mmichalowa
-
Wychowałam się na książkach Niziurskiego i Bahdaja. Moje późne dzieciństwo upłynęło na przeżywaniu przygód. Wyobraźnia przenosiła mnie w różne zakątki Polski, gdzie razem z bohaterami rozwiązywałam pierwsze historie kryminalne, łapałam zjawy i prowadziłam mocno absorbujące śledztwa. Z rozrzewnieniem wspominam tamten czas, i gdy tylko jest okazja, staram się sięgać po podobne tytuły, fundując sobie sentymentalna podróż w czasie. Z taką myślą rozpoczęłam lekturę „Zatoki żarłocznego szczupaka”, zwłaszcza że pozycja ta została niedawno wznowiona za sprawą Wydawnictwa Zysk i S-ka i zyskała naprawdę przyjemną dla oka oprawę. Dla niektórych czytelników, nie znających twórczości Eugeniusza Paukszty, tytuł może być nieco mylący, bo nasuwa skojarzenia z wędkarstwem, a to chociaż jest obecne na kartach, nie jest celem samym w sobie, bo tematyka powieści dotyka o wiele głębszych ówczesnych problemów.
Malownicze Mazury, sielski letni klimat i… cała masa trudności oraz barier. Okres powojenny, napływ ludności i konflikty na tle narodowościowym- z tym wszystkim przyjdzie się zmierzyć grupie bohaterów rozbijających obozowisko nad brzegiem jeziora.
Lata 50. XX wieku – grupa przyjaciół przyjeżdża nad Jezioro Gardyńskie, gdzie ma zamiar cieszyć się słońcem i wodą. Młodzi ludzie z pieczołowitością przygotowują obozowisko dbając nawet o takie detale, jak nadanie nazwy „swojemu” miejscu. Ta powstaje pod wpływem chwili, za sprawą przygód mających miejsce właśnie w trakcie połowu ryb, ich głównego pożywienia. Kostek, Pietrek, Zośka, Mirek i Julek powoli nawiązują znajomości z okolicznymi mieszkańcami i pozostałymi biwakowiczami. W trakcie długich rozmów przy ogniskach nad brzegiem wody, odkrywają tajemnicę jeziora- historię zatopionych na dnie zbiornika ciężarówek z tajemniczymi skrzyniami. Na chłopcach wiadomość ta robi ogromne wrażenie i oczywiście każdy z nich ma ochotę rozwikłać zagadkę dotyczącą ich zawartości. Jednak z czasem okazuje się, że nie tylko oni są zainteresowani skarbami skrywanymi przez wodne głębiny. Na miejscu zaczyna dochodzić do kradzieży i całej serii przykrych wydarzeń. Młodzi ludzie szybko przekonują się, że niekoniecznie są mile widziani, a ich zainteresowanie tematem stało się dla kogoś sporym problemem. Wspólnymi siłami starają się rozwikłać zagadkę jednocześnie dbając o to, by ich stosunki z miejscową młodzieżą były poprawne. Marzy im się także stworzenie koła sportowego, a że wśród mieszkańców wciąż istnieją podziały narodowościowe stworzenie wspólnej drużyny staje się naprawdę sporym problemem. Jak mogą pomóc zamkniętej społeczności? Czy uda im się przekonać do siebie pozostałych?
W tytule tym nie brak szybkich zwrotów akcji. Sensacja goni sensację, pojawia się dodatkowo wątek szpiegowski, a w tym wszystkim jest jeszcze miejsce na przyjaźń, na pierwsze dość naiwne miłostki. Na pozór sielankowe wakacje są wypełnione masą spraw oczekujących na rozwiązanie. Paukszta zmyślnie przedstawił różnice między poszczególnymi bohaterami, tworząc ich sylwetki mocno charakterystycznymi. Ta różnorodność pozwala patrzeć na dany problem z różnych perspektyw.
Zastanawiam się, jak pozycję tę odbierze współczesna młodzież? Czy powieść dziejąca się w czasach tak dla nich odległych jest w stanie zostać zrozumiała? A może zachwyci już tylko starsze, sentymentalne pokolenia? Mam nadzieję, że pomimo swojej wiekowości książka ta będzie miała okazję towarzyszyć nie tylko w trakcie wakacyjnych wypraw zarówno tych młodszych, co starszych czytelników. Pozostaje mieć nadzieję, że wydawnictwa dalej zechcą wznawiać nieco starsze tytuły i wychowywać na nich kolejne pokolenia.