Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Rosja Od Kuchni

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Rosja Od Kuchni | Autor: Witold Szabłowski

Wybierz opinię:

Megs2412

Witold Szabłowski jest polskim dziennikarzem i reportażystą, został laureatem Nagrody Dziennikarskiej Parlamentu Europejskiego. Jego książka pt. ,,Rosja od kuchni. Jak zbudować imperium nożem, chochlą i widelcem” jest pierwszą, którą miałam przyjemność przeczytać i zapewne nie ostatnią. Już sama okładka bardzo zachęca, krwisty czerwony kolor oraz dwóch karmiących się wzajemnie mężczyzn. Sam pomysł na tę książkę jest według mnie po prostu genialny. Ogromnie się zachwyciłam jak świetnie autor przedstawił kawał poważnej historii z kulinariami i zwykłymi ludźmi w tle. Zamiast typowych rozdziałów jest 15 talerzy. Każdy z nich opisuje inną historię począwszy od caratu, przez ZSRR i na dzisiejszej Rosji kończąc.


Czytając poszczególne perypetie kucharzy i kucharek, którzy karmili przywódców, wojsko i innych oficjeli, nie zdążymy się znudzić, talerzowe rozdziały nie są rozwlekłe, niekiedy czułam nawet niedosyt, jak przy relacji o Czarnobylu czy obaleniu Cara Mikołaja II.

 

Dużym plusem jest to, że Szabłowski nie pisze tylko suchych faktów, ale przytacza prawdziwe rozmowy ze spotkań z ludźmi, którzy brali udział we wszystkich wydarzeniach historycznych. A jest ich trochę, niektórzy w bardzo podeszłym wieku, więc bądźmy Szabłowskiemu wdzięczni, że zdążył z nimi porozmawiać i podzielił się z nami ich wspomnieniami. Dotąd nie zastanawiałam się nad takimi prozaicznymi rzeczami jak żywienie prezydentów, kosmonautów czy choćby wojska. A okazało się to bardzo ciekawe. Różnorodność przedstawianych anegdot i ciekawostek jest niezwykle bogata. Widać, że autorowi bardzo zależało na wiarygodności. Niejednokrotnie rozmówcy autora mają świetne poczucie humoru, dzięki nim można znaleźć w tej książce trochę komedii, dramatu, niejednokrotnie również horroru…

 

Czytelnik odnajdzie w tej pozycji wiele odcieni gotowania. Są owszem relacje z Kremla, gdzie stoły uginały się od przeróżnych specjałów, gdzie każda wymyślna zachcianka mogła zostać spełniona, ale dowiemy się również, jak zwykli ludzie zdołali przeżyć wielki głód oraz blokadę Leningradu i co najciekawsze, jak wtedy, w czasach niemożliwego żywnościowego kryzysu jadali ludzie będący u władzy. Czy cierpieli głód tak samo jak wszyscy, czy jednak ich to nie dotyczyło? Książka ta ma nam bardzo wiele do zaoferowania pod kątem historycznym, choćbyśmy nie chcieli to wydarzenia przedstawione w tak przyjemny sposób same się zapamiętują. Każdy, nawet wybredny czytelnik znajdzie coś dla siebie, bo jest wszystkiego po trochu. Przyjaźń, miłość, współczucie, zawiść, zazdrość, nienawiść. Kalejdoskop uczuć zanurzony w wielkim radzieckim saganie.

 

Cudowne opowieści pań gotujących dla Gagarina, który do tej pory był dla mnie niczym więcej jak nazwiskiem z podręcznika od historii, a teraz stał się prawdziwym człowiekiem z prawdziwą twarzą i uczuciami. Zresztą wszystkie te opowieści są po prostu fascynujące. Dodatkowo do każdego talerza dołączone są oryginalne przepisy, adekwatne do opisywanego tła historycznego, można więc sobie samemu ugotować i posmakować dawniejszego ale i też teraźniejszego życia.

 

Podsumowując, wszystkim, bez względu na wiek polecam gorąco tę książkę. Pokazuje niezwykłych ludzi w zwykły sposób. Jest świetnie skonstruowana, zaciekawia, sprawia, że chce się więcej dowiedzieć, a przy ostatniej stronie żałuje się, że to już koniec. Nie wiem czy istnieją książki w podobnym stylu, bo ta jest pierwszą, która mi wpadła w ręce, ale nie mogę wyjść z podziwu dla koncepcji i wykonania.

Doti

       Witold Szabłowski to ceniony dziennikarz, pisarz, reporter – włóczykij (w najlepszym tego słowa znaczeniu), który to, o czym pisze, musi zobaczyć koniecznie na własne oczy lub choćby usłyszeć w prywatnej rozmowie od bezpośredniego świadka wydarzeń. Niestrudzony podróżnik, nigdy nie znudzony, żądny coraz to nowych wrażeń. Pisał o Turcji, o Ukrainie, a właściwie o Wołyniu i jego bolesnej historii, o Bułgarii, ale też o naszej polskiej transformacji. Teraz zaś, po raz pierwszy postanowił przyjrzeć się Rosji, ale w sposób nieoczywisty… od kuchni. Połączył przy tym zgrabnie dwa rozumienia tego pojęcia, a więc spojrzenie na Rosję od strony nieoficjalnej, bliżej znanej niewielu, a przed postronnymi trzymanej w tajemnicy, z przedstawieniem upodobań kulinarnych osób najwyżej postawionych w państwie. Wszystko to starannie wymieszał, doprawił szczyptą (tak dużą, jak tylko się dało) humoru, okrasił nutą nostalgii swoich rozmówców oraz własną, mądrą refleksją i wyszła mu z tego smakowita potrawa, lekkostrawna, choć słodko – gorzka w smaku.

 

       Wielkie imperium i jego ważne sprawy od kuchni to nie lada gratka, trochę tak, jakbyśmy podglądali przez dziurkę od klucza. Powiedz mi, co jesz, jak jesz, z kim jesz i o czym rozmawiasz przy jedzeniu, a poznam twoje prawdziwe oblicze, to niewidoczne z mównicy ani w trakcie narady gabinetowej. Kuchnia od zawsze stanowi ciepłe serce domu, zaś kucharz, który karmi i odgaduje nasze upodobania, jest przy nas dzień w dzień, niejedno widzi i słyszy, mieszając i doprawiając zupę.

 

       Autor postanowił namówić kucharzy – świadków najważniejszych wydarzeń w historii Rosji, by podzielili się z nim swoją wiedzą, sięgnęli głęboko do wspomnień i jeszcze raz je ożywili. Gromadzenie materiału zajęło mu 3 lata, podczas których zjeździł szmat drogi: od Abchazji przez Ukrainę, Gruzję, Estonię i oczywiście Rosję. Rozmawiał ze świadkami czasów minionych, świadkami, których wkrótce zabraknie, bo niektóre z opisanych w książce wydarzeń miały miejsce dobrze ponad 80 lat temu. Może to więc ostatni dzwonek, by ich uczestnicy mogli sami o nich opowiedzieć.

 

       Widać, że Witold Szabłowski ma podejście do ludzi, umie z nimi rozmawiać, zdobywać ich zaufanie. Zapewne dlatego, że po prostu ludzi lubi. Czuje to czytelnik, a więc z pewnością też i rozmówcy, którzy odpłacają mu się życzliwością i otwierają swoje serca, a także lodówki, zastawiając stół „czym chata bogata”, a przy okazji potwierdzając prawdziwość przekonania o gościnności Rosjan. Pita do tych pyszności Moskovskaya vodka rozwiązuje języki i rozmowa toczy się gładko i bardzo ciekawie. Autor starał się pamiętać, że do pisania o Rosji, o czym mówił nie raz Jacek Hugo – Bader, trzeba mieć mocną głowę.

 

       Tak więc Rosję od kuchni serwuje nam Witold Szabłowski na osiemnastu talerzach, na których wykłada jej długą historię, umieszczając ją zręcznie między ikrą jesiotra, a pielmieniem i podlewając mocną, że aż strach czaczą. Bo kuchnia jest tylko pretekstem do przedstawienia dziejów ogromnego państwa, szarpanego wieloma konfliktami, które przeżywało zarówno chwile wspaniałe, jak też bardzo trudne momenty. Są opowieści o złotych, bogatych czasach, gdy stoły uginały się od potraw. Tak było za Mikołaja II, ale też za Breżniewa. Obfitość jedzenia była niewiarygodna, większość z tego po prostu się marnowała i była wyrzucana, podczas gdy zarówno car, jak i później przewodniczący ZSRR zadowalali się skromnym i prostym posiłkiem, omijając wzrokiem te wszystkie wspaniałości. Jakże przykro czyta się w tym kontekście o Wielkim Głodzie na Ukrainie, kiedy to jedzono kotlety ze słomy i pieczono chleb z kory drzew, aby oszukać żołądek. Dziewięćdziesięciokilkuletnie staruszki, które o tym opowiadają, nadal w snach ów głód prześladuje. Głód i straszny obraz popuchniętych zwłok wywożonych wózkami do bezimiennych zbiorowych mogił. Wspomnienia Tamary, będącej małą dziewczynką w czasie 2 i pół letniego oblężenia Leningradu prześladują podobne tragiczne duchy przeszłości. Mówi ona znamienne słowa: „Najsmutniejsze jest, Witoldzie, że ja już nigdy później nie byłam dzieckiem”.

 

       A jednak u wielu rozmówców Witolda Szabłowskiego daje się wyczuć wyraźny sentyment do dawnych czasów, do leninowskiego, stalinowskiego, do tego komunistycznego Związku Radzieckiego. Wyrażają go oni w sposób stanowczy i jednoznaczny, jak na przykład Stiepan Martysiuk, zarządca pałacyku myśliwskiego w Wiskulach, który biada: „Związek Radziecki mi obalili, w moim ośrodku. I ja im to wszystko przygotowałem: nagrzałem w pokojach, pościel wymieniłem. Nawet maszynę do pisania im przywiozłem, na której wydrukowali to haniebne porozumienie. (…) gdybym wiedział, co oni tam robią, zastrzeliłbym”. Przy okazji mamy szansę dowiedzieć się, co podano na ostatnią wieczerzę Związku Radzieckiego. Lepiej też wstrzymać się z otwartą krytyką przywódców Kraju Rad i z niewygodnymi pytaniami, bo można spotkać się ze słowami: „Naprawdę, następnym razem, jak usłyszę, że jest ktoś z Polski, to odmówię oprowadzania”.

 

       Witold Szabłowski ma bardzo ciekawy sposób narracji, bardzo urozmaicony. Raz są to jego refleksje i spostrzeżenia, raz zaś, co jest bardzo ożywcze, bezpośrednio przytoczone słowa rozmówców, często zabawne, czasem zastanawiające, zawsze autentyczne i szczere, choć niekiedy potrafią zadziwić: „Komunizm to nie był zły system. Ja w partii poznałam samych dobrych ludzi, to nie przez nich upadł”.

 

       Tak więc razem z autorem zwiedzamy letnią daczę Stalina w Abchazji, Gorki Leninowskie – ostatnią przystań chorego już Lenina, wioski pamiętające ukraiński Wielki Głód, Gori – miejsce narodzin Słońca Narodów, Gwiezdne Miasteczko pod Moskwą, skąd podbijał Kosmos Gagarin, Petersburg, wciąż wspominający niemieckie oblężenie oraz Czarnobyl – dziś jeszcze „świecący w ciemnościach” po wybuchu reaktora. Witold Mirosławowicz nie tylko ucztuje za zastawionymi gościnnie stołami. W Estonii, wespół z innymi ochotnikami, odkopuje szczątki młodziutkich czerwonoarmistów, którzy pozostali tam, walcząc z Niemcami. Zasługują na godny pochówek

 

       Czy rosyjscy przywódcy mieli wysublimowany gust kulinarny i dobry apetyt, czy też zadowalali się barszczem i pieczonymi ziemniakami, czy ucztowanie z nimi było bezpieczne ? Co jedzono w Jałcie zanim podzielono świat na nowo ? Czy zimne mleko, które wypił Gagarin przed swoim ostatnim lotem mogło mieć wpływ na jego los ? Czy dziadek Putina, Spirydion, rzeczywiście gotował dla Lenina i Stalina ? Jak radzili sobie młodzi żołnierze w Afganistanie i jak naprawdę wyglądała radziecka „bratnia pomoc” dla tego kraju ? Jak to się stało, że kucharz Mikołaja II został z nim do końca i podzielił jego tragiczną dolę ? Jeśli jesteście ciekawi tego i wielu jeszcze interesujących, a niekoniecznie powszechnie znanych faktów z historii Rosji, koniecznie sięgnijcie po „Rosję od kuchni” Witolda Szabłowskiego. Połkniecie ją w jeden dzień z takim zaciekawieniem, że zapomnicie nawet o stojącej obok na stoliku gorącej herbacie.      

 

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial