Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Wszyscy Zginiecie

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 13 votes
Akcja: 100% - 6 votes
Wątki: 100% - 8 votes
Postacie: 100% - 10 votes
Styl: 100% - 7 votes
Klimat: 100% - 9 votes
Okładka: 100% - 9 votes
Polecam: 100% - 10 votes

Polecam:


Podziel się!

Wszyscy Zginiecie | Autor: Franciszek Moore

Wybierz opinię:

Jeżyk_w_literatce

Mimo że lubię sięgać po książki należące do różnych gatunków, po literaturę grozy sięgam niezwykle rzadko. Prawdopodobnie dlatego, że wiem, że jeśli książka jest dobrze napisana, to wzbudzi u mnie niepokój i stres, a wszyscy wiemy, że nie są to szczególnie pożądane uczucia. Jednak czasami łamię wcześniejsze postanowienia i mimo wszystko sięgam po jakiś horror czy thriller. Tym razem, w chwili słabości (albo wielkiej odwagi) sięgnęłam po książkę Wszyscy zginiecie Franciszka Moor’e. Nie jestem znawcą gatunku i muszę przyznać, że Wszyscy zginiecie było moim drugim literackim spotkaniem z zombie. O dziwo, po raz kolejny, sięgając po książkę o tej tematyce, wybrałam dzieło polskiego autora (wcześniej czytałam Ale z naszymi umarłymi Jacka Dehnela).

 

Wszyscy zginiecie to pisarski debiut Franciszka Moor’e. Historię poznajemy z perspektywy prokuratora Palahniuka, który w czasie jednej z sekcji zwłok widzi jak denat nagle ożywa i atakuje lekarza sądowego. Okazuje się, że to dopiero początek, gdyż zmarli bardzo szybko zaczynają atakować ludzi w Świebodzicach i okolicy. Palahniuk postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i wraz z rodziną jedzie do zamku Książ, a tam, razem z turystami i pracownikami obiektu, starają się przetrwać aż do czasu, gdy pojawi się jakaś pomoc.

 

Gdy po raz pierwszy trafiłam na nazwisko pana prokuratora, poczułam się trochę zdezorientowana… Wydaje mi się, że Palahniuk to nazwisko dość rzadkie, jednak ciągle miałam wrażenie, że skądś je znam. Niestety, nie mogłam sobie przypomnieć, skąd je kojarzę, aż w końcu przyszedł mi z pomocą wujek Google. I tutaj pojawiło się w mojej głowie jedno wielkie pytanie: czy to jakieś ukryte nawiązanie do Chucka Palahniuka?

 

Franciszek Moor’e już na wstępie zaznaczył, że historia, którą poznajemy nie dzieje się tu i teraz.  Autor postawił na retrospekcję, jednak (jak to często w takich przypadkach bywa) szybko o tym zapomniałam. Czułam, że zostałam wciągnięta w sam środek wydarzeń i o tym, że jest ona tylko wspomnieniem, autor przypomina tylko w pewnych momentach, gdy w głowie prokuratora Palahniuka pojawiają się myśli zdradzające przyszłość. Przeważnie dotyczą one ludzi, którzy pojawiają się w jego otoczeniu. Jest to moim zdaniem bardzo ciekawy zabieg, który zdecydowanie podsycał moją ciekawość. Szczególnie że nie wszystko wyjaśniło się w pierwszym tomie.

 

Trochę trudno było  mi się wciągnąć w tę historię. Sama nie wiem, dlaczego, ale czułam się zmęczona w trakcie czytania. Początkowo myślałam, że to przez to, iż książka nie jest podzielona na żadne rozdziały czy podrozdziały. Podejrzewam, że dla wielu czytelników może to stanowić spory problem. Przyznam, że ja też lubię, gdy książka jest jakoś podzielona, ułatwia to czytanie. Jednak ostatecznie stwierdziłam, że brak jakiegokolwiek podziału jest plusem dla tej historii – podkręcało atmosferę, wpływało na odbiór i podsycało napięcie. Przecież apokalipsy zombie nie można przerwać w dogodnym dla siebie momencie.

 

Trudno mi odpowiedzieć na pytanie, czy polecam tę książkę. Nie wiem, jak wypada na tle innych przedstawicieli tego gatunku, jednak… ostatecznie Wszyscy zginiecie mnie zaciekawiło i istnieje spore prawdopodobieństwo, że sięgnę po kolejny tom. Jednak muszę podkreślić, że nie będę go wypatrywać z niecierpliwością. Mimo wszystko w pamięci pozostanie mi fakt, że przez część książki, czytaniu towarzyszyło pewnego rodzaju znużenie

żuczek75

Świebodzice, małe miasto położone niedaleko zamku Książ. 4 września roku 20.. (bliżej nieokreślonego) miał być dla prokuratora Władysława Palahniuka normalnym dniem pracy. Jednak standardowa sekcja zwłok przybiera niespodziewany obrót, kiedy nieboszczyk nieoczekiwanie ożywa i dokonuje masakry ekipy sekcyjnej. Prokuratorowi udaje się uciec i od razu orientuje się, że Świebodzice zostały opanowane przez zombie. Postanawia ratować swoją rodzinę, jednak miasto zostało zamknięte i nie można się z niego wydostać. Jedynym miejscem, które wydaje się być w miarę bezpieczne, jest zamek w Książu. Mimo blokady miasta prokuratorowi, jego żonie i dwójce dzieci oraz przyjacielowi Gerardowi udaje się wymknąć.Na zamku, w oparciu o ekipę remontową, pracowników muzeum i turystów, prokurator staje na czele organizacjiprowizorycznej obrony, która ma wytrzymać do czasu przybycia odsieczy. Wkrótce okazuje się, że nie wszyscy chcą się przyłączyć do obrony, a niektórzy chcą ją wręcz sabotować. Co stoi za pojawieniem się zombie? Czy miały na to wpływ jakieś chemikalia? A może udział mają w tym tajemniczy niemieccy archeolodzy, którzy prowadzą wykopaliska w pobliskim Wałbrzychu?

 

Władek Palahniuk ma świetne przygotowanie teoretyczne do zabijania zombiaków, ponieważ jest miłośnikiem horrorów tego typu. Jednakże rzeczywistość to niezupełnie to samo, co film. Bardzo podobały mi się rozważania na temat przetrwania w nowych warunkach. W końcu surwiwal w świecie opanowanym przez żywe trupy, to nie lada wyczyn. Wykorzystując swoją pozycję zawodową i poniekąd to, że jest przedstawicielem władzy przejmuje dowodzenie nad grupką ukrywających się w zamku ludzi.

 

Bardzo polubiłem postać głównego bohatera, chociaż jego niespożyte siły są tak niewiarygodne, że sprawia wrażenie jakiegoś super bohatera, który nigdy się nie męczy. No dobra czepiam się, możePalahniuk jest tak naładowany adrenaliną i chęcią ocalenia rodziny, że nie odczuwa zmęczenia. W końcu nie wiemy, jak każdy z nas zachowałby się w tak ekstremalnej sytuacji. Wszak „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”, jak napisała Wisława Szymborska.

 

Na okładce książki zamieszczony jest blurb Andrzeja Pilipuika, w którym autor reklamuje książkę odpowiednią na długie zimowe wieczory. Nie mogę się z tym zgodzić. Książka jest do przeczytania w jeden wieczór. I to nie z względu na jej objętość, ale dlatego, że od lektury po prostu nie można się oderwać. Akcja jest tak wciągająca, że dosłownie nie można przestać czytać. Do tego dochodzi niesamowite poczucie humoru autora, które w połączeniu z wartką akcją stanowi mieszankę wybuchową. Nie jest to jednak błaha opowieść o żywych trupach jak horrory klasy C, ale w miarę rozwoju akcji okazuje się, że przyczyny pojawienia się zombie w Świebodzicach są dużo głębsze, niż się to może z pozoru wydawać. Prawdopodobnie tkwią w historii Dolnego Śląska oraz są związane z tajemniczą sektą, które działalność skrywają mroki dziejów, a której rozkwit nastąpił w czasach III Rzeczy.

 

Ponoć to pierwsza część serii, ale ile ich będzie, na razie nie wiadomo. „Wszyscy zginiecie” to bowiem debiut literacki Franciszka Moore’a. Ja już nie mogę się doczekać na następną wyprawę do świata stworzonego przez tego autora, ponieważ uważam, że to naprawdę dobry debiut. Próbowałem znaleźć jakieś informacje na temat Franciszka Moore’a, jednak bezskutecznie. Przyszło mi do głowy, że to może być pseudonim literacki i nawiązanie do bohateradramatu Friedricha Schillera "Zbójcy". Czy tak faktycznie jest, prawdopodobnie dowiemy się wkrótce.

Anena

 Świebodzice na Dolnym Śląsku to niewielkie miasteczko, które żyje swoim własnym nieco sennym tempem. Nie dzieje się tutaj nic szczególnego, dzieci chodzą do szkoły, ich rodzice do pracy, a emeryci wyprowadzają pieski do parku. Jednym słowem nuda. Czasami zdarzy się przyłapać jakiegoś pijaczka z butelką przy sklepie lub nastolatka palącego trawkę. Jednakże pewnego dnia wszystko zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni.

 

Dla prokuratora Pahlaniuka udział w sekcji zwłok miał być kolejnym rutynowym zadaniem, które miał odbębnić i wrócić do przytulnego gabinetu. Nie przypuszczał, że podczas sekcji denat nagle się obudzi i odgryzie palce lekarza sądowego. Ba, nawet w najgorszych snach nie mógłby sobie wyobrazić, iż potem ten człowiek wyrwie gałki oczne jednego z policjantów i będzie je przeżuwał niczym ulubione żelki. Nic zatem dziwnego, iż przerażony, zdumiony i całkowicie osłupiały prokurator nie dał rady myśleć o niczym innym niż o ucieczce. Instynkt dał o sobie znać, a w tym potulnym, nieco łysiejącym człowieczku z nadwagą, nagle obudził się „samiec alfa”, który za wszelką cenę będzie chciał ochronić rodzinę przez zbliżającym się niebezpieczeństwem. Przecież apokalipsa zombie w realnym życiu nie następu zbyt często, wręcz nigdy jej nie było, więc ucieczka w jak najdalsze miejsce nie jest niczym szczególnie wymyślnym. W tym jednym momencie na drugi plan schodzi logika, a uruchamiają się zasoby adrenaliny niewykorzystanej za młodzieńczych lat oraz budzi się prawdziwy „ojciec rodziny”, który nie cofnie się przed niczym, aby zapewnić przeżycie żonie i trójce dzieci.

 

„Wszyscy zginiecie” Franciszek Moore’a to współczesna powieść, w której horror i elementy obyczajowe oraz historyczne doskonale się mieszają i uzupełniają, dzięki czemu dostajemy idealną lekturę urozmaicającą nasz czas wolny. Autor potrafi niezwykle lekko i z dozą humoru podejść do przerażającej tematyki inwazji zombie. Na dalszy plan schodzi logiczne wytłumaczenie tego zjawiska, gdyż liczy się tylko konkretna chwila, moment, w którym trzeba albo uciec, albo stać się ofiarą krwiożerczego żywego trupa.

 

Jak na horror przystało, autor nie stroni od makabrycznych opisów ataków na nieświadomych zagrożenia mieszkańców, jednakże czyni to w dość wysublimowany sposób, więc bardziej wrażliwy czytelnik spokojnie może sięgnąć po książkę.

 

Muszę przyznać, że do tej pory niezbyt lubiłam horrory, a zwłaszcza powieści o zombiakach, ale po lekturze utwory Franciszka Moore’a zmieniłam zdanie. Zostałam przez autora bardzo pozytywnie zaskoczona, ponieważ oprócz wartkiej akcji, przy której nie ma chwili na nudę, otrzymałam powieść, od której bardzo trudno się oderwać. Akcja dosłownie mknie w zawrotnym tempie, nasz bohater z „tatusiowatego” pracownika staje się prawdziwym herosem rodem z filmów akcji, który dla osiągnięcia celu jest gotowy na wszystko. Co prawda ta jego nagła przemiana początkowo może nieco dziwić, ale kto wie, jakbyśmy my się zachowali w podobnej sytuacji ;-) Urzekła mnie w tej powieści pierwszoplanowa narracja, dzięki czemu można znacznie lepiej poznać pana prokuratora, jego emocje, przemyślenia i motywacje. Poza tym taka relacja naocznego świadka tych zaskakujących, wręcz przerażających wydarzeń sprawia, że jeszcze lepiej można poczuć klimat powieści i bardziej „wejść” w opowiadaną historię. Tak było w moim przypadku, została wręcz wessana do tego świata i ani się spostrzegłam, a już skończyłam ostatnią stronę i nie mogłam się pozbierać, ponieważ muszę poczekać na drugi tom. Czy ktoś z Was wie, kiedy on wyjdzie?? Ja się chyba nie doczekam ;-)

 

Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak szczerze polecić powieść „Wszyscy zginiecie”, ponieważ to wciągająca lektura, doskonała zarówno na zimowe wieczory jak i relaks pod parasolem na plaży. Franciszek Moore ma talent do snucia opowieści, która wciąga czytelnika bez reszty, iż zapomina o całym świecie. Oprócz doskonale poprowadzonej narracji naocznego świadka, w książce pojawiły się elementy historyczne, które uwielbiam i dzięki którym inaczej patrzymy na rozgrywające się wydarzenia.

Justyna

 Świebodzice i atak zombie? Tak, to możliwe.

 

Świebodzice to miasteczko na Dolnym Śląsku, od południa bezpośrednio graniczące z Wałbrzychem. Miasto leży na skraju Książańskiego Parku Krajobrazowego, w środkowym brzegu rzeki Pełcznicy. Niemiecka nazwa to Freiburg, co oznacza po polsku wolne miasto, a świeboda to po staropolsku wolność.

 

Tak się złożyło, że moje zawodowe życie związane jest ze Świebodzicami. Jestem tam codziennie (w dni powszednie), aby dojechać do pracy musze przejechać całe miasto. Mijam cmentarz, centrum, zakłady produkcyjne… Jest rok 20.. – podczas typowej sekcji zwłok w świebodzickim prosektorium ofiara wypadku nagle ożywa, a jej nietypowe zachowanie przywodzi na myśl zombie znane z amerykańskich filmów… Tak rozpoczyna się debiutancka powieść „Wszyscy zginiecie” autora ukrywającego się za pseudonimem:Franciszek Moore. Moore jak sam o sobie mówi – to mieszkaniec Świebodzic od urodzenia, a pobliski Zamek Książ to ukochane miejsce wypraw. Kocha małe miasteczka, fascynuje go postać Napoleona, jest miłośnikiem broni białej, horrorów i historii okresu II wojny światowej. Wydaną powieść traktuje jako spełnienie marzeń, bo łączy w niej wszystko, co go fascynuje.

 

Co powoduje przebudzenie zmarłych? Czy to nadchodzi Apokalipsa? Co mają z tym wspólnego prace osób szukających czegoś usilnie na Śląsku? Co łączy Zamek Książ i wałbrzyskie Mauzoleum? Czy uda się zatrzymać świebodzicki atak zombie?

 

Nie jestem specjalistką od Apokalipsy, Armagedonu czy zombie. Rzadko również sięgam po powieści z tej tematyki, a właściwie jest to moja pierwsza książkowa historia o zombie. Według posiadanej wiedzy bohaterowie wzorują się na najlepszych filmowych doświadczeniach. Gromadzą środki żywności, wodę, broń, badają teren. Główny bohater - prokurator Palahniukiem – okrzykuje się samozwańczym dowódcą przed zombie. Jako pierwszy zdaje sobie sprawę, że świat się zmienia i trzeba się szybko do tej zmiany przystosować by… przeżyć. Działa szybko. Szybko podejmuje decyzje, dostosowując je do zmieniającego się otoczenia. Prokurator ucieka z miasta - wraz z rodziną, przyjacielem i przypadkowymi ludźmi chroni się w Zamku Książ.

 

„Wszyscy zginiecie” to powieść z pogranicza Apokalipsy i grozy. O ile początek naprawdę mnie zaciekawił, to dalej było tylko gorzej. O ile akcja na początku galopuje, tak później mocno spowalnia. O ile w pierwszej części fabuła skupia się na budowaniu zaplecza by przeżyć, o tyle w drugiej kiedy do głosu dochodzą wątki z czasów II wojny światowej wszystko zaczyna się komplikować. W powieści dominuje strach, nieufność, brak empatii i walka o własne dobro. Autor kreuje nową rzeczywistość, w której oddech śmierci czuć na przedramieniu. Tu elementy horroru, fragmenty obyczajowe i historyczne mieszają się, przeplatają i uzupełniają.

 

Pewnie Was zastanawia czemu sięgnęłam po powieść, która nie do końca wpisuje się w moje czytelnicze ramy i schematy. Po pierwsze warto czasem wyjść ze strefy komfortu. Po drugie jak wspomniałam na początku Wałbrzych i Świebodzice to moje okolice, zawsze miło się czyta o tych terenach, kiedy można przyporządkować elementy fabuły do otaczającego krajobrazu. Ciekawym doświadczeniem okazały się rozważania survivalowe (takie połączenie Bear’a Grylls’a, hollywoodzkich filmów i paradokumentów). Zaintrygowała mnie warstwa psychologiczna – podejście bohatera do bezpośredniego zagrożenia, ocena sytuacji, negocjacje i manipulacje. Dopracowania wymagają dialogi – niektóre fragmenty są zbyt sztuczne, zbyt na siłę. Ale przecież to debiut, a debiutantom sporo się wybacza.

 

Fanom gatunku – powinno się spodobać. Prócz lokalnego sentymentu to nie moja bajka.

Chris

 

 Czy można napisać dobrą książkę o apokalipsie zombie bez wplatania żywych trupów do większości scen? Czy można tymże motywem jednocześnie zachęcić czytelnika do lektury jak i pokazać, że nie jest on niezbędny do zbudowania napiętej, apokaliptycznej fabuły? Czy można stworzyć zombie-otoczkę, która jest tylko pretekstem do zastanowienia się nad jeszcze gorszym potworem, czyli po prostu człowiekiem? Franciszek Moore w swojej książce „Wszyscy zginiecie” pokazuje, że na każde z powyższych pytań odpowiedź brzmi: „tak” i jedynie samą lekturą można przekonać się jak to jest w ogóle możliwe.

 

Prokurator Palahniuk wiedzie spokojne i dość szczęśliwe życie. Żona, trójka dzieci, stabilna praca, nienajgorsze zapewne zarobki i zaufany przyjaciel. To wszystko może jednak stracić gdy pewnego dnia udaje się na rutynowe oględziny powypadkowych zwłok, które niespodziewanie zaczynają na nowo funkcjonować. Przerażony zarówno tymże faktem jak i śmiercią swoich współpracowników obecnych także w prosektorium, prokurator wraca po rodzinę i zaczyna walkę o przetrwanie własne i najbliższych w obliczu nadchodzącej zombie apokalipsy.

 

Trzeba przyznać, że Franciszek Moore w naprawdę ciekawy i wciągający sposób ujął obrany przez siebie motyw książki, tworząc powieść, która niejednokrotnie może zaskoczyć czytelnika. Jak już wspomniałem na wstępie, nie jest to typowa historia pełna krwi, odstrzeliwania głów i rąbania zmarłych na drobne części, ale lektura ukazująca psychikę i zachowanie człowieka w obliczu zagrożenia i odkrywanie własnego „ja” w dotąd nieznanych sytuacjach. W momencie gdy wydaje się nam, że główni bohaterowie mogą czuć się w miarę komfortowo i bezpiecznie, autor zapewnia nam kolejną ogromną dawkę emocji, której zdecydowanie nie mogliśmy się spodziewać. To wszystko razem wzięte sprawia, że „Wszyscy zginiecie” wciąga czytelnika od pierwszej do ostatniej strony i nie daje nam nawet chwili wytchnienia. Nieustannie, razem z głównymi bohaterami, przeżywamy wszelkiego rodzaju rozterki, obawy i zagrożenia i ani przez moment nie możemy poczuć się swobodnie.

 

Oczywiście, sama lektura daje nam mnóstwo satysfakcji i wspomniane wyżej napięcie jest tylko i wyłącznie zaletą książki. Warto także dodać, że Franciszek Moore idealnie dobrał bohaterów do tego typu powieści, którzy z jednej strony nie wydają się do końca odpowiednimi postaciami do kierowania ośrodkiem uciekinierów, ale z drugiej strony swoją determinacją i zdecydowaniem są w stanie pokonać wszelkiego rodzaju przeszkody. Dzięki temu otrzymujemy do rąk debiutancką książkę pełną akcji, zaskoczeń i przede wszystkim zmuszającą czytelnika do zastanowienia się nad człowieczeństwem i jego zachowaniem w obliczu światowego zagrożenia. „Wszyscy zgniecie”, mimo dość pesymistycznego tytułu jest lekturą naprawę godną polecenia, która może sporo namieszać na rynku księgarskim. Szczególnie w przypadku gdy autor planuje w podobnym tonie kolejne części.

 

Motyw zombie, jak powszechnie wiadomo, nie jest dość popularnym tematem po który chętnie sięgają czytelnicy. Jedynie miłośnicy tegoż gatunku potrafią pochłonąć każdy tytuł mówiący o chodzących po ulicach żywych trupach. W tym przypadku mamy jednak do czynienia z zupełnie odrębnym i oryginalnym ujęciem tematu, który może przypaść do gustu nawet jego największym antagonistom. Dzięki takiemu rozwiązaniu otrzymujemy do rąk tak naprawdę świetną powieść sensacyjną, która w połączeniu z motywami historycznymi i kryminalistycznymi tworzy wciągającą lekturę. Franciszek Moore potrafił połączyć ze sobą nieoczekiwane elementy dające razem fantastyczną całość dającą nadzieję na optymistyczniejsze spojrzenie na przyszłość.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial