Doris
-
Psychoanaliza to pojęcie szeroko znane, kojarzone jednoznacznie z kontrowersyjną i prowokującą swego czasu burzliwe dyskusje teorią Zygmunta Freuda. A także z kozetką, na której leży pacjent i opowiada swoje sny terapeucie, który zagłębiony w fotelu próbuje w tychże snach odnaleźć jakiś sens, aby skonfrontować pacjenta z jego nieuświadomionymi lękami, zahamowaniami i utajonymi pragnieniami. To jednak bardzo powierzchowne skojarzenie, a książka „Jak feniks z popiołów” unaocznia nam, jak skomplikowana jest to teoria, jak wielki wywarła wpływ na kształtowanie się kultury, na literaturę a przede wszystkim na rozwój światowej psychologii.
Książka poświęcona jest losom psychoanalizy w Polsce, skąd po II wojnie światowej została ona praktycznie wyrugowana jako dziwaczny, burżuazyjny wymysł. Śledzimy tu jej wzloty i upadki, ściśle powiązane ze społeczno-politycznymi wstrząsami, jakie miały miejsce w naszym kraju. Do lat 60-tych psychoanalizy u nas właściwie nie było. Mowa tu zarówno o prądzie umysłowym, jak i o metodzie leczenia. Zniszczyła ją wojna. „Po II wojnie światowej z praktykujących polskich psychoanalityków nie został nikt. Ci, którzy nie wyjechali, zginęli w gettach lub obozach zagłady (…) i w czasie działań wojennych”.
I tak każdy przełom w sytuacji kraju oznaczał zarazem coś nowego, złego lub dobrego, dla psychoanalizy. W latach 60-tych kilku zapaleńców własnym wysiłkiem i na własny koszt, wbrew systemowi i linii politycznej państwa, reaktywowało psychoanalizę, która wtedy rzeczywiście powstała z niczego, niczym feniks z popiołów. Natomiast rok 1989 dał wszystkim wielką nadzieję. Zmiany, jakie zaszły na scenie politycznej otworzyły Polsce i polskiej nauce drzwi do świata Zachodu. Wymiana myśli, którą przyspieszyła i znacznie ułatwiła nowa, cyfrowa technologia, pozwoliła nadać polskiej psychoanalizie nowy wymiar. Kolejną zmianę przyniósł 2020 rok i pandemia koronawirusa – kolejna sytuacja ekstremalna, która wystawiła ludzi na wielką próbę i po której nic już nie będzie takie samo, ani ludzie, ani psychoanaliza.
Książka ukazuje nam psychoanalizę w wielu aspektach. W kontekście nauki, ale też w odniesieniu do filozofii, do kultury, literatury, filmu, a nawet – o dziwo, opery. Wyobraźcie sobie moje zdumienie, gdy ja, wielbicielka Leśmiana, przeczytałam psychoanalityczną interpretację jego poezji i ujrzałam ją w całkiem nowym świetle. Albo geometryczne frazy Debory Vogel.
Psychoanaliza to także jedna z metod terapii, mająca pomóc pacjentom z rozmaitymi problemami. Te sprawy zajmują w książce wiele miejsca. W szczególności rodzaje technik terapeutycznych. Ich poszerzenie i objęcie nimi również pacjentów psychotycznych i tych z defektami neurologicznymi. To całkiem nowe oblicze tej nauki, które pewnie nawet samego jej ojca – Freuda wielce by zdumiało.
Rola psychoterapeuty to oddzielne, ważne zagadnienie, obejmujące zjawisko przeniesienia na niego negatywnych uczuć odczuwanych wobec bliskich osób, a także idealizowania go, co bywa mylone z miłością i bardzo komplikuje terapię. Stąd ważna rola rejestracji spotkań i nadzoru superwizora. Psychoterapia to dziedzina rozwijająca się tym szybciej, im bardziej wymagające, wypełnione gwałtownymi bodźcami i agresją staje się życie. Coraz więcej osób potrzebuje profesjonalnej pomocy.
Jednak ta książka nie jest łatwa do zrozumienia dla osób, które nie mają zawodowo do czynienia z psychoanalizą. No, chyba że wcześniej czytały już fachową literaturę. Język jest trudny, wymaga nie tylko skupienia, ale często sięgnięcia też do innych źródeł. Mamy tu pięć części poświęconych różnym zagadnieniom. Na każdą składa się kilka esejów różnego autorstwa. Jedne są łatwiejsze w odbiorze, inne bardzo hermetyczne. Jednak wysiłek się opłaca. Wiele rzeczy, życiowych problemów (omawianych w kontekście konkretnych przypadków) czy tekstów kultury, pokaże nam się z zupełnie innej, niedostępnej wcześniej strony. Psychoanalityczna analiza odsłoni ich drugie, a może i trzecie dno. Myślę też, że po tej lekturze nasze spojrzenie na świat będzie szersze, pełniejsze.