Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Dzienniki Japońskie

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Dzienniki Japońskie | Autor: Piotr Milewski

Wybierz opinię:

Inka

 Książki podróżnicze mają to do siebie, że mogą być przewodnikami turystycznymi opisującymi atrakcje zwiedzanych miejsc. Mogą być reporterskimi relacjami z wojaży. Mogą też dać impuls do ogólniejszej refleksji na temat dróg życiowych. Nie tylko geograficznych. Piotr Milewski w Dziennikach japońskich chyba wybrał metodę „im więcej, tym lepiej”. Połączył wszystkie ścieżki. Na czterystu stronach umieścił i własne przemyślenia, i doniesienia z podróży, i informacje historyczno – geograficzne, i polityczno – kulturowe. Niniejsza książka nie jest produktem chwili, jednorazowej przygody, ale studium podsumowującym dziesięcioletni pobyt autora w Japonii. Najpierw jako studenta potem pracownika w redakcjach japońskich czasopism.

 

To zupełnie inna forma narracji niż humorystyczna literatura faktu Marcina Bruczkowskiego w Bezsenności w Tokio, poetycki Japoński wachlarz Joanny Bator, czy Kwiaty w pudełku Karoliny Bednarz, gdzie Japonia odczytywana jest z perspektywy kobiecej. Milewski w całej książce konsekwentnie stosuje ten sam schemat, który w pewnym momencie, najzwyczajniej w świecie, zaczyna nużyć. Wszystko zaczyna być przewidywalne, przeładowane tymi samymi, lub podobnymi szczegółami. Czytelnik zaczyna się gubić w gąszczu mijanych miast, choć śródtytuły z nazwamiporządkują topografię. I to chronologicznie. Rytm dnia wyznaczają przystanki autostopowe, noclegi (najczęściej na dworcach), kolejne zamki (autor z sobie tylko wiadomych pobudek namiętnie akcentuje właśnie te zabytki), spotykani ludzie.

 

Tokio, Kioto, Nagoja, Osaka, Kobe, czy inne miasta dostają ten sam schemat: etymologia nazwy, rys historyczny, porównanie z innymi stolicami, dajmy na to, europejskimi. Dużo informacji na temat założeń urbanistycznych i topografii. Wyrasta z tego nie tak piękny obrazek kraju kwitnącej wiśni, jak ten serwowany w mediach. To raczej „zbutwiała woń kanałów” i dworce kolejowe. Jeśli Osaka to „szara za dnia, kolorowa nocą”. Nie ma tutaj zdecydowanych definicji. Wszystko jest kwestią interpretacji. Na kilkudziesięciu zdjęciach, będących wkładką do książki, z jednej strony prężą się liryczne pagody, z drugiej widzimy drapacze chmur, neony i pęd nowoczesności.

 

Milewski raczej pobieżnie charakteryzujewybranych Japończyków. Ich przywołanie służy potwierdzeniu jakiejś tezy (na przykład o różnicach mentalnych, kulturowych) a nie przedstawieniu konkretnej biografii. Jeśli mowa o komunikacji, to także nie jest to rozbudowane studium antropologiczne, a krótkie stwierdzenie, że powściągliwość i brak ufności to jedna z głównych cech omawianej nacji.

 

Nieproporcjonalnie wiele miejsca zajmuje natomiast opisywanie pogody. Tutaj naprawdę czuć nawet zapach zgniłych wodorostów! A to duży plus dla autora, gdy tak sugestywnie opisuje deszcze i upały, że jesteśmy w stanie to odczuć czytając banalny, z pozoru, szkic.

 

W Dziennikach japońskichznajdziemy także przemyślenia dotyczące filozofii podróżowania. Milewski wszędzie umieszcza swoje złote myśli i udowadnia, że podróż to nie tylko plecak z mapą i prowiantem, ale i bagaż doświadczeń: „ Ktoś kto choćby raz zaznał rozkoszy przemieszczania się a potem stracił te możliwość, będzie za nią tęsknił mocniej od tego, kto nigdy nie wychylił nosa poza próg swojego domu”, czy: „Z dalekich podróży przywozi się zupełnie coś innego niż to, po co się pojechało (…) nowe spojrzenie”. Zwiedzanie to tak naprawdę pretekst, by odkryć samego siebie. Może dlatego Dzienniki japońskie są właśnie… dziennikami. Pełnymi osobistych wpisów i refleksji, które często irytują, ale i fascynują.

 

Zasadniczytrzon książki zajmują zapiski poczynione w 1999 roku, tytułowym Roku Królika. Część druga to rok 2002, Rok Konia i powrót do Japonii po trzech latach. Tym razem promem, z większą ilością pieniędzy i nadzieją na odnalezienie dawnych wrażeń; dopowiedzenie własnej i innych historii. W jakimś stopniu to się udało, jak reminiscencja smaku magdalenki u Marcela Prousta. Aczkolwiek czas i wspomnienia u Milewskiego okazał się zdecydowanie ulotny. Autor pięknie zamyka to w zakończeniu: „Nagle poczułem, że to wszystko, co się już stało, i to, co miało się stać, przestało istnieć. Przeszłość i przyszłość spotkały się w teraźniejszości”.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial