Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Zapisane

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Zapisane | Autor: Praca Zbiorowa

Wybierz opinię:

Doris

 „Literaci – miejcie w poważaniu praszczura, z którego lędźwiście się poczęli. Bo reportaż jest tak stary jak mowa ludzka. Począł się już, kiedy pierwszy troglodyta przyniósł wiadomość o pasących się na polanie mamutach”. Znamienne te słowa wypowiedział jeden z bohaterów książki „Zapisane” – Melchior Wańkowicz. Jednak choć odwieczny, to u nas reportaż jako gatunek literacki przed I wojną światową zaledwie raczkował, zaniedbany, ograniczony jedynie do krótkich prasowych wzmianek, bez większego znaczenia. Dopiero pisarze dwudziestolecia międzywojennego upomnieli się o niego mocny głosem i pokazali, jaki tkwi w nim potencjał. To z nich, z ich pasji odkrywania i eksplorowania nowych pól twórczości literackiej, wziął początek reportaż współczesny, bez którego nie wyobrażamy już sobie literatury, w którego publikowaniu specjalizują się obecnie bardzo dobre wydawnictwa. To oni: Irena Krzywicka, Wanda Melcer, Ksawery Pruszyński, Samuel L. Schneiderman, Melchior Wańkowicz i Ferdynand Antoni Ossendowski, mieli szczęście być pionierami, którzy na niwie literatury faktograficznej, dokumentalnej, wyznaczali kierunki, badali i przecierali szlaki, przygotowywali grunt pod to, co dzisiaj tak popularne i doceniane – reportaż. 

 

W zbiorze esejów „Zapisane” wypowiadają się o nich i o ich twórczości współcześni polscy pisarze, historycy literatury, dziennikarze, którzy sami mają w dziedzinie reportażu niebagatelne zasługi. Magdalena Grzebałkowska, Agata Tuszyńska, Paweł Smoleński, Egon Kisch i inni. Każdy z nich trochę z innej perspektywy ujmuje temat, filtrując go przez własne doświadczenia i poglądy na literaturę. Jedni znali tych, o których piszą osobiście, więc ich interpretacja jest bardziej prywatna, połączona z emocjami, jakie towarzyszyły im przy rozmowach i w kontaktach z bohaterem. Inni bardziej teoretyzują, opierając się na źródłach. 

 

Ten zbiór stanowi pokłosie gorącej i ciekawej dyskusji toczonej w październiku 2017 roku we Wrocławskim Domu Literatury, w ramach konferencji „Minione i zapisane. Literaturoznawcy i pisarze o reportażu międzywojennym”. Fragmenty tej rozmowy zawarto na końcu każdego z rozdziałów książki i stanowi to dodatkowy bonus dla czytelnika, by mógł on zobaczyć, jak różne interpretacje i zaciekłe spory mogą toczyć się wokół, wydawałoby się, że już zapoznanych i odłożonych na najdalszą półkę w bibliotece książek.

 

Bo też i bohaterowie, wokół których toczy się dyskusja, to postaci zgoła nietuzinkowe. Wszyscy zdolni i odważni, choć bardzo różni. Niektórzy z nich tak barwni, również w życiu osobistym i kreowaniu siebie, że wprost domagają się nie tyle jakiegoś małego eseju o sobie, ale wręcz porządnej biografii.  Część się tego doczekała, jak choćby Irena Krzywicka, naczelna gorszycielka epoki. Wojowniczka o sprawy kobiet, intelektualistka, witana ciepło przy słynnym stoliku w Ziemiańskiej, nie mająca kompleksu niższości wobec sławnych, intelektualnie wysublimowanych i erudycyjnie wyrobionych mężczyzn: pisarzy, poetów