Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Byk

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 3 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Byk | Autor: Szczepan Twardoch

Wybierz opinię:

MagLaw

 Szczepan Twardoch to Autor, który od lat zasłużenie zajmuje miejsce w panteonie polskich prozaików, czego dowodem mogą być jego wybitne powieści, od „Króla”, przez „Królestwo” czy „Morfinę” po „Pokorę” włącznie. Każda z nich, choć inna, na stałe weszła już do kanonu literatury polskiej, zjednując sobie licznych wielbicieli.

 

Chociaż powieściowe oblicze Twardocha nie jest mi obce i od lat z zainteresowaniem śledzę jego literackie poczynania, po raz pierwszy miałam okazję poznać Szczepana Twardocha jako dramaturga i sprawdzić jak na tym polu Autor sobie poradził. A że gatunek to niezwykle trudny i równie wymagający można było wznieść się na wyżyny, ale i ugrzęznąć w błocie głęboko po kolana. Z pewną dozą nieśmiałości sięgnęłam zatem po „Byka” nie spodziewając się niczego zaskakującego, a raczej spodziewając się blamażu. W końcu to zupełnie inny gatunek literacki, kompletnie odmienna forma, całkowicie obcy grunt. I w tym miejscu, świeżo po lekturze tej monodramy, już mocno biję się w piersi i głośno przepraszam za chwilę zwątpienia, niedowierzanie w możliwości, sarkastyczne założenie, że przecież ten eksperyment nie może się udać.

 

Okazałam się bowiem człowiekiem małej wiary, a Szczepan Twardoch po raz kolejny pokazał, że jest wizjonerem, twórcą o wielu talentach, z którego zdaniem powinno, a nawet trzeba się liczyć. Ten niepozorny objętościowo dramat, jakim jest „Byk”, okazał się ładunkiem o niezwykłej emocjonalnej mocy, a postać Roberta Mamoka, skompromitowanego celebryty, który u szczytu sławy, na wyżynach swej kariery, spadł na dno tak nisko, jak tylko człowiek spać potrafi.

 

„Byk” w istocie jest autospowiedzią, rozrachunkiem prowadzonym z samym sobą i własnymi demonami. Okazuje się bowiem, że mimo ogromnej popularności, mimo brylowania na salonach i odcinania kuponów od sławy, Robert Mamok okazał się tylko albo aż zwykłym, słabym człowiekiem, który toczy walkę z własnymi słabościami, bolączkami, przywarami. Walka ta jest tym trudniejsza, że przeciwnikiem w niej są głęboko tkwiące w głównym bohaterze stereotypy, przekonania wpojone w domu rodzinnym, uprzedzenia wyssane wręcz z mlekiem matki, albo w tym przypadku wdrukowane przez nestora roku Mamoków.

 

Postać dziadka, głowy śląskiej rodziny, Ślązaka z krwi i kości, nasiąkniętego aż do podszewki wiarą we własną wyjątkowość, należny szacunek czy wręcz uznanie rodziny, wyrasta do roli demiurga, który rzuca cień na całe rzycie Mamoka. Wysokie oczekiwania, rozczarowanie wynikające z braku sprostania pokładanym w Mamoku nadziejom, wręcz zawód spowodowany podejmowaniem własnych decyzji, sprawia, ze mimo pozornej niezależności, główny bohater dramatu tkwi w sidłach zastawionych na niego przez wymagającego krewnego. Im więcej zaś na jego drodze niepowodzeń, im częściej okazuje on ludzkie słabości, im głośniej mówi się o jego wybrykach, mających zrekompensować zawiedzione nadzieje, tym ból jest większy, a zdolność pogodzenia się z własnymi porażkami większa. Czy finalnie bohater tej dramy podźwignie się z kolan? Czy uda mu się zwalczyć własne słabości? Gdzie doprowadzi go kryzys, który sam wywołał?

 

Warto wejść w świat Roberta Mamoka, aby przekonać się o tym samemu. Uprzedzam jednak, że lektura ta bywa bolesna, a momentami można przejrzeć się w niej jak w lustrze. Wreszcie wartością dodaną jest niezwykle sugestywne ukazanie wewnętrznej walki bohatera, niejednokrotnie ubarwione posłużeniem się śląską gwarą dla podkreślenia wewnętrznego rozdarcia, jakie toczy się w duszy Mamoka. Nawet bowiem jeśli ten chciał śląskość porzucić, na trwałe wniknęła ona w jego duszę zmieniając ją nieodwracalnie. Polecam serdecznie.

