Wanda Rajska
-
Niniejsza pozycja zawiera w sobie oba tomy sagi: „A lasy wiecznie śpiewają” oraz jej kontynuację - „Dziedzictwo na Björndal”. Powieści wydane kolejno w 1933 oraz 1935 roku przyniosły norweskiemu pisarzowi – Trygve Gulbranssenowi, światowy rozgłos i na stałe weszły do klasyki literatury. Wzbudziły zachwyt krytyków i zyskały liczne grono fanów na całym świecie. Przetłumaczono je na trzydzieści języków i sprzedano w ponad dwunastu milionach egzemplarzy. Zostały także zekranizowane w 1959 roku. Niezwykła popularność sagi sprawiła, że w pewnym momencie Gulbranssen był czwartym najlepiej sprzedającym się autorem na świecie, a jego powieści znalazły się, jako jedyne wśród skandynawskich pozycji, w oficjalnej bibliotece amerykańskiego prezydenta w Białym Domu.
Wszystkie te informacje bez wątpienia prowadzić muszą do przekonania, iż przed nami pozycja wyjątkowa, nietuzinkowa, która zapewni czytelnikowi niezapomniane literackie przeżycia. Czy moje wysokie oczekiwania zostały zaspokojone? Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć jednoznacznie, muszę raczej dokładnie i bardziej szczegółowo opisać swoje mocno zróżnicowane, a nawet ambiwalentne wrażenia po lekturze.
Zacznijmy jednak od fabuły, która opisuje historię kilku pokoleń rodziny bogatych norweskich chłopów żyjących na dalekiej północy, z dala od siedzib ludzkich, nie na spokojnych równinach południa jak inni, lecz wśród gęstych lasów, dzikich ostępów, ostrych skał, wiatru i śniegu. Ród Björndal to dawny szlachecki lud, który w zamierzchłych czasach przybył z daleka, by szukać tu nowego, bezpiecznego miejsca do życia. Dumni, silni, niedostępni, zaszyci w groźnych górach, nie budzili zaufania i sympatii wśród lokalnej społeczności. Zawsze traktowani gorzej, niechętnie, byli posądzani o czary i konszachty ze złymi mocami. Żyli w sąsiedztwie, a jednocześnie we wzajemnej wrogości. W powieści czas zwalnia na przełomie XVIII i XIX wieku, gdy w rodzinie prym wiedzie Stary Dag i jego syn, również Dag, a czytelnik może przyjrzeć się surowemu życiu w Norwegii i zmianom obyczajowym i społecznym, a na ich tle namiętnościom, walce o majątek, sąsiedzkim niesnaskom i nieoczekiwanym szczęśliwym i nieszczęśliwym zrządzeniom losu. Ważną rolę w powieści pełni natura i tytułowe lasy, ale też rozważania o naturze człowieka, walce dobra ze złem i moralności.
Powieść niewątpliwie od pierwszych stron czaruje atmosferą i tajemniczym, nieco mrocznym klimatem, zbieżnym zresztą z surowym, norweskim klimatem. Akcja nie toczy się wartko, raczej sunie niespiesznie, choć nie jest to z mojej strony zarzutem. Obrazowe opisy przenoszą nas wręcz do ukrytego wśród lasu dworu, wśród niedostępne skały, na rozległe, smagane wiatrem równiny, ale też do XIX-wiecznych miast, ogrodów czy sal balowych tamtych czasów. Wszystko to okraszone jest dość filozoficznym spojrzeniem na człowieka, jego głęboko skrywane emocje oraz wewnętrzne, zachodzące w czasie całego życia przemiany, ale też na zmieniający się nieubłaganie świat. Podobało mi się pokazanie natury człowieka bez niepotrzebnego lukrowania. Postaci są wielowymiarowe, zdolne zarówno do dobrego, jak i złego, omylne, egocentryczne, ale i szlachetne, ofiarne. Razem z nimi przeżywamy chwile szczęścia, rozpacz, czy też codzienny, mało spektakularny znój. Wszystko to skłania do wielu rozmyślań i odniesień do własnego życia.
Czegoś mi jednak zabrakło w tej pięknej powieści. Miałam mianowicie wrażenie, że autor opowiadał losy bohaterów jako wszystkowiedzący, patrzący z góry narrator, nie dając im samym dojść do głosu. Jako czytelnik czułam się raczej słuchaczem opowieści niż naocznym obserwatorem zdarzeń. Za przykład podam jeden z wątków miłosnych. Temperatura uczuć między bohaterami rosła, a ja czekałam w napięciu na wybuch namiętności. Niestety, autor nie dopuścił zakochanych do głosu, wszystko relacjonując w trzeciej osobie. To było duże rozczarowanie. Czasami też opowieść mocno przyspieszała, robiąc wieloletnie skoki w czasie, powierzchownie prześlizgując się po niektórych, ważnych nawet wydarzeniach. Towarzyszyło mi uczycie pewnego dystansu, które nie pozwoliło w pełni zaangażować się w burzliwe losy rodziny Björndal. Być może przyczyną jest czas, w którym powieść powstała – to już przecież niemal sto lat temu! Tak, czy inaczej – jest to pozycja warta uwagi, zwłaszcza dla amatorów skandynawskiej natury, a także dla wnikliwych obserwatorów ludzkich losów i rozważań nad ludzką naturą. Dodam jeszcze na koniec, że przepiękny tytuł powieści trafnie oddaje cały jej wyjątkowy nastrój.