zuczek75
-
Moje pierwsze spotkanie z Jeffrey’em Archerem miało miejsce wiele lat temu. Jego powieść „Co do grosza” wywarła na mnie kolosalne wrażenie i sprawiła, że z wypiekami na twarzy sięgałem po każdą kolejną pozycję pojawiającą się na rynku księgarskim. Oglądałem też serial na motywach powieści tego autora pod tytułem „Kane i Abel” z niezapomnianymi kreacjami Sama Neil jako Kaina i Petera Straussa w roli Abla.
Jeffrey Archer jest jednym z najpopularniejszych angielskich pisarzy i jego życiorys jest na tyle nietuzinkowy, że musze wspomnieć o kilku faktach z jego życia. Zanim został pisarzem reprezentował Wielką Brytanię w biegu na 100 metrów. Zajmował się także aktywnie polityką i zasiadał nawet w Izbie Gmin. Przez pewien czas był wiceprzewodniczącym Partii Konserwatywnej, a jego popularność była na tyle duża, że krążyły słuchy, ze mógłby zastąpić Margaret Thatcher jako premiera. Co więcej w latach 90. otrzymał tytuł szlachecki. Jakież było więc moje zaskoczenie, kiedy w 2001 roku został oskarżony o składanie fałszywych zeznań i nadużycie prawa w sprawie o zniesławienie i skazany na 4 lata więzienia. Kiedy został opublikowany jego „Dziennik więzienny”, sięgnąłem po niego natychmiast. I tu nastąpiło kolejne zaskoczenie albo raczej rozczarowanie, bo książka okazała się bardzo słaba. Po tej lekturze na wiele lat zapomniałem o Archerze.
W zeszłym tygodniu sięgnąłem po „Ukryte na widoku”, najnowszą powieść Jeffrey ‘a Archera. Jest to drugi tom cyklu z Williamem Warwickiem i jest w nim sporo nawiązań do poprzedniej część, zatem warto najpierw przeczytać „Nic bez ryzyka".
William Warwick awansuje na detektywa sierżanta i zostaje przeniesiony do prestiżowego wydziału antynarkotykowego. Razem z inspektorem Lamontem, który trafia tam również, mają wytropić nieuchwytnego bossa narkotykowego. Cierpliwie, krok za krokiem posuwają się po nitce do kłębka stosując wyczerpujące obserwacje, kontakty z informatorami i wszelkie dostępne środki.
W tle toczy się historia sprytnego przestępcy Milesa Faulknera, która jest kontynuacją pierwszego tomu, a że Faulkner ociera się o narkotyki detektywi mogą go nadal tropić. A ponieważ wymknął im się poprzednim razem, stawiają sobie za punkt honoru jego ujęcie. Zwłaszcza, że Faulkner śmieje im się prosto w twarz.
Jeffrey Archer ukazuje również prywatne życie Williama Warwicka, który zamierza poślubić swoją narzeczoną Beth. Kiedy stają prze ołtarzem, Faulkner pojawia się w kościele, z zamiarem obrócenia w niwecz pieczołowicie przygotowanej ceremonii.
Czy William Warwick odnajdzie to, co „ukryte na widoku”, czy uda mu się ująć bossa narkotykowego i zatrzymać jego brudny interes? Czy odwieczny wróg, Miles Faulkner popełni błąd i wpadnie w ręce policji? Czy życie rodzinne Williama i Beth poukłada się mimo przeszkód zaaranżowanych przez Faulknera? Musicie przeczytać sami.
A warto! Jeffrey Archer jest w świetnej formie, mimo ze ukończył 80 lat. Doskonale zaplanował fabułę i – jak zwykle u niego – możecie się spodziewać kilku przemyślanych zwrotów akcji. Dialogi są bardzo naturalne i często zabawne. Bohaterowie są ciekawi i wielowymiarowi. Zmagają się z wieloma emocjami i to sprawia, że są bardzo prawdziwi. Narracja toczy się sprawnie i szybko, więc czytelnik nawet nie wie, kiedy ma za sobą kolejne dziesiątki stron.
Zakończenie jest typowym zakończeniem otwartym, więc można się spodziewać kolejnego tomu z Williamem Warwickiem.
Kozel
- Szybka weryfikacja zasobów księgarni pozwoliła mi przekonać się, że „Ukryte na widoku” Jeffrey’a Archera to druga część serii. Głównym bohaterem cyklu jest William Warwick – detektyw sierżant, funkcjonariusz wydziału narkotykowego. Sympatycy autora mieli okazję poznać tę postać w powieści „Nic bez ryzyka” – ja, niestety, nie. Fakt ten bardzo negatywnie wpłynął na mój komfort czytelniczy. Dlaczego?
Osobiście rekomendowałabym przeczytanie pierwszej części, gdyż w „Ukrytym na widoku” pojawia się sporo wątków poruszonych przez autora wcześniej. Dla mnie były one niezrozumiałe. Wielu rzeczy musiałam się domyślać i dopowiadać z kontekstu. Oczywiście, nie oznacza to, że nie można tej powieści przeczytać osobno. Można – i osobiście uważam lekturę za satysfakcjonującą.
Główny bohater książki, wspomniany już wyżej William Warwick, właśnie awansował, wziął ślub i wyrusza w krótką podróż z ukochaną. Tymczasem na horyzoncie pojawia się śledztwo – i to nie byle jakie, gdyż przypisane elitarnej grupie działającej w obrębie wydziału narkotykowego. Kolejne zdarzenia są wciągające, styl autora przyjemny, a prawda, której próbują dociec funkcjonariusze, intrygująca.
Przymierzając się do lektury, trzeba jednak koniecznie wziąć pod uwagę fakt, że „Ukryte na widoku” jest kryminałem osadzonym w realiach lat 80. Konwencja w pewien sposób narzuca zatem charakter opowieści. Nie ma tu wywołujących dreszcz pościgów. Nie ma przemytników uciekających wymiarowi sprawiedliwości ani walizek przepełnionych paczkami z narkotyczną zawartością. Praca śledczych jest żmudna i, niestety, czuć to niemal w każdym zdaniu. To zbrodnia i śledztwo w stylu brytyjskiego dżentelmena, w kapeluszu i białych rękawiczkach. Choć cały obraz Londynu lat 80. XX wieku jest dość przygnębiający, nie buduje to atmosfery tajemniczości i dekadentyzmu, a jedynie nuży.
Zamiast zawrotnego tempa i brutalności znajdziemy tu sporo złożonych tematów, jak choćby korupcja w policji, dyskryminacja ze względu na płeć, rasizm… Niektóre z tych kwestii nadal pozostają boleśnie aktualne, dlatego też wypada przyznać ogromny plus autorowi za umiejętne ich zaprezentowanie i osadzenie w epoce.
Mimo wszystko po zakończonej lekturze poczułam lekki niedosyt, a w jej trakcie – momentami – nawet zmęczenie. Zabrakło mi w tym wszystkim efektu „wow”: jakiegoś elementu zaskoczenia, dawkowania emocji, a nawet punktu kulminacyjnego. Cała opowieść jest bardzo elegancka, chciałoby się rzec, że zgodna z etykietą, momentami jednak zbyt grzeczna.Mało wyraziście wypada także postać narkotykowego barona. Pragnę podkreślić, że tonie skutek uboczny obranej przez Archera konwencji. Thrillery i kryminały retro czytuję chętnie, dlatego też potrafię wskazać przynajmniej kilka tytułów pozbawionych wspomnianych wad.
„Ukryte na widoku” jest zatem powieścią dość przewidywalną, a wątek detektywistyczny nie porywa. Dynamiki brakuje także w życiu prywatnym Warwicka. Mimo że sporo się w nim dzieje i zmienia, główny bohater sprawia wrażenie kompletnie nieporuszonego całym tym zamętem. Mocną stroną najnowszego tytułu pióra Archera jest zatem warstwa obyczajowa i społeczna. Pojawia się sporo odniesień do życia londyńczyków, a typowo policyjne działania przeplatają obrazki z życia rodzinnego Warwicka. Nie zabrakło także interesujących potyczek na sali sądowej.
Wszystkie wyżej zauważone przeze mnie aspekty sprawiają, że trudno mi jednoznacznie polecić lub odradzić „Ukryte na widoku”. Tytuł z pewnością docenią stali czytelnicy Archera gustujący w sposobie snucia narracji przez pisarza. Nieco zawiedzione mogą być natomiast osoby, które po rywalizacji policji z narkotykowym gangiem spodziewają się zawrotnego tempa, gęsto ścielącego się trupa i nieoczekiwanych zwrotów akcji.