Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Podróż Do Rosji

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Podróż Do Rosji | Autor: Joseph Roth

Wybierz opinię:

Doris

       Joseph Roth to mistrz eseju, ale też człowiek nie lubiący stagnacji, zwolennik podróży i bystry obserwator świata, który wciąż niezmiennie go ciekawi i zaskakuje. Tym razem mamy okazję poznać jego wrażenia z kilkumiesięcznego pobytu w Rosji w 1926 roku. Teksty te były zamieszczane we „Frankfurter Zeitung”. Oprócz nich do tomiku włączono odczyt Rotha wygłoszony na początku 1927 roku oraz fragmenty dziennika, który w trakcie tej podróży prowadził.

 

       Bardzo go cieszyło, że będzie mógł, sprowadzone do cepeliowskiego stereotypu wyobrażenia Zachodu na temat Rosji i jej mieszkańców skonfrontować z rzeczywistością. Bowiem to, co mógł zaobserwować w Paryżu czy Berlinie, było bardziej teatrzykiem, w którym rosyjscy arystokraci na emigracji grali napisane im role, snując marzenia o powrocie caratu.

 

       Od samego początku wszystko, nawet drobiazgi, zasługują według Rotha na uwagę. Może nawet zwłaszcza drobiazgi, niby ulotne zdarzenia dnia codziennego, widziane zaledwie przez moment, ludzie, którzy przyciągnęli jego wzrok na chwilę. I przedmioty. Te duże i te całkiem malutkie, którym pisarz daje dar życia: „Walizki zaczynają mościć się wygodnie, rozchylać, jakby było im gorąco. Z opasłego kufra kupca z Teheranu wyłażą drewniane zabawki, węże, kogutki i konie na biegunach. Małe wańki – wstańki kolebią się lekko na obciążonym ołowiem brzuchu. Ich kolorowe, śmieszne buźki, jaskrawo oświetlone lampą naftową i zasłaniane przelotnie cieniem rąk, ożywają, zmieniają wyraz, wykrzywiają się, śmieją i płaczą.”

 

         To maestria, zatrzymać się przy zwyczajnej i na pierwszy rzut oka mało interesującej rzeczy i uczynić z niej na chwilę primabalerinę sceny, rzucając na nią światła reflektorów.

       Rotha ciekawi to nowe, rewolucyjne społeczeństwo, które wyraźnie zmieniło się po 1917 roku. Część dawnej, wyższej warstwy, nie będąc w stanie zaakceptować nowych czasów i przemian, jakie przyniosły, sama stała się przebrzmiałym reliktem przeszłości.

 

       Podziw budzi nie tylko poziom literacki tych esejów, ale też umiejętność dostrzeżenia w szczegółach pewnych ogólnych, czasem dopiero kształtujących się tendencji i zdolność wypunktowania tego, co najważniejsze, samej esencji, w tak krótkiej, ograniczonej wymaganą liczbą znaków formie. Lekkości nadaje też delikatnie drwiące poczucie humoru, nigdy nie przekraczające granicy dobrego smaku, jak w zdaniu: „Kelner bynajmniej nie wykazuje świadomości klasowej. Był już kelnerem, kiedy parowce nosiły jeszcze imiona wielkich książąt. Napiwek wywołuje na jego obliczu ów wyraz poddańczego respektu, który każe zapomnieć o całej rewolucji”.

 

       I widoki, które wyrastają przed oczami. „Wszystko skłonne jest rozpościerać się i rozpraszać”. Rozległość przestrzeni, oddalenie od siebie siedzib ludzkich, wzgórza i ścielące się za nimi ogromne doliny – „czuć gorzki smak nieskończoności”. Nie na nim pierwszym tak przytłaczające wrażenie wywarła bezkresna otchłań rosyjskiej ziemi, jednak nie wiem, czy jeszcze ktoś potrafił tak spleść to, co w niej piękne i co w niej straszne, co przyziemne, a co natchnione. Joseph Roth oddał całą jej duszę. Widząc całe upolitycznienie, propagandę, zakłamanie, szuka czegoś głębiej, pokładów tradycji, kultury, które zapewne istnieją , choć zauważa ze smutkiem: „Rewolucja nie tyle stłumiła jakąś potrzebę, ile zniszczyła pewien zwyczaj”.

 

       Roth próbuje znaleźć przyczynę tych zachwytów prostego ludu dla nowej władzy, która przyniosła nową religię – komunizm. Możemy się z nim zgadzać, lub nie, ale nie sposób choć w części nie przyznać mu racji w tym, że często, choć nie zawsze, doskonale widzi, co kryje się za marną fasadą. Interesują go wszyscy: kelnerzy, sprzedawcy i burłacy znad Wołgi. Kto inny potrafiłby stworzyć tak niezapomniany portret Astrachania, którego kwintesencją i motywem przewodnim są wszechobecne, natrętne muchy – „nikt z nich nie żyje, za to one żyją z wszystkich(…)te astrachańskie muchy pozbawione są nerwów, mają w sobie spokój dużych ssaków, na przykład kotów, oraz swoich owadzich wrogów, pająków.”

 

       Wniosek z obserwacji Rotha jest jeden: okres przejściowy w Rosji, który ma okazję oglądać w 1926 roku, to, nomen omen, jakaś wolna amerykanka, faza tymczasowa, jakiś dziwny rodzaj dzikiego kapitalizmu. Ubolewa też nad tym, że po odrzuceniu wszystkiego, co reakcyjne, zaginęła dusza, a zostały tylko środki techniczne i przeciętność.

 

       Znakomicie też udaje się Rothowi odnaleźć i przelać na papier klimat specyficzny dla każdego z opisywanych regionów. Raz leniwe popołudnie nad Wołgą, innym razem wschodni oddech Baku zza hidżabu muzułmańskich kobiet, które „wyglądają jak zamurowane: każda w swoim własnym więzieniu.” Pamiętajmy, że był rok 1926, a autor żywił sympatie lewicujące. Dla ich wyznawców na Zachodzie rewolucja w Rosji był to sprawiedliwy, słuszny ruch, mający w sobie do tego wiele ideowego romantyzmu. Wielu zdołano na to nabrać. Mieli oni za kilka lat przeżyć ogromne rozczarowanie. Roth, niepoprawny idealista i po prostu dobry człowiek, przebywał jeszcze w tym zaklętym kręgu zauroczenia, jednak pewne elementy już zdążyły mu zakłócić ten sielankowy landszaft, a dziennikarski nos podpowiadał, że coś tu jest nie do końca tak. Coś w wyglądzie rosyjskiej ulicy, niby na pierwszy rzut oka kolorowej i gwarnej, ale jak się przyjrzeć z bliska i wsłuchać uważniej, to jednak wyjątkowo szarej i tandetnej: „Rosyjska ulica przypomina scenerię dramatu społecznego”.

 

       Raz za razem zadziwia mnie celność spostrzeżeń Rotha i zdolność ujęcia ich w bezbłędnie dobraną, ironicznie zaakcentowaną i skąpą ilość słów. Te zdania chciałoby się cytować bez końca, zapamiętać, by móc powtarzać w myślach i cieszyć się ich melodią. Ma się wrażenie, że Roth na nowo odkrył, ulepszył, pokazał nam krótką formę artykułu, eseju – nadał jej mistrzowski szlif. Z przyjemnością czyta się nawet opis defilady z okazji 9-ej rocznicy rewolucji.

 

       I jeśli nawet nie wszystkie uwagi i podsumowania Rotha są słuszne, to trzeba pamiętać, kiedy były czynione i że spędził w Rosji zaledwie cztery miesiące. Dlatego słowa w rodzaju „gadanie o prześladowaniu Kościoła jest grubym oszczerstwem” możemy chyba uznać za wynik niedoinformowania. Artykuły Rotha są często przewrotne. Z jednej strony zdaje się coś chwalić, wręcz gloryfikować, by za chwilę obnażyć słabości w tak dosadny sposób, że wszystkie uprzednio wypunktowane zalety przestają mieć jakiekolwiek znaczenie.

 

       Biorąc zatem pod uwagę i czas, w jakim to było pisane, i ogólny entuzjazm dla nowego, które przyszło i nie bardzo jeszcze było wiadomo, co przyniesie, a także rosyjską propagandę, zamieniającą porażki w sukcesy i chowającą je za kruchą fasadą szlachetnej ideologii, musimy dostrzec inteligencję i uważność spojrzenia Rotha, który w niewielkim stopniu dał się okpić i zauważył wiele z tego, czego miał nie dostrzec. Cieszmy się też wspaniałym stylem i niespotykanym talentem snucia przez niego pasjonującej opowieści.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial