Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Książka O Przyjaźni

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Książka O Przyjaźni | Autor: Maciej Marcisz

Wybierz opinię:

mmichalowa

 Pamiętam, że gdy pierwszy raz zobaczyłam w zapowiedziach poprzednią książkę tego autora, oczarowała mnie jej okładka. Wizualnie bardzo przypadła mi do gustu i zaważyła na tym, że sięgnęłam po tytuł nieznanego mi autora. Im bardziej zagłębiałam się w tekście, tym mocnej pochłaniała mnie rodzinna historia. Marcisz do mnie dotarł, jak mało kto. Po skończonej lekturze miałam poczucie zachwytu i niedosytu jednocześnie. Głowa przetwarzała przeczytane dopiero treści, ale też wołała o jeszcze. Chwilę przyszło mi czekać na kolejny tytuł, a jego obecność na rynku wydawniczym nie mogła zostać przeze mnie zignorowana. Chciałam kolejny raz dać się porwać lekturze wypełnionej emocjami; prostej, a jednocześnie pełnej komplikacji. Och jak bardzo trzeba mi było tych skrajności. Jak bardzo moje palce prosiły o kontakt z papierem i słowem rzuconym właśnie przez niego, przez tego konkretnego autora.

 

Jednak czasami jest tak , że umyślnie coś odwlekamy. Ja tak miałam z recenzenckim wydaniem „Książki o przyjaźni”, chcą w ten sposób zatrzymać ją ze sobą na dłużej. Najpierw zachwycałam się okładką- kolejnym dobrym w moim odczuciu projektem. Plus za spójność. A później zaczynałam i odkładałam, do znudzenia. Aż przyszedł moment, w którym dojrzałam do lektury. Postanowiłam nie odwlekać w nieskończoność tego, co i tak miało nadejść.

 

Już po przeczytaniu opisu od wydawcy zastanawiałam się, czy faktycznie nie jest tak, że to przyjaźń jest najsilniejszym więzem. Potrafi wypełnić cały świat, potrafi trwać na boku, a gdy ja tracimy pozostawia niewyobrażalną dziurę- nie tylko w sercu, ale też w głowie. Jej brak odczuwalny jest w najmniej spodziewanych momentach. Rozbawił Cię mem i nagle okazuje się, że nie masz go już do kogo wysłać. Słyszysz piosenkę, a w głowie pędzą już obrazy z miejsc, w których bywaliście i w radości i w smutku. Początkowo zwykle niedoceniana, odkryta w dorosłości tworzy wokół siebie barierę z dystansu. Jako dorośli jesteśmy już świadomi ludzkiej przewrotności, jestem na siebie nawzajem przeczuleni. Czasami nie dajemy sobie prawa do poznania kogoś głębiej…

 

Autor świetnie poruszył właśnie ten problem relacji tworzącej się na przestrzeni lat między kilkorgiem ludzi. Znali się od lat; swoje sympatie, wady. Łączyło ich tak wiele rzeczy, że ani przeprowadzki, ani skrajnie różne podejście do życia, nie były w stanie rozerwać tego, co się między nimi rozwinęło. A później...Później ten grupowy czat namieszał w życiu każdego. Klawiatura wystukała słowa, które były tematem tabu, pilnie skrywaną tajemnicą. Czy po czymś takim wszystko może pozostać normalne? Czy da się porwać życiowej rutynie bez roztrząsania w głowie natarczywego „dlaczego”?

 

Pan Maciej nie zawiódł mnie tematyką. Jeśli po kimś mogłam się spodziewać książki o relacjach przyjacielskich, to właśnie po nim. Czyta się to płynnie, a słowa wręcz wlewają się do głowy, siejąc w niej spustoszenie. I tylko mam takie poczucie, że można było w to wejść bardziej, że to ledwie zarys tego, co dało się zobrazować. Uważam, że to naprawdę dobra powieść, po którą powinien sięgnąć każdy, ale najbardziej człowiek dorosły, któremu się wydaje, że o relacjach już wszystko wie, że wszystko już przeżył. Może właśnie po to, żeby docenić te ze swojego życia. Może po to, by dać się jakimś rozwinąć. A może by jeszcze innym dać spokojnie umrzeć…

Doti

       Jest mnóstwo pięknych książek o przyjaźni, bliskości, lojalności. Problem w tym, że wszystkie one adresowane są do młodszych lub starszych dzieci. Począwszy od „Dzieci z Bullerbyn” przez Edmunda Niziurskiego, a na „Ani z Zielonego Wzgórza” skończywszy. Czyżby w dorosłym życiu przyjaźń oddała pole miłości, uczuciu emocjonalnie intensywniejszemu, często tak gwałtownemu, że potrafi doprowadzić nas na skraj przepaści? Z pewnością miłość jest bardziej medialna, ekspresyjna, wyrazistsza i barwniejsza. Paleta barw, w jakich ją postrzegamy jest bardziej szalona i jaskrawa, a ich połączenie nieprzewidywalne. Jest więc o czym pisać i to w bardzo wysokich rejestrach. A jeśli jest gwałtowne uczucie, to przydarzają się zarówno podniebne szybowania, jak też bolesne upadki z wysokości. I wtedy trudno poradzić sobie bez przyjaźni, która jest spokojnym, pastelowym, cierpliwym trwaniem, by pojawić się we właściwej chwili na progu z tabliczką „Na ratunek”. To inny rodzaj miłości, akceptującej i wspierającej. Takie i wiele innych refleksji wywołała we mnie „Książka o przyjaźni” Macieja Marcisza.

 

       Jej bohaterami są „przebojowa Kasia, neurotyczna Dorota, uroczy Michał” i ich „trójkątna” przyjaźń, która zawiązała się w licealnej klasie. „(…) Woleli sobie nie wyobrażać, co by się stało, gdyby los ich ze sobą nie zetknął. Z pewnością byliby gorsi, mniej kompletni”. „Książka o przyjaźni” to pięknie narysowana karta wspólnego dorastania do dojrzałości, przechodzenia przez kolejne fascynacje i zauroczenia, rozczarowanie i niepewność, kibicowanie pierwszym miłościom przyjaciół, pełna akceptacja ich „odmienności” i niepowtarzalności i ich własnych, nie zawsze dobrych, wyborów, prób i pomyłek. Bez przyjaciół na wiele z nich nigdy by się nie poważyli. To czas, kiedy wszystko było najważniejsze, uderzało do głowy, jak mocne wino, każde przeżycie wydawało się ostatnim, jakby po nim nic już nie miało się wydarzyć. Wspólne czytanie i komentowanie lektur i świata, słuchanie muzyki, wyjazdy, jak choćby na Woodstock, by przeżyć przygodę życia, zaznać mocnych wrażeń. Fascynacja religiami, doznaniami duchowymi. Eksperymenty z własną seksualnością, testowanie swojej dorosłości. Kto z nas nie przeżywał tego w młodości. Te doświadczenia nas ukształtowały. Kasia, Dorota i Michał byli w tym razem. Wymieniali się spostrzeżeniami, dopingowali i rzucali wyzwania. „Tym właśnie potrafiły być rozmowy z przyjaciółmi – laboratorium osobowości. Nie musiałeś od razu mówić, co myślisz – mogłeś dowiedzieć się, co myślisz tak naprawdę”.

 

       Celne portrety psychologiczne przyjaciół, z których każde z osobna wydawało się sobie jakieś fragmentaryczne, złożone z potłuczonych kawałków, o których dotąd nie mieli komu opowiedzieć. Dorota, buntująca się przeciwko nadopiekuńczości rodziców, już przez nią pozbawiona pazurów, którymi mogłaby zawalczyć o siebie. Michał, wychowywany przez babcię, coraz rzadziej tęskniący za powidokiem nieobecnej matki i zmagający się z własną „innością”. I Kasia, żyjąca „w poczuciu nieokreślonej porażki”. Ich przyjaźń połączyła te oddzielne, trudne do udźwignięcia w pojedynkę bagaże w jedną wielką walizkę na ich troje. Tyle mieli planów, perspektyw, całe życie przed sobą. Jednak w zderzeniu z rzeczywistością stopniowo rezygnują z ideałów na rzecz ich namiastek, wmawiając sobie, że one im wystarczą. „Jeśli chodzi o życie niższej i wyższej klasy średniej, istnieje co najmniej kilka strategii, aby przekonać samego siebie, że ma ono znaczenie”. To bardzo smutne spostrzeżenie, jedno z wielu, jakie wynosimy z lektury. Konkluzja może być tylko jedna. Ani podróże, po których możemy dodać kolejne story w mediach społecznościowych, ani ucieczka w pracę, ani adopcja psa czy decyzja o macierzyństwie, które mają zapełnić pustkę emocjonalną, nie są dobrym lekarstwem i nie nadadzą głębi naszej egzystencji.

 

       Autor świetnie punktuje, obnaża słabości współczesnego świata, jego mody, absurdy i dziwactwa. Świata, w którym obok siebie żyją różne pokolenia, czas pędzi naprzód, podrzucając nam wciąż nowe technologie i gadżety, które tak nagle, jak nas ekscytują, tak samo szybko popadają w zapomnienie, zastąpione nowymi zabawkami. Świata, gdzie nikt „nie potrafi do końca ustalić, kto jest młody, a kto stary. Czterdziestoletni pisarze wciąż byli nazywani autorami młodego pokolenia, a czterdziestoletnie aktorki już grały babcie”. Czytając o tym, raz zaśmiewałam się do łez, innym zaś razem zamyślałam głęboko, albo chwytałam się za głowę, mówiąc: prawda!

 

       Bardzo podobała mi się opisana w książce licealna
epistolarna gorączka”. Daje do myślenia, jak bardzo inną, osobistą, intymną formą komunikacji jest odręcznie napisany list. Jak bardzo różni się od sms-a czy e-maila. Aż strach pomyśleć, jak dużą rolę obecnie odgrywa technologia: media społecznościowe, smsy i poczta elektroniczna. Jak spłycają one relacje, wymywają je z prawdziwych emocji, zastępując je emoticonami. Osoba po drugiej stronie sieci staje się w końcu płaską twarzą ze zdjęcia profilowego. Czy tego właśnie chcemy?

 

       Dlaczego niektóre przyjaźnie przechodzą próbę czasu i wchodzą z nami w dorosłość, a inne zostają tylko wspomnieniem, umierając powoli, niezauważalnie blaknąc niczym stara fotografia? Czy możemy obejść się bez przyjaciół? Czy w przyjaźni zawsze i za wszelką cenę liczy się szczerość? Może czasami oczekujemy po prostu na litościwe kłamstwo? Tyle pytań wzbudza w nas ta lektura, tyle wspomnień przywołuje. Siądźmy więc i wyciągnijmy z głębi szuflady stare, zapomniane albumy. Może warto im się przyjrzeć jeszcze raz

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial