KlaudiaBacia
-
Lubię fantastykę. Przez pewien czas czytałam wręcz nałogowo książki z tej kategorii – wampiry, wilkołaki, czarownice… Ale książek o elfach było jakby mniej. Może to kwestia tego, że nigdy nie było boomu na akurat tę część fantastycznych stworzeń i na rynku wydawniczym nie było książek, których bohaterowie mieliby spiczaste uszy. Lubię też książki przeznaczone dla młodszych czytelników i gdyby spojrzeć na 2021 rok to właśnie one były przeze mnie najwyżej oceniane. Jak myślicie, połączenie elfów i literatury to dobre połączenie? Ja myślę, że tak i chciałabym Wam opowiedzieć dzisiaj o serii Zaginione miasta Shannon Messenger, a konkretnie o czwartym tomie, bo trzy pierwsze części pochłonęłam z prędkością światła.
W czwartej części wracamy do przygód Sophie i jej przyjaciół, w świecie elfów zaczyna dziać się coraz gorzej, Niewidziani mają coraz większy wpływ na wydarzenia, które mają miejsce w Zaginionych Miastach. Na domiar złego krasnale zaczynają zapadać na tajemniczą chorobę, na którą nie ma żadnego lekarstwa. Epidemia się szerzy i nie widać żadnej możliwości wyjścia z tej sytuacji. Dodatkowo Sophie, Fitz, Keefe, Biana i Dex postanawiają dołączyć do Czarnego Łabędzia i razem przeciwdziałać tytułowym Niewidzianym. Grupa przyjaciół wkrótce odkrywa sekrety, które przerastają ich najgorsze obawy.
Niewidzianych, tak jak poprzednie trzy tomy czyta się błyskawicznie i kończy niemal nie zauważając upływu czasu, dawno nie zdarzyło mi się, żebym pochłonęła taką cegiełkę prawie za jednym razem. Ta historia się nie nudzi i o ile unikam czytania kilku tomów z serii jeden po drugim to w tym przypadku kompletnie mi to nie przeszkadzało, a co więcej – czwarta część skończyła się w ten sposób, że żałuję, że nie mam piątego tomu na półce i nie mogę go rozpocząć zaraz po tym, jak przewróciłam ostatnią stronę tego. Bo Shannon Messenger wie, jak napisać zakończenie, żeby czytelnik nie mógł doczekać się kontynuacji.
Fabuła książki jest praktycznie nie do przewidzenia (może z paroma niewielkimi wyjątkami), ilekroć spodziewamy się sytuacji „A” dzieje się „B”, a nawet „C”. Wiele razy myślałam, że już coś wiem, że coś odkryję przed bohaterami, ale za każdym razem Shannon Messenger tylko machała mi przed nosem i odwracała wszystko do góry nogami. Lubię to. Takie zabiegi sprawiły, że nie czułam znużenia historią, a jedynie coraz większe zainteresowanie. Bardzo fajne jest również to, że autorka bardzo umiejętnie zachowuje proporcje między akcją, a chwilami spokoju, opisami a dialogami. Rzadko kiedy spotykam się z książkami, które nie mają czegoś za dużo, a czegoś za mało. Brawo.
Podobają mi się w tej serii również bohaterowie, którzy nie są wyidealizowani, popełniają błędy, mają swoje lepsze i gorsze momenty. Nie ma w książce nic gorszego, niż bohater, który nie ma w sobie ani odrobiny realizmu i z którym w żadnym aspekcie nie można się utożsamić, bo wszystko, co robi jest perfekcyjne. Całe szczęście autorka nie uczyniła z Sophie takiej postaci.
Jestem pewna, że jak tylko pojawi się kolejny tom tej serii w Polsce to przeczytam go tak szybko, jak tylko będzie to możliwe. Nawet nie potrzebowałam tego niespodziewanego zakończenia czwartej części, żeby to zrobić. Jest to wspaniała historia o przyjaźni, walce ze złem, podejmowaniu trudnych decyzji. Co prawda jest zaklasyfikowana, jako literatura młodzieżowa, ale gwarantuję, że nie tylko młodsi czytelnicy będą tą serią zachwyceni, ale dorośli też znajdą w niej coś dla siebie. Gorąco polecam!