Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Tron We Krwi. Zdrada

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 4 votes
Akcja: 100% - 4 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 4 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 3 votes
Okładka: 100% - 5 votes
Polecam: 100% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Tron We Krwi. Zdrada | Autor: Jolanta Maria Kaleta

Wybierz opinię:

Doris

 Przyznam, że obecnie, w sytuacji tylu kryzysów, na wielu polach, jakie pojawiają się wokół, nie czekając nawet aż te poprzednie zostaną zażegnane, z ogromną przyjemnością cofnęłam się o niemal tysiąc lat, do Polski za panowania Władysława Hermana. A umożliwiła mi to Jolanta Maria Kaleta swoją powieścią „Tron we krwi. Zdrada”, za co bardzo dziękuję.

 

To niezwykle barwne czasy. Choć Polska przyjęła chrześcijaństwo sto lat temu z niemałym okładem, to starzy bogowie wciąż tu są i ludność skrycie składa im dary. Bo dobrze jest żyć w zgodzie i ze Swarożycem i z tym nowym Chrystem, tak na wszelki wypadek. Cóż to szkodzi nosić „łapkę króliczą strzegącą przed różnego rodzaju bólami wraz ze strzałkami perunowymi, odwracającymi wszelkie złe moce” i jednocześnie gorliwie się przeżegnać.

 

Władysław Herman, przejąwszy schedę po wygnanym i zamordowanym później bracie Bolesławie, z lękiem zastanawia się, czy i jego dotknie klątwa rzucona na Piastów. Nie jest to książę najbardziej spośród piastowskiej dynastii rozpoznawalny, choć jest synem Kazimierza Odnowiciela, bratem Bolesława Śmiałego (Szczodrego) i ojcem Bolesława Krzywoustego. No właśnie: syn, brat, ojciec … a sam czego dokonał, czym się wsławił? Nie czuł się spełniony jako władca. Ani jego charakter, ani zdolności, nie predystynowały go na ten znamienity urząd. Objął go jednak jako następca brata w dynastycznej kolejce do tronu. Jak zobaczycie, był człowiekiem słabym i podatnym na wpływy, a władzę (nie będąc tego świadomy – także żonę) oddał swojemu palatynowi – Sieciechowi. Autorka bardzo udanie przedstawiła jego brak wiary we własne siły, nieudolność, wygodnictwo i właściwie niechęć do sprawowania rządów. W małżeństwie również to Judyta dzierżyła ster i umiejętnie manipulowała mężem. Mówiło się: „Książę Władysław już stary i jak ten spróchniały pień zbyt słaby, aby go jako słup stawiać przy budowie”. W młodości jednak wcale nie miał więcej energii i chęci do działania.

 

Im słabszy władca, tym większa anarchia w kraju. Każdy stara się wykroić z tego tortu coś dla siebie. I jak to na dworze, tuż przy władcy, rozmaite koterie i towarzystwa zwalczają się nawzajem, chcąc znaleźć się jak najbliżej książęcego ucha, by zyskać wpływy i zabezpieczyć własne interesy. Tak też i na dworze Władysława Hermana nie brak spisków, zawiązują się sojusze, nikt nikomu nie ufa. Czujemy się lekko oszołomieni wielością knowań. Stawka idzie wszak o sukcesję po królu, a walka o nią zaczyna się jeszcze za jego życia. Zbigniew czy Bolesław, który z synów nastąpi po ojcu? Czy zwrócą się przeciwko sobie, czy przeciwko ojcu, a może wiarołomnemu Sieciechowi? Przyznam, że śledzi się te tajne, zakulisowe machinacje niczym najlepszą powieść szpiegowską przybraną w historyczny kostium.

 

Kolorytu przydaje tu jeszcze lekka archaizacja języka, taka akurat w sam raz, by stworzyć klimat epoki, ale nie utrudnić nam zbytnio rozumienia treści. W ogóle wszystkiego jest w powieści tyle, ile potrzeba. Akcji, często brawurowej, obfitującej w niespodzianki, opisów, tych z pól bitewnych, ale także malowniczych krajobrazów piastowskiego Szleska, jak wówczas zwano Śląsk, porośniętego nieprzebytymi borami.

 

Autorka przywołała na kartach powieści zarówno postaci historyczne, jak i te fikcyjne, które dopełniają fabułę. Wszyscy ci bohaterowie mają bogate życie wewnętrzne. Zdradzają i kochają, są wierni zasadom, ale też zdarza im się ulegać namiętnościom i pokusom. W żadnym razie nie można ich określić mianem drewnianych. Z ciekawością śledzimy losy młodego Sambora i jego ojca, Włodzisława z rodu Łabędzi, współczujemy biednej Radochnie.

 

Niezwykle wiarygodnie oddano również ścieranie się nie tak znowu dawno przyjętego chrześcijaństwa i wiary w dawnych bogów. Takie trochę „rozdwojenie”, jakie przeżywała wówczas nie tylko prosta ludność, ale również możni i wysoko postawieni. Takie zabezpieczenie się na dwa fronty. Noszenie na piersi krzyżyka razem z woreczkiem z amuletami. Nie tak prosto pozbyć się starej wiary z serca na rzecz nowego, lecz jeszcze nieznanego Boga. Czujemy też tajemnicę przedwiecznej, słowiańskiej mitologii, dziwne mgły i zagadkowe postaci na Górze Milczenia, w lasach wilki czy może wilkołaki, strzygi i urocznice, dary składane po kryjomu Rodzanicom, by nie rzuciły złego uroku na dziecko. Trzeba było prosić Peruna, Swarożyca i Welesa o pomoc, bo Chrystusowej mocy wielu wciąż jeszcze nie dowierzało: „świat oprócz ludzi zamieszkiwało wiele tajemniczych istot, które tylko czyhały na człowieka, bezbronnego wobec ich nadprzyrodzonej mocy. Nawet Bóg chrześcijan, ponoć wszechmocny, musiał się posługiwać całym arsenałem świętych relikwii, aby siły nieczyste zwalczać, a one i tak wciąż były górą”. Tak więc świat „Tronu we krwi” to zarówno to, co realne, jak walka o władzę, miłość do kobiety, zemsta, przyjaźń i dworskie intrygi, ale też magia nie do końca pojęta, urocznice i druidzi, wilki ze skrzydłami i magiczne miecze. To świat mroczny, tajemniczy i dychotomiczny jeszcze ciągle w kwestii wiary. Opowieści o cudach dokonywanych przez Jezusa, albo o tych, które dokonywały się dzięki relikwiom były dla ludzi równie pasjonujące, jak te o mocach dawnych bogów.

 

Możemy się przekonać, że wokoło czyhało mnóstwo niebezpieczeństw. Wiadomo, średniowiecze i okrucieństwo to nieodległe skojarzenia, co można od razu zauważyć w trakcie lektury: wyłupywanie oczu, tortury, trucizna, zamykanie w lochu, porywanie ludzi i sprzedawanie ich w niewolę. Prawo silniejszego miało też zastosowanie w przypadku sukcesji. Tak więc tron Piastów nie raz spłynął krwią, co Joanna Maria Kaleta odmalowała bardzo sugestywnie na kartach powieści. Synowie występowali przeciwko ojcu, bracia nastawali na siebie nawzajem, a pozostałe osoby, stojące blisko tronu, próbowały trzymać stronę tego, od kogo spodziewały się większych profitów. A to dopiero pierwszy tom, co stwierdzam z ogromnym zadowoleniem, mając nadzieję na co najmniej trylogię piastowską.

Edymon

"Tron we krwi" Joanny Marii Kalety to powieść, w której autorka żongluje faktami pomieszanymi z literacką fikcją, tworząc znakomitą powieść, toczącą się niemal w nerwowym pośpiechu. Tyle w niej akcji. Historię, którą nie tylko zdolna jest pogłębić naszą wiedzę, ale i jest w stanie rozpalić historyczną pasję.  Bo nie ma to jak, rzetelnie spisana historia ręką specjalistki, której udało się nadzwyczaj barwnie odmalować panoramę kawałka polskiej historii. 

 

 Biorąc do ręki pierwszy tom tej opowieści wiedziałam, że będzie ona co najmniej zajmującą lekturą. I wcale nie dlatego, że jej wątki kręcić się będą wokół spisków, buntów, tajemnic i zdrad oraz kościelnych klątw i bogów. Jej walorem jest już bowiem sam wstęp. Zaangażowanie autorki w przybliżenie czytelnikowi postaci historycznych występujących w powieści. Nie każdy zna bowiem na tyle historię, by łatwo i szybko odnaleźć się w kręgu jej bohaterów. Jolanta Maria Kaleta historyk i politolog daje nam jednak ową szansę. Tych kilka słów o każdej z postaci znacznie ułatwia czytanie i pozwala lepiej rozpoznać się w fabule. Podobnie rzecz dzieje się w przypadku bohaterów fikcyjnych, choć i oni mają swoje pierwowzory wśród realnych postaci historycznych. Autorka nie szczędzi również słów wyjaśnienia na temat wyrazów zapomnianych, tworząc swoisty słownik powieści. Kolejny ruch to już trzon właściwej opowieści, który po takim wstępie winien być dla każdego czytelnika już tylko przyjemnością. 

 

Intryga ścielę się tu od samego początku, jakby jej bohaterowie nic innego nie robili. W walce o tron nie ma bowiem rzeczy niemożliwych. W niebezpieczeństwie są nawet dzieci, a kobiety nierzadko posiadają władzę, której formalnie im się odmawia. Władzę nad mężczyznami. Ci widzą jednak tylko jeden kierunek swej drogi. Tron. Stąd spiski, intrygi i zdrady. Brutalność i pełne okrucieństwa mordy. A jeśli dodać jeszcze do tego wielkie ambicje i chorobliwą wręcz żądze władzy, to okazuje się, że przeciwko sobie mogą stanąć nie tylko bracia, ale i ojciec z synem. 

 

W tle toczy się zatem wojna, która sama straty przynosi. Władysławowi Hermanowi nie pomaga w koronacji nawet ślub z siostrą cesarza i kilka wygranych bitew. Zapomniał o rzuconej niegdyś na Piastów klątwie. Nic więc dziwnego, że ster władzy przejął wojewoda i palatyn Sieciech, którego na domiar złego mocno wspiera Judyta żona Hermana. Jak by nie było jego kochanka. Jej problemem jest brak męskiego potomka, który pozwoliłby jej po śmierci księcia wraz z rodem Toporczyków przejąć władzę. Stąd też w jej głowie tyle ścielę się intryg kierowanych w stronę synów Hermana. Nie oni jedyni knują przeciwko władcy. Są jednak też i tacy, którzy dość mają pozornych rządów Hermana i panoszenia się Sieciecha. Biorą zatem sprawy w swoje ręce, żądając oddanie tronu najstarszemu z synów księcia Hermana. Księcia Zbigniewa bowiem obrali sobie za pana.  Chętnych do tronu było jednak zbyt wielu. Stąd tyle spisków, zamachów i zdrady przyświecających walce o tron.  

 

"Zdrada" pierwszy tom powieści Jolanty Marii Kalety "Tron we krwi" jest jednocześnie powieść, która w moim odczuciu świetnie oddaje klimat polski piastowskiej. Dość powściągliwa w emocjach, co zwolennikom bardziej kobiecej i lirycznej prozy może wydać się chłodna, za to bogata w wydarzenia i język, która oddaje specyfikę życia jedenastowiecznych wielmożnych, czego nie są z pewnością oddać szkolne podręczniki. Historia spisana zatem ręką tak wytrawnej autorki jest bardzo smakowitym kąskiem. Przekona ona do siebie z pewnością nawet najbardziej opornego czytelnika., dając mu w zamian prawdziwą przygodę pełną bitew i porywów serca. Opowieść bogatą w zwroty akcji (choć nie dla kogoś, kto historię piastowską dobrze już zna). To świetna intelektualna rozrywka. Wymagająca jednak od historycznego laika odrobiny zaangażowania w treść i poznania choćby kawałka drzewa genealogicznego rodu Piastów. Budująca nowe wyobrażenie o władcach, które z pewnością szybko nie uleci z pamięci. Wystarczy w nią wejść, potem już leci... To również opowieść o miłości, choć nieco innej od tej, która my znamy. Miłości zakazanej i tej od pierwszego wejrzenia, co z pewnością spodoba się fanom romansów historycznych. Autorka nie poskąpiła utworowi również elementów mistycznych: klątw, wierzeń i pogańskich obyczajów, z którymi walczyło ówczesne chrześcijaństwo.

 

I przepraszam, że pisze o niej w sposób tak nie historyczny. To jednak zostawiam fachowcom. Ja zwyczajnie jest oczarowana słowem, choć mniej samą historią powieści. Z faktami jednak się nie dyskutuje. Gorąco polecam.

Uleczkaa38

 Historia jest nauczycielką życia - to piękna, jakże trafna i mądra łacińska sentencja, która znajduje swoje potwierdzenie także w naszej, współczesnej codzienności. Dlatego też w mej ocenie warto sięgać po historyczną literaturą - nie tylko na polu naukowych rozpraw, ale też i powieściowej fabuły. Do tego drugiego nurtu zalicza się właśnie znakomita książka Jolanty Marii Kalety pt. „Tron we krwi. Zdrada”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Otwarte.

 

 Polska, schyłek XI stulecia. Po wygnaniu Bolesława Szczodrego na tronie zasiada jego brat - Władysław Herman. Podatny na wpływy swojego doradcy - wojewody Sieciecha, doprowadza on wkrótce do wielkiego chaosu w królestwie, którego przejawem jest bunt możnowładców, na czele którego stają dwaj synowie Władysława - Zbigniew i Bolesław. I tak też rozpoczyna się walka o tron, która nie uzna żadnych świętości, więzów krwi i honoru, gdyż jej stawka jest na to zbyt wysoką...

 

 Jolanta Maria Kaleta oddała w nasze ręce niezwykle widowiskową powieść historyczną, której strony znaczy wielka przygoda, wartka akcja, skomplikowana polityka oraz namiętność. Rodzinny konflikt stanowi w tej relacji idealne podłoże do ukazania krwawych i burzliwych losów młodej Polski, która już na samym początku swej państwowości znalazła się niemalże na skraju przepaści. I to właśnie barwne połączenie historycznej prawdy z fabularną fikcją, stanowi o jakości i wielkości tej pozycji.

 

 Na fabułę książki składa się chronologiczna relacja o losach głównych bohaterów - w głównej mierze Zbigniewa i Bolesława, którzy mimo wielu dzielących ich różnic stają wspólnie przeciwko swojemu ojcu. Intrygi, kłamstwa i pozory, zaś z drugiej strony namiętność, walka i barwna przygoda - to wszystko wypełnia strony tego tytułu, który prowadzi nas krok po kroku do spektakularnego i mimo wszystko zaskakującego finału. Efektem jest relacja, która trzyma czytelnika w wielkim napięciu od pierwszej, do ostatniej strony.

 

 Wielką siłą tej książki jest to, że oto udało się jej autorce ożywić posągowe postacie z historii - Władysława Hermana, Sieciecha, Zbigniewa, Bolesława i innych, nadając im charakterów, mocnych osobowości, licznych zalet, ale też i wad. Co istotne, to ludzie z krwi i kości i do tego ludzie tamtej epoki, którzy myślą wedle jej prawideł i tak też postępują. Przy tym są to postacie niezwykle interesujące, przekonujące do uwierzenia weń oraz budzące w nas wielkie emocje.

 

 Emocje budzi również obraz tamtej dawnej, średniowiecznej Polski, gdzie mamy zarówno ukazane dworskie życie, związane z nim intrygi i obyczaje, jak i też codzienność zwykłych ludzi. To sugestywne opisy, malowniczość przekazu, dbałość o każdy szczegół oraz trzymanie się historycznych realiów, co w tego typu literaturze zawsze trzeba docenić. Tym sposobem odbywamy tu fascynującą, czytelniczą podróż w czasie, której nie można sobie odmówić.

 

 Jeśli tylko lubimy historię, cenimy sobie opowieści o mocnych osobowościach oraz uwielbiamy wielką przygodę, to ta książka spełni nasze wszelkie oczekiwania. Spełni, gwarantując wielkie emocje i zapewniając wspaniałą rozrywkę, w której idzie ze sobą w parze to, co efektowne z tym, co ze wszech miar intelektualne. Dlatego też lektura tych 540 stron upływa nam w iście błyskawicznym tempie, które odkrywamy z wielką ciekawością i ogromnym zainteresowaniem.

 

 Powieść Jolanty Marii Kalety pt. „Tron we krwi. Zdrada”, to rzecz wielka, znakomicie napisana i mająca sobą do zaoferowania wszystko najlepsze to, co może tylko dać historyczna powieść. Dlatego też z jak największym przekonaniem zachęcam was do sięgnięcia po ten pięknie wydany tytuł – naprawdę warto!

MagLaw

  Jeśli ktoś, kiedyś, ucząc się historii polskich Piastów przeżywał katusze i wychodził z założenia, że nauka o dawnych dziejach to strata czasu, gdyż wieje nudą na odległość, powinien spróbować zupełnie nowego podejścia do poznawania i zgłębiania minionych wieków, a takie oferują coraz liczniej publikowane i pisane powieści historyczne.

 

Wśród tych, dotykających podwalin powstawania państwa polskiego, na uwagę zasługuje nowy cykl Jolanty Marii Kalety „Tron we krwi” zapoczątkowany przez tom I zatytułowany „Zdrada”. I co najważniejsze, chyba najbardziej trudno przyswajalny okres historyczny, odnoszący się do początkówpolskiej państwowości, został na stronach powieści przedstawiony w ta interesujący i brawurowy sposób, że aż dziw bierze, iż w podręcznikach do nauki przedmiotu tak ciekawy czas, przedstawiony został w tak beznamiętny sposób. Lektura książki Jolanty Marii Kalety pokazuje jednak zupełnie inny obraz tamtym czasów, w których walka o władzę, zachowanie pozorów, ale i sięganie po bezwzględne metody i środki stanowiło cel w zapewnieniu sobie panowania, a że posiadanie władzy wzbudza namiętność i zainteresowanie płci pięknej, to i o braku namiętności nie mogło być mowy.

 

Akcja powieści rozpoczyna się chwilą, kiedy po wygnaniu Bolesława Szczodrego na tronie polskim zasiada Władysław Herman. Jednak jak to często bywa w historii – sam fakt objęcia tronu nie oznacza jeszcze skutecznego jego utrzymania. Świeżo upieczony król szybko przekonuje się, że dobór nieodpowiednich doradców, o zbyt wygórowanych ambicjach, a tak postrzegany był wojewoda Sieciech, może skończyć się tragicznie i wzbudzić niezadowolenie możnych wspierających władcę. Jeśli na domiar złego w grupie owych sfrustrowanych znajdują się sami synowie monarchy, konflikt o tron jest pewny, a walka o niego z pewnością nie będzie drogą usłaną różami. Będzie to tym trudniejsze, że rozbicie państwa polskiego na dzielnice stało się faktem, a scalenie podzielonego terytorium będzie wymagało przejęcia władzy w pozostałych dzielnicach. To z kolei sprawi, że swoją odrębną kartę w historii zapiszą synowie Władysława Hermana – starszy Zbigniew i młodszy Bolesław, zwany, z uwagi na opadający kącik ust, Krzywoustym.

 

Tym, którzy znają polską historię, fabuła książki nie będzie obca, gdyż Autorka, z wykształcenia historyczka, wiernie oddaje polskie dzieje, choć oczywiście robi to w fabularny sposób, aby nadać kolorytu losom dawnych polskich książąt, którzy jedynie pasjonatom historii zapadli w pamięć. Dzięki opowieści, w której nie brak intryg, ukrytych motywów, mniej lub bardziej oficjalnych spisków, czytelnik może odkrywać na nowo kształtowanie się państwa polskiego. Autorka przedstawia ten okres w bardzo obrazowy sposób, nie unikając również odniesień do kontekstu geopolitycznego w jakim funkcjonowała wówczas Polska, do zawieranych sojuszy i do rodzących się wrogów. Pomimo również tego, że od lat funkcjonowało już oficjalnie chrześcijaństwo na polskich ziemiach, a za sprawą chrztu wiara w jednego boga stała się jedyną pożądaną formą wyznawania wiary, toz kart powieści wyłania się także obraz wciąż pokątnie wyznanej dawnej wiary w wielu bogów i oddawania im czci.

 

Książkę, mimo swej objętości, a przekracza ona 500 stron, czyta się jednym tchem. Co więcej, fakt, że historyczne relacje wzbogacone są elementami magii i wierzeń zaczerpniętych wprost ze słowiańskich korzeni sprawia, że nie można się wręcz od niej oderwać. Z całą pewnością zatem miłośnicy powieści historycznie będą ukontentowani, gdyż autorka wykonała fenomenalną pracę, którą przekuła w ciekawą i frapującą książkę. Polecam serdecznie z pewnością sięgnę po kolejny tom cyklu.

Zaczytana Joana

Powieści historyczne to jest to, co ja lubię najbardziej, dlatego z ogromną przyjemnością sięgnęłam po tę właśnie. Pierwszy tom „Zdrada” z serii „Tron we krwi” od Jolanta Maria Kaleta, to kolejny dowód na to, że warto słuchać swojej intuicji.

 

Seria „Tron we krwi” składa się z trzech tomów:

  1. Zdrada,
  2. Kłamstwo,
  3. Grzech

Akcja w pierwszym tomie rozgrywa się na przełomie XI i XII wieku. Pojawia się tutaj konflikt o władzę, kiedy po wygnaniu Bolesława Szczodrego, zasiada na tronie Władysław Herman. Sprzyja mu bardzo wojewoda Sieciech, który niestety nie ma poparcia wśród możnowładców i dlatego wybucha bunt. Na czele tego sprzeciwu staje Zbigniew, czyli starszy syn Władysława, którego uznano za bękarta z nieprawego łoża. Ma on jednak poparcie następcy tronu i zarazem brata Bolesława. Wspaniała powieść historyczna o intrygach i ambicjach na najwyższych szczeblach władzy.

 

Warto jeszcze dodać, że powieść dodatkowo przedstawia drugi plan, jakim jest z pewnością atmosfera religijna. Z jednej strony oczywiście chrześcijaństwo, które zaczyna „podbijać” kolejne rejony kraju, a z drugiej wiara ojców, czyli zabobony i starzy bogowie. Ludziom zupełnie nie przeszkadza łączenie nowej wiary chrześcijańskiej ze starymi wierzeniami, na co oczywiście nie zgadza się kościół. Mimo wszystko rusałki czy słowiańskie demony oraz obchody pogańskie mieszają się tutaj z modłami i chrześcijańskimi uroczystościami.

 

Bohaterowie tej powieści są bardzo barwne i nie sposób zapałać do nich odpowiednimi uczuciami. Mają różne charaktery i cele jasno wyznaczone, dlatego czytelni od samego początki wie kogo lubić, a kogo nie.

 

Przyznaję, że początkowo przytłoczyła mnie ilość bohaterów, ale w miarę czytania wszystko mi się w głowie poukładało. Wciągnęłam się w nią sama nie wiem, kiedy i już nie mogłam się oderwać. Mam wrażenie, że przeczytałam ją jednym tchem, a to nie lada wyczyn, przy taki przeszło pięciuset stronicowym tomiszczu. Moje zdanie jest oczywiście całkowicie subiektywnie, ponieważ uwielbiam powieści historyczne. Nie zgłębiałam też tego okresu pod względem historycznym, dlatego nie wypowiadam się na temat zgodności fikcji z faktami. Oceniam tylko moje osobiste odczucia, które pojawiły się podczas czytania.

 

Bardzo mi się podobało podejście autorki do wiary, której nie ubrała w ideologie. Pomieszała wierzenia słowiańskie z chrześcijańskimi i starała się pokazać, że wprowadzania nowej wiary wcale ni było takie prosta i błyskawiczne. Autorka wspaniale przedstawiła tę sytuację, a czytelnik mógł poznać obraz bez oceniania czy wydawania osądów przez autorkę.

 

Polecam zdecydowanie książkę „Zdrada” z serii „Tron we krwi” autorstwa Pani Jolanty Mari Kalety, zwłaszcza dla miłośników powieści historycznych. Dla mnie to było moje pierwsze spotkanie z piórem Pani Jolanty Marii Kalety, ale teraz już wiem, że nie ostatnie. Z przyjemnością zatem sięgnę po kolejne tomy z serii „Tron we krwi” i nie tylko ze względu na wyjątkową ich oprawę.

 

Z przyjemnością, zatem teraz dodam, BRAWO dla wydawnictwa Otwartego, które wydało tę powieść w pięknej oprawie. Wszystkie trzy tomy mają cudowną okładkę, która z pewnością przyciąga wzrok. Z pewnością nie ma to wypływu na komfort czytania, ale dla mnie, tak zwanej sroki okładkowe, to przyjemny dodatek.

 

Bardzo dziękuję portalowi Sztukater za możliwość przeczytanie pierwszej części pod tytułem „Zdrada”, a ja już rozglądam się za pozostałymi tomami.

 

Życzę Wam zatem emocjonującej lektury i zdecydowanie polecam tę powieść o intrygach oraz roszadach politycznych na najwyższym szczeblu władzy ówczesnej Polski

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial