Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Wiktor Bater. Wesoły Rajski Ptak

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Wiktor Bater. Wesoły Rajski Ptak | Autor: Wiktor BaterJarema Jamrożeki inni

Wybierz opinię:

Doris

TREŚĆ

       „Brutalnie to zabrzmi, ale historia uczy jednego, że nigdy niczego i nikogo nie nauczyła, człowiek pozostaje tylko człowiekiem, zwierzę zawsze z człowieka, w określonych warunkach, wychodzi.”

 

       Treść książki Izoldy Klec i Jaremy Jamrożka „Wiktor Bater. Wesoły rajski ptak” idealnie wpisuje się w tę konkluzję wypowiedzianą tu właśnie przez Wiktora Batera. Miał on okazję nie raz, i nie dwa przekonać się o tym, obserwując kolejne światowe konflikty, śledząc ich przyczyny i rozwój, a także ludzkie postawy. Wszystko to starał się nam pokazywać w swoich „bateriałach”.

 

       „Wiktor Bater. Wesoły, rajski ptak” to książka – pożegnanie, ostatni mocny uścisk i wspomnienie charyzmatycznego dziennikarza i reportera wojennego, sprawozdawcy radiowego, telewizyjnego i prasowego. Jarema Jamrożek pisze: „Dla mnie był jak Indiana Jones. Jak poszukiwacz przygód. I miałem go na wyciągnięcie ręki.” Jak więc nie wykorzystać takiej okazji? Rozmowa pozostała niedokończona, przerwała ją niespodziewana śmierć Wiktora Batera. Uzupełniono ją więc o fragmenty innych wypowiedzi dziennikarza, jego krótkie artykuły, ale i te dłuższe – w drugiej części książki, a także liczne zdjęcia, i co bardzo ważne, szczegółowe przypisy, odnoszące się do miejsc, osób i wydarzeń, o których jest mowa w tekście. Pomaga to bardzo w rozumieniu szerokiego kontekstu i oszczędza nam trudu szukania wyjaśnień w innych źródłach.

 

       Estyma i sympatia, jaką Jarema Jamrożek darzy swojego rozmówcę – szefa i współpracownika, którego nazywa wprost „swoim bohaterem”, jest tu wyraźnie widoczna. Jamrożek zdecydował się zachować sposób i rytm wypowiedzi Batera, podkreślić je w tekście odpowiednimi znacznikami, by wykazać charakterystyczną intonację, każde zawieszenie głosu, a nawet śmiech. Spotykam się z czymś takim po raz pierwszy i jest to dla mnie cudownym odkryciem. Czytając, ma się dzięki temu wrażenie osobistej, niewymuszonej rozmowy, podczas której pewne frazy się powtarzają, część zaś po prostu się urywa, jakby rozmówca zaciągnął się w międzyczasie papierosem lub upił łyk kawy.

 

       Rozmowa biegnie przez życie Wiktora Batera chronologicznie, począwszy od wczesnego dzieciństwa. Z dużym poczuciem humoru i dystansem podchodzi on nawet do najtrudniejszych momentów swej biografii. Prezentuje całą gamę emocji, wzruszenie pokrywa śmiechem, czasami daje się ponieść nerwom, gdy wspomina szczególnie kontrowersyjne czy nieprzyjemne chwile.

 

       Widzimy, że gdy już poczuł, że odnalazł to, co chce robić, to wchodził w to całym sobą, z pasją i energią, nie obawiając się przeszkód. Dziennikarstwo w terenie, bycie świadkiem przełomowych momentów historii, to był jego żywioł, to był „jego klimat, temperament, jego rzecz. Potem się śmiał, że chyba jego chuligańska dusza tylko tam mogła się odnaleźć i samorealizować”. Można powiedzieć, że był szalonym idealistą, zapaleńcem, rzucającym się w nowy projekt gwałtownie i z entuzjazmem. To właśnie, a także bezpośredniość i szczerość, zjednywały mu przyjaciół, wiernych, na dobre i na złe. Przy czym miał szczęście pracować z najlepszymi, z tymi, którzy w Polsce tworzyli podwaliny nowoczesnych mediów.

 

       Taka praca dziennikarska od kuchni, wiadomości z pierwszej ręki, które możemy porównać ze swoimi dotychczasowymi wyobrażeniami – to rzecz pasjonująca dla czytelnika. Tony sprzętu, jakie reporter musi dźwigać, trudności z łącznością, z poszukiwaniem przewodników, tłumaczy i ochroniarzy, którzy pomogą bezpiecznie się przemieszczać. Wszystko za niebotyczny bakszysz, który potem trudno rozliczyć w redakcji. Wzajemna pomoc ekip dziennikarskich w trudnych sytuacjach, których na froncie i w jego pobliżu przecież nie brakuje.

 

       Opowieść toczy się wartko i jest niezwykle szczera. Wiktor Bater opowiada o rzeczach ważnych i mniej ważnych, osobistych i zawodowych, otwarcie przyznaje się do różnych głupstw, które zdarzało mu się robić pod wpływem szczeniackiej brawury czy alkoholowej mgły. Zakochany w Rosji, jej atmosferze nieprzewidywalności, długo był korespondentem w Moskwie i świadkiem najważniejszych wydarzeń: zamachów terrorystycznych, jak w teatrze na Dubrowce czy w Budionnowsku, zmian na szczytach władzy i związanych z tym perturbacji. Czy wiedział, na co się decyduje? Mówi: „nie spodziewałem się smaku, zapachu… widoków też może czasem nie, ale przede wszystkim smaku i zapachu, tego się nie spodziewałem i to jest ze mną do dzisiaj. Smak wojny i zapach wojny. Zapach śmierci.”

 

       Wiktor Bater opowiada bez egzaltacji i patosu, a kłopotliwe wzruszenie, czy narastające napięcie stara się rozładowywać żartem i śmiechem, które ujmują im nieco ciężaru. Przedstawia najważniejsze, przełomowe wydarzenia, walki w Bośni, oblężenie Sarajewa, piekło w Groznym, Afganistan po zamachach na WTC, Irak. Niektóre opowieści brzmią wręcz filmowo: „   były przedziwne wyprawy na linię frontu artyleryjską – na koniach i na osiołkach, z kamerą, z kasetami, z całym ekwipunkiem, przez rwące, górskie potoki, przedzieranie się na oklep na koniach, bez siodeł.” Łatwo zachwycić się awanturniczą, przygodową aranżacją i zapomnieć, że często gra toczyła się tutaj o życie.

 

       Niektóre spostrzeżenia zadziwiają, jak to o uwięzionych talibańskich ekstremistach: „Niewiarygodne wrażenie – wszyscy brodaci faceci z oczami pełnymi głębokiej niewinności. Trochę wynędzniali, brudni. I te oczy. Oczy dzieci. Dorośli faceci, mordercy, zabójcy, snajperzy, bojownicy, terroryści, z oczami dzieci. Te oczy na pozór były tak niewinne i tak patrzyły, jak… jak… kot ze Shreka.”

 

       Wiktor Bater przedstawia przełomowe wydarzenia, jakie miały miejsce na świecie w ostatnich niemal trzech dekadach, przefiltrowane przez własną, nietuzinkową osobowość. Można faktycznie powiedzieć o tych wypowiedziach i artykułach, że są to „bateriały”, bo stempel Wiktora Batera odcisnął się na nich bez wątpienia.

 

       Trzeba jeszcze dodać, że tutaj także, podobnie jak w przypadku Wojciecha Jagielskiego, poruszony jest wątek trudności adaptacyjnych po powrocie do kraju, owego uzależnienia od adrenaliny, które każe ciągle wracać tam, gdzie coś się dzieje, gdzie niebezpiecznie, aby znów znaleźć się w samym centrum wydarzeń. A także problem stresu pourazowego, z którym zmagają się nie tylko żołnierze i cywile, którzy wojnę przeżyli, ale też obserwujący ją i relacjonujący korespondenci wojenni.

 

       Dużo zaskoczeń spotkało mnie w trakcie tej lektury. Sporo też wiedzy wchłonęłam w krótkim czasie. A także ciekawostek, choćby tych o absurdach moskiewskiej codzienności, nocnym życiu, wszechobecnej mafii, morzu alkoholu i płynących z rąk do rąk pieniędzy, o sile i słabości. Także o tym, że Moskwa wciąga jak narkotyk, jest specyficzna i nie obowiązują tam żadne zasady.

 

       Dla mnie jak narkotyk wciągająca była ta rozmowa, w której wzruszenie mieszało się ze śmiechem, padały często mocne słowa i czuło się, że wszystko płynie prosto z serca, spontanicznie, nic nie jest wygumkowane, wyreżyserowane czy wyretuszowane. Informacje i emocje wzajemnie się dopełniają i nadają tej opowieści niesamowitą, niepowtarzalną energię.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial