Klasykiemjestem
- Czy jest lepszy sposób na zaspokojenie ludzkiej ciekawości na temat ulubionego człowieka kultury od jego autobiografii? Wydawałoby się, że nie. Tak samo wydawać by się mogło, że napisanie autobiografii to zdecydowany must have każdego znanego autora. Czy aby na pewno?
W dzisiejszych czasach obserwujemy pewien fenomen jakim jest wysyp książek autobiograficznych. Każdy coś o sobie pisze, czy to znany pisarz, czy też osoba publiczna , czy nawet przeciętny Kowalski. Większość z nich niestety niewiele wnosi do naszego życia, bardzo często widać, że są to tytuły napisane jedynie dla zysku. Sięgając po autobiografię Pilipiuka nie wiedziałam co mam myśleć. Lubię go jako autora, mimo, że nie uważam iż zasługuje na miano górnolotnego pisarza. Jednakże książki, które wychodzą spod jego pióra bardzo dobrze sprawdzają się w roli umilaczy czasu.
Zacznę od tego, że nie nazwałabym „Po drugiej stronie książki” autobiografią, jak to wielu ma w zwyczaju. Po pierwsze książki nie spisał sam Andrzej Pilipiuk, a Jacek Skrzypacz. Po drugie jest to raczej wywiad. Rozdziały skomponowane z pytań i odpowiedzi. Wszystko to ma na celu oczywiście grę pozorów i ukazanie postaci pisarza, lecz przyznam szczerze, że wyróżnia się na tle gatunku, do którego jest zaliczana.
Nie jestem jednak pewna, czy jako zwykły czytelnik, jedynie lubiący spotkania raz na jakiś czas z Wędrowyczem czy Stromem, sięgnęłabym po ten tytuł widząc go na półce w księgarni. Gdybym była fanką twórczości owego autora, jak najbardziej. Wydaje mi się, że jest to pozycja, którą zaliczyć możemy do dobrych i ciekawych dodatków, zbiorów anegdotek przeznaczonych dla ludzi z grona miłośników postaci pisarza. Z drugiej strony książkę czyta się na tyle szybko i płynnie, że można potraktować ją jako odrębną całość i uznać za jedną z wielu innych tego pokroju, czytać dla przyjemności czytania i poznawania innego człowieka. Historie, które mogą nam opowiedzieć inni bywają naprawdę fascynujące. A tu czytelnik może spotkać kilka frapujących fragmentów, zaprzeczyć nie mogę.
Plusem wydaje się być również forma, pytania i odpowiedzi, jak już wcześniej pisałam, są ciekawym rozwiązaniem. Uatrakcyjnia to lekturę, można wręcz powiedzieć, że zapewnia zwroty akcji, lub coś w tym stylu. Chodzi mi głównie o to, że nie jest to zwyczajny monolog, zgubiony w autotematyczności, w którą bardzo często wplątane są autobiografie.
Próbowałam sobie zadać pytanie czy poleciałabym tą książkę znajomemu. Szczerze powiedziawszy nadal nie wiem. Jest to pytanie dość trudne. Pewnie tak, o ile prosiłby mnie o jakąkolwiek książkę do poczytania, gdyż jak wspominałam czyta się ją dobrze. Napisana jest prostym, przystępnym językiem. Wręcz zachęcającym. Ma też w sobie to coś co sprawia, że się ją pamięta. Z tym, że dla osoby zupełnie nieznającej twórczości pisarza będzie to błądzenie po omacku, może ciekawostka.
Natomiast jak najbardziej jest to pozycja obowiązkowa dla tych, którzy czytają książki Andrzeja Pilipiuka. Nie dlatego, że wnosi coś do książek, bo tak nie jest, nie daje ona wiele nawet w odbiorze samej postaci pisarza. Jest po prostu otwarciem się na coś więcej. Pokazaniem, że za książką kryje się człowiek. Ciekawa postać, w to wątpić nie możemy Jeżeli już mamy możliwość poznania jego punktu widzenia, zróbmy to. Może takie spojrzenie na drugą stronę książki okaże się dla nas w pewien sposób odkrywcze.