Pyciaaa
-
„Przebudzenie powietrza” to seria, z którą łączą mnie dość burzliwe relacje. Pierwszy tom zaczęłam czytać z ciekawości. Biblioteka, moce związane z żywiołami i dziewczyna, która nagle odkryła, że jest wyjątkowa. Dodając do tego burzliwą relację z następcą tronu, Elise Kova stworzyła książkę w moim ulubionym typie – schematyczną, ale i ciekawą. Szybko okazało się, że język nie do końca przypadł mi do gustu. Mimo to nie przerwałam, co okazało się dobrą decyzją.
Vhalla, Krocząca z Wiater, przeżyła wiele, to jednak jeszcze nie koniec jej problemów. Dziewczyna musi zaangażować się w niebezpieczną grę prowadzoną przez cesarza. Jeśli tego nie zrobi, nigdy nie będzie miała szansy na uwolnienie się spod jarzma władcy. Co gorsze, cesarz nie akceptuje jej związku z następcą tronu, Aldrikiem, i robi wszystko by rozdzielić dziewczynę i swojego syna. Ich jednak łączy więź. Przez co sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej.
Po przeczytaniu „Zniszczenia ziemi” mogę powiedzieć, że mimo początkowy obiekcji, seria „Przebudzenie powietrza” okazała się jednym z ciekawszych cykli z pogranicza YA fantasy i fantasy, spośród wszystkich, jakie miała okazję w tym roku przeczytać. Elise Kova stworzyła powieść schematyczną, temu nie można zaprzeczyć, jednak książka ta ma w sobie również coś magnetycznego, co sprawia, że nie sposób jej odłożyć zanim pozna się zakończenie. Autora posiada umiejętność zatrzymania czytelnika przy sobie na dłużej za pomocą zwrotów akcji czy wydarzeń w fabule, których rozwiązania po czasie wydają się oczywiste, ale jednocześnie w trakcie czytania sprawiają, że chce się wiedzieć, co się wydarzy.
O bohaterach nie można mówić ani pozytywnie, ani negatywnie. Wydają się w pewnym stopniu nijacy. Względem pierwszego tomu jednak rozwinęli się. W Przebudzeniu powietrza Vhalla była dość irytującą postacią – nastolatką, która nie jest pewna czego chce. Wahała się, czy przyjąć moc, czy ją odrzucić. Drugi tom przedstawił ją jako dziewczynę z pewnego rodzaju rozdwojeniem jaźni, co także potrafiło wzbudzić niesmak. Jej zachowanie przeczyło samo sobie i było niczym nieumotywowane. Zniszczenie ziemi w jakiś sposób stabilizuje jej charakter. Choć wiem, że to słowo jest niejasne, pasuje idealnie. W tej części bowiem dziewczyna zaczyna być sobą, co podoba mi się. Nie jest to jeszcze bohaterka, o której chciałabym czytać i którą bym polubiła, myślę jednak, że w kolejnych tomach może się taką stać.
Z pozostałych postaci warto wyróżnić dwóch książąt. Skłamałabym, jeśli powiedziałabym, że są oryginalni. Podobne charaktery można odnaleźć w wielu współczesnych powieściach młodzieżowych. Nie znaczy to jednak, że są źle nakreśleni. Relacja pomiędzy nimi jest fascynująca. To właśnie oni, ich zachowania czy podejście do konkretnych spraw, są jednym z tych elementów książki uniemożliwiających oderwanie się od lektury.
„Zniszczenie Ziemi” to książka, co do której mam mieszane uczucia. Z jednej strony trudno jest mi ją szczerze polecić z powodu wielu mankamentów, takich jak nieco nijacy bohaterowie, głównie ci drugoplanowi, irytująca główna bohaterka czy język, który od początku cyklu nie zmienił się. Z drugiej strony jednak Elise Kova potrafiła mnie oczarować. Cykl ten podoba mi się. Jest to lektura idealna w momencie, gdy chce się przeczytać coś lekkiego, a jednocześnie zaliczanego do fantastyki. Seria „Przebudzenie powietrza” na długo nie pozostanie w mojej głowie. Już teraz pewne szczegóły zacierają się w pamięci. Mogę jednak stanowczo stwierdzić, że jest to takie guilty pleasure dla fanów literatury fantasy, zwłaszcza tych nastoletnich.