Doris
-
Antoni Wit to jeden z najwybitniejszych polskich dyrygentów o światowej renomie. Jego prawdziwą pasją jest polska muzyka współczesna i ona właśnie stanowi trzon jego zawodowych osiągnięć. „Kiedy dostaję partyturę współczesnego polskiego kompozytora, którego znam i cenię, to cieszę się nią, zanim jeszcze ją otworzę i zobaczę, czy ten utwór mi się spodoba”. – mówi. Choć to właśnie polska twórczość kompozytorska zajmuje w jego sercu poczesne miejsce, to oczywiście nie ogranicza się jedynie do niej. Muzyka jest przecież dobrem ponadnarodowym i Antoni Witt bardzo dobrze to rozumie. Dyrygował w końcu orkiestrami na całym świecie, przez 17 lat szefował Wielkiej Orkiestrze Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach, później zaś, również długo, bo 12 lat, Filharmonii Narodowej. Nagrał ponad 250 płyt, których łączny nakład przekroczył 6 milionów egzemplarzy. Miał więc o czym rozmawiać z Agnieszką Malatyńską – Stankiewicz, która uporządkowała ten wywiad – rzekę i wydała pod znamiennym tytułem: „Dyrygowanie. Sprawa życia i śmierci”. Bo tym właśnie jest dla Antoniego Wita jego praca – powołaniem, miłością, radosną koniecznością.
Antoni Wit uchylił nam drzwi do swojego świata, choć przede wszystkim do tej jego części związanej zawodowo i sercem z muzyką. O życiu prywatnym jest tu informacji niewiele, większość z nich dotyczy okresu dzieciństwa, krakowskiego domu, gdzie nad wszystkim górował autorytet dziadka, a rodzina pławiła się w babcinej opiekuńczości. Atmosfera rodzinna wczesnych lat to ogromny kapitał na resztę życia. Wszyscy o tym dobrze wiemy. Może dać człowiekowi poczucie mocy i wiarę w siebie, może też przysporzyć mu kompleksów i lęków. Młody Antoni dostał piękne wzorce, dużo miłości i aprobaty, do tego dostrzeżono też wcześnie jego muzyczne zdolności i zaczęto je rozwijać.
Jak sam przyznaje, miał także w życiu dużo szczęścia, by trafiać we właściwe momenty i nie marnować swoich szans. Dostał nie byle jaką szansę uczenia się pod kierunkiem mistrzów i skorzystał z tego w pełni.
Ta książka zainteresuje głównie osoby związane z muzyką klasyczną, jeśli nie zawodowo, czy ze względu na wykształcenie, to choćby hobbystycznie. Dużo tu niezwykle ciekawych informacji o kompozytorach, wykonawcach, utworach klasyki. Anegdoty dotyczą głównie sytuacji związanych z tą tematyką. Antoni Wit wspomina swoje spotkania z największymi. Nazwiska mówią same za siebie: Luciano Pavarotti, von Karajan, Bernstein, Artur Rubinstein. Są też rodzimi artyści, w niczym im nie ustępujący: Jerzy Maksymiuk, Konstanty Andrzej Kulka, Witold Lutosławski, Grażyna Bacewicz, Lidia Grychtołówna, Jan Ekier, Tadeusz Baird.
Antoni Wit miał też fart trafiać na prawdziwe autorytety, ludzi niepospolitych, którzy wprowadzali go w arkana zawodu, przekazali najważniejsze prawdy, jakimi winien się kierować. Niektóre z nich zrozumiał dopiero po czasie. Wymienia tu dwóch, jakże jednak różnych od siebie mistrzów: Henryka Czyża i Witolda Rowickiego. Byli dla niego autorytetami nie tylko jeśli chodzi o muzykę, ale też o szeroko pojmowane życie: „Tak naprawdę Henryk Czyż jest cały czas obecny w moim życiu”.
Jednocześnie, odnosząc się do swojej pracy w charakterze wykładowcy, z przykrością konstatuje, że obecnie podejście do autorytetów jest bardzo luźne, już się ich nie poszukuje, a i do jak najlepszego wykonywania swoich obowiązków, nikt się zbytnio nie przykłada. I dotyczy to nie tylko uczelni artystycznych, ale nauczania w ogólności. Jego poziom sukcesywnie spada. Zamiast wybitnych wykładowców zatrudnia się tych miernych, bez szczególnych osiągnięć. Jeśli zaś mowa o studentach, to „jeśli nie było wystarczająco solidnego narybku, to zakres wymagań był dość niski i często byłem świadkiem fatalnych produkcji studenckich dobrze ocenionych”.
Nie pierwszy to również głos krytykujący odejście przez Polskie Radio od dobrej i sprawdzonej praktyki, która je rozsławiła i przyciągała słuchaczy. Antoni Wit mówi o systematycznym pozbywaniu się rewelacyjnych radiowych orkiestr. Ja ze swojej strony dołączę moją tęsknotę do radiowych słuchowisk i teatru telewizji. Teraz wszędzie rządzi komercja, muzyka popularna i disco polo, odmóżdżające programy rozrywkowe na zagranicznych licencjach.
Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że praca dyrygenta to nie tylko muzyka, choć ta jest z pewnością najważniejsza. To także umiejętność zarządzania zespołem, czyli orkiestrą, niekiedy naprawdę liczną, w czym bardzo pomaga charyzma dyrygenta, choć wiemy, że tego nie sposób się nauczyć nawet na najlepszej uczelni. Jest ona ważna również na scenie i przy interpretacji muzyki. Można mieć różne zdania na temat techniki dyrygowania: ruchy ostre i precyzyjne, czy subtelne i nie do końca dokładne. Można mieć różne podejścia do dyscypliny w trakcie pracy z orkiestrą, jednak bezsprzecznie najważniejsza jest osobowość.
Antoni Wit taki fenomen posiada, niewątpliwie jest indywidualnością, wywarł wpływ na wielu młodych muzyków, z wielu swoich wychowanków jest teraz dumny. Także z kobiet – dyrygentek, których liczba stale rośnie.
Wywiad ten to prawdziwa rzeka obfitująca w interesujący narybek w postaci ciekawych spostrzeżeń, anegdot i sporej wiedzy na temat muzyki klasycznej. Wszystko zostało okraszone obfitą porcją fotografii i wydane w pięknej, twardej oprawie. Prawdziwa gratka nie tylko dla koneserów muzyki, choć dla nich szczególnie cenna.