Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Pokrewne Dusze. Wybór Listów

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Pokrewne Dusze. Wybór Listów | Autor: Virginia Woolf

Wybierz opinię:

Doris

 Mam przed sobą niesamowity, bogaty wybór listów Virginii Woolf, wydany przez Wydawnictwo MG pod tytułem „Pokrewne dusze”. Ta pisarka o feministycznych poglądach, przeciwniczka małżeństwa, tkwiła zarazem w niespełnionym związku, walcząc przy tym z nawracającą chorobą psychiczną. Jej niechęć do mężczyzn, w znaczeniu głównie seksualnym, bo z wieloma mężczyznami przecież się bardzo blisko przyjaźniła, była tak wielka, że jej małżeństwo nigdy nie zostało skonsumowane. Jak na jedną osobę, to bardzo wiele do dźwigania przez życie.

 

Była intrygującą i skomplikowaną osobowością, do tego niesamowicie utalentowaną, a jednocześnie pogrążoną w cierpieniu. Bardzo byłam ciekawa jej listów, wiem bowiem, że właśnie w listach, pisanych często pod wpływem chwili, silnej emocji, bieżących wydarzeń, człowiek najczęściej odkrywa, nawet bezwiednie, swoje prawdziwe ja, zaskakując innych, a bywa, że nawet samego siebie.

 

Listy pisane ręką Virginii ułożone zostały w porządku chronologicznym. Dziewczynka pisząc pierwszy z nich, do ojca, miała zaledwie 6 lat i oczywiście robiła koszmarne błędy. Ale już 14-letnia Virginia, w korespondencji z bratem ujawnia nie tylko talent literacki, ale też specyficzne poczucie humoru. Adresatami listów są członkowie rodziny, przyjaciele, znajomi, a także wydawcy. Abyśmy mogli wszystko lepiej pojąć, książka zawiera obszerne przypisy, tłumaczące kontekst i przedstawiające bliżej osoby wspomniane w korespondencji. To skutecznie rozprasza mętlik, jaki mógłby powstać w naszych głowach i porządkuje informacje, a my możemy po prostu spokojnie przyglądać się, jak dojrzewała Virginia, jakie przechodziła metamorfozy, co ją cieszyło, co trapiło, co interesowało, jak ewoluowały jej poglądy. Te szczere listy otwierają nam drzwi do jej duszy.

 

Świat sztuki, jej piękno, były dla Virginii ważne już od najmłodszych lat. Później, jako 21-letnia dziewczyna pisała: „Jedyną rzeczą na tym świecie jest muzyka – muzyka i książki, i jeden czy dwa obrazy”.

 

Virginia wcześnie straciła matkę, co przypłaciła poważnym załamaniem nerwowym. W listach zaś czujemy jej smutek i rozchwianie po stracie ojca, który długo gasł zmagając się z nowotworem. Ta wrażliwość i empatia czyni ją nam jeszcze bliższą. W sposób dowcipny i emocjonalny pisze Virginia o swoich wrażeniach z odbywanych podróży. Zwiedzając Hiszpanię, mówi z zachwytem: „Tutaj moja zdolność opisowa zawodzi”, a jednocześnie stwierdza: „Pisanie jest boską sztuką i im więcej piszę i czytam, tym bardziej to kocham”. W listach pisała więc o wszystkim, co dla niej ważne. Pisała lekko i swobodnie, a nawet dowcipnie, żartując przy tym także z siebie.

 

Nawet podziękowanie za otrzymane w prezencie futro może stać się literacką perełką, o czym możemy się przekonać z listu do jednej z arystokratycznych przyjaciółek Virginii – lady Eleanor Cecil: „(…) futro to inna sprawa. To bardzo poważna i subtelna materia, owinięta wokół najtajniejszych włókien naszej świadomości; nie wiesz, jak wiele można powiedzieć i poczuć, i pomyśleć – zatem jakie ryzy papieru można zapisać o takim podarunku, i oto zaraz wcisnę to wszystko w zwykłe Dziękuję”.

 

Natomiast w innym liście, do szwagra, z którym była zaprzyjaźniona, pisze: „Prawdziwy list, według mojej teorii, powinien być jak warstwa wosku mocno przyciśnięta do tego, co jest wyryte w umyśle, ale gdybym poszła za własną receptą, ta kartka byłaby porysowana bardzo pokrętnymi i kanciastymi nacięciami”.

 

Takie jednak są właśnie owe listy, które stanowiły być może ze strony Virginii również jakiś rodzaj terapii i odreagowania emocji i przeżyć. Trzeba je czytać wolno i uważnie, by dostrzec to, co najistotniejsze, to, co ukryte między wierszami, a co najszczersze, zamaskowane dowcipem, szorstką ironią. Trzeba to wyłuskać, przyjrzeć się temu, a spotkamy prawdziwą Virginię, niespokojną, niespełnioną i niepewną, szukającą swego miejsca, a także miłości. Przyjaciółki wychodzą za mąż, rodzą im się dzieci, pochłaniają domowe obowiązki.

 

Z zapisanych stron aż bije piekielnie ostra, niczym brzytwa, inteligencja Virginii, doprawiona sarkastycznym poczuciem humoru, które wywołuje pełen podziwu uśmiech. Choćby charakterystyka, jakże celna, młodych mężczyzn, których zdarzyło się jej ostatnio spotkać: „Było kilku świetnych, młodych mężczyzn, których światło rozpalono wcześniej w Cambridge, i każde płonęło dokładnie w ten sam sposób; niektórzy mówili, że jest sztuczne, wypożyczone przez hrabstwo po tyle i tyle za sześcian. Wyłączasz je, kiedy nie ma towarzystwa, żeby zapobiec marnotrawstwu; i wiesz, ile zużyłeś, co do pensa”.

 

Zdaję sobie sprawę, że recenzja to nie wstawianie jeden po drugim cytatów z tekstu. Nie mogę się jednak powstrzymać. Zastanawiam się, czy listy Virginii Woolf są lepsze, czy też jej powieści.

 

No i rzecz jasna, niesamowicie zazdroszczę jej przyjaźni i korespondencji z Henry Jamesem, jednym z moich ukochanych pisarzy, którego każde zdanie to oszlifowany pięknie diament.

 

Ponieważ listom nadano kolejność chronologiczną, mamy tu jak na dłoni życie Virginii w pigułce. Jej dzieciństwo, dojrzewanie do dorosłości, wszystkie etapy, jakie były cezurą na jej drodze życiowej, aż do ostatniego listu, adresowanego do męża, który musi po prostu wzruszyć: „Chcę Ci powiedzieć, że dałeś mi pełnię szczęścia. Nikt nie mógłby zrobić więcej niż ty zrobiłeś. Proszę, uwierz w to. Ale wiem, że nigdy tego nie pokonam i marnuję Ci życie. To ten obłęd”.

 

Postęp choroby, kolejne załamania i dźwigania się z nich, także są widoczne w korespondencji. Po jej lekturze znacznie lepiej znamy i rozumiemy Virginię, ale też czasy, w których żyła i których odbicie w listach jest wyraźne. To cenny, a nawet bezcenny materiał, do którego warto sięgnąć i delektować się nim pomalutku.

Doti

       Virginia Woolf to jedna z najwybitniejszych pisarek brytyjskich, zaliczana do przedstawicielek literatury modernistycznej. Jej książki czytane są po dziś dzień i stale wznawiane z powodu zainteresowania jej twórczością. Nie wiem, czy nie równie ciekawe są jej listy. Zebrało się ich około 4 tysięcy, adresowanych do rodziny, przyjaciół, ale też do wydawców.

 

       Listy to niesamowicie interesująca lektura, gdyż zwykle pisane są bez zamiaru późniejszej ich publikacji, a wiec szczerze i w czasie rzeczywistym, gdy opisywane wydarzenia mają miejsce. Poznajemy bezpośrednią reakcję autora, odsłania się on często zupełnie niezamierzenie, ukazując kompletnie inne „ja” niż to prezentowane oficjalnie. Czytanie listów to wchodzenie w intymną strefę drugiego człowieka, do czego nie jesteśmy przyzwyczajeni, takie trochę detektywistyczne podglądactwo. Czy mamy do tego prawo? Czy autor listów byłby z tego zadowolony?

 

       W przypadku Virginii Woolf owa ingerencja mogłaby się wydawać szczególnie nie na miejscu, wziąwszy pod uwagę jej kilkukrotne załamania psychiczne i pobyt w szpitalu psychiatrycznym oraz wieńczące jej życie samobójstwo. Pierwszy list to ten pisany jeszcze przez małą dziewczynkę, ostatni zaś, to pożegnalne pismo skierowane do męża, bardzo poruszające i bardzo osobiste. Tak rozpoczął się i tak zamknął świat niezwykle wrażliwej kobiety, czującej się inną, nie bardzo przystającą do otoczenia i mającej problem z zaakceptowaniem tej inności. Kobiety goniącej za miłością i jednocześnie bojącej się miłości, nieheteronormatywnej, co nie było proste na przełomie XIX i XX wieku, żyjącej latami w nieskonsumowanym związku małżeńskim.

 

       Listy ujawniają jej skomplikowane podejście do związku, do uczucia, a jednocześnie cudowną lojalność i oddanie w przyjaźni. A przyjaciółmi Virginii Woolf byli głównie mężczyźni.

 

       Uwielbiała literaturę i sztukę, potrafiła godzinami o niej rozprawiać, a także pisać. Gdyby jej to odebrano, zabrakłoby jej tlenu. To także wiemy z listów. Ułożono je chronologicznie, więc Virginia w nich dojrzewa, kształtują się jej poglądy na wiele spraw, czasem też się one z biegiem czasu zmieniają. Uważnemu czytelnikowi to wszystko z pewnością nie umknie. Mamy tu jak na dłoni jej upodobania i sympatie, a także to wszystko, co ją drażni. Jej dobre i złe chwile oraz reakcje na nie. Jej postrzeganie samej siebie, nierówne, czasem niepewne, pełne pesymizmu, kiedy indziej zaś wręcz narcystyczne.

 

        To bardzo sugestywny i bogaty w szczegóły psychologiczny portret kobiety o zdecydowanych, niekiedy wręcz rewolucyjnie feministycznych poglądach, z którymi się nie kryje i bardzo skomplikowanej duszy. Czytając te listy nie da się nie pamiętać, że zakończyła życie w pełni świadomie obciążając swe kieszenie kamieniami przed wejściem do wody. Nie miała zamiaru z tej drogi zawrócić.

 

Małgorzata Pac

„Nawiasem mówiąc, jakie są argumenty przeciwko samobójstwu? Wiesz, jakim jestem lekkoduchem: otóż nagle z uderzeniem pioruna pojawia się poczucie całkowitej bezużyteczności mojego życia. To tak jakby nagle uderzyć głową w mur na końcu ślepej uliczki. Więc jakie są argumenty przeciwko temu poczuciu — Och lepiej byłoby to zakończyć".

 

Uwielbiam Virginię Woolf. Miałam okazję przeczytać jej eseje, które urzekły mnie prawdziwością. Autorkę inspirowały doświadczenia otaczających ją ludzi i często pisała o ich zmaganiach, radościach i bólach serca. Co więcej, autorka prowadziła warsztaty dla początkujących autorów, podczas których mogła udzielać rad i wskazówek tym, którzy chcą zaistnieć w literackim świecie. Z pasją pomagała innym w realizacji ich marzeń i często wzruszały ją historie nowicjuszy, którzy odnieśli sukces dzięki jej wskazówkom.

 

Jej teksty były tak nasycone emocjami, a słowa żywe, że mogłam poczuć się, jakbym była bohaterką opowieści, dlatego z wielką przyjemnością sięgnęłam po „Pokrewne dusze. Wybór Listów”.

 

Virginia Woolf jest genialna także kreowaniu poetyckiej wizji rzeczywistości. Szczególnie że każdy list, który kieruje do bliskich, wręcz eksploduje emocjami. Listy różnią się od dotychczasowego wizerunku pisarki, który ujawnił się w prozie. Tu pisarka występuje nie tylko jako czytelniczka, krytyk, komentatorka i teoretyczka literatury modernistycznej, ale przede wszystkim jest „uwikłana w świat”: podróżuje, bierze udział w ważnej dyskusji i opowiada o swoich problemach.

 

Listy stanowią również pewne uwolnienie emocji i doświadczeń ze strony Virginii. Trzeba je czytać powoli i uważnie, by dostrzec to, co istotne, a co ukryte między wierszami. To, co najszczersze, zamaskowane dowcipem i nutą gorzkiej ironii.

 

Trzeba to odkopać, obejrzeć, a spotyka się prawdziwą Virginię — niespokojną, niespełnioną, niepewną siebie, szukającą swojego miejsca, ale też szukającą miłości i akceptacji w społeczeństwie, do którego mam wrażenie nie pasowała.

 

„Nasz londyński sezon, o który pytasz, można opisać jako najnudniejszy. Byłam tylko na trzech tańcach — i chyba nigdzie więcej. Ale prawdą jest, że — jak sobie często mówimy — jesteśmy nieudacznicami. Naprawdę, nie umiemy błyszczeń w Towarzystwie. Nie wiem jak to się robi. Nie lubią nas — siedzimy w kącie i wyglądamy na niemowy, które tęsknią za pogrzebem. Jednakowoż są w tym życiu ważniejsze rzeczy — z tego, co słyszę, nie poproszą mnie do tańca w następnym, i to jest jeden z powodów, dla których mam nadzieję się tam znaleźć".

 

„Pokrewne dusze” to wybór listów, które odzwierciedlają głębokie i wnikliwe uwagi, które autorka kierowała wobec świata. Ukazują one jednocześnie najgłębsza zakamarki jej umysłu, dzięki czemu staje mi się bliska.

 

Ta kompilacja korespondencji pomiędzy nią a bliskimi przyjaciółmi daje także wzgląd w intymne momenty jednej z najbardziej wpływowych postaci literackiej ery nowożytnej. Z listów możemy wyczytać, jak głębokie i złożone były jej myśli. Sposób, w jaki wyrażała podziw dla swoich przyjaciół. Pisała do nich z inteligencją i opanowaniem, pozwalając wejrzeć im swoje życie i poznać opinie na temat świata.

 

Czytają listy, miałam wrażenie, że ją znam. Czułam się, jakbym była obok niej, pochylała się z piórem w dłoni, dzieliła z nią chwilę radości i smutku. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że smakując powoli słowa wypływające z „Pokrewnych dusz”, jeszcze lepiej rozumiałam realia epoki, w której przyszło jej żyć.
Zbiór listów ujawnia także silną więź, jaką łączyła Woolf z bliskimi przyjaciółmi. Autorka przedstawia się czytelnikowi jako wspaniała, nieustraszona w pisaniu kobieta. odważnie przekazuje swoje prywatne myśli, a jednocześnie jakaś zwykła, bliska i zagubiona.

 

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości Stowarzyszenia Sztukater.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial