Sylfana
-
Moją literacką duszę raduje niezwykle fakt, że współcześnie powstaje tyle ciekawych, wybitnych i mądrych książek dla dzieci, które czegoś uczą, tłumaczą, wpawają odpowiednie wzorce zachowań, przy jednoczesnym zrezygnowaniu z formy ściśle dydaktycznej, która raczej odstręcza, niż przyciąga. Przykładem takiej udanej publikacji bezapelacyjnie jest „Świnia Malwina” autorstwa Krzysztofa Łapińskiego. Jest to rezolutna, miła i ciepła opowieść o pewnej śwince, która w nieoczekiwanym momencie swojego życia znalazła prawdziwych przyjaciół. A wszystko zaczyna się od tego, że ucieka z transportu trzody chlewnej, szukając wolności i szczęścia. Przypadkiem ląduje w Lesie Kabackim, w którym żyją dziki, czyli zwierzęta pod wieloma względami podobne do świnek. Prawdopodobnie ich pokrewieństwo przyczynia się do zawiązania prawdziwej, głębokiej więzi przyjacielskiej, która nieraz ratuje nawet życie.
Największą uwagę warto zwrócić na nie-tytułowych bohaterów, którymi są właśnie dziki. To one zostają wybrane przez autora jako te, które odznaczają się ogromną empatią, współczuciem i wolą pomagania. Mimo trudnej własnej sytuacji wyciągają pomocną rękę do Malwiny, co sugeruje, że są również odważne. Ta troska i empatia wylewa się hektolitrami z kartek tej powieści, ale jednocześnie nie jest ona sztuczna i przesadzona. Naturalność w zachowaniu zwierzęcych bohaterów jest namacalna i realna, i co ważne, udzielająca się czytelnikowi. Każdy mały odbiorca z pewnością utożsami się z postaciami powieści, zarówno z samą poszkodowaną Malwiną, jak i pomagającymi dzikami. Wszystko zależy oczywiście od sytuacji i perspektywy. Uniwersalna prawda jest jednak taka, że w przeciągu całego naszego życia czasami stajemy się super-bohaterami, a czasami ofiarami zachowań otaczających nas ludzi.
Odwołując się do tematu człowieczeństwa okazuje się nagle, że termin „człowiek” jest tutaj również opisywany i interpretowany. Twórca pokazuje ludzi jako jednostki wyzbyte uczuć wyższych, które za wszelką cenę chcą dopaść małą świnkę. Wydaje się być to bezpośrednia aluzja do współczesnych postulatów o konieczności niejedzenia mięsa – mowa tu o przekonaniach wegan i wegetarian. Nie chodzi tutaj jedynie o kwestie preferencji smakowych, ale przede wszystkim o ochronę środowiska, które współcześnie jest przez człowieka dewastowane na różne sposoby. Jest to więc pewnego rodzaju przestroga przed tym, co może się stać, jeśli nie zmienimy swojego trybu życia i nawyków żywieniowych.
Można także się zastanawiać, dlaczego bohaterami powieści Krzysztofa Łapińskiego są właśnie zwierzęta. Wydaje się być to naturalne, gdyż to właśnie te stworzenia wykazują się bezinteresownością, spontanicznością i ogromem pozytywnych odczuć, także do człowieka. Nic więc dziwnego, że właśnie takie postacie zwierzęce się w tym tekście pojawiają. Warto zwrócić także uwagę na wątek wspólnej egzystencji różnych stworzeń w jednym ekosystemie – funkcjonują one wspólnie, w symbiozie, nie przeszkadzając sobie nawzajem. Tego też, my ludzie, moglibyśmy nauczyć się od naszych „braci mniejszych”.
Całość powieści czyta się szybko i lekko. Pisarz język i stylistykę dopasował do młodszego odbiorcy, który zrozumie przedstawione sytuacje, będzie brał czynny udział w odgrywanym ‘spektaklu” i bezapelacyjnie wciągnie go fabuła, nietuzinkowe postacie i piękno lasu. Przy okazji każdy młody człowiek zrozumie aktualną kondycję środowiska, którego egzystencja jest warunkiem koniecznym dla życia samych ludzi. Podsumowując jest to przepiękna historia z wieloma morałami i treściami z mocnym i ważnym przekazem, który dotyczy aktualnej sytuacji naszego globu, naszego jedynego domu, nieszanowanego przez praktycznie całą ludzką społeczność.