Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Skorupkę Rozbić Młotkiem

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 3 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 3 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Skorupkę Rozbić Młotkiem | Autor: Alicja Santarius

Wybierz opinię:

Agnieszka Nowak

Książka Alicji Santarius „Skorupkę rozbić młotkiem” to zaledwie 148 stron. Wiedziałam więc, że spędzę z nią maksimum jeden wieczór. Autorka doskonale odnajduje się jednak w takiej krótkiej formie i przekazuje swoim czytelnikom ważne oraz potrzebne treści.

 

W pewnym momencie wszyscy zaczynamy szukać sensu swojego życia. Chcemy dotrzeć do samych siebie i po prostu być szczęśliwi. To samo chce osiągnąć główna bohaterka Ada. Polubiłam ją już od pierwszych stron książki. Zaimponowała mi tym, że pomimo choroby nie poddaje się i walczy o to, żeby jej życie było lepsze i rozbłysła w nim „iskierka”. Życie Ady nie jest usłane różami, mimo to jest zaangażowana w życie rodzinne, próbuje zwalczyć swoje lęki oraz dąży do samoakceptacji. Samoakceptacji, której nam zazwyczaj brakuje. Ada łączy bycie matką, żoną, pracownikiem, ale przede wszystkim kobietą, co mimo kolejnych przeszkód wychodzi jej bardzo dobrze. Nawet wtedy, kiedy organizm odmawia jej posłuszeństwa i okazuje się, że pozytywne myślenie nie wystarczy.

 

Ada jest bohaterką, którą czytelnik powinien szanować. Jest mądrą, silną kobietą i potrafi niejedno poświęcić dla swojej rodziny. Jej lęki i nieporadność, nie były dla mnie irytujące, wręcz przeciwnie – uświadomiłam sobie, że podobne trudności, wtopy i obawy towarzyszą każdemu z nas. Co więcej, każdy z nas ma także pewną skorupkę, którą tak jak Ada próbuje rozbić, żeby w końcu poznać siebie i odkryć wszystko to, co daje nam szczęście.

 

Ada jest bohaterką, którą czytelnik powinien szanować. Jest mądrą, silną kobietą i potrafi niejedno poświęcić dla swojej rodziny. Jej lęki i nieporadność, nie były dla mnie irytujące, wręcz przeciwnie – uświadomiłam sobie, że podobne trudności, wtopy i obawy towarzyszą każdemu z nas. Co więcej, każdy z nas ma także pewną skorupkę, którą tak jak Ada próbuje rozbić, żeby w końcu poznać siebie i odkryć wszystko to, co daje nam szczęście.

 

Z książki nie dowiemy się jaka choroba dokładnie trapi główną bohaterkę. Po wszystkich opisach i rozterkach Ady możemy jednak wnioskować, że są to problemy natury psychicznej. Z reguły choroby psychiczne są przez większość ludzi bagatelizowane albo nie są traktowane tak samo poważnie, jak urazy fizyczne. Niestety to wciąż choroby psychiczne doprowadzają do tragedii, a także powodują silną depresję, coraz częściej u młodych osób. Ada usilnie stara się, aby choroba nie rzutowała na jej życie.

 

Książka nie skupia się tylko na chorobie głównej bohaterki. Ada przez cały czas szuka prawdy o ojcu, a dążenie do niej pomaga jej odkryć własne ja. Z każdym odkrytym sekretem znika kolejna warstwa skorupki, aż w końcu Ada zdaje się być całkowicie „odkryta”. Książka przynosi nam ważne przesłanie, aby nigdy się nie poddawać i dążyć do celu, być sobą i nie wstydzić się tego, jacy jesteśmy. Ujawnia jednak także to, o czym tak często zapominamy – że w życiu najważniejsza jest miłość. Nie musi ona oznaczać związku czy małżeństwa. Może to być miłość matki do córki, wnuczki do dziadka, wieloletnich przyjaciół czy innych bliskich. Nieważne kogo kochamy, ważne, że kochamy i jednym z naszych życiowych celów jest przynoszenie szczęścia drugiej osobie.

 

Książka nie dość, że krótka, to pisana jest prostym, lekkim językiem. Dialogi są dynamiczne, a opisy wciągają i pozwalają czytelnikom wczuć się w sytuację bohaterki. Z całego serca mogę polecić tę książkę zarówno wielbicielom ambitnej literatury, jak i tym, którzy chcą się po prostu zrelaksować. Jedni i drudzy, mogą dojrzeć w lekturze głębsze przesłanie. „Skorupkę rozbić młotkiem” jest też idealną pozycją dla ludzi, którzy właśnie są w momencie poszukiwań samych siebie, próbują zmienić swoje życie lub odkryć nieznane. Historia nastraja pozytywnie i przypomina o tym, co w życiu ważne.

MadameGie

 Istnieją takie publikacje, które sprawiają, że człowiek zatrzymuje się na chwilę i próbuje zrozumieć, zdefiniować to, co właśnie przeczytał.

 

Uwielbiam książki nieoczywiste, ciężkie czytelniczo. Być może nie sięgam po nie często, ale zawsze wraz z zamknięciem takiej książki zostawiam za jej okładkami kawałek duszy i serca. Cenię w nich to, że mogę analizować, czytać po kilka razy ten sam fragment, zachwycać się głębią zapisanych na jej kartkach zdań. Na taką właśnie lekturę liczyłam, biorąc w ręce “Skorupkę rozbić młotkiem”. Stało się jednak coś, czego zupełnie się nie spodziewałam.

 

“Skorupkę rozbić młotkiem” Alicji Santarius to opowieść o kobiecie, która pomimo przeciwności codziennie nakłada uśmiech na twarz i kroczy przez życie z podniesioną głową. Ta kobieta nazywa się Ada Skurska i jest nieuleczalnie chora. Choć jednostka chorobowa bezpośrednio raczej nie pada w tekście ani razu, na podstawie kilku przytoczonych faktów, domyślić się można, że to bardzo poważna i postępująca choroba.

 

Kobieta, chcąc ratować swoje zdrowie, poddaje się przeróżnym terapiom, poczynając od tych konwencjonalnych, po homeopatię kończąc na zupełnie nowatorskich.

 

Niektóre kończą się fiaskiem, inne przynoszą inny skutek niż początkowo zakładany.

 

Nie mniej jednak Ada cały czas poszukuje, nie tylko formy leczenia, ale także samej siebie.

 

Alicja Santarius uraczyła nas książką nieoczywistą. Pomysł na fabułę wydaje się całkiem ciekawy, a nawet w pewnych miejscach edukacyjny. Niestety, czasem zdarza się tak, że całkiem dobry pomysł nie idzie w parze z dobrym wykonaniem. Fabuła jest nieco chaotyczna, sprawiająca wrażenie nie do końca przemyślanej. Zdarzyło się, że w jednym akapicie wątek nie był odpowiednio zakończony, a w następnym zdaniu rozpoczynał się kolejny. Takie zabiegi wybijały mnie skutecznie z rytmu czytania. Pozycja zawiera w swojej treści ogromne ilości przemyśleń, pięknych metafor, niestety czasem bardzo oczywistych, nieco płytkich i co najgorsze, ich powtarzalność przytłaczała.

 

Główna bohaterka to kobieta silna, charakterna, ale z drugiej strony niezwykle wrażliwa.

 

Szuka nie tylko sposobu na uśmierzenie fizycznych dolegliwości, ale także sposobu na szczęście, spełnienie i odnalezienie własnego ja. Miszmasz wymienionych metod, które mają pomóc Adzie, przyprawił mnie o niemały zawrót głowy. Doskonale rozumiem, że kobieta potrzebowała pomocy, szukając jej wszędzie tam, gdzie tlił się choćby płomyk nadziei, że się tym razem uda. Bardzo pozytywnie oceniam także przedstawienie czytelnikowi, wielości form leczenia ciała i duszy, które wystąpiły w tekście. Kilka z nich zainteresowało mnie na tyle, że pogłębiłam temat na własną rękę. Niestety, czasem metody te w fabule potraktowane były bardzo skromnie, czasem zawile i niezrozumiale.

 

Być może miałam chwilową niedyspozycję czytelniczą albo książki Alicji Santarius nie są dla mnie odpowiednimi lekturami, ale ja z tekstem męczyłam się niemiłosiernie i mimo całej mojej mocy, by wykrzesać w sobie skupienie, nie rozumiem do końca, co przyniosły Adzie te wszystkie informacje o ojcu, które skrupulatnie zbierała przez połowę książki. Jaki miały znaczenie, jeśli chodzi o chorobę Ady? Liczyłam, że bohaterka dowie się, że ojciec także był chory i że jej dolegliwości związane są z genetyką, ale nic takiego nie miało miejsca.

 

Powieści nie zamierzam skreślać. Możliwe, że jest to jedna z tych książek, które trzeba przeczytać jeszcze raz, bo możliwe, że coś umknęło, coś było początkowo niezrozumiałe, ale po kolejnym razie nagle staje się jasne i klarowne. Chciałabym, aby tak się stało, bo mimo wszystko historia ma potencjał, a podejście do życia głównej bohaterki wielokrotnie mi imponowało.

 

Książki ani nie polecam, ani nie odradzam. To taka literatura na temat, której każdy czytelnik musi wyrobić sobie swoje zdanie. Na ten moment ja nie odkryłam “tego czegoś” w tej publikacji, ale kto wie, być może zdarzy się tak następnym razem.

Doris

„Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz…” – wyjątkowo celnie zauważył Forrest Gump. I nigdy też nie wiesz, kiedy twoja rzeczywistość gwałtownie zawiruje i ta wichura przewróci ją do góry nogami. To właśnie przydarzyło się Adzie, młodej, pięknej mężatce i świeżo upieczonej mamie.

       Gdy coraz częściej zaczyna odczuwać bóle dłoni, na twarzy zaś pojawiają się szpecące zmiany, zwraca się oczywiście po poradę do lekarza, myśląc, że to przejściowa przypadłość. No i dowiaduje się, że zdradził ją własny organizm, który rozpoczął walkę z samym sobą, uszkadzając po kolei narządy wewnętrzne, do tej pory zdrowe i nie sprawiające kłopotów.

       Nie dość, że Ada jest z natury swojej nieśmiała, jej wiara we własne możliwości pozostaje dość mizerna, to jeszcze z dnia na dzień opada z sił. To jakieś fatum? Pech? A może sprowadziła to na siebie sama, nie potrafiąc docenić tego, co wspaniałego dostała od losu. Postanawia więc spróbować zmienić swoje podejście nie tylko do słabnącego ciała, ale też łagodniej potraktować samą siebie, polubić się i zaakceptować. Może wtedy jej organizm także uczyni podobnie i zakończy mordercze unicestwianie się kawałek po kawałku.

       Czasami potrzebujemy silnego bodźca, zagrożenia, które nami wstrząśnie na tyle, że zmienimy naszą recepcję świata, dostrzeżemy jego urok, to, co do tej pory wydawało się tak oczywiste, że przestaliśmy zwracać na to uwagę, nabierze dużo głębszego znaczenia.

       Bohaterka czerpie inspirację z biografii ulubionej poetki, Haliny Poświatowskiej, która mimo świadomości nieuleczalnej choroby, a może właśnie dlatego, że ją miała, cieszyła się każdą chwilą, jakby była tą ostatnią jej ofiarowaną. Nie zmarnowała ani godziny.

       Zaglądamy więc w serce młodej kobiety, która pod wpływem przeżytego szoku musi dokonać poważnych przewartościowań. Mówi się często, że psychika jest tą królową, która rządzi całym organizmem. Od naszego nastawienia zależy prawie wszystko. To, czy będziemy silni, by podjąć walkę, czy to o własną godność, o zrealizowanie ambicji, o miłość, a nawet zdrowie.

       Do tego wybór leczenia. Medycyna konwencjonalna, a może alternatywna? Wybór jest duży, zbyt duży, by człowieka nie oszołomić przy pierwszym podejściu. Czy stać nas, by wszystkiego próbować po kolei, czy mamy dostatecznie dużo czasu na te eksperymenty.

       Przyglądamy się z niepokojem, ale i trochę z niezdrową fascynacją, perypetiom Agi, jak choćby z dietą o dużej zawartości tłuszczu, od której zamiast przytyć niespodziewanie chudnie. Czytając o jej rozterkach, wahaniach nastroju, lęku i szukaniu potwierdzenia swojej atrakcyjności i wartości w cudzych oczach, zaczynamy czuć z nią pewną więź, która każe nam z całego serca jej kibicować.

       Cała żmudna droga przemiany, którą przechodzimy krok po kroku wspólnie z bohaterką, pokazuje też, jak ogromną rolę odgrywają w tym procesie bliscy. Jeżeli zmiana diety, to całą rodziną, jeżeli wakacje, to w uwzględnieniem potrzeb wszystkich. Takie wsparcie jest nieocenione i może też nie do końca doceniane.

       Kiedy Ada zaczyna baczniej przyglądać się sobie, okazuje się, że skrywa wewnątrz ból nie tylko fizyczny. Jak każdy, ma swoje „trupy” pochowane w szafie, smutki zepchnięte i pogrzebane głęboko w sercu, które jednak niekiedy przenikają do teraźniejszości, zatruwając ją.

       To książka, która pokazuje nam szereg możliwości i mówi dobitnie, że to, co zrobimy z własnym życiem, zależy tak naprawdę głównie od nas samych. Mogę więc tę opowieść bez chwili wahania nazwać terapeutyczną i niosącą nadzieję. Niekiedy na końcu rozdziału zyskujemy okazję, by wejrzeć w głąb motywacji bohaterki, odsłania się trochę przed nami jej przeszłość i lepiej rozumiemy, czemu dokonała takich, a nie innych wyborów.

       Nasze lęki, złe doświadczenia, niewiara w siebie i brak zaufania do bliźnich, otorbiają się latami wokół naszego „ja”, tworząc coraz grubszą warstwę, oddzielającą nas od pełni doznań, od kosztowania życia. Ta skorupa więzi nas wewnątrz, skazuje na samotność. Nawet nie uświadamiamy sobie, ile tracimy.

       Przeczytajmy więc mądrą, pełną ciepła książkę Alicji Santarius i za jej przykładem chwyćmy za młotek i uderzmy z całych sił, by zburzyć mur broniący nam dostępu do radości życia.

 

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial