mmichalowa
-
Niektóre pozycje niezmiennie wzbudzają jednocześnie kontrowersje i ogromne zainteresowanie, mimo upływu kilku czy kilkunastu, a niekiedy nawet kilkudziesięciu lat od ich pierwszego wydania. Tak właśnie jest z książką, którą miałam okazję czytać w ostatnim czasie – tytule, który sprzedał się w przeszło 20 mln nakładzie. I chociaż minęły już lata od pierwszego wydania, wciąż w odbiorze wydaje się on ponadczasowy i nadzwyczaj pożądany przez czytelników, którzy pragną usystematyzować swoje podejście do życia począwszy od luźniejszych relacji z innymi, do zaawansowanych, głębokich związków. Zawarte w pierwszej części książki prawdy, traktują o wpływie dyscypliny na nasze życie. Autor zwraca uwagę na siłę oddziaływania i możliwe negatywne skutki „pofolgowania„ sobie w tym zakresie, łącznie z nerwicami czy zaburzeniami osobowości. To rozdział z którego możemy wynieść sporą dawkę wiedzy o m.in. tym, jak stać się otwartymi na krytykę czy skąd wynika nasze dążenie do równowagi oraz jak osiągnąć ten pożądany balans.
Druga, a jednocześnie najbardziej rozwinięta część traktuje o...miłości. Śledząc opinie innych czytelników, można dojść do wniosku, że to ona stanowi „serce” tej pozycji i jest elementem wzbudzającym skrajne emocje. Widać tutaj bardzo osobiste naleciałości autora, który mimo tego, że jest psychiatrą, odnosi się nie tylko do czysto naukowego podejścia, ale tworzy mieszankę związaną z duchowością. Podczas lektury, w wielu jej momentach ciężko oprzeć się wrażeniu, że w myśl Peck’a psychologia i religia są ze sobą nierozdzielne, uzupełniają się wzajemnie.
Sam pisarz zwraca uwagę na to, że w trakcie swojego życia wchodził w różne relacje, również pozamałżeńskie. Nie ucieka też od stwierdzeń, że w roli ojca niespecjalnie się sprawdził ponieważ popełniał liczne błędy w kontaktach z własnymi dziećmi. W rozwinięciach kolejnych tematów przedstawia jednak możliwość zmian, jakie można wprowadzić w swoim życiu, robiąc w nim miejsce na Boga. Dla jednych będzie to przyczynkiem do sięgnięcia po tę pozycję, innym może w trakcie lektury zwyczajnie przeszkadzać. Bez wątpienia przed sięgnięciem po tytuł, warto mieć na uwadze, że aspekt ten jest tu obecny i bez niego całe przedstawione podejście nie miałoby większego znaczenia. Natomiast o samej miłości pisze sporo. Tworzy własną definicję, zwraca uwagę na błędne, a jednak bardzo powszechne podejście do stanu zakochania. W szerokim zakresie rozwija wątek mitu miłości romantycznej. Porusza zagadnienia dotyczące zależności od innych osób, zwraca uwagę na ryzyko związane z zaangażowaniem, a niekiedy na jednostronność w relacji. Ze względu na te treści książka ma powodzenie trafić zarówno dla osób wchodzących dopiero w związek, jak i tych trwających w nim od lat.
W takich pozycjach najważniejszym i najbardziej oddziałującym na czytelnika elementem są historie konkretnych osób, zestawianie teorii z praktyką. W kolejnych rozdziałach, czyli tym odnoszącym się do rozwoju, religii i łaski, nie brakuje takich wstawek. Niektórym przypadkom autor poświęcił nawet całe rozdziały, chcąc w ten sposób podkreślić istotę zachodzących zmian i nasze możliwości przystosowawcze.
„Droga rzadziej przemierzana” to pozycja, z której każdy wyniesie tyle, na ile sam sobie pozwoli. Wszystko zależy od naszej otwartości oraz dotychczasowych przyzwyczajeń. Chociaż podchodziłam do tego tytułu z mocno sceptycznym nastawieniem, muszę przyznać, że kilka rzeczy dało mi pole do głębszego zastanowienia się, i być może przewartościowania niektórych aspektów.