Atypowy

 Nie polecam. Jeśli miałbym napisać więcej – zdecydowanie nie polecam tej książki.

 

Co to było? Dlaczego Wydawnictwo Literackie zdecydowało się to wydać? Czy gdyby nie nazwisko autora, ktokolwiek zdecydowałby się na publikację tego „dzieła”? Jestem lekko zdziwiony i mocno zdegustowany.

 

„Byk” jest pomyślany jako monodram, ale choć tekstu w nim tyle co kot napłakał, to i tak zdążył mnie niemiłosiernie zmęczyć. Oczekiwania owszem miałem spore, bo to przecież Szczepan Twardoch, jakby nie patrzeć ceniony (i wielokrotnie nagradzany) autor. Ale wyprodukował i sprzedał nam bełkot, z którego jakby wyciąć przekleństwa, niewiele by zostało. Jedno jest pewne – jeśli jakiś teatr zdecyduje się wystawić ten monodram na swoich deskach, wiem, że ja nie usiedziałbym na tej sztuce do końca, nawet jeśli ktoś by mi za to płacił.

 

Przez całą książkę głos zabiera jeden człowiek – Robert Mamok, który po wywołaniu skandalu obyczajowego w Warszawie, ucieka do mieszkania swojego dziadka. Tam narzeka na życie, klnie, pije, wciąga kokainę, obraża wszystkich, rzuca dziesiątki oskarżeń i jak refren powtarza to jak bardzo wszystkich k**** nienawidzi. Okładka głosi, że to „furia zranionego byka”. Tak może widzieć to wydawca. Tak mogą też postrzegać to recenzenci znajdujący się pod zaklęciem cenionego nazwiska autora. Dla mnie jednak jest to bełkot, żeby nie powiedzieć, że grafomania.

 

„Byk” jest też jasną deklaracją śląskości Szczepana Twardocha. Dłuższe fragmenty pisane są po śląsku, co nie ułatwia obcowania z tą książką. Czego nie zrozumiemy, to się domyślimy, ale co do jednego nie ma cienia wątpliwości -główny bohater nienawidzi Polaków. Nienawidzi Warszawy. Nienawidzi środowiska stolicy, zarzucając wszystkim hipokryzję. Rzecz w tym, że sam jest absolutnie beznadziejnym człowiekiem. Człowiekiem, którego nie chciałbym spotkać, a co dopiero słuchać jego pijackich wynurzeń. Oto naćpany rozwodnik, buc hojnie obrażający wszystkich i obrzucający ich inwektywami, żali się na swoją przeszłość. Wydawca pisze, że oto „staje w prawdzie o sobie” – co brzmi całkiem nieźle, nieprawdaż? Ale czy można faktycznie skonfrontować się z prawdą, wciągając do nosa biały proszek? Chyba inaczej rozumiem „stawanie w prawdzie”.

 

Książka jest zatrważająco zła. Nie chcę wyobrażać sobie nawet sztuki w teatrze. Jestem zszokowany, ponieważ spodziewałem się czegoś naprawdę głębokiego i odświeżającego. Chciałem celebrować czas przy tej książce, parząc wcześniej kawę i zanurzając się w narracji. Tymczasem czuję się jakbym uchylił drzwi do jakiejś meliny, gdzie zupełnie odklejony od rzeczywistości przedstawiciel miejscowej patologii wpadł w trans ubliżania wszystkiemu co oddycha. Możecie nazwać to „furią byka”, ale niczego to nie zmienia. W moim odczuciu szkoda papieru, na którym wydrukowano tę książkę. Szkoda też czasu na jej czytanie, choć zajmie Wam to kilka chwil (książka jest mocno napompowana, jak wielka bombonierka, w której proporcja czekoladek do generowanej masy śmieci woła o pomstę do nieba). Szkoda też pisać więcej na ten temat. Z całego serducha nie polecam „Byka”. To jedno z większych rozczarowań literackich jakie przeżyłem od dłuższego czasu.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial