O Książkach I Nie Tylko
-
Proza Wojciecha Chmielarza cieszy się ogromnym zainteresowaniem i szczerze? Absolutnie się temu nie dziwię. Jego książki wydają się naprawdę ciekawe, a na podstawie jednej (przynajmniej z tego, co mi wiadomo) został nakręcony serial. Dlatego też z żywym zainteresowaniem postanowiłam sięgnąć po jedną z jego powieści. Mój wybór padł na Królową głodu, która okazała się nietypową jak na tego autora książką. Czy powieść grozy w wykonaniu pisarza kryminałów okazała się dobrą pozycją? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w tej recenzji.
Kilka lat temu Królestwo Kuźni Zachodu upadło pod naciskiem sił Korporacji. Zostało zdradzone i właściwie porzucone na pastwę losu. Ci, którzy pamiętają o tych wydarzeniach, są niewielką już grupą, jednak wciąż są w stanie dbać o to, by nawet najmłodsi mieli świadomość tego, co wydarzyło się dwadzieścia lat temu. Ponadto nawet teraz ludzie nie mogą czuć się bezpieczni – kolejni zostają ofiarami krwiożerczych żlebodźwiedzi, a także panującej wokół choroby i głodu. Ruiny państwa stały się teraz domem dla poszukiwaczy złóż żywmetalu, chcących się szybko wzbogacić. Do tego miejsca właśnie przyjeżdża Holender – Bram Huygens. Przybywa sam – bez wsparcia, bez większych pakunków. Tym właśnie wzbudza liczne podejrzenia. On jednak ma pewną misję, która może uratować Księstwo i pobliskie miejscowości - a las skrywa wiele niebezpiecznych tajemnic...
Zacznę od plusów tej powieści, ponieważ wbrew moim początkowym obawom ma ona ich całkiem sporo. Przede wszystkim muszę wspomnieć o kreacji głównego bohatera. Bram jest postacią dość specyficzną, która z jednej strony wydaje się dość zamknięta w sobie i zdecydowanie stroniąca od wszelkiego rozgłosu, z drugiej jednak z chęcią odwiedza kolejnych wyżej postawionych osobników i próbuje nawiązać dialog. Choć to, co piszę, może brzmieć dość chaotycznie, to podobnie postępuje ten właśnie bohater. Jednakże stanowi to jego zaletę - dzięki temu Bram nie jest kolejnym nudnym bohaterem, który przybył zbawiać świat od złego.
Drugą zaletą książki jest pióro Wojciecha Chmielarza. Autor pisze lekko, choć dość szczegółowo, jednak mnie osobiście to nie przeszkadzało. Jestem wręcz zdania, iż ta szczegółowość wpłynęła na całość bardzo pozytywnie - dzięki temu podczas lektury mogłam bez problemu wyobrazić sobie opisywane miejsca czy samych bohaterów. Wiem jednak, że jest grupa czytelników, która raczej nie przepada za tak dokładnymi opisami, dlatego też o tym tutaj wspominam.
Podczas czytania Królowej głodu nie da się nie poczuć atmosfery, jaką do powieści wprowadził autor. Rosnąca niepewność, strach oraz oczekiwanie na coś nieuniknionego – te elementy tworzą całość, która po prostu sprawia, że czytelnik momentami czuje prawdziwe ciarki wspinające się po jego plecach. Może i moje słowa są ciut na wyrost, ale umówmy się: o książce, która zajmuje myśli przez dłuższy czas, trudno jest napisać cokolwiek innego.
Znalazłam jednak jeden minus tej książki. Według mnie autor w celu wprowadzenia większego dynamizmu do akcji, za bardzo skupił się na wpychaniu głównego bohatera na każdą możliwą minę. Podczas lektury wiele razy przewracałam oczami, gdy Bram po raz kolejny został zdradzony lub odkrył coś, co właściwie było do przewidzenia. Proszę nie zrozumieć mnie źle - owszem, czuć było rosnące napięcie, jednak większość z tych wydarzeń udało mi się przewidzieć, a po ich poznaniu, moją reakcją było tylko sarkastyczne: “kto by się spodziewał?”.
Mimo wszystko uważam Królową głodu za dobrą rozrywkę, która skutecznie odwraca uwagę od często męczącej rzeczywistości. Cieszę się, że miałam szansę poznać pióro pana Chmielarza od tej właśnie strony i liczę na to, że jeszcze nie raz sięgnę po jego prozę. Jeżeli lubicie powieści grozy lub książki z elementami fantastycznymi, to ta lektura może okazać się dla Was idealna.