Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Konie, Adiutanci, Faszyści

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Konie, Adiutanci, Faszyści | Autor: Wojciech Pasturski

Wybierz opinię:

Doris

W powieści „Konie, adiutanci, faszyści” Wojciech Pasturski porusza temat rzadko dotychczas wykorzystywany w literaturze, choć przecież niezwykle ciekawy z punktu widzenia psychologii. Jak pod koniec II wojny światowej szeregowi żołnierze, ale także oficerowie i generałowie niemieccy reagowali na coraz bardziej tragiczne informacje dochodzące z frontu, szczególnie z frontu wschodniego. Jak wyglądało morale wojskowych i społeczności niemieckiej, jakie dominowały uczucia i jak się one zmieniały.

 

 I oto mamy tutaj taką właśnie analizę reakcji na zbliżającą się wielkimi krokami klęskę, na totalną porażkę, kiedy nic już nie działa. Brak wsparcia, brak ciepłych mundurów i aprowizacji, przyjaciele giną nie wiadomo w imię czego, gdyż armia ciągle ucieka i oddaje kolejne pola wrogowi. Nie ma nic ciekawszego niż zgromadzić na niewielkiej powierzchni kilka osób, z których większość wzajemnie za sobą nie przepada i kazać im w atmosferze niepokoju i narastającej frustracji razem przebywać i wspólnie obmyślać plan wyjścia z impasu. To właśnie uczynił autor swoim bohaterom i dzięki temu niezawodnemu zabiegowi stworzył ciekawą psychologicznie mozaikę charakterów, oddziałujących na siebie intensywnie, choć niekoniecznie dobrze. Połączył to z przybierającą coraz to żywsze tempo akcją oraz narastającą atmosferą zagrożenia i przeczucia katastrofy.

 

Jest późna jesień 1944 roku. Niemcy od jakiegoś czasu dostają niezłego łupnia właściwie wszędzie, choć na froncie wschodnim baty są najboleśniejsze. Wycofywanie się z Ukrainy do Prus Wschodnich, systematyczne i coraz szybsze, próbują sobie jeszcze na różne sposoby racjonalizować.  Ignaz von Himmelstein, żołnierz w stanie spoczynku, zaszył się w swoim majątku w Prusach Wschodnich, gdzie poświęcił się największej swojej pasji – koniom. Nadal wierzy w Trzecią Rzeszę. Uspokajające komunikaty radiowe i wzmianki w gazetach nie wzbudzają jego wątpliwości. Do czasu. Sztab niemieckiej armii, przemieszczający się w głąb Prus Wschodnich, obiera sobie na kwaterę właśnie dworek Ignaza.

 

 Nie są to już jednak ci zwycięzcy, pewni siebie generałowie, jakimi byli na początku wojny. Ignaz ma przed sobą podenerwowanych, zdezorientowanych i na dodatek poważnie skonfliktowanych ze sobą mężczyzn, którzy w warunkach daleko posuniętego stresu i rozpaczliwego niedostatku istotnych informacji, muszą podejmować ważne strategiczne decyzje. Czują ciążącą na nich odpowiedzialność i wiarę, jaką pokładają w nich podwładni. „Jak teraz muszą czuć się ludzie, do których wysyłał desperackie rozkazy, które nieważne wykonane czy nie i tak nie zmieniłyby sytuacji. Pomyślał, że oni tam liczą, że on i jemu podobni przyniosą im odkupienie i jeżeli nie zwycięstwo, to chociaż bezcenne poczucie, że ich poświęcenie ma sens. Na tamtych z kolei liczyła zwykła ludność kraju z wpojoną wielkością. A on liczył na Fuhrera i błędne koło bezsensownych nadziei bez pokrycia się zamykało.” Takie niewesołe myśli towarzyszyły niektórym z nich. Patrząc na oddanych sprawie wielkich Niemiec, zindoktrynowanych, niewinnych chłopców z miejscowego oddziału Hitlerjugend, zastanawiali się: „Powiedzieć im na koniec, że wierzą w przegraną sprawę i zapewne nigdy nie wzniosą się w niebo, chyba że za sprawą rosyjskiej artylerii rzuceni na pierwszą linie walki jako zapora ogniowa”. Jurgen Masser nie wie, że te myśli to prorocza wizja, a Hitler do obrony Berlina rzuci oddziały złożone właśnie z takich dzieci i starców.

 

Tymczasem wzajemna niechęć narasta, atmosfera tężeje i lada moment można spodziewać się wybuchu. Czy trudna sytuacja polityczna, klęski militarne i widoczny spadek morale nie są już wystarczającym powodem do niepokoju? Trudna sytuacja zamiast zintegrować dowódców w obliczu wspólnego zagrożenia, pogłębia dysonanse i podpala tlący się już niebezpiecznie od jakiegoś czasu lont. Podczas gdy wokół wszystko się wali, przerażeni zbliżaniem się frontu mieszkańcy w popłochu opuszczają gospodarstwa i wędrują, byle dalej, wioząc to, co się dało zabrać na furmankach, w dworku atmosfera gęstnieje, wzajemne pretensje i oskarżenia przybierają na sile i do tego zaczynają dziać się dziwne rzeczy.

 

Powoli rozwijająca się dotąd akcja, w której z początku nacisk położono na dialog i ukazanie współzależności, sympatii, ale głównie mocnych animozji między bohaterami, mniej więcej w połowie książki zaczyna coraz bardziej przyspieszać i z kameralnego dramatu robi się nam prawdziwy kryminał w wojennym anturażu. Wtedy dopiero powieść zaczyna coraz mocniej intrygować. Jedne wątki się wyjaśniają, by zaraz zaczęły zapętlać się następne.

 

Kim jest Marcus, tajemniczy kościelny organista – wirtuoz, którego głęboki intelekt i prawdziwa charyzma każe Ignazowi wracać raz po raz do kościelnej nawy na wieczorną rozmowę, będącą pretekstem do późnonocnych rozmyślań. Kto tu na kogo zbiera „haki”, by móc go potem szantażować.

 

Przy okazji możemy się przyjrzeć z bliska różnym, także tym najbardziej skrajnym, postawom Niemców, tak wobec nazistowskiej ideologii, jak też wobec perspektywy przegranej wojny i wszystkich tego konsekwencji. Na specjalną uwagę zasługuje potraktowanie przez autora postaci Ericha Kocha, jednego z najbardziej ohydnych zbrodniarzy wojennych. Tutaj to po prostu człowiek, którego rozum zaczyna się rozsypywać, nie wiadomo, czy pod wpływem używek, narkotyków, czy przyczyna jest zgoła inna. W jednej chwili mówi do rzeczy, by za moment wprawić wszystkich w zdumienie i konsternacji.

 

To doprawdy niezły portret upadku i narastającej zgnilizny. Zrozumienie sytuacji u jednych wywołuje wyrzuty sumienia, u innych obłęd, pijaństwo, albo, paradoksalnie, jeszcze większy fanatyzm. Bardzo dobre rozłożenie akcentów i niuansów psychologicznych. Przyczepiłabym się co najwyżej do niestarannej korekty, która przepuściła wiele literówek i znaków przestankowych, co trochę utrudnia lekturę i irytuje. Ale to przecież drobiazg. Przeczytałam doprawdy niezłą historię, którą szczerze mogę polecić.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial