Aneta Sawicka
- "Rodzina Obrabków i złoty diament"- książka dla ludzi z poczuciem humoru i dystansem do świata. Choć to książka przeznaczona dla dzieci, to i dorośli będą się przy niej dobrze bawić. Przyznaję, że mi podczas czytania uśmiech nie schodził z twarzy. Ostrzegam jednak, że jest to książka przewrotna, nieedukacyjna, w której wszystko jest na opak.
Tytułowa rodzina Obrabków to rodzina bardzo specyficzna. Mówiąc delikatnie- Obrabki są na bakier z prawem. Lubią kłamać i nie jest dla nich problemem przywłaszczanie sobie rzeczy, które do nich nie należą. Ba! Można powiedzieć, że to wręcz ich hobby. Jedyną osobą, która nie lubi kłamać i zawsze chce postępować zgodnie z prawem jest syn Ture. Rodzice bardzo się o niego martwią- obawiają się, co też z tego Ture wyrośnie. Próbują uczyć go kłamania, ale niezbyt dobrze mu to wychodzi. Natomiast reszta rodziny nie ma z tym absolutnie żadnego problemu- tata Zbirosław (zdrobniale Zbiro) i mama Cela, kłamią ciągle i bez przerwy planują jakieś nowe skoki (tym razem kradzież wielkiego złotego diamentu z wystawy). Ich córeczka Kryminelka (zwana Elką) bez problemu chłonie nauki rodziców i nie sprawia problemów tak, jak brat. Choć Obrabki są rodziną kryminalistów, to jednego nie można im zarzucić- są dla siebie nawzajem bardzo dobrzy i wspierający.
W najnowszej części, tak jak już wspomniałam mama i tata Obrabek wyruszają na wystawę, z której planują zwędzić drogocenny kamień ( w tajemnicy przed swoimi pociechami). Dzieci tymczasem zostają same w domu. Wszystko jest dobrze do momentu, kiedy trzeba przeczytać Elce bajkę na dobranoc. Ponieważ brat nie potrafi tego zrobić, dzieciaki postanawiają wyruszyć do swojej babci. Nie jest to takie łatwe, bo babcia siedzi "w ciupie" (i zdaje się tam całkiem dobrze bawić). Podczas odwiedzin babcia wpada na pomysł ucieczki z więzienia... Oj dzieje się w tej książce dzieje. Złodziejski skok rodziców, ucieczka babci, niespodziewane uczucie, a w tym wszystkim Ture, któremu wcale nie podoba się branie udziału w takich sytuacjach.
Cała książka pełna jest humoru, zarówno sytuacyjnego, jak i słownego. Niesamowicie rozbawiły mnie użyte tutaj gry słów oraz dobór imion bohaterów. Oprócz wspomnianych już wcześniej, mamy jeszcze psa o imieniu Glina i sąsiada nazywającego się Paul Icjant (zgadnijcie, kim jest z zawodu). Sami Obrabkowie to również postacie bardzo cudaczne- z jednej strony kryminaliści będący na bakier z prawem, a z drugiej gapy i osoby fajtłapowate, którym nic nie idzie tak, jak zaplanowały. Mnie osobiście kojarzą się trochę z kultowymi Adamsami, myślę, że jest to podobny poziom humoru.
„Rodzina Obrabków” to seria, która przywędrowała do Polski w 2021 ze Szwecji. Myślę, że książki te osiągną u nas dużą popularność, bo są naprawdę świetnie napisane. Co ważne- są to książki niezbyt długie, a więc doskonale nadają się dla dzieci, które zaczynają etap samodzielnego czytania. Myślę, że z taką serią każde dziecko przekona się, że czytanie jest super zabawą. Obrabki w ogóle nie przypominają typowych książeczek pisanych z myślą o najmłodszych czytelnikach. Tu mamy zupełnie inny wymiar czytania i żartu. Zdaję sobie sprawę, że temat serii może wzbudzać kontrowersje i wątpliwości u rodziców. Jest to jednak świetna okazja, aby pokazać dzieciom, czym jest parodia i zabawa słowem. Ja z przyjemnością podsunę tą książkę moim synom, a sama z ciekawości sięgnę po pierwszą część. Jeśli jesteś osobą z poczuciem humoru i dystansem do świata i tego samego uczysz swoje dziecko, to zdecydowanie jest to książka dla was.