Pani M
-
Gabor Maté w swojej publikacji przedstawia czytelnikom to, jak wygląda przygląda się epidemia uzależnień, które trawią nasze społeczeństwo. Kiedy byłam młodsza, ze świecą można było szukać kogoś uzależnionego od narkotyków, dzisiaj wielu moich znajomych za ich pomocą „odreagowuje” stres. I oczywiście wszyscy twierdzą, że mają to pod kontrolą. A ile osób postanowiło szukać pocieszenia w kieliszku... Autor odpowiada na pytanie, dlaczego tak łatwo się uzależniamy, dlaczego tak trudno jest wyjść z nałogu oraz pokazuje, jak można wyjść z nałogu.
Autor przedstawia w tej książce historie swoich pacjentów. Czytając o nich, dochodziłam do wniosku, że moje problemy przy tym, co dzieje się u nich, to jest pikuś. Wielu z nich współczułam, kibicowałam, żeby im się udało wyjść z nałogu i było mi autentycznie przykro, że nie wszystkim udało się wyrwać ze szponów nałogu. Choć znam tych ludzi tylko z opowieści, poczułam z nimi jakąś więź. Wydawało mi się, że to moi dobrzy znajomi. Autor opisuje syntezę badań nad uzależnieniami, rozwojem mózgu i osobowości. Obala też mity związane z uzależnieniami.
Muszę powiedzieć, że bardzo bałam się lektury tej książki, bo nie wiedziałam, co w niej znajdę, a jednocześnie nie mogłam się jej doczekać. Chciałam przekonać się, co autor ma mi do zaoferowania. Ta publikacja to ciężki kaliber. Podejrzewam, że nikogo jakoś specjalnie nie zadziwią te słowa. Ogromny plus dla autora za to, że pokazuje, jak rząd teoretycznie pomaga zwalczać uzależnienie, a tak naprawdę tylko wpędza kogoś takiego w szpony nałogu. To tylko prowizoryczna walka, która ma pokazać społeczeństwu, że politycy nie są obojętni na takie sprawy.
Doceniam autora za jego podejście do tematu. Nie zasypał mnie tylko i wyłącznie suchymi faktami, medycznymi terminami. Nie miałam w trakcie lektury wrażenia, że chce się wymądrzać. Miałam raczej poczucie, że słucham znajomego, który chce mi opowiedzieć o swojej pracy z osobami uzależnionymi. Dzięki temu mogłam zrozumieć ich problemy, zobaczyć, co dzieje się zarówno z ich ciałem, jak i z ich umysłem. Przeraża mnie to, ale też uświadomiłam sobie, jak my jako społeczeństwo bardzo łatwo potrafimy komuś przypisać łatkę narkomana czy alkoholika, a często nie zastanawiamy się, co taką osobę sprowadziło na drogę, którą obecnie kroczy.
W trakcie lektury nie brakowało łez. Bardzo przeżywałam każdą opowiedzianą przez autora historię. Zastanawiałam się, co zrobiłabym na miejscu tych uzależnionych osób. Trudno było mi czytać o ciąży u osoby uzależnionej. Czułam, że budziła się we mnie agresja. Jednak nie chciałam skreślać tych kobiet. Dla wielu z nich ciąża była impulsem do porzucenia nałogu. I nie, nie musicie bać się tego, że autor przedstawia macierzyństwo jako lekarstwo na nałogi. Pokazuje tylko, jak to może wpływać na osobę uzależnioną.
Było kilka momentów, gdy miałam wrażenie, że już czytałam to, o czym mówi autor. Nie było na szczęście zbyt dużo takich chwil, jednak dla mnie niektóre fragmenty były nieco przegadane.
Ta książka to był dla mnie emocjonalny czołg. Nie byłam w stanie czytać jej ciągiem, musiałam robić sobie przerwy, bo przytłaczał mnie ogrom ludzkiego cierpienia, który wylewa się ze stron tej publikacji. Myślę, że ta książka wielu osobom może otworzyć oczy. Mnie w każdym razie otworzyła.