Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

GórFanka Na Himalajskiej Ścieżce

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

GórFanka Na Himalajskiej Ścieżce | Autor: Anna Czerwińska

Wybierz opinię:

Doris

„GórFanka na himalajskiej ścieżce” to kolejna część kilkutomowego cyklu opowieści Anny Czerwińskiej, snutych w towarzystwie Romana Gołędowskiego, który następnie udostępnił je nam w formie szczerej rozmowy wydanej przez jego wydawnictwo – Annapurna. Ten tom jest nieco odmienny od pozostałych. Nie przedstawia trzech czy czterech wypraw, lecz obejmuje całkiem rozległy okres czasu 32 lat i daje nam przekrój himalajskiej drogi Anny Czerwińskiej od lat 80-tych, od jej pierwszego podejścia na Kangczendzongę. Możemy więc zaobserwować zarówno zmiany, jakie w dłuższym okresie czasu następowały w sporcie wspinaczkowym, jak też te, które zachodziły stopniowo w samej Annie, coraz dojrzalszej i bardziej doświadczonej w swojej pasji. Spostrzeżenia są bardzo ciekawe. Tym bardziej, że nie brakuje dramatycznych momentów, które na krócej lub dłużej zawieszają karierę wspinaczkową autorki, zmuszonej przewartościować swoje priorytety, przemyśleć ryzyko, a nawet pokonać demona depresji. Jednak duch gór jest silny, a jego zew ma niezwykłą moc przyciągania. Tak więc Anna Czerwińska daje mu się porwać znów, i znów. I wraca, by z nową siłą atakować kolejne ośmiotysięczniki.

 

No i w końcu Nepal. Możliwość porównania obecnego i tego sprzed lat. Co widać też na zdjęciach, wcześniejszych – czarnobiałych i tych współczesnych, cyfrowych, wabiących kolorami. Jedne i drugie mają swój urok, choć te skromniejsze przedstawiają świat, którego już nie ma, są więc niezwykle cenną pamiątką, zatrzymanym w kadrze fragmentem przeszłości. „Ta naturalna prymitywność, która trwała tam od wieków, była na swój sposób naprawdę ujmująca. Życie ludzkie toczyło się dostojniej, zgodnie z rytmem zmieniających się pór roku, a choć poziom higieny i medycyny był wówczas fatalny, jednak ludzie napotykani na szlaku wydawali się szczęśliwi, co było widać po ich uśmiechniętych twarzach”.

 

Jak wiadomo, nie każda  wyprawa kończy się sukcesem. Czasami sukcesem można określić fakt, że nikt nie zginął i udało się cało zejść na dół. Innym razem nie każdy daje radę zdobyć szczyt, wchodzi co najwyżej jeden lub dwóch uczestników wyprawy.

 

Nie zawsze też jest przyjemnie. Bywa, że różnice charakterów są nie do pogodzenia i atmosfera siada. Jednak sytuacja, jaka miała miejsce w trakcie zdobywania Kangczendzongi w 1980 roku wprawia w nie lada zdumienie i wydaje się niewyobrażalna. Polki, będące pełnoprawnymi uczestniczkami wyprawy, były wyraźnie świadomie i perfidnie dyskryminowane przez wspinaczy z niemieckiej Bawarii. Nic dziwnego, że wyprawa nie była udana. Życzliwość i wzajemna pomoc to wszak podstawa sukcesu i późniejszych miłych wspomnień.

 

Chyba najbardziej Himalaje kojarzą się nam z Mount Everestem. Być może to zasługa filmów fabularnych, które wyraźnie faworyzują tę górę. Mount Everest także znalazł się w himalajskich planach Anny Czerwińskiej. Z nim wiąże się chyba najwięcej jej niepowodzeń i przygód. Nie zniechęciło to jednak Anny Czerwińskiej do dalszej aktywności w wysokich górach, wręcz przeciwnie – obudziło w niej ducha walki. Można się zastanawiać, czy to normalne, że wspinacze narażają swoje zdrowie i życie, że te góry ciągną ich wciąż, i wciąż, niczym magnes. Po co komu aż taka adrenalina? Można snuć dużo innych wątpliwości. Sądzę jednak, że po prostu nie jesteśmy w stanie tego zrozumieć. Dla nas to stres i mozół, a dla nich sens życia. Nie sposób nie podziwiać tego uporu, tego niezłomnego hartu ducha. Nie udało się kilkakrotnie z Everestem? No to na chwilę odpuścimy i zaatakujemy Cho Oyn oraz Shishapangmę – w końcu to też ośmiotysięczniki. Byle się wspinać.

 

Wszyscy dobrze wiemy, że niespodziewane sytuacje zdarzają się zwykle w najbardziej newralgicznych momentach, wtedy, kiedy absolutnie nie powinny. Co ma na przykład zrobić uczestnik wyprawy, gdy na wysokości ponad 7000 m nagle rozboli go ząb? O takich i podobnych przygodach także tu przeczytamy.

 

Jak można się czuć, gdy na szlaku giną wspinaczkowi towarzysze, którzy nie posłuchali ostrzeżeń i zaryzykowali zbyt wiele? Co się wówczas dzieje z morale pozostałych, czy mają wyrzuty sumienia, że nie zdołali zapobiec tragedii? Trudno nam to chyba sobie wyobrazić. Być może góra ma już dość deptania jej i zaśmiecania. Być może postanowiła dać intruzom nauczkę? Wiele takich sytuacji Anna Czerwińska przeżyła i opisała. W tym akurat tomie jest ich szczególnie dużo. Być może dlatego, że Himalaje to wyjątkowo wymagające i nieprzewidywalne góry. Być może także alpiniści, porwani ambicją, w jakimś amoku nie dostrzegają oznak niebezpieczeństwa, jakiś szalony zew każe im iść w górę mimo wszystko. To trzeba po prostu przeczytać, a później przeanalizować i spróbować choć w jakiejś części zrozumieć. 

 

Moim zdaniem ta część wspomnień Anny Czerwińskiej jest najciekawsza, bo najbardziej zróżnicowana. Są tu oczywiście sprawozdania z wypraw na szczyty, naszpikowane szczegółami, szczere zwierzenia na temat atmosfery w grupie, ludzkich słabości i przywar, małostkowości lub zbytniej beztroski, a nawet celowego prześladowania określonych osób – można powiedzieć,  trochę taki szkic psychologiczny towarzystwa zmuszonego przez określony czas nieustannie ze sobą przebywać i jakie to rodzi konsekwencje. Dla mnie szczególnie interesujący był opis Nepalu, możliwość śledzenia, jak zmieniał się na przestrzeni lat, obserwowania jego kolorytu, obyczajowości, ludzi go zamieszkujących. Autorka była w Nepalu również w czerwcu 2001 roku, gdy miał miejsce krwawy incydent w pałacu królewskim, kiedy to syn króla Birendry zastrzelił 9 osób z rodziny królewskiej. Oczywiście nie była świadkiem samego incydentu, ale doświadczyła jego reperkusji: niepokojów na ulicach, godziny policyjnej, strzelaniny i chaosu w mieście. Wraz ze śmiercią króla Birendry monarchia w Nepalu weszła w swój schyłkowy okres. 

 

Tak więc mamy tu taką różnorodność tematów, podanych w arcyciekawy sposób, zilustrowanych wspaniałymi fotografiami, że nie sposób się oprzeć. Otwieramy pierwszą stronę i nie wiadomo kiedy mija nam czas. Gwarantuję wam, że zarwiecie noc, by dotrzeć do końca tej fascynującej relacji.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial