Chris
-
Znane, choć nieco uwłaczające nam, mężczyznom, powiedzenie mówi, że „facet dojrzewa do szóstego roku życia, a potem tylko rośnie”. Oczywiście każdy z nas w tym momencie może się oburzyć, zdenerwować i podawać pełno przykładów na bycie dorosłym we współczesnym świecie. Czy jednak nie mamy tak, że zachwycamy się zdalnie sterowanym samochodem? Albo budowaniem torów kolejowych na nową, elektryczną ciuchcię? Albo z niecierpliwością oczekujemy przesyłki z najnowszym symulatorem piłki nożnej na konsolę? Każdy z nas nie przyzna się do tego głośno, ale tęskni za czasami błogości, spokoju i chętnie oddaje się choć na chwilę powrotowi do okresu dzieciństwa. Przychodzi jednak w naszym życiu taka chwila i taki moment, który powoduje, że jak nigdy wcześniej musimy wziąć się w garść, stanąć na baczności i być dorosłym przez duże „D” i to przez przynajmniej kilkanaście lat (choć z krótkimi, kilkunastominutowymi przerwami). To oczywiście moment w którym zaczynamy być ojcami.
Przewijanie, uspokajanie, noszenie, usypianie i robienie zakupów. Pilnowanie, tłumaczenie, zabawianie, nauczanie i ostrzeganie. Rozśmieszanie, edukowanie, kolejny raz usypianie, uspokajanie, naprawianie, kupowanie i objaśnianie. To tylko jedne z nielicznych czynności, które musimy wykonywać jako rodzice (albo raczej powinniśmy, bo jak dobrze wiemy, nie każdy, pomimo tego faktu, wywiązuje się ze swoich obowiązków). Książka Guntera Jakobsa, być może znanego niektórym ze świetnej książki dla dzieci pod tytułem „Podaj dalej”, skupia się jedynie na ojcu, który przedstawiany jest z perspektywy jego ukochanych pociech. Nie ulega wątpliwości, że swoim działaniem i codziennym zachowaniem jesteśmy i powinniśmy być wzorem dla naszych najmłodszych. Nic więc dziwnego, że nawet gdy wykonujemy coś nieudolnie, niezdarnie i z pewnością w nieodpowiedni sposób, to i tak dla naszych dzieci będziemy geniuszami i superbohaterami. Autor przedstawia wszystkie powyższe w naprawdę zabawny i ciekawy sposób, trafiając zarówno do czytelników najmłodszych jak i tych dorosłych. Z jednej strony, w formie tekstu, możemy być świadkami słów podziwu dzieci dla ich ojca, a z drugiej strony na kolorowych ilustracjach widzimy jak sprawy się mają faktycznie w rzeczywistości. Naprawianie radia to tak naprawdę uderzanie w niego młotkiem, najlepsza znajomość przepisów drogowych to oczywiście wyzywanie innych kierowców, a super szybki bieg to efekt spóźnienia się do przedszkola. Proste, codzienne sprawy i obowiązki, a jakże bliskie naszemu sercu i zupełnie nieobce. To wszystko sprawia, że „Tata umie prawie wszystko”, mimo niewielkiej objętości i bardzo małej ilości tekstu, czyta się naprawdę świetnie i ciekawie. Cała lektura przemija nam z uśmiechem na ustach i co więcej, być może dzięki niej właśnie zauważymy jak wiele znaczymy dla naszych małych pociech. Najważniejszym odbiorcą tejże książki pozostaje jednak dziecko i jestem przekonany, że pod tym względem również nie będzie nawet w najmniejszym stopniu niezadowolone. Zabawne, kolorowe i interesujące ilustracje świetnie przedstawiają omawiane sytuacje i pokazują każdą ze stron z prawdziwej strony. To nie tylko idealna lekcja dla każdego z rodziców, ale także ważne przesłanie dla najmłodszych, którzy powinni widzieć w swoich rodzicach wzorzec do naśladowania, pomimo wielu wad, które każdy z nas ma. Być może nie zrozumieją tego ani teraz, ani za rok, ale to w naszym obowiązku jest pamiętać o tym fakcie i czynić wszystko by jednak na takie miano zasłużyć.
„Tata umie prawie wszystko” to idealna książka do wspólnego czytania z dzieckiem. Rozbawia do łez, nie zanudza nawet w najmniejszym stopniu, nie jest obszerna, posiada piękne i ciekawe ilustracje i przede wszystkim niesie ze sobą bardzo ważne przesłanie. To wszystko razem wzięte sprawia, że staje się obowiązkowym tytułem nie tylko dla dzieci, ale także dla nas samych, którzy wraz z naszymi pociechami, uczymy się czegoś nowego każdego dnia.