mmichalowa
- Czasami mam ochotę na nieco lżejsze czytadło niż te makabryczne tytuły, wybierane na co dzień. Bardzo lubię tak popularny teraz motyw mitologii słowiańskiej, wiedźm czy czarownic, więc tym chętniej sięgnęłam po „Sekret czarownicy” będący co prawda trzecim tomem z serii, ale z możliwością odrębnego czytania. Zastanawiałam się początkowo jak wiele będzie w tej pozycji elementów będących zupełnie fantastycznymi, a jak dużo typowego obyczaju. Nie przepadam za czystą fantastyką i po cichu liczyłam na to, że wątki z nadprzyrodzonymi siłami będą jednak znikome.
Historia skupia się właściwie wokół rezolutnej, ale chwilowo przytłoczonej prozą życia młodej kobiety, Małgorzaty. Skrycie marzy o własnej klinice weterynaryjnej, ale zanim to nastąpi… Dodatkowo w jej małżeńskie życie wkradł się kryzys. Oboje z mężem pragną się realizować, ale niestety niskie pensje nie wystarczają na spełnienie marzeń i nie dają możliwości zbyt częstego wspólnego spędzania czasu. Młodzi mijają się pomiędzy kolejnymi zajęciami, a do ich domu początkowo wkrada się nerwowość, by później ustąpić miejsca zazdrości. A wszystko to przez jedno historyczne odkrycie…
Niewielka miejscowość na Kaszubach staje się centrum zainteresowania po tym, jak w jednym z kościołów archeolodzy odkrywają kryptę. Według przewidywań badaczy pamięta ona czasy, kiedy tereny te zamieszkiwane były przez Krzyżaków. Sama krypta nie jest aż tak zastanawiająca, co sny głównej bohaterki. Tuż po odkryciu Małgorzacie zdarzają się coraz częściej nader realne wizje dotyczące nieznanego rycerza i zakochanej w nim dziewczyny. Kobieta postanawia więc nieco bliżej poznać się z pracującą na miejscu ekipą badaczy i tak trafia na Roberta – kierownika zespołu, z którym nawiązuje śmielszą i intrygującą relację. Czy nuda i brak perspektyw będą wystarczającym powodem, by pchnąć Gosię w ramiona mężczyzny?! I jaki ostatecznie będzie finał tamtejszego odkrycia? Zwłaszcza, że im więcej szczegółów poznaje miejscowa ludność, tym więcej dawnych legend zaczyna krążyć między mieszkańcami.
Anna Klejzerowicz ma niesamowitą umiejętność grania obrazami. Przedstawione przez nią ze szczegółami miejsca, stają się niemal namacalne i realne dla czytelnika. Ma się poczucie, że każdy kiedyś już tam był, że chodził tymi samym ścieżkami co bohaterowie, czuł te same zapachy. W domach mieszkańców kryje się równie dużo tajemnic, co ciepła i serdeczności, chociaż jak to bywa na wsiach: nie wszyscy ze wszystkim się zgadzają. Jednocześnie tak dużo tu przywar, wiejskich plotek i sensacji zbudowanych mocno na wyrost. Co ma swój urok, o ile nie dotyczy nas samych.
Chyba trochę na wyrost nastawiłam się jednak na ten napływ nieznanych mocy. Wątek znaleziska rozwija się w tym tomie dość dynamicznie i jeśli coś „innego” ma miejsce, to i tak jest związane bezpośrednio z tym motywem. Całość jest nie nachalna, przyjemnie wciągająca, ale nie pochłaniająca doszczętnie czytelnika. Raczej daje możliwość złapania oddechu pomiędzy kolejnymi akcjami. Myślę, że tytuł ten jest dość uniwersalny i trafi w czytelnicze gusta. Odrobinę żałuję, że nie rozpoczęłam serii od pierwszego tomu, ale to przecież jest do nadrobienia, zwłaszcza że światło dzienne całkiem niedawno ujrzał kolejny. To, co mnie osobiście przyciągnęło najbardziej, to życiowość. Tutaj nic nie jest słodkie i bezproblemowe. Bohaterowie muszą się mierzyć z tym, co przygotował dla nich los. Chociaż czasami ma to słodko - cierpki posmak.