie jest jej celem tylko i wyłącznie zamknięcie pewnego niefortunnego rozdziału w życiu autora, rozdziału mrocznego, trudnego, który jednak wiele go nauczył. Od samego początku jasne jest, że publikacja ma być też przestrogą i lekcją dla tych, których mógłby spotkać podobny los.

 

       Monar kojarzy nam się przede wszystkim z problemami narkotykowymi, z odtruciem, terapią, pobytem w zamkniętym ośrodku, którego celem jest wyleczenie z nałogu. Autor nie ogranicza się w tej książce jednak do samych narkotyków. Dzisiaj już powszechnie wiadomo, że uzależnić można się prawie od wszystkiego. Nie tylko od narkotyków, alkoholu, papierosów czy hazardu. Nie dziwi już zależność od kupowania wciąż nowych rzeczy, zupełnie niepotrzebnych, od konkretnych osób, lub też sympatii i aprobaty otoczenia w ogóle, od jedzenia i od gier komputerowych. A to zaledwie część z tego, co można by tutaj wymienić.

 

       Jedni ludzie są bardziej, inni mniej na to podatni. W zależności od cech osobniczych, od stopnia uległości, poczucia własnej wartości, pewności siebie. Jak nie wpaść w błędne koło uzależnienia, z którego trudno potem się wydostać?

 

       Narrator, jak się domyślamy, będący alter ego autora, przeszedł chyba całą drogę na dno i z powrotem. Ta powrotna była dużo dłuższa i żmudniejsza. Po drodze zaś zaliczył, niejeden, pobyt w więzieniu.

 

       Poznajemy go jako 16-letniego chłopaka, który wkracza w nałóg. „Od szesnastego roku życia aż do chwili poboru do wojska brałem, co się da, z wyjątkiem twardych narkotyków i tych przyjmowanych dożylnie. (…) W końcu, po trzynastu miesiącach służby zwolnili mnie z wojska. Ze służby, która opierała się na ciągłym świrowaniu, piciu, ćpaniu, przebywaniu na izbach chorych i w areszcie garnizonowym za powroty po pijanemu.” Jak widać, choć wszyscy myśleli, że służba w wojsku zadziała niczym odwyk, stało się dosłownie odwrotnie.

 

       Narrator nie użala się nad sobą. Czasami odnosi się wrażenie, że jest nawet dla siebie zbyt surowy. Opis więziennego życia robi mocne wrażenie. Niby wiemy, co może się tam wydarzać, jednak brutalne zachowanie, odzywki rodem z rynsztoka, obsceniczne opowieści, swoiste pojmowanie honoru i lojalności, w końcu obyczaje grypsującej społeczności – to wszystko przeraża. Czy będzie skutecznym odstraszaczem? Oby tak.

 

       Przechodzimy z Markiem Ploną przez kolejne etapy uzależnienia, bolą nas jego nieudane próby wyjścia na prostą i momenty słabości, które na nowo go pogrążają. Widać, jak trudny to proces. Jak łatwo uwierzyć, że się uda. I już niemal tak się dzieje, i… wystarczy chwila poluzowania samokontroli.

 

       Oprócz wielu, niektórych bardzo drastycznych, obrazów ze swojego życia, autor pochyla się jeszcze nad problemem podejścia medycyny i psychoterapii do uzależnień na przestrzeni lat, nad zmianami w metodach leczenia. To wszystko jest bardzo ciekawe, otwiera nam też przy okazji oczy na naturę człowieka. Co może nas przekonać do leczenia, do całkowitej zmiany życia, dać silną motywację? O tym także tutaj przeczytamy.

 

       Monar to już legenda, silnie związana z osobą założyciela i opiekuńczego ducha całego chlubnego projektu – z osobą Marka Kotańskiego, po prostu Kotana. Jeśli ciekawi Was, jak wygląda pobyt w ośrodku, zasady i metody tam stosowane – to wszystko znajdziecie u Marka Plony. Począwszy od dwóch najważniejszych spisów: warunków wyleczenia oraz warunków niewyleczenia, dla uzależnionych ważnych niczym dziesięcioro przykazań dla wierzących.

 

       Zasady są tu ściśle określone i ich przestrzeganie decyduje o być albo nie być w placówce. Autor pisze: „W życiu czasem trzeba dokonać wyboru. Ja wybrałem i nie żałuję. Kiedy zacząłem wkraczać w nowe życie, uzmysłowiłem sobie, że Monar był dla mnie czymś więcej niż tylko domem. Był przystanią i twierdzą, do której zawsze mogłem powrócić.” Tak więc tytuł: „Monar. Moje ocalenie” jest w pełni zrozumiały. Markowi się udało. Podaje swój adres mailowy, a my znajdujemy w nim słowo „neofita”. Nie wszyscy zwyciężyli w tej rozgrywce o drugą szansę na życie. Może więc ta książka stanie się drogowskazem dla następnych.

 

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial