Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Hiacynt. PRL Wobec Homoseksualistów

Kup Taniej - Promocja

Dodatkowe informacje


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Hiacynt. PRL Wobec Homoseksualistów | Autor: Remigiusz Ryziński

Wybierz opinię:

Doris

 Podejście do osób LGBT w XXI wieku w Polsce, i nie tylko, jest niejednoznaczne i skomplikowane. Cóż więc się dziwić, że kilkadziesiąt lat temu, w latach 1985 – 1987 nie tylko nie było lepiej, a nawet machina państwowa starała się zebrać jak najwięcej informacji na temat osób homoseksualnych, aby później wykorzystać je do szantażowania ich i zastraszania.

 

I o tym właśnie postanowił opowiedzieć nam Remigiusz Ryziński w reportażu zatytułowanym „Hiacynt. PRL wobec homoseksualistów”, który wydało wydawnictwo Czarne w znanej nam dobrze serii.Taki właśnie, kryptonim: „Hiacynt”, służby specjalne nadały swojej szeroko zakrojonej, ogólnopolskiej akcji rozpracowującej środowisko homoseksualne pod pretekstem walki z epidemią AIDS. Choroba ta, stosunkowo niedawno wykryta, wywoływała powszechny lęk w społeczeństwie, o dziwo, o czym napisał autor w swoim reportażu, także wśród personelu medycznego, który odmawiał wykonania badań pacjentom podejrzanym o tę chorobę.

 

Zaskoczyło mnie jednak, że wizerunek geja w „Hiacyncie” jest dość stereotypowy. To osoba kojarzona tu jedynie z przygodnym seksem, brudną dworcową toaletą, rynsztokowym słownictwem i nieuczciwością. Jednym słowem z wszystkim, co obrzydliwe i trudne do zaakceptowania. Tak widzimy gejów w latach 80-tych, tak przedstawił ich autor w „Hiacyncie”. Czy rzeczywiście wieczorami ulice w pobliżu Dworca Centralnego w Warszawie, sam dworzec i okoliczne szalety, tzw. grzybki, zapełniał tłum polujących na okazję gejów? Czy może raczej kryli się oni w zaciszu własnych mieszkań, bojąc się jak ognia rozpoznania i stygmatyzacji. Prawda jak zwykle leży pośrodku, a ja mam nieodparte wrażenie, że autor opisał zaledwie niewielką część środowiska i problemu, po reszcie prześlizgując się niepostrzeżenie. Jak na rzetelny reportaż to dość jednostronne spojrzenie i stanowczo zbyt mało zróżnicowane grono rozmówców. Przy tak ujętym temacie nietrudno o pochopne, piętnujące oceny.

 

Remigiusz Ryziński zamieszcza w tekście fragmenty różnych dokumentów, w tym teczek służby bezpieczeństwa z lat 60-tych, udostępnionych przez IPN. Raporty te, mocno pomieszane i chaotyczne, zawierają też spis miejsc, gdzie można było najczęściej spotkać osoby homoseksualne. Widzimy też znane nazwiska ze świata kultury, nauki, sztuki i polityki, a także księży i kleryków. Widać, że haków szukano bardzo gorliwie w różnych kierunkach, a sfera obyczajowa, jako bardzo wrażliwa i intymna, najlepiej nadawała się do stosowania szantażu.

 

Autor szczegółowo opisał inwigilację, a następnie rewizję domową i przesłuchanie licealisty, chłopca wierzącego, słuchającego Wolnej Europy i homoseksualnego. Nie wiem, w czym ustrojowi mógł zaszkodzić uczeń, śledzenie go wymagało przecież zaangażowania służb operacyjnych w niemałej ilości. Trochę to irracjonalne, choć wiemy, że po ówczesnej władzy można się było spodziewać wszystkiego. Na uwagę zasługuje przede wszystkim puenta, czyli opis odpowiedzi (wyczerpującej i rzetelnej) funkcjonariuszy na wątpliwości przesłuchiwanego, skołowanego Waldka: „Funkcjonariusze wytłumaczyli mu, jak wygląda świat „naprawdę” i jaki jest „naprawdę” powód podwyżek („wzrost cen na świecie”). Na co wymieniony oświadczył, że gdyby o tym wiedział wcześniej, nie doszłoby do sytuacji, w jakiej obecnie się znalazł”.Scena niczym z Barei.

 

Sporo tu bałaganu w tym „Hiacyncie”, przeskoków nieoczekiwanych z tematu na temat, o którym mówiono już kilka stron wcześniej. Trudno nam się tak od razu przestawić myślami. Przy ogólnym chaosie, dość męczącym, wiele aspektów zostało omówionych nazbyt pobieżnie, za to inne się powielają, co czytelnika dezorientuje. Myślę też, że niepotrzebnie omówiono jedne publikacje z tych, jakie ukazały się w ówczesnej prasie (myślę tu o artykule Barbary Pietkiewicz – akurat nie najlepszym), omijając zapewne wiele ciekawszych.

 

Po pierwsze, nie wiadomo, czym kierował się autor przy dokonywaniu wyboru, a po drugie, reportaż nie powinien być chyba omówieniem tego, co pisali inni dziennikarze (tym bardziej, jeżeli nie jest to wybór miarodajny), a opierać się na poszukiwaniach własnych, głównie dokumentów oraz świadków wydarzeń. Wiele sytuacji jest tu niemal fabularyzowanych, w czym wydatnie uczestniczy wyobraźnia autora. Może nie przydaje to powagi i autentyczności reportażowi, ale czyni go łatwiejszym w odbiorze, bardziej „przyjaznym” w lekturze. Czyta się go łatwiej i szybciej, płynnie można wejść w akcję uruchamiając własne wyobrażenia. W zasadzie dzisiaj, w dobie mieszania się gatunków literackich i tworzenia różnego rodzaju hybryd, da się bez problemu zaakceptować taki sposób przedstawiania faktów, gdy to autor próbuje się wczuć w swoich bohaterów, by odgadnąć, jakie emocje nimi kierowały.

 

W sumie lektura dość ciekawa, choć nie porywająca. Bo też temat osób LGBT w PRL-u jest stosunkowo rzadko poruszany, choć wszyscy wiemy, że pokłosiem akcji „Hiacynt” było wiele niezawinionego cierpienia.

 

Komentarze

Kod antyspamowy
Odśwież

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial