Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Fakty Muszą Zatańczyć

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 86.75% - 4 votes
Akcja: 100% - 5 votes
Wątki: 100% - 4 votes
Postacie: 100% - 4 votes
Styl: 100% - 4 votes
Klimat: 100% - 4 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 4 votes

Polecam:


Podziel się!

Fakty Muszą Zatańczyć | Autor: Mariusz Szczygieł

Wybierz opinię:

Agnesto

 Całkiem niedawno zastanawiałam się, czy potrafimy spędzać czas w ciszy i kontemplować życie. Czy ktokolwiek z nas podróżuje do wnętrza siebie i odkrywa siebie na nowo? We naszym wnętrzu ukrywa się przecież sens wszystkiego – i życia i jego celu i nas, jako mieszkańców tego świata. Bo człowiek jest potrzebny. Teraz do owych dywagacji doszło słowo, wyraz. By wyrazić nasze skrywane we wnętrzu uczucia, musimy użyć mowy. Słowa – wyrazić się, opisać, opowiedzieć. I to słowo musi być. Wiem, że tego typu myśli nie pojawiają się zbyt często, jeśli w ogóle, a czas ciszy zaraz zagłuszamy dźwiękami. O sobie myślimy w momencie choroby.

 

Skąd u mnie takie ucieczki myślowe? Wszystko za sprawą Mariusza Szczygła, autora „Fakty muszą zatańczyć”. Głównym rdzeniem osobowym tej publikacji jest sam autor-reporter. Wchodzimy w świat dziennikarzy - zarówno tych śledczych, podróżujących ale też tych, którzy tuż obok nas, chodząc od domu do domu tworzą coś, co nazwałam „obrazem społeczności”. Tacy dziennikarze kładą wielki nacisk na właściwe słowo, wyrazy, ich sens i znaczenie. „Jakiekolwiek słowo z jakiejkolwiek stronicy księgi – i świat natychmiast istnieje” napisał poeta Edmond Jabes. Słowo bowiem jest świadkiem. W reportażu, o jakim mowa, całym jego spektrum nie ma dla słowa lepszej funkcji, jak świadkowanie właśnie. I tym kluczowym słowem operuje Szczygieł bawiąc się nim, podglądając go w różnych tekstach pobratymców fachu, szuka zamienników, a nawet sięga po „mistrzów słowa” i jako ten pokorny uczeń zagląda w ich teksty. Nie jesteś zmuszony do korzystania z jakiegokolwiek słowa, możesz dysponować całą gamą słów. Dobieramy je, jak elementy układanki, by wyrazić mocniej, więcej i bardziej obrazowo.

 

Reporter staje się malarzem obrazu, który kolorami odkrywa najdrobniejsze detale, a dzieło staje się pełnowymiarowe, gdy zostaje ukończone. Dlatego każda praca ze słowem wymaga czasu, ciszy i – co bardzo istotne – inteligencji. Domaga się szacunku i poważania. „Pokłoń się” - doradza Mariusz Szczygieł - „i poczuj dostojność towarzystwa słowa”.

 

Szczygieł sięga po różne teksty innych kolegów pałających się zawodem reportera. Jest Gabriel Meretik, Hersey, Hanna Krall czy Ryszard Kapuściński, niedoścignione wzory mistrzów. Autor „Fakty muszą zatańczyć” cytuje całe strony z omawianych przez siebie publikacji i dorzuca do nich własne przemyślenia oraz spostrzeżenia. I tu pojawia się według mnie zderzenie pozytywów z negatywami. Odnoszę wrażenie, że pan Mariusz Szczygieł pisze o innych, nie o sobie. Dokonuje tak dokładnej i precyzyjnej analizy reportaży, tak wnikliwej autopsji, że coś mi podpowiada, że tym samym tłumaczy się z wykonywanego przez siebie zawodu. Bierze się za uzasadnianie racji swego bytu. To taki reportaż z tekstów z reportażami w temacie. Zbyt dużo, zbyt przegadane i mało tego, co zatrzyma „szarego czytelnika” przy lekturze.  

 

Mariusz Szczygieł to ktoś, kogo się zna. I z telewizji i z bardzo dobrych publikacji, czy różnego typu „pogadanek”. Jest ceniony zarówno przez czytelników, jak i krytyków, co zaowocowało licznymi nagrodami dziennikarskimi. Znamy go też jako „miłośnika Czech”, o których pisze. Ale pisze inaczej – a tu? Tu tłumaczy się z zawodu, a zbyt długi tekst nuży. Jest tego za dużo. Przytaczane są teksty innych, całe stronice wręcz, co stanowi dla mnie pracę „kopiuj-wklej”. Jednak z drugiej strony - jestem pełna uznania dla Mariusza Szczygła, że poświęcił tyle czasu na wyszukanie każdego tekstu.

 

Jak powiedziała Hanna Krall „Rzeczy bez formy są bezwstydne”, warto znać znaczenie słowa, lecz „Fakty muszą lecz zatańczyć” znajdzie według mnie tylko nielicznych odbiorców.    

MagLaw

 W kategorii reportaż jest wielu mistrzów, których z ogromnym zainteresowaniem czytam i których z nieskrywanym zachwytem podziwiam. Banałem niech będzie stwierdzenie, że wśród nazwisk tych znaleźć można m.in. Hannę Krall, Ryszarda Kapuścińskiego, Wojciecha Giełżyńskiego, czy Cezarego Łazarewicza. Z całą pewnością do grona tych reportażystów z pewnością zaliczyć należy Mariusza Szczygła, który na poletku literatury faktu zjadł zęby, bowiem zna się na niej jak mało kto.

 

Nie będzie zatem odkrywczym stwierdzenie, że z ciekawością czekam zawsze na nowe odsłony reporterskiej aktywności Autora, niezależnie od tego czy prowadzą mnie one na czeskie Hradczany, czy do szarych i burych realów PRLu.

 

W najnowszym wydawniczym dorobku Autora pojawiła się kolejna perełka – tym razem traktująca o sile i nośności reportażu, zatytułowana „Fakty muszą zatańczyć”. O tyle jest to inna pozycja od poprzednich, że stanowi swoisty podręcznik instruktażowy dla przyszłych adeptów reporterskiej sztuki, bowiem Autor opierając się na licznych cytatach zaczerpniętych wprost z literatury non-fiction, krok po kroku wskazuje w jaki sposób pisać , aby osiągnąć sukces na polu literatury faktu. Jak sam Autor przekonuje i z czym trudno jest się nie zgodzić, poletko to jest tym trudniejsze, że nie opiera się na sile wyobraźni Autora, który kreuje świat oparty na własnych wizjach tego jak było, jak jest, czy jak mogłoby być, lecz oddaje realia rzeczywistych zdarzeń przez pryzmat tego jak w istocie było czy jest, nie spekulując przy tym o tym jak będzie, bowiem ta sfera daleka jest już od faktów. Jeśli za mowa o wiarygodności, bez której dobry reportaż nie może zaistnieć, to i w tej kwestii Autor nie pozostawia wątpliwości – istotny jest świadek i jego relacja, która przełoży się na wnikliwą rekonstrukcję zdarzeń.

 

Aby odnieść jednak sukces na niwie literatury non-fiction nie wystarczy jednak przedstawić suche dane, koniecznym jest takie ubranie ich w słowa, aby zaciekawić i przykuć uwagę, aby umiejętnie posługując się szczegółem wciągnąć Czytelnika w pajęczynę zdarzeń, omotać go mackami faktycznych wydarzeń, które sprawią, że niczym w hipnotycznym transie da się ponieść opowiadanej historii.

 

Udowadniając jak doniosła jest siła reportażu, Autor umiejętnie posługuje się licznymi zapożyczeniami zaczerpniętymi od tuzów tego gatunku literackiego, a że miał możliwość uczyć się od najlepszych to też nie dziwi, że odwołuje się do swoich mentorów, jak chociażby do Hanny Krall, czy też pokazuje najlepsze wzorce, na których kreując reporterską rzeczywistość warto się oprzeć. W tym zakresie szczególnie zainteresował mnie rozdział poświęcony Trumanowi Capote, którego do tej pory kojarzyłam przede wszystkim jako prozaika, zwłaszcza z kultowego już „Śniadania u Tiffaniego”. Okazuje się jednak, ze ten kapryśny Amerykanin, osiągnął sławę i powszechne poważanie również jako reportażysta za sprawą opartej na faktach książki z „Z zimną krwią”, przedstawiającej kulisy brutalnego mordu.

 

Zarówno ta, jak i inne historie wplecione w „Fakty” sprawiły, że z zaciekawieniem czytałam kolejne strony, wchodząc w świat reportażu z pełnym oddaniem i uwielbieniem dla Autora. Przestrzegam jednak, że o ile miłośników literatury faktu ta książka z pewnością zainteresuje, to ci Czytelnicy, którym daleko od tego rodzaju twórczej aktywności mogą poczuć się zawiedzeni, czy wręcz znudzeni, przede wszystkim dlatego, że wiele tu praktycznych uwag o tym jak osiągnąć mistrzostwo w sztuce reportażu, ale również o tym jak czytać literaturę non-fiction aby wyłapać perły spośród wieprzy. Ja tę formę kupuję w całości i ogromnym zaciekawieniem oddałam się lekturze „Faktów”. Jeśli zatem i Wam reportaż jest bliski i chcielibyście posiąść odrobinę warsztatowej wiedzy polecam Wam tę książkę jako literaturę obowiązkową.

Literatka

  Mariusz Szczygieł to obecnie niekwestionowana gwiazda polskiego reportażu. I słowa „gwiazda” używam tu nieprzypadkowo. Chociaż jego książki są doceniane – zarówno przez krytyków jak i czytelników, nie da się ukryć, że jego nazwisko znają także pospolici zjadacze chleba, którzy na co dzień z reportażem do czynienia mają niewiele. Wieloletnie doświadczenie jako reportera i nauczyciela sztuki dziennikarskiej postanowił Szczygieł wykorzystać, by postawić pomnik swojej ukochanej formie piśmienniczej.

 

„Fakty muszą zatańczyć” to obszerny (na pierwszy rzut oka, do tego jeszcze przejdziemy) esej o reportażu. Nie jest encyklopedią, nie jest kompendium, nie jest podręcznikiem akademickim. Nie znajdziemy w tej książce zbyt wiele o początkach reportażu, nie znajdziemy literaturoznawczego rozbioru reportażu na części i jego wiwisekcji.

 

Co zatem wypełnia te imponujące 400 stron? Osobiste doświadczenia autora – zarówno zawodowe, jak i te bardziej prywatne. Chwilami nawet bardzo prywatne, bo głośno zrobiło się w mediach o pewnej deklaracji, którą publicznie Mariusz Szczygieł po raz pierwszy złożył w tej właśnie książce. Dużo dowiemy się o tym, co reporter lubi w tekstach, a czego nie lubi. Co uważa za dobre praktyki, co za złe. Czy ceni legendarnego Trumana Capote'a i dlaczego nie do końca. Wychodzi mu to świetnie. Od pierwszej strony czujemy, że chociaż w twórczości reporterskiej musi skupić się na swoich bohaterach, równie chętnie opowiada o sobie. A opowiada, jak to Szczygieł, ze swadą, odrobiną refleksji i humoru. Czytając zauważamy, że przez strony tej książki „mówi do nas” człowiek oczytany, wykształcony i inteligentny. Ale także – a może przede wszystkim – świadom swoich przymiotów. Bo trudno nie odnieść wrażenia, że niektóre ze swoich tez autor przedstawia ex cathedra jako prawdy objawione. Może to czasem irytować, zwłaszcza, jeśli chwilowo z autorem się nie zgadzamy. Na przykład mamy inne stanowiska w stosunku do geniuszu Trumana Capote’a. Trzeba przyznać jednak, że kompetencje pana Szczygła z pewnością dają mu prawo do wypowiadania się w kwestii reportażu, i choć nie musimy się z nim zgadzać, uszanować zdanie eksperta wypada.

 

Długo zastanawiałam się, dla kogo jest ta książka. I nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Dużo wyniosą z niej fani reportażu (zakulisowe smaczki, anegdoty z życia sławnych reporterów, wypowiedzi współczesnych polskich dziennikarzy). Sporo nauczyć mogą się ci, którzy reportaże chcą zacząć pisać, lub już próbują. Szczególnie z ostatniej części, która jest swego rodzaju poradnikiem i must-know małego reportera. Należy jednak jeszcze raz podkreślić – ta książka to nie podręcznik. Nawet w wypadku fragmentów, gdzie autor próbuje klasyfikować pewne zabiegi praktykowane przez reporterów, jego komentarze mają raczej formę przyjacielskich porad niż naukowej analizy, a poruszane tematy są przez autora raczej wybierane na zasadzie osobistych preferencji.

 

Ostrożnie jednak polecałabym tę książkę osobom, które formuły reportażu nie znają. Bo choć wiele tam ciekawych „polecajek” od autora, z poznawaniem reportażu poprzez optykę Mariusza Szczygła wiąże się pewne niebezpieczeństwo. To jak próbować poznać kobietę przez pryzmat listów słanych do niej przez zakochanego mężczyznę. Możemy odnieść (mylne skądinąd)

 

wrażenie, że reportaż to nad-literatura. I zawieść się sięgając po naszą pierwszą książkę reporterską i przekonując się, że to nie nasza bajka.

 

Książkę czyta się jednym tchem, a to dzięki lekkiemu pióru autora i temu, że wbrew pozorom, wcale nie jest ona przeładowana treścią. Szczygieł często posiłkuje się cytatami, i to dość obszernymi. Sama typografia książki również nieco „rozdmuchuje” jej objętość. Spore marginesy, światło między wersami, sam krój pisma… Z pewnością uraduje to nasze zmęczone oczy, ale co na to obrońcy lasów i wydawcy rozpaczający nad cenami papieru? Trochę empatii, panie Mariuszu.

 

„Fakty muszą zatańczyć” to całkiem solidna pozycja. Broni się dobrym językiem i ciekawymi refleksjami. Spodziewałam się po niej nieco więcej, ale zawiedziona również się nie poczułam. Miałam co prawda nadzieję na bardziej pogłębioną analizę niektórych tematów, ale   nie można mieć wszystkiego. Książka jest tak osobista, że czytelnik już od pierwszych stron wie, że wchodzi do czyjegoś mieszkania. Może mu się nie podobać rozkład mebli, ale przecież nie będzie przestawiał szaf. Zwłaszcza, jeśli gospodarz jest architektem wnętrz.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial