Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Furiat

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Furiat | Autor: Aga Kalicka

Wybierz opinię:

MadameGie

 Gdy pierwszy raz przeczytałam, swoją drogą skromny i bardzo tajemniczy, blurb książki Agi Kalickiej pod tytułem “Furiat”, przypuszczałam, że czeka mnie lektura powieści, gdzie dominującym wątkiem będzie romans, oparty na popularnym już w obyczajowej literaturze motywie, który pozwolę sobie nazwać bardzo prosto: dobra dziewczyna zmienia złego chłopca. Do tego jeszcze okładka, utrzymana co prawda w kolorystyce dość niecodziennej, ale jednak punktem głównym grafiki jest przystojny, umięśniony mężczyzna. Pierwsze wrażenie biorąc pod uwagę całość, było więc dokładnie takie, jak wyżej; romans, gdzie główni bohaterowie różnią się od siebie, przy czym męska postać obarczona jest jakimś problemem, lub kilkoma, które damska postać postanowi naprawić. Osobiście, bardzo lubię fabułę opartą na takim motywie, który być może mówiąc kolokwialnie, jest nieco oklepany, tak przy tym zawsze bardzo emocjonujący i dostarcza mi mnóstwo czytelniczej rozrywki.

 

Jednak sposób, w jaki tę historię przedstawiła autorka, bardzo pozytywnie mnie zaskoczył.

 

Dlaczego? Zapraszam do szczegółowej opinii książki, która wywarła na mnie ogromne wrażenie, zarówno jeśli chodzi o budowę bohaterów, poprowadzenie fabuły, wielowątkowość, jak i pomysł na relację między dwojgiem ludzi.

 

Głównym bohaterem powieści jest Axel. Mężczyzna z mroczną, bardzo tragiczną przeszłością. Dramat, który przeżył, zmienił go drastycznie. Axel nie znosi śmiechu, nie uznaje radości, odrzuca wszystko, co ma inną barwę od czerni. Przytłaczające przekonanie, że wszystko, co się wydarzyło, jest jego winą, nie pozwala mu na zaznanie choćby krzty pozytywnych uczuć. Katuje się psychicznie i fizycznie. Wybrał samotność, ale jak sam twierdzi, nie jest sam, ponieważ często towarzyszą mu przyjaciele: gniew, lęk, ból i ona najwierniejsza, najbardziej oddana, najsilniejsza — furia. Axel przejawia całe spektrum przeróżnych zaburzeń, niezwykle destrukcyjnych. Jedyną aktywnością, którą podejmuje, jest prowadzenie klubu “EufUria”, reszta jego życia to czas spędzony na udręce i napadach agresji, które często wymykają spod kontroli.

 

Sunday Rainbow to promień słońca, radość i szczęście w ludzkiej postaci. Jej wygląd, zachowanie, a nawet ziemia, po której stąpa, naznaczona jest wiecznym, beztroskim niczym niezmąconym optymizmem. To taki typ człowieka, który wszędzie szuka pozytywów, nawet kiedy sytuacja jest totalnie beznadziejna, przy tym wykształciła się u niej niezwykle mocna potrzeba niesienia wszystkim pomocy. Co więcej, dziewczyna jest niesamowicie niezdarna, zanim dokładnie przemyśli, co powinna zrobić, robi to. Nie ma zdolności przewidywania konsekwencji swoich działań, co bardzo często prowadzi do problemów. Altruistyczna Sun uwielbia kwiaty i postanawia otworzyć swoją własną kwiaciarnię. Postanawia cały swój wysiłek i czas skoncentrować na tym, by to przedsięwzięcie przekuć w sukces. Dziewczynę wychowuje babcia, która również posiada nietuzinkowy dar, którym bardzo często operuje. Potrafi zobaczyć ludzką aurę, nazwać ją odpowiednim kolorem i opisać co konkretnie oznacza. Staruszka jest bardzo ekscentryczna, nie owija w bawełnę i jak nikt inny zna się na ludziach. Ponadto jest lekarzem i pracuje w miejscowym szpitalu, do którego często trafia nikt inny, jak Axel. Tak się więc składa, że babcia zna zarówno najciemniejszy mrok, jak i najjaśniejsze światło. Czy niepozorna, nieco szalona starsza kobieta zrobi użytek z tych znajomości i postanowi skontrować ze sobą te dwa zupełnie inne światy? Jestem pewna, że gdybym ją o to zapytała, zapewne mocno by się wyparła, a że nie chcę podpaść tej żywiołowej staruszce, pozostawię tę kwestię w formie pytania, na które każdy czytelnik musi odpowiedzieć sobie sam.

 

To, że jednak mrok spotkał się ze światłem, a mówiąc dosadnie, Axel poznał Sunday, zapoczątkowało całą gamę wydarzeń, które najprościej nazwać huraganem.

 

Mrok miesza się z jasnością, wydając się wtedy mniej przerażający, natomiast jasność zyskując odrobinę mroku, nabiera powagi.

 

Po pierwszych rozdziałach “Furiata” byłam pewna, że lektura ta przyniesie mi bardzo wiele przeróżnych doznań. Autorka zbudowała postać Axela i jego historię w sposób, który rozrywa serce. Całą sobą chłonęłam każde zdanie, które autorka w bardzo barwny, ogromne naładowany emocjami sposób przekazywała na kartkach powieści. Połączenie tej zdolności i narracji pierwszoosobowej z perspektywy Axela to dla czytelnika wrażliwego, prawdziwa bomba, emocjonalna przejażdżka kolejką górską bez trzymanki. Doceniam i zapewne nie tylko ja, nadanie zdaniom pewnego poetyzmu, przepięknych metafor, trafnych opisów. Wszystko to, czego empatyczny odbiorca oczekuje, a nawet więcej ponad te oczekiwania, bo cała postać Axela jest wykreowana bardzo dobrze, realistycznie i szczegółowo.

 

Jako aktywny czytelnik przeróżnych gatunków, wiem, że zbudowanie i tchnienie w postać trudną, unikatowych cech, niepowtarzalności i autentyczności wymaga pracy.

Postać Sunday to kolejny ciekawy element powieści. Nie spodziewałam się, że autorka wymagającemu bohaterowi postawi na drodze, aż tak bardzo różniącą się od niego osobę.

 

Sun to szalejący wiatr, definicja radości i optymizmu przy tym ogromny pechowiec. Jej zachowanie w większości przypadków jest infantylne i pochopne. W swojej niezdarności, bezlitosnej szczerości jest urocza i nie sposób nie uśmiechnąć się, gdy dziewczyna raz za razem pakuje się z własnej winy w kłopoty.

 

Mimo że Sunday widzi okalający Axela mrok, który wywołuje u niej ciarki na plecach, nie zamierza go unikać, a wręcz przeciwnie trochę za sprawą nieprzewidywalnego losu, a trochę własnej nieskrępowanej ciekawości i braku przewidywania skutków, często przebywa w jego towarzystwie. Relacja, która nawiązuje się między dwójką głównych bohaterów, jest wieloetapowa i bardzo złożona. Nie ma w niej na pewno nagłego wybuchu miłości czy pożądania, ale wręcz przeciwnie uczucia, które pojawiają się jako pierwsze to niechęć i wzajemne niezrozumienie. Przypomina to nieco motyw “hate-love”, z tym że bardzo zmodyfikowany i nieoczywisty. To, że prędzej czy później ta relacja się nawiąże, jest pewne, ale im dalej w powieść, tym bardziej czytelnicze podekscytowanie rośnie. Autorka postanowiła jednak potrzymać odbiorcę w niepewności, a bardziej takim zawieszeniu, w którym wiele się może zdarzyć. Jest to wykorzystanie tak zwanego motywu “slow burn”, gdzie na wybuch uczuć, czy bardziej namiętności czytelnik musi poczekać.

 

Koniec końców wynika z tego ciekawa poboczna konkluzja, nie tylko ta, która pierwsza przychodzi do głowy, że przeciwieństwa się przyciągają, ale także taka, że uczucie potrzebuje czasu, by dojrzeć, a najtrwalsza i najbardziej szczera miłość rodzi się wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewamy. Jednakże najważniejszym wnioskiem, jest to, że Sun swoim niespotykanym sposobem bycia, uśmiechem i radością pomaga wyrwać się Axelowi z destrukcyjnej matni. Prawda jednak jest taka, że największą pracę wykonał on sam. Sunday była narzędziem, iskrą, która pomogła mu pogodzić się z przeszłością. Pokazała mu, że jest sens i tak niewiele trzeba, aby wprowadzić do mroku trochę koloru. Niestety, los nie oszczędza także Sun, kiedy dowiaduje się prawdy o swojej matce. Zdeptane zostają naiwne, dziecięce wspomnienia, które zbudowały świat dorosłej Sun. Kłamstwa i zderzenie z brutalną rzeczywistością. Sunday musiała stawić temu czoło, ją także dotknął mrok, choć tego nigdy by się nie spodziewała. Miała jednak przy sobie kogoś, kto ciemność dobrze znał, i jak nikt inny potrafił to zrozumieć i co najważniejsze, pomóc.

 

Fabuła powieści jest bardzo dynamiczna, niesamowicie wciąga. Podczas lektury trudno znaleźć czas na złapanie oddechu, a bardziej na mruganie, bo dzieje się naprawdę dużo.

Co najważniejsze, cała historia to prawdziwy rollercoaster emocji i odczuć. Od współczucia, poruszających zwierzeń głównego bohatera, po ogromną dawkę znakomitego humoru.

Perypetie Sun, Alexa i postaci pobocznych, (które swoją drogą także wnoszą bardzo dużo do powieści i są niezwykle barwne), to scenariusz na całkiem dobrą komedię.

 

Jestem fanką dygresji, wtrącę zatem trochę prywaty i zdradzę, że mąż do tej pory wypomina mi te wszystkie chwile, w których musiał ocierać twarz, gdyż niespodziewane parsknięcie wydobyło się z moich ust, a córka... cóż, podejrzliwie się na mnie patrzy za każdym razem, gdy biorę “Furiata” do rąk, choćby po to, by przełożyć go w inne miejsce na półce.

 

Zmuszam się do podsumowania, choć bardzo bym chciała dodać jeszcze, dużo więcej, tak zdaje sobie sprawę, że niebezpiecznie mogę zbliżyć się do granicy zwanej spojlerem.

 

Mam nadzieję, że autorka wybaczy mi, że tu i ówdzie wymknęło mi się może więcej, niż recenzja powinna zawierać. Słowo się rzekło, a więc podsumowując, jestem nieco rozczarowana okładką i bardzo skromnym blurbem. Uważam, że ta książka zasługuje na dużo, dużo więcej. Jeśli chodzi o to drugie, rozumiem, że prawdopodobnie był to celowy zabieg, by tajemniczością czytelnika przyciągnąć, by nie zdradzić i co najważniejsze zaskoczyć. Zabieg ten się udał faktycznie, ale zdradzając nieco więcej, jestem niemal pewna, że powieść dotarłaby do większego grona odbiorów. Bo tą treścią należy się chwalić, zapraszać i obiecywać, że nikt żałował nie będzie, ponieważ książka jest naprawdę świetna zarówno pod względem technicznym, jak i fabularnym. Nie jestem po to, by oceniać okładkę, nie czuję się na siłach, ale mimo tego, że barwy są pewnym odniesieniem zarówno do Alexa, jak i Sun, tak coś w niej nie gra i nie pasuje. Jest mimo wszystko “jedną z wielu”, nie zachwyca oryginalnością i nie przyciąga wzroku.

 

“Furiata” polecam całym sercem, to naprawdę złożona powieść, poruszająca ogrom przeróżnych problemów. Mam wrażenie, że autorka stworzyła świat, w którym nic nie dzieje się bez przyczyny, wszystko ze sobą współgra, a każdy dramat czy chwile szczęścia to wynik czegoś, co miało miejsce wcześniej. Najbardziej zapadła mi w pamięć scena, gdy Axel rozmawia ze swoją rodziną, i każdemu członkowi mówi to samo. Sama ta powtarzalność jego słów, te reakcje, niedopowiedzenia, słowa, które po tym padły, bądź nigdy nie padły to esencja, majstersztyk, jak pokazać pewne dysfunkcje, jak obnażyć nasze ludzkie słabości, ale też zwrócić uwagę na kogoś, kto woła o pomoc, choć tego zupełnie nie słychać.

 

To była dla mnie czytelnicza uczta. Znalazłam w tej książce wszystko to, co lubię: wzruszenie, humor, prawdę, trochę mistyki, wspaniale zbudowanych bohaterów i pochłaniającą akcję. Mam nadzieję, że “Furiat” dotrze do wielu czytelników, bo stanowczo zasługuje, by było o nim głośno.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial