Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Skryte, Jasne, Słone. Rybackie Miasteczko W Kornwalii

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Lamorna Ash
  • Seria: Sulina
  • Gatunek: Reportaż
  • Przekład: Kaja Gucio
  • Liczba Stron: 426
  • Rok Wydania: 2022
  • Numer Wydania: I
  • ISBN: 9788381914239
  • Wydawca: Czarne
  • Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
  • Ocena:

    6/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 3 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Skryte, Jasne, Słone. Rybackie Miasteczko W Kornwalii | Autor: Lamorna Ash

Wybierz opinię:

Doris

       Zanim Lamorna Ash postanowiła odwiedzić kornwalijskie wybrzeże, wiedziona ciekawością i tęsknotą, bo to w końcu, jak by nie było, jej rodzinne strony, niewiele wiedziała o więzach łączących człowieka i rozpościerającą się wokół niego naturę. Bo i cóż mogła się o tym dowiedzieć mieszkając w Londynie?

 

       „Wówczas nie dostrzegałam jeszcze, że miejsca także żyją – że są ciałem z krwi i kości, stają przed tobą z rozpostartymi rękami i rozwartymi ustami, gotowe zawołać: oto jestem! – jeśli tylko zatrzymasz się na chwilę, aby ich posłuchać.”

 

       Literatura zaś to nie tylko ludzie, osobowości kreowane przez wyobraźnię pisarza, ale też miejsca. Jedne i drugie mają na siebie niezaprzeczalny wpływ. Tak jak człowiek tworzy wokół siebie pewien ład, określony klimat, tak miejsce, w którym żyje, naznacza go swoim wyraźnym piętnem, które niesie on potem przez życie.

 

       Lamorna Ash sama pochodzi z wybrzeża Kornwalii, jej rodzina wrosła weń od pokoleń. Nic dziwnego, że właśnie na niej, podchodzącej z pasją i uważną miłością do literatury, tak wielkie wrażenie wywarła „Ulica Nadbrzeżna” Steinbecka, z cudownie sensualną interferencją między miejscem a ludzkimi zmysłami. Literatura inspiruje się krajobrazem, jego odcieniami, zmianą oświetlenia w czasie dnia, rozległością przestrzeni aż po linię horyzontu, czy też zapachem łaskoczącym nozdrza. Przykładów literatury powstałej z tej nostalgii i zachwytu mamy pod dostatkiem, również w tym reportażu autorka dostarcza nam ich sporo. Nic tylko po te książki sięgać i czerpać z nich garściami tę całą przyjemność odczuć.

 

       Tak więc autorka postanowiła bliżej przyjrzeć się życiu rybackiej mieściny, gdzie tyle miejsc i wydarzeń nosi, o dziwo, jej imię – Lamorna. A właściwie to okazuje się, że od nich jej imię się wywodzi. Zapach ryb i morskiej bryzy, grupy mężczyzn w nieprzemakalnych kurtkach i gumiakach, wypełniające miejscowy pub gwarem i toastami – to właśnie jeden z obrazków z Newlyn. Jeśli chce się zaznać tamtejszego życia na własnej skórze, poczuć to, co czują na co dzień mieszkańcy, trzeba koniecznie wyruszyć z nimi trałowcem na połów ryb. Trałowiec to drugi, a może nawet pierwszy dom rybaka.

 

       „Z dnia na dzień metalowy pancerz statku każdego rybaka rozrasta się wokół niego, a świat zewnętrzny ma coraz mniejszą szansę go przebić, w miarę jak rybacy coraz głębiej wciskają się w zakamarki swoich muszli.”

 

       Ten reportaż ma wiele różnych odcieni. Koloryt zimnej krainy odbijający się zarówno w przejrzystych wodach Atlantyku, jak w ciągnącym się od linii horyzontu niebie. Piana rozbijających się o skały fal, nucących przy tym „pieśń brzegu”, klif, z którego szczytu strach jest spojrzeć w dół, kołyszący szum wiatru i chrzęst muszli pod stopami. Mamy tutaj to wszystko, choć to zaledwie ułamek wrażeń, jakimi zechciała podzielić się z nami Lamorna Ash. Odmalowała je delikatną kreską, z oddaniem wszystkich niuansów. Jak ciemność, tak na morzu odmienną, która nadciąga „z każdego kąta jak wampir wysysający wszelkie źródła światła. Kolory bledną, a niebo twardnieje jak skała. Gdy gasną ostatnie światła wybrzeża, znika wszelka pewność. Nie można już odróżnić góry od dołu ani nieba od morza, a człowiek czuje się zawieszony gdzieś pomiędzy nimi.”

 

       Takie piękne literacko – malarskie pejzaże przewijają się tutaj co chwila, uzupełniane króciutkim rysem historycznym, obserwacjami geologicznymi, astronomicznymi, biologicznymi oraz sprawozdaniem z niespodziewanych, czasami nawet niebezpiecznych przygód, jakie niejeden raz przydarzyły się autorce w trakcie tej wyprawy. Te wszystkie refleksje wiodą Lamornę Ash w stronę książek, które niegdyś czytała, a których prawdziwe znaczenie odkrywa dopiero teraz, kojarząc z nimi to wszystko, co rozpościera się przed jej oczami, a także powidoki przywoływane z samego dna wspomnień.

 

       Począwszy od Steinbecka i jego „Ulicy Nadbrzeżnej”, która tak naprawdę zainicjowała tę podróż Lamorny, pokazując jej, jak natura może uruchamiać wszystkie zmysły, a także wyobraźnię, karmić marzenia, skojarzenie natury z magią literackiego opisu bywa tu nieraz zaskakujące, nieoczywiste. Refleksy światła na grzbietach fal niczym błyszczące aureole w kształcie świetlistych migdałów z książki Maggie Nelson? Czemu nie. Mamy też odniesienia do Moby Dicka Melville`a i Pierścieni Saturna W.G. Sebalda. To piękna niespodzianka dla wielbicieli tego co piękne, a zarazem prawdziwe.

 

       Nie można też zarzucić autorce, że nie wie o czym pisze. Otóż bardzo dobrze wie, gdyż nie tylko przyglądała się ciężkiej pracy rybaków, kiedy spędziła wśród nich kilka dni na trałowcu, ale także imała się każdego zajęcia, któremu mogła, lub wydawało jej się, że może podołać. Tęsknota za domem może być równie silna i frustrująca, co objawy morskiej choroby. Jedno i drugie dało jej się tutaj we znaki.

 

       Jak to możliwe, by tam, gdzie ja zobaczyłabym co najwyżej leniwe lub gniewnie uderzające o skały fale, autorka spostrzega poezję, czar: „Widzę wówczas, że w falach kryją się słowa, wyryte w mieniących się liniach, i odczytuję je jak zaklęcie stworzone przez tę pieśń. Słowa muskają szczeliny klifów albo wylewają się na piasek, a wtedy odkładają się tam w drobnych okruchach. Wszystko z czym styka się morze nosi ślady tych zaklęć, tak jak muzyka zostaje wyżłobiona na płycie. W ten sposób woda stara się przekazać nam swoją opowieść.”

 

       Poznajemy historię dzięki zbieranym po drodze kamieniom. Niby takie z pozoru zimne i obojętne, a wewnątrz kryją tyle tajemnic. Do naszej autorki przemawia wszystko, na co spojrzy i o czym pomyśli, rozwija się w piękną opowieść, biegnącą w różnych, czasem zupełnie zaskakujących kierunkach. Czy ktoś jeszcze potrafi tak łączyć, wydawałoby się kompletnie niepasujące do siebie elementy, a na ich podstawie tworzyć kolejne, i kolejne historie.

 

       Talent Lamorny Ash to dla mnie radosne odkrycie. Jak można nie podziwiać autora, który nawet z patroszenia ryb tworzy literacką perełkę. A opis licytacji na kornwalijskim rynku, to jakby oddzielny esej, pełen humoru portret rybackiej społeczności wybrzeża.

 

       Okazuje się, że wyprawa, jaką podjęła Lamorna, to nie tylko okazja do przygody i poznania twardych, a przy tym szczerze serdecznych ludzi i obserwacji prawdziwego życia na kornwalijskim wybrzeżu, by później opisać je i wydać w formie książki. To zarazem podróż w głąb historii własnej rodziny, a więc i w głąb siebie.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial