Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Receptura Wszechmocy

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Łukasz Piotrowski
  • Gatunek: Thriller
  • Język Oryginału: polski
  • Liczba Stron: 256
  • Rok Wydania: 2022
  • Numer Wydania: I
  • Wymiary: 121x195 mm
  • ISBN: 978-83-8219-583-5
  • Wydawca: Novae Res
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Ocena:

    4/6

    4/6

    2/6

    4/6

    5/6

    4/6

    4/6

    4/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 3 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Receptura Wszechmocy | Autor: Łukasz Piotrowski

Wybierz opinię:

Mirosława

„Czasami ważniejsze jest to, że wiesz czego w życiu nie chcesz”

 

Wizja władzy absolutnej nad ludzkością i w efekcie nad światem porusza wyobraźnię wielu twórców. Tego rodzaju zagadnienia możemy odnaleźć w nie jednym dziele literackim czy filmowym, także w najnowszej książce pana Łukasza Piotrowskiego pt.: „Receptura Wszechmocy”

 

Łukasz Lijewski jest uznanym i szanowanym psychoterapeutą, który prowadzi swój prywatny gabinet w Poznaniu. Na brak pacjentów nie może narzekać, gdyż jego terminarz jest wypełniony po brzegi zarezerwowanymi wizytami bowiem, ma opinię skutecznego terapeuty. Jest on przykładem, że „szewc bez butów chodzi”, gdyż Łukasz sam potrzebuje pomocy. Od jakiegoś czasu boryka się ze stanami lękowymi i koszmarami sennymi. Jego problemy zmotywowały go do zainteresowania się ludzką psychiką, która zawsze fascynowała, dlatego wybrał kierunek psychologii. Wiele lat temu zakończyła się wprawdzie jego terapia, ale jej piętno pozostało na poziomie mentalnym do dziś. Raz na pół roku spotyka się ze swoim psychologiem superwizorem, by omówić z nim swoje rozterki związane z pracą. Innym jego problemem jest nieśmiałość wobec kobiet, dlatego nadal jest samotnikiem, mimo że przekroczył już trzydzieści lat.

 

Pewnego dnia dzwoni do niego matka z prośbą, by jeszcze raz wziął pod swoje terapeutyczne skrzydła swoją siostrę, Wiktorię, która jest uzależniona od narkotyków. Czuje się wobec tej sytuacji bezsilny, ale nie potrafi odmówić pomocy. Nie raz już była podejmowana próba ratowania dziewczyny przed zgubnym nałogiem, ale za każdym razem bez większych sukcesów.

 

Wkrótce okazuje się, że to nie jedyny kłopot Łukasza, gdyż nagle dzwoni do niego dawna przyjaciółka, Sara Wilk, z którą łączy go mroczny sekret z przeszłości. Zjawia się u niego w gabinecie, składając mu pewną propozycję, która brzmi jak szantaż, więc psycholog nie ma za bardzo wyjścia, jak spełnić jej żądania.

 

„Receptura wszechmocy” to niepozornie wyglądająca książka, licząca sobie niewiele ponad 250 stron, a do tego jej tekst został otoczony szerokimi marginesami, więc w efekcie materiału pisanego jest znacznie mniej. Jednak to, co autor zawarł w swojej powieści, dostarcza mnóstwo emocji w kilkuwątkowej fabule pełnej wydarzeń, postaci i zwrotów akcji.

 

Bardzo odpowiadał mi styl pisarski autora, który opowiada stworzoną przez siebie historię w sposób konkretny i klarowny. Używa sporo dialogów, w których zawarte są istotne informacje, ale też ważne są opisy. Nie ma w nich zbędnych słów, określeń czy przemyśleń. Wszystko ma tutaj swoje znaczenie. Umiejętnie wprowadza nastrój niepokoju i niebezpieczeństwa.

 

To powieść z dobrze przemyślaną, spójną fabułą, w której nie ma przypadków. Na w sumie niewielkiej ilości stron zawarta jest historia, w której odnajdziemy wątki kryminalne sięgające przeszłości Łukasza i Sary, a nawet wątki psychologiczne w postaci przeprowadzanych sesji i niektórych przypadków. Porusza też sprawy narkomanii, moralności, która nie pozwala zająć się odpowiednio uzależnieniem ze względu na opinię społeczeństwa. Tego obawiają się rodzice Łukasza, dlatego kierują się z pomocą do niego, zamiast do odpowiednich instytucji.

 

To zawarta w pigułce opowieść, w której odnajdziemy elementy kryminalne, sensacyjne, fantasy, a nawet niewielki pierwiastek psychologiczny i paranormalny otoczony elementami thrillera. Ta różnorodność gatunków sprawia, że od lektury trudno mi było się oderwać, gdyż im dalej wkraczałam w akcję, tym bardziej dawałam się ponieść jej nurtowi. Autor zawarł w niej surrealistyczną wizję tego, co mogłoby się stać, gdyby badania nad jakimś specyfikiem dostałyby się w ręce osoby niezrównoważonej psychicznie.

 

Łukasz Piotrowski pochodzi z Pszczewa, gdzie spędził swoje nastoletnie lata. Studiował w Gorzowie Wielkopolskim na kierunku gospodarka przestrzenna, jednak nie pracuję w zawodzie. Gorzów Wielkopolski jest jego obecnym miejscem zamieszkania. Już od czasów nastoletnich pasjonował się zjawiskami nadprzyrodzonymi i literaturą grozy. Do jego ulubionych pisarzy należy m.in. Stephen King. Z czasem zacząłem pisać własne utwory. Uwielbia spędzać czas na długich spacerach oraz wycieczkach rowerowych. Oprócz horroru i pisarstwa interesuje mnie także astronomia, fizyka i kultura japońska.
Zadebiutował w 2020 roku książką „Demony Dominiki”.

Śliwka

 Uwierz w niemożliwe, bo niemożliwe nie istnieje…

 

 Właśnie taka myśl krążyła mi po głowie podczas czytania „Receptury wszechmocy” Łukasza Piotrowskiego. Dlaczego? Ponieważ bohaterka powieści, naukowiec Sara Wilk, dokonała przełomowego odkrycia farmakologicznego, które na zawsze mogło odmienić losy świata. Pomyślisz pewnie, że to super. No nie do końca, bo od tego momentu nad losem wielu ludzi zawisły czarne chmury. Ale po kolei.

 

Od lekkich drgań po trzęsienie ziemi

 

Początek historii zaczyna się spokojnie. Poznajemy głównego bohatera, psychoterapeutę Łukasza Lijewskiego, który sam zmaga się z poważnymi problemami, a rodzice chcą jeszcze zwalić mu na głowę siostrę narkomankę, by zaopiekował się nią przez tydzień. (Swoją drogą taki zabieg wypadł bardzo korzystnie, bo kto nie poczuje sympatii do bohatera, który ma problemy?) I w tym momencie jego spokojne życie się kończy. Łukasz staje się świadkiem i uczestnikiem makabrycznych zdarzeń, które teoretycznie nie miały prawa się wydarzyć. A to dopiero początek…

 

Akcja, akcja!

 

Tak, sporo się działo w tej historii. Już po kilkunastu stronach autor wsadził czytelnika do rozpędzonego ekspresui wiózł go nim, nie zwalniając, bez żadnych zbędnych stacji po drodze aż do samego końca. Wypadło to całkiem dobrze, bo trudno było się oderwać od rozgrywających się wydarzeń, choć muszę przyznać, że czasami tempo akcji nieco mnie przerastało. Nie zdążyłam odpocząć od jednego tragicznego zdarzenia, zatrzymać się przy nim na chwilę, a już czekało na mnie kolejne. Bohaterowie szybko przemieszczali się do różnych miejsc, a czytelnik mógł lepiejzrozumieć sytuację dzięki spojrzeniu na nią z różnych perspektyw.Jednak przez to miałam wrażenie, że niektóre wątki zostały potraktowane po macoszemu, a przy takim obrocie sprawpewne sceny okazały się dla mnie zbędne.

 

Trup ściele się gęsto

 

Tak, autor nie oszczędzał swoich bohaterów, a właściwie nie oszczędzała ich Sara Wilk. Powiedzenie „po trupach do celu” doskonale oddaje jej naturę. Jest bardzo wyrazistą postacią, twardą i wyrachowaną, nie cofnie się przed niczym, byle tylko dostać to, czego pragnie. I tutaj muszę przyznać, że wypadła najlepiej na tle innych bohaterów, a nawet skradła całe show Łukaszowi Lijewskiemu – to ona tworzyła tę historię. Choć przyznam, że ten kontrast między nimi też był ciekawy. Ale nie ona jedna przejawiała mordercze skłonności. Na uwagę zasługuje też postać płatnego zabójcy, który z początku stanowił przeciwwagę dla Sary i pozwalał myśleć, że nie wszystko pójdzie po jej myśli. Dodatkowym smaczkiem są pacjenci Łukasza. Po krótce przedstawił ich problemy, z którymi zmaga się na co dzień wielu z nas, dzięki czemu historia staje się bliższa czytelnikowi i bardziej na niego oddziałuje.

 

Styl dopasowany do treści

 

Powieść napisana jest nieskomplikowanym językiem, bez żadnych zbędnych udziwnień i ozdobników, dzięki czemu czyta się ją bardzo szybko. Jednak muszę przyznać, że z początku czegoś mi w nim brakowało, wydawał mi się za prosty. Ale im bardziej zagłębiałam się w lekturę, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że właśnie taki styl najlepiej przedstawia historię. Miało być dynamicznie, i tak było.

 

Łukasz Piotrowski stworzył niebanalny, wciągający thriller z dużą ilością mocnych scen. Czy powieść trzymała w napięciu? Pewnie, choć czasami czułam się trochę jak na planie amerykańskiego filmu sensacyjnego, bo nie zawsze wszystko mi się kleiło. Czy autorowi udało się mnie zaskoczyć? Niejednokrotnie tak, choć podejrzewałam, jak to się może skończyć. Komu spodoba się „Receptura wszechmocy”? Przede wszystkim fanom wartkiej akcji, intryg i sensacji.

Klaudia Bacia

  Gdyby ktoś dziesięć lat temu zapytał mnie, jaki gatunek książek lubię najbardziej, bez wahania odpowiedziałabym, że fantasy. W fantasy może zdarzyć się wszystko, można latać, oddychać pod wodą, stać się niewidzialnym czy żyć w nieskończoność. Teraz jestem starsza i daję sobie możliwość poznawania innych gatunków literackich. Takim oto sposobem pokochałam kryminały i polubiłam thrillery, które jeszcze do niedawna sprawiały, że na samą myśl o sięgnięciu po nie, krzywiłam się. Staram się nie zamykać na nowe gatunki i autorów, nie ma też większego znaczenia, czy nazwisko na okładce jest z tych znanych czy raczej nierozpoznawalnych. Takim oto sposobem trafiła w moje ręce książka z przyciągającą, mroczną okładką i nieznanym nazwiskiem.

 

Łukasz Lijewski jest psychoterapeutą. Jego życie to głównie praca w prowadzonej przez siebie poradni. Jego życie zmienia się w momencie, kiedy na prośbę rodziców zgadza się zająć siostrą uzależnioną od narkotyków. Dodatkowo do jego gabinetu zapisuje się nowa pacjentka, której głos w słuchawce telefonu wydaje się dziwnie znajomy. Okazuje się, że jest to jego dawna przyjaciółka, z którą wiąże go straszna tajemnica z przeszłości. Na domiar złego, na jaw wychodzi fakt, że stara znajoma ma ambitny plan, który w konsekwencji niszczy życie kilku osobom. Czy Łukasz Lijewski wyjdzie szczęśliwie z tej sytuacji?

 

Zapowiadało się super. Miała być tajemnica, budowanie napięcia, ciekawość, a skończyło się na tym, że z lekkim uśmiechem niedowierzania i zażenowania przewracałam kolejne strony. Wybaczcie mi, jeśli przez przypadek zdradzę za dużo, choć bardzo będę się starała, aby tak nie było. Przede wszystkim fabuła jest naciągana. Nie wierzę, że rodzice mogą wsadzić swoją córkę do pociągu wiedząc, że jest naćpana tak, że nie bardzo wie, gdzie jest i jak się nazywa, licząc na to, że będzie wiedziała, na której stacji wysiąść. Poza tym nie sądzę, że gdyby tak bardzo zależało im na zdrowiu córki to czekaliby kilka tygodni z wysłaniem jej do ośrodka odwykowego. Ale mogę się nie znać.

 

Główny bohater ma nerwicę i ataki paniki i uprawia zawód psychoterapeuty. Znów mogę się nie znać, ale osoba, która ma tego typu problemy raczej nie powinna leczyć innych ludzi.Pojawia się jego znajoma z dawnych lat, dość szybko dostajemy rozwiązanie, jaka to tajemnicza przeszłość wiąże ją z Łukaszem i w zasadzie od tego momentu książka jest coraz bardziej zła i brak w niej jakiegokolwiek budowania napięcia, a absurd goni absurd.

 

Na około dwustu pięćdziesięciu stronach Łukasz Piotrowski upchnął bardzo wielu bohaterów (między innymi płatnego mordercę) i całe mnóstwo pomysłów, które nie bardzo do siebie pasowały. W pewnym momencie zastanawiałam się, do jakiego gatunku mogłabym ją przypisać. Tandetny romans? Jest. Fantasy? Jest. Thriller psychologiczny? Tak. Motyw jak z „Jestem bogiem”? Jest. Totalne pomieszanie z poplątaniem. Kompletnie mi się to nie podobało i szkoda, że autor nie zdecydował się na jeden gatunek, myślę, że wtedy byłoby znacznie lepiej.

 

Prawdę powiedziawszy to uważam, że największym atutem tej książki jest jej okładka. Intrygująca, minimalistyczna, zachęcająca do lektury. Środek jest jednak zaprzeczeniem dla okładki. Jeśli w zasięgu ręki będziecie mieć książkę Łukasza Piotrowskiego i jakąś inną lekturę to wybierzcie tę drugą. Szkoda czasu. Choć widzę potencjał i jeśli autor jeszcze coś napisze to się z tym zapoznam to „Receptura wszechmocy” nie jest najlepszą pozycją.

MagLaw

  Chęć czytelniczego zgłębiania rozmaitych nowości, które wchodzą na rynek księgarski sprawia, że czasami sięgam po tytuły mniej oczywiste, a czasem zupełnie nieoczywiste. Tak też było w przypadku książki autorstwa Łukasza Piotrowskiego „Receptura wszechmocy” od Wydawnictwa Novae Res, która z całą pewnością wpisuje się w strefę wychodzącą poza zakres mojego komfortu. Z racji jednak interesującej zapowiedzi zawartej na blurbie, chciałam nie tylko poznać nieznanego mi autora, ale i przekonać się co ma mi do zaproponowania.

 

Chociaż sam pomysł na fabułę wydawał mi się intrygujący, nie przekonał mnie sposób w jaki został on zrealizowany. Zanim jednak o tych zastrzeżeniach, słów kilka o wątku fabularnym, na jakim oparta została książka.

 

Główny bohater – Łukasz Lijewski to psychoterapeuta, w którego życiu centralne miejsce zajmuje jego praca. Trapie z pacjentami wypełniają całe jego dni, nie pozostawiając w nim czasu na jakiekolwiek życie osobiste. W dużej mierze przyczyna takiego stanu rzeczy tkwić może w tym, że on sam zmaga się z własnymi problemami, wśród których nerwicy i atakom paniki towarzyszą nocne koszmary. Na domiar złego,jako odpowiedzialny starszy brat, podejmuje decyzję roztoczenia opieki nad uzależnioną od środków odurzających siostrą. Czubkiem góry lodowej okaże się jednak odnowienie znajomości z dawną przyjaciółką, która wciągnie Lijewskiego w swe niecne plany, a tym samym sprowadzi na niego jeszcze większe tarapaty.

 

Ten krótki opis fabuły stwarzać może wrażenie, że „Receptura wszechmocy” to zapewniająca wysoki poziom adrenaliny sensacja, w której wartka akcja współgrać będzie z zajmującą narracją, wciągając czytelnika w wir tworzonej przez autora intrygi. Cóż, choć trudno zaprzeczyć, że akcja mknie z minuty na minutę z prędkością zbliżoną do TGV, a autor stara się jak może, aby na 250 stronach powieści, utrzymać uwagę czytelnika na najwyższym poziomie, to w pewnym momencie, w moim odczuciu, traci jednak kontrolę nad tą zawrotną prędkością prowadzonej przez siebie opowieści, co sprawia, że książkowy pociąg wykoleja się, a sens i pomysł na oryginalny thriller sensacyjny roztrzaskują się o ścianę chaosu.

 

Ponownie jednak muszę stwierdzić, że sam pomysł na dobry dreszczowiec z elementami science-fiction bardzo mi się spodobał. Próba stworzenia laboratoryjnego leku, który przejąłby kontrolę nad ludzkim umysłem i pozwalał na swobodne kierowanie jednostką, zniewalając ją i pozbawiając zupełnie wolnej woli, uważam za strzał w dziesiątkę. Niewątpliwie inżynieria biomedyczna stanowi taką problematykę, która na niwie pisarskiej stwarza ogromne pole do popisu dla kreatywności autora, więc zupełnie mnie nie dziwi sięgnięcie po tego typu zagadnienia.

 

To jednak, co do mnie, jako do czytelnika, nie przemówiło to realizacja tego pomysłu. Czytało mi się tę książkę bardzo ciężko, nie dlatego, że język był skomplikowany i przepełniony naukowym odniesieniami, przeciwnie, autor posługuje się dość prostym sposobem komunikacji, co nie zmienia faktu, że w prowadzeniu fabuły wdał się – jak dla mnie - chaos. Być może, gdyby autor wyszedł z dość powierzchownego opisu licznych sytuacji i skupił się na ich dopracowaniu, nie goniąc z akcją na łeb na szyję, to nieprzyjemne wrażenie czytelniczego pogubienia minęłoby w miarę zgłębiania fabuły. Brak szczegółowości, nakreślenia odrobiny kontekstu zdarzeń zawartych w książce, spłyciło przekaz jaki autor chciał osiągnąć prowadząc czytelnika w futurystyczne meandry podświadomości.

 

I jeszcze jedna uwaga, zważywszy na to, że autor w dużej mierze odwołuje się do sfery psychiki a warstwa psychologiczna stanowić miała istotny składnik powieści, w moim odczuciu, warto było również pogłębić rys psychologiczny wykreowanych na kartach książki postaci, tak aby nadać im większego kolorytu i tak po prostu, po ludzku odrobinę wtłoczyć im krew w książkowe żyły.

 

Nie jest zatem źle, ale pozostaje pewien niedosyt, który sprawia, że książka jest dobra, ale nie bardzo dobra.

Niegrzeczne literki

  Czym jest psychika? Czy jest to jedynie wytwór, na który wpływ ma wiele czynników? A może to nasze jestestwo, które pod wpływem nacisku nie może być zmienione?

 

Łukasz Piotrowski Stworzył książkę, która zmusza nas do przemyśleń. Otwiera dla nas świat przepełniony patologiami umysłu, spoglądając przez pryzmat osoby chorej. Zanurza czytelnika w prozie dnia codziennego, zwracając uwagę na trywialne rzeczy, o których często się milczy. Bo czy tak naprawdę zatrzymaliśmy się na chwilę, aby pomyśleć o tym, jak wygląda jeden dzień wycięty z życia osoby chorej psychicznie? Zazwyczaj przypinamy łątkę „niepoczytalnego” i dostrzegamy wyłącznie odchylenia, które dominują.

 

Łukasz Lijewski jest poznańskim terapeutą, który na co dzień pracuje w prywatnym gabinecie z wyjątkowymi pacjentami. Choć w pracy ich rozterki zajmują jego myśli, to sam również posiada swoje demony, które potrafią przejąć władanie nad jego umysłem. Przeszłość często przypomina o sobie, a ataki paniki dominują nad jego ciałem. Nawet w nocy nie może czuć się bezpieczny, ponieważ wtedy wkradają się koszmary, pogłębiając nerwicę.

 

Jego i tak niepokładane życie zaburza dodatkowo pojawienie się Sary Wilk w momencie, kiedy przejmuje opiekę nad uzależnioną od narkotyków siostrą. Bliska znajoma z dzieciństwa również zmaga się z chorobą, która zaburza jej zdolność oceny sytuacji. W jej mniemaniu nawet mord może być błahostką, która nie wywrze na niej wrażenia. Życie Łukasza staje na głowie, a wszystko to co osiągnął do tej pory nie będzie już takie samo…

 

Łukasz Piotrowski w „Recepturze wszechmocy” wykreował bardzo silnego bohatera. Choć pozornie może on wydawać się człowiekiem, który obarczony trudnym dzieciństwem, nie potrafi poradzić sobie w życiu codziennym, to z biegiem stron dowiadujemy się o nim rzeczy, które diametralnie zmieniają naszą perspektywę. Jego osobowość otwiera się przed nami, pozwalając czytać w tym, co go wykreowało. Nie potrafił przechodzić obojętnie obok zmagań siostry. Niejednokrotnie brał na siebie całą odpowiedzialność, aby móc ją chronić.

 

Spodobał mi się również sposób, w jaki autor poprowadził ten thriller. Dynamika wątków wzrastała bardzo szybko, przez co czytelnik nie miał czasu na nudę. Jednak nie było mowy o mnogości rozpoczętych spraw. Kiedy jeden wątek został zakończony, od razu wchodził kolejny. To była bardzo miła odmiana od dotychczasowych książek, z których wydzierał mrok.

 

Co do postaci przyjaciółki z dzieciństwa miałam mieszane uczucia. Nie przypuszczałam, że autor pokusi się we wplecenie do fabuły zjawisk paranormalnych, co początkowo lekko zraziło mnie do książki. Nie były one jakoś mocno zaakcentowane, co ostatecznie wpłynęło pozytywnie na moją ocenę. Osobiście, zatrzymałabym się w momencie przenikania do umysłu ludzi, nie poruszając kwestii mentalnego przenoszenia przedmiotów. Tyle, że wtedy mogłabym zaburzyć pewien bieg wydarzeń. Kobieta bardzo starannie manipulowała Łukaszem, chociażby „propozycją” współpracy. Mężczyzna nie dostał wyboru, jaki mu się należał. Został postawiony pod ścianą.

 

Nie potrafiłabym przypisać książce wyłącznie jednego gatunku. Skrywa w sobie thriller, szczyptę kryminału, nutkę romansu, które schowane są w cieniu Si-Fi. Sam pomysł na lekturę okazał się być ciekawy, jednak żałuję, iż autor nie zdecydował się na rozwinięcie niektórych wątków i wytłumaczenie genezy paranormalnych rzeczy.

 

Jako że fantastyka nie jest gatunkiem, któremu oddałam serce, to wstrzymam się od oceny pod tym kątem. Sięgając po tę lekturę, kierowałam się przepiękną okładką i zachęcającym opisem, który nie sugerował wstawek tego typu. Niemniej jeśli nie przeszkadzają Wam ponadludzkie umiejętności i szukacie czegoś nieoczywistego, to zdecydowanie ta lektura jest dla Was.

MaHa

  Zachęcający opis i fakt, że najnowsza powieść Łukasza Piotrowskiego pt. “Receptura wszechmocy” były wabikiem, który sprawił, że sięgnęłam po tę publikację. Chciałam poznać historię głównego bohatera, Łukasza Lijewskiego, który jest psychoterapeutą. Dodatkowo zaciekawił mnie też fakt, że on sam zmaga się z nerwicą i atakami paniki, tak powszechnymi w obecnych nam czasach. Czy jestem zadowolona z lektury i czy najnowszą publikację Łukasza Piotrowskiego poleciłabym osobom pasjonującym się w czytaniu powieści kryminalnych i thrillerów? O tym w dalszej części mojej recenzji.

 

Głównym bohaterem powieści jest psychoterapeuta, którego podstawowym celem zawodowym jest niesienie pomocy innym. Z jego rad i wsparcia korzysta mnóstwo młodych ludzi, jednak w końcu w gabinecie pojawia się dawno niewidziana, dawna znajoma Łukasza Lijewskiego. Jak się okazuje - ta niecodzienna wizyta sprowadzi na psychoterapeutę duże kłopoty… On sam zaś da się wciągnąć w niecną intrygę głównie z uwagi na to, że problem będzie dotyczył jego siostry, notabene uzależnionej od silnych, zupełnie niedopuszczalnych substancji.

 

Fabuła powieści zatytułowanej “Receptura wszechmocy” jednak nie jest w rzeczywistości zbyt mocno wciągająca. W moim odczuciu - zdecydowanie zbyt wolno się rozgrywa, a na dodatek wydarzenia nie zachęcają do tego, by z niecierpliwością przechodzić na kolejne strony powieści. Narracja nie jest wciągająca, a intryga nie okazuje się wcale zbyt mocno zawiązana i nie powoduje dreszczy niecierpliwości u czytelnika. Cóż… jako wielbicielka wartkich opowieści kryminalnych i thrillerów, jestem nieco zawiedziona historią przedstawioną w najnowszej powieści Łukasza Piotrowskiego. Stąd też książkę pt. “Receptura wszechmocy” oceniam na 4. Mam wrażenie, że w całej fabule powieści jest zbyt wiele chaosu i niedomówień, przez co w ogólnym rozumieniu traci na wartości cała ta publikacja.

 

Mam wrażenie, że pomysł na fabułę i próbę stworzenia substancji, która z sukcesem przejęłaby kontrolę nad ludzkim umysłem, spalił na panewce. Moim zdaniem pomysł na powieść był świetny - zabrakło tylko doprecyzowania tego pomysłu i przeniesienia zamierzeń na karty powieści. Przez to zaś cała powieść nieco wieje nudą i lektura tej książki nie przyniosła mi takiej radości, jakiej bym oczekiwała po publikacji tego rodzaju.

 

Muszę przyznać, że książkę czytało mi się dość ciężko i wcale nie miałam ochoty poznawać dalszej części historii. Tym, co nie do końca przypadło mi do gustu, było to, że w narracji znalazło się mnóstwo bardzo skomplikowanych, niemal naukowych określeń, których nie mogłam przełożyć na swoją codzienną wiedzę. To wszystko komplikowało też znacznie odbiór historii, którą zamierzał przedstawić czytelnikom autor.

 

Niemniej jednak najnowszą powieść Łukasza Piotrowskiego polecam tym osobom, które chciałyby poznać historię głównego bohatera i przekonać się, czy opisana przez autora historia trafi w ich gusta czytelnicze. Może okazać się bowiem, że inni czytelnicy mają zupełnie inne odczucia, niż ja.

 

W związku z tym, że uważam powieść pt. “Receptura wszechmocy” za zadowalającą, wystawiam jej ocenę 4. Mam też nadzieję, że autor w kolejnych publikacjach nieco bardziej przemyśli pomysł na fabułę i spróbuje stworzyć nieco mniej skomplikowaną narrację. Niewykluczone, że w przyszłości sięgnę jeszcze po jakąś powieść Łukasza Piotrowskiego. Trzymam kciuki za udaną twórczość i czekam na taką powieść, której z przyjemnością mogłabym wystawić najwyższą notę z możliwych.

 

Zachęcam do poznania historii głównego bohatera powieści “Receptura wszechmocy”. Kto wie, może część czytelników będzie wręcz zachwycona tą historią?

Beata Szwajdych

  "Receptura wszechmocy" to bardzo poprawna książka na jeden, bądź dwa wieczory, która potrafi zaciekawić Czytelnika i porwać w wir wartkiej akcji, niczym dobry film sensacyjny. Dzięki szybkiemu rozwojowi wydarzeń i bez zbędnych zastojów, czas spędzony z tą historią  minął mi w okamgnieniu. Słownictwo użyte do przedstawienia intrygi jest bardzo dobrze dobrane, zwięzłe, a fabuła spójna o dosyć ciekawym pomyśle. Po zakończeniu lektury przyznaję, że to była dla mnie ciekawa, jednorazowa przygoda, ale nie jest to ten rodzaj powieści, do której wracam co jakiś czas, aby ją sobie przypomnieć, rozsmakować się w pisarskim kunszcie Twórcy i kolejny raz towarzyszyć bohaterom w ich perypetiach. 

 

Łukasz Lijewski, główny bohater książki, jest psychoterapeutą z około dziesięcioletnim stażem, który całe swoje życie poświęcił karierze. Ten mężczyzna po trzydziestce sam cierpi na zaburzenia lękowe i od wielu lat nie potrafi zbudować żadnej trwalszej relacji z kobietą. Do stanu, w którym co i rusz Łukasz wpada w ataki paniki i miewa koszmarne sny, doprowadziły go głównie oczekiwania jego rodziny i nacisk otoczenia, którym zawsze próbował pokazywać tylko to swoje silne i najlepsze oblicze. Nie pozwalał sobie na słabsze momenty. Ale, czy oby na pewno jedynie przez te okoliczności tak się dzieje w jego życiu? Mimo świadomości stanu w jakim się znajduje i tego, że coraz częściej choroba wyciąga po niego swoje macki, kolejny raz pod naciskiem matki bierze pod opiekę swoją siostrę narkomankę. Rodzice nie chcą aby ktoś z ich znajomych dowiedział się o uzależnieniu dziewczyny i wywierając presję na syna terapeutę, oczekuję, że sprawi on, że stanie się cud i młoda kobieta zacznie prowadzić życie wolne od nałogu. Dziwnym zbiegiem okoliczności w tym samym czasie co siostra, w życiu Łukasza pojawia się dawna znajoma, która szantażem wymusza na nim pewną współpracę przywracając do istnienia demony przeszłości i budząc nowe. Czego będzie od niego oczekiwała tajemnicza Sara? Co wspólnego ma z jego siostrą? Czy mężczyźnie uda się uniknąć załamania nerwowego i wyjść cało z tej opresji? Po odpowiedzi zapraszam do "Receptury wszechmocy".

 

Książka tak naprawdę nie przyciągnęła mnie swoją, utrzymaną w ciemnej tonacji okładką, opis również niewiele powiedział mi o czym będzie ona traktować. Mogłam jedynie obstawiać jak w ruletce, czy będzie to kryminał, czy fantastyka, a może i beletrystyka lub też coś związanego z filozofią życia. A może to wszystko po trosze? Mimo tego, że nie przepadam za takimi niespodziankami czytelniczymi, sięgnęłam po tę pozycję. Oczywiście nie bez obaw... Będąc dopiero gdzieś w połowie egzemplarza tak naprawdę udało mi się ją zakwalifikować sobie gatunkowo. Dopiero kiedy książka znalazła się w odpowiedniej przegródce moich segregacji, a ja wiedząc czego mogę się po niej spodziewać, poczułam komfort czytania. Abyś Ty, Drogi Czytelniku, nie podchodził do "Receptury wszechmocy" podobnie jak ja, czyli niczym pies do jeża, w dalszej części recenzji wchodzę trochę głębiej w rozważania nad istotą powieści. Jeśli nie chcesz wcześniej tego wiedzieć, wolisz sam zabawić się z nią w kalambury i uważasz, że mogłabym Ci popsuć frajdę, to dalszą część mojego tekstu potraktuj niczym spojler i na tym etapie możesz już zakończyć czytanie, wiele nie umknie Twojej uwadze. 

 

Dzieje się w tej powieści... dziwnie. Irracjonalne zachowania, reakcje spotykanych ludzi, wydarzenia, które na każdym zwykłym człowieku wywarłyby przynajmniej jakieś zdziwienie, jeśli nie całkowite osłupienie i zapytanie jakże skrótowym "ocb?", dla głównego bohatera są obojętnie zwyczajne. Gnając przez fabułę ciągle zastanawiałam się, czy czytam fantastykę, czy też facet naprawdę ma tę schizofrenię. Ciekawy zabieg i muszę przyznać, że dzięki niemu Autor złapał moją uwagę, choć początkowe, chaotyczne strony nie obiecywały tak naprawdę zbyt wiele. Zakładam, że gdybym wiedziała od samego początku, że będę mieć do czynienia z jakimiś pierwiastkami zaczerpniętymi z książek Kinga, czy filmów Marvela, to z pewnością miałbym odrobinę inne podejście do lektury. Może wystarczyłaby krótka wzmianka o tym w opisie? Teraz już nie wiem, bo jak to się mówi: "pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz". Więc powtórzę słowa z początku swojej recenzji, że jest to bardzo poprawna książka, jednak nie dodam do tego nic więcej.

mania.ksiazkowaniaa

  „Pewien mędrzec powiedział, że człowieka nie można uczynić bardziej wolnym niż jest sam z siebie. Żaden las, żadne więzienie nie uczyni nikogo bardziej lub mniej wolnym niż był przedtem."

 

Pierwsze słowa opisu, mówiąc nam, iż wolność to stan umysłu. Natomiast według filozoficznego spojrzenia jest to niezależność. Jednak może się ona wiązać z samotnością, ale przecież jesteśmy i tak podlegli, a ta podległością jest czas. To jedyny czynnik, przed którym uchylamy czoła. 

 

Życie potrafi komplikować ścieżki, kiedy już mogłoby wydawać się nam, iż doszliśmy do pewnego drogowskazu i teraz uważamy, że wiemy, gdzie mamy się kierować. Nasz bohater właśnie doświadcza tych nieścisłości. Sam boryka się z problemami natury psychicznej, nie tylko w pracy psychoterapeuty, w życiu również. Dodatkowo na jego barki spada opieka nad siostrą, której problemy polegają na uzależnieniu od narkotyków, a żeby tego było mało, w jego życiu pojawia się przyjaciółka, która żąda od niego pomocy. 

 

Wszystko się wali, a rodzice zamiast oddać chorą córkę na leczenie, wola się przejmować tym co ludzie powiedzą, przecież muszą zachowywać pozory, że ich rodziną jest przykładna i szczęśliwa. Swoim egoizmem dokładają problemów innym, sami czując się lżejsi. Dawna znajoma też gra odważnymi kartami, stawiając na szali ludzkie życie. Był w bagnie po pachy, teraz jest po uszy. 

 

Autor serwuje czytelnikom powieść, której nie da się zamknąć w szczelnych ramach. Mieszanina gatunkowości, sprawia, że zaczynamy odbierać książkę głębiej, niż zapowiada to początek. Chłoniemy słowa,  dajemy się prowadzić fabule, uczestniczymy w tym całym rozgardiaszu, mając momentami ochotę, trzasnąć bohaterów. 

 

„Ludzie od zawsze dążyli do doskonałości i pragnęli zrozumieć fenomen świadomości. Gdzie jest granica, która odróżnia nas od polegających na instynkcie zwierząt?"

 

Medyczne zagadnienia, które pojawiają się w momencie tworzenia leku, który w małej pastylce, ma sprawić iż kontrola nad ludzkim umysłem będzie na wyciągnięcie ręki, nie jednego może przerażać. Jednak nie ma nic bardziej wątpliwego, bo autor posługuję się łatwym i zrozumiałym słownictwem, wykorzystując pełną kreatywność dla tego tematu. Wyobraź sobie, że dzięki takiemu specyfikowi cudzy umysł jest Ci w całości podległy, jego wolna wola, zostaje w całości zależna od ciebie. Czy taka kontrola nad innym organizmem, mogłaby być dla ciebie czymś, co sprawi, że porzucisz swoje wartości? 

 

Autor posłużył się spora ilością akcentów, których zadaniem jest napędzanie fabuły, dlatego wątki te, nie jednoznacznie zakrzywiają możliwość nazwania gatunku tej książki. Thriller, niekiedy zapraszający o kryminał, z dawką sensacji i fantastyki. Jednak po całościowym spojrzeniu na książkę, bardziej uznałabym ją za sensacje z elementami thrillera i szczyptą kryminały. Wątek fantastyki jest dla mnie odległy i nie rozpoznaje się w tym gatunku, wiec tylko napomknę o tym, sugerując się moimi odczuciami, nie rozbudowując go. 

 

Powieści, które wkraczają w odmęty ludzkiego umysłu, sprawiają, że otchłań tematyczna, staje się tak szeroką barierą twórczą, która pozwala na większe spojrzenie dla czytelnika, pole do popisu dla autora, wzbudzenie ciekawości i impresjonizmu, że jest to otchłań, której końca nie widać, a wszystko co do tej pory zostało stworzone, nadal jest tylko częścią w ogromnej całości. To studnia, której dna nie widać, a czym bardziej próbujemy je dojrzeć, tym głębiej patrzymy, zniewalając siebie, ale dając szerokie spektrum możliwości. 

 

Książka jest stosunkowo krótka, co może wydawać się dość dziwne, patrząc na liczbę tematów w niej zawartych. Warto dać się zabrać w tę podróż, korzystając w pełni z lektury. 

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial