Sosnowaigielka
-
Nie ma chyba bardziej znanego autora fantastyki polskiego pochodzenia niż Stanisław Lem. Wielokrotnie nagradzany za swoją twórczość, zasłynął z powodu niesamowitej, wizjonerskiej prozy, w której opowiadał o cudownym Wszechświecie i pełnym zagadek postępie naukowym. Biografia pisarza wraz z niezwykłością kosmicznych przestrzeni tym razem znalazły swoje miejsce w książce do nauki czytania z serii „Czytam sobie” (poziom drugi). Marcin Baran stworzył opowieść pt. „Lem i zagadki Kosmosu”, która ma na celu zainteresować najmłodszych nauką i wesprzeć w zdobywaniu nowych umiejętności oraz wiedzy.
Zazwyczaj nie oceniam książek zbyt surowo, jednak w przypadku, gdy w grę wchodzi objęcie opieką dziecka stawiającego pierwsze kroki w czytaniu, muszę pamiętać o wielu ważnych aspektach. Przecież chodzi o to, by zachęcić, a nie zniechęcić, dać szansę na rozwój, nie zaś go zastopować. Niestety mimo szczerych chęci, nie przekonałam się do publikacji „Lem i zagadki Kosmosu”, chociaż całą serię uważam za niezwykle wartościową i udaną. Natomiast w książce Marcina Barana jest tyle chaosu, że można by nim obdzielić niejeden Kosmos. Niby mamy tu do czynienia (przynajmniej według opisu) z faktami, ale sposób ich przedstawienia pozostawia wiele do życzenia. Na kolejnych kartach publikacji ukazuje się trudne do pojęcia nieuporządkowanie: tu jakaś magma, atomy, tam znów narodziny Lema, przeplata się temat wojny, rakiet i znów coś o Wszechświecie. Zdecydowanie o wiele za dużo informacji i mieszania ze sobą bardzo wymagających tematów, jak na jedną kilkustronicową książeczkę. Mogłyby z tego wszystkiego powstać co najmniej dwie samodzielne opowieści (aż szkoda, że tak się właśnie nie stało). Sam pomysł, by zabrać się za Kosmos, który jest tematem szalenie wciągającym i potrafiącym zainteresować dzieci w wieku szkolnym, jest dobry. Podobnie, jak przybliżenie postaci autora ponadczasowej fantastyki. Ale w tym przypadku, moim zdaniem, Kosmos staje się jeszcze bardziej niezrozumiały, niż był do tej pory, a w głowie dziecka (a także towarzyszącego mu dorosłego) powstaje niezły mętlik. O co tu właściwie chodzi? Co autor miał na myśli? Jak wytłumaczyć to zagmatwanie małemu czytelnikowi?
Trudność nie leży w samej umiejętności przeczytania przedstawionego tekstu. Może i dziecko poskłada i przeczyta słowa oraz zdania, ale czy je zrozumie? Kluczową kwestią jest styl Marcina Barana. Styl, który jest zarówno niezmiernie metaforyczny, jaki i ciut poetycki. Czasem ciężko nadążyć za rozumowaniem autora, okraszonym retoryką, filozofowaniem, stawianiem wielu pytań, a nawet polityką. W dodatku treść została najeżona słowami wymagającymi wytłumaczenia, zrozumienia i wyobrażenia sobie, co bez przewodnika oraz dodatkowych źródeł wiedzy może okazać się niemożliwe. Obecność osoby dorosłej przy zapoznawaniu się z lekturą przez dziecko jest zatem wskazana.
To, co ratuje książkę, to grafika przygotowana przez Tomka Kozłowskiego. Utrzymana w ciemnej kolorystyce, rozpalająca wyobraźnię, nawiązująca do różnych technik, pokazuje to, co nie zostało dopowiedziane. Ilustracje czasem wykraczają poza utarte ramy i treść, będąc zarówno trochę oczywiste, a jednocześnie lekko surrealistyczne. Widzimy na nich mnóstwo planet, gwiazd i kosmicznych maszyn. Trzeba przyznać, że obrazy te dają ogromne pole dla fantazjowania (i nie ma znaczenia, czy jesteś małym czytelnikiem, czy też jego opiekunem).
Podobnie jak w przypadku całej serii, w książce „Lem i zagadki Kosmosu” zadbano o elementy wspierające naukę czytania. Są to: wyróżnienie tekstu na stronie poprzez umieszczenie go na jasnym tle, duży druk i czytelny krój czcionki, a także ramki z wyróżnionymi słowami.