Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Blask Ostatecznego Kresu

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 5 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Blask Ostatecznego Kresu | Autor: James Islington

Wybierz opinię:

Uleczkaa38

 Każda opowieść, nawet ta najdłuższa, musi mieć swój kres... Prawda ta dotyczy również monumentalnego cyklu Jamesa Islingtona pt. „Trylogia Licaniusa”, której to najnowsza, trzecia i zarazem finalna odsłona - „Blask ostatecznego kresu”, ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Fabryka Słów. I tym sposobem po poznaniu blisko trzech tysięcy stron docieramy do finału opowieści o walce dobra ze złem, odkupieniu win i próbach zmiany przeznaczenia...

 

 Caeden, Davian, Wirr i Asha dokonali już bardzo w wiele w swoim życiu, zaznając walki, konfrontacji z mroczną magią oraz wypraw w nieznane - tak w czasie, jak i przestrzeni. Niestety jeszcze więcej wyzwań jest wciąż przed nimi, gdy oto Caeden stara się odwrócić czas i odkupić swoje winy sprzed tysiącleci; Davian odzyskać wolność po pojmaniu go przez Czcigodnych w pewnej mrocznej krainie; Wirr pokonać wewnętrzny i zewnętrzny opór wobec jego władzy w Illin Illan; zaś Asha próbuje pogodzić się z przypisaną jej rolą w stworzonej za pomocą magii fikcyjnej oazie szczęścia, od której zależy trwałość Bariery. I tylko jedno jest pewne - koniec ich długiej i trudnej drogi jest coraz bliższym...

 

 Tym razem James Islington potrzebował blisko 900 stron na to, by zakończyć swoją epicką relację w taki sposób, by zarówno on, jak i też czytelnicy, mogli poczuć się w pełni usatysfakcjonowani. I tak właśnie się stało, gdy oto udało się tu autorowi nie tylko zamknąć wszelkie rozpoczęte wątki oraz utrzymać logiczną spójność tej relacji z poprzednimi wydarzeniami, ale też i dodać kilka zupełnie nowych i ekscytujących wątków, które czynią ten cykl jeszcze lepszym. Wniosek?-  to wiele dzieło, równie wielkiego pisarza na polu literackiego fantasy

 

 Tradycyjnie już mamy tu podział fabuły na kilka równolegle toczących się ścieżek relacji, które ukazują wydarzenia z udziałem Caedena, Daviana, Wirra i Ashy. I podobnie, jak to miało miejsce w dwóch poprzednich częściach, również i tym razem główny nacisk położono na losy dwóch pierwszych bohaterów, z których to Caeden wciąż odkrywa swoją przeszłość z poprzednich wcieleń i staje do walki z dawnymi sojusznikami..., zaś Davian wypełnia pisany mu los, trafiając m.in. do mrocznego świata potworów i niewolników, ale też i zyskując nowych sojuszników. To akcja, wielka przygoda, zaskakujące obroty zdarzeń i finał, który jest tyleż pięknym, co i naprawdę absolutnie nieprzewidywalnym.

 

 Długo można by opowiadać o bohaterach tej książki, z których to tak naprawdę każdy jest już kimś zupełnie innymi, aniżeli na początku tego cyklu. Jedni zyskują pamięć, szansę na spłatę zaciągniętych długów i odnajdują nowy cel życia - m.in. Caeden. Inni wypełniają pisany im los ale według własnych zasad, wyborów i pragnień - jak ma to miejsce w przypadku Daviana. Wreszcie niektórzy okazują się zaskakująco odważni, silni i istotni dla losów tego magicznego i zarazem jakże okrutnego świata - Asha i Wirr. To intrygujący, bardzo ludzcy i świetnie nakreśleni bohaterowie, z którymi połączyła nas piękna, czytelnicza przyjaźń.

 

 Nie wiem, czy jakikolwiek recenzent podjąłby się omówienia świata tej opowieści, gdyż wydaje się to wręcz niemożliwym z uwagi na jego złożoność w czasie i przestrzeni, mnogość lokacji i nazw, czy też szczegółowości ukazanej tu codzienności życia władców, obdarzonych magią i zwykłych ludzi. Z pewnością niezwykłym jest to, że każda z krain północy i południa, każde miejsce poza przestrzenią i czasem oraz sama idea magii czerpanej we wszechobecnej esencji, mają tu swoją logikę, racjonalizm i przekonujący obraz. To fascynujący, quasi-średniowieczyzny świat ludzi, demonów i potworów, który wciąż nas czymś zaskakuje i nieustannie zachwyca.

 

 Co wyróżnia tę opowieść i zarazem cały niniejszy cykl z szeregu innych odsłon literackiego fantasy...? Myślę, że przede wszystkim rozmach tej historii i zarazem jej lekkość podania, gdzie to mamy naprawdę skomplikowaną, złożoną i rozpisaną na setki szczegółów fabułę, w której jednak odnajdujemy się bez najmniejszego trudu wraz z postępem lektury kolejnych części. I to świadczy o dwóch rzeczach - wielkim talencie autora oraz ogromie pracy, jaką wykonał on podczas tworzenia tej historii. To również wspaniały pomysł, który z jednej strony czerpie z klasyki gatunku (wojna, polityka, walka dobra ze złem), ale też i dodaje wiele nowego od siebie, by wspomnieć choćby o wierze, obrazie magii i ukazanych w zaskakujący sposób podróżach w czasie.

 

 Pięknie czyta się nam tę opowieść, która z jednej strony stanowi dopełnienie losów naszych ulubionych bohaterów, zaś z drugiej udziela nam odpowiedzi na najważniejsze i nurtujące nas od dawna pytania o to, co jest tu prawdą, a co tylko grą pozorów. I bawimy się świetnie podczas tej lektury, przeżywamy wraz z bohaterami wielkie emocje oraz z każdą kolejną przeczytaną stroną smucimy coraz bardziej, iż jesteśmy już tak blisko naszego pożegnania z tym światem. Ponadto doceniamy również świetną pracę Grzegorza Komerskiego, który przetłumaczył tę powieść w naprawdę świetnym stylu.

 

Książka „Blask ostatecznego kresu”, to znakomite, udane pod każdym względem i spełniające pokładane w nim oczekiwania, zwieńczenie trylogii Jamesa Islingtona. To kwintesencja epickiego fantasy i zarazem idealny wzorzec dla młodych twórców, którzy pragnęliby zmierzyć się z tym pięknym, ale zarazem i jakże wymagającym literackim gatunkiem. Przede wszystkim jest to jednak wielka, czytelnicza przygoda w klimatach fantasy, której to uświadczenia nie można sobie odmówić. Polecam!

Hiril

„Blask ostatecznego kresu” to ostatni tom debiutanckiego cyklu australijskiego pisarza Jamesa Islingtona. Bariera wciąż ochrania tą część świata, a nasi bohaterowie robią co mogą by tak pozostało, ale niebezpieczeństwo wciąż czyha na każdym kroku. Caeden, Wirr i Davian próbują zrobić wszystko co możliwe, aby poświęcenie Ashy nie poszło na marne, ale i oni są zmuszeni stawiać czoła kolejnym wyzwaniom, tym z przyszłości, ale i przeszłości. Czy da się ocalić ten świat przed złem? Czy istnieje granica poświęcenia?

 

Trylogia Licaniusa to potężna, a wręcz monumentalna opowieść, która swoją dynamiką, mnogością wydarzeń i bohaterów drugoplanowych bez reszty wciąga. Historia opisana we wszystkich trzech książkach jest skomplikowana, wielowątkowa, wielowarstwowa i niechronologiczna. Jednocześnie widać, że James Islington dobrze przemyślał to co chciałby napisać - każdy element historii ma swój sens, a powiedzmy sobie szczerze - niechronologiczność tego nie ułatwiała.

 

W „Cieniu utraconego świata” nasi główni bohaterowie są dosyć młodzi i dopiero odkrywają siebie, swoje umiejętności i możliwości. Czytelnik wraz z nimi dowiadywał się więcej o ich świecie i jego historii, o Barierze, Czcigodnych, Augurach, Sig'narich, nakazach, kan i esencji. Jest tego naprawdę dużo, bo uniwersum zbudowane przez pana Islingtona jest skomplikowane, a przygoda goni przygodę. Pierwszy tom cyklu to wciąż jeszcze fantastyka młodzieżowa, choć już od pierwszych stron nieco mroczniejsza niż to zwykle bywa. „Echo przyszłych wypadków” to już nieco inna opowieść - jest w niej więcej grozy, a przedstawione moralne dylematy dają czytelnikowi spory materiał do rozmyśleń. W tej części wyraźnie też już widać, że dobro świata nie jest cenione tak wysoko jak własne interesy, wygoda i oczywiście polityka. Efekt jest taki, że bohaterowie muszą mierzyć się z zupełnie nowymi wyzwaniami, które zmuszają ich do szybkiego dorastania. „Blask ostatecznego kresu” ponownie okazuje się niepodobny do poprzednich tomów. Wydarzenia są bardzo zawiłe i dynamiczne, historia powoli zbiega do zakończenia, a tajemnice zostają ujawnione i krok po kroku wszystko się spina. I chociaż niejednokrotnie podczas lektury wydaje nam się, że wiemy jak dany wątek się zakończy, to mnogość zwrotów akcji niejednokrotnie zmusi nas do rewizji naszych pomysłów.

 

Tym co z całą pewnością łączy wszystkie trzy tomy jest niesamowity rozmach z jakim zostały te książki napisane oraz sposób pisania, który powoduje, że od fabuły naprawdę trudno się oderwać. Jednocześnie są to książki wymagające nieco skupienia, co biorąc pod uwagę ich rozmiary, sprawia, że czyta się je nieco wolniej.

 

„(..) - Zabiję ich, Ashalio, dlatego, że w przeciwnym wypadku skończy się nasz świat. Nigdy jednak nie wyobrażaj sobie nawet, że przestanę ich kochać.”

 

Muszę przyznać, że James Islington naprawdę postarał się, aby nasze postacie były jak żywe, ale przy tym nas zaskakiwały. Przy pierwszym tomie zastanawiałam się czy nie jest to tylko szczęście początkującego - wszyscy znamy przysłowiową "klątwę drugiego tomu", ale też chyba każdy z nas spotkał się kiedyś z tym, że autor po przedstawieniu głównych wątków traci pomysł jak to wszystko sensownie pozamykać. Efekt jest często niesatysfakcjonujący, a bohaterowie i fabuła tracą na wiarygodności. Tymczasem pan Islington poradził sobie z tym znakomicie i przez cały cykl utrzymuje ten sam całkiem wysoki poziom.

 

Drugi tom cyklu czyli „Echo przyszłych wypadków” pozostawił mnie z myślą, że satysfakcjonujące zakończenie historii Daviana, Wirra, Ashy i Caedena będzie sporym wyzwaniem. Co prawda już wtedy część zagadnień zaczynała się układać w spójną całość, a James Islington pilnował żeby jego opowieść nie skręcała w zbyt dużą liczbę wątków pobocznych, ale nie da się ukryć, że czterech głównych bohaterów samo w sobie tworzy imponującą liczbę kwestii, które muszą znaleźć swoje zakończenie. Jednak ku mojemu wielkiemu zdumieniu, i jeszcze większemu zadowoleniu, „Blask ostatecznego kresu” okazał się jednak godnym finałem tej trylogii. Autor pokazuje nam w nim, że nie jest ani sentymentalny, ani przesadnie brutalny - to wiarygodność historii stanowi dla niego  wartość. Jako czytelniczka czuję się tym ogromnie usatysfakcjonowana i też miło zaskoczona, bo nie spodziewałam się tak wyważonego sposobu narracji po debiutancie. 

 

To co ma moim zdaniem wielkie znaczenie to także oryginalność książki. W historii opisanej w trylogii Licaniusa wyraźnie widać motywy bardzo podobne do tych znanych nam z twórczości kilku znanych fantastów, jak chociażby J.R.R. Tolkiena, G.R.R. Martina czy Roberta Jordana. Jednak trzecia część cyklu jest moim zdaniem najbardziej samodzielna i nieszablonowa, i  liczę, że właśnie w tym kierunku będą „szły” kolejne książki autora. :)

 

„Blask ostatecznego kresu”, podobnie jak cała historia, jest napisany z imponującym rozmachem. Autor stworzył książki dynamiczne, intrygujące i rozbudowane, które wymagają nieco skupienia, ale w zamian dają nam fenomenalną opowieść, od której naprawdę trudno się oderwać. Niemal 1000 stron zakończenia daje nam finał na jaki wszyscy czekaliśmy - emocjonujący, pełen bitew, wyzwań, tajemnic, pytań i odpowiedzi, smutnych i wesołych momentów. Przez historię prowadzą nas bohaterowie, którzy w trakcie tej historii ulegli ogromnym metamorfozom, całkowicie zgodnym z rolą, którą odgrywali w historii Jamesa Islingtona. Fabuła porwała mnie wartkim strumieniem i muszę powiedzieć, że po lekturze „Blasku ostatecznego kresu” czuję sytość i ogromną satysfakcję. Polecam!

 

 

}

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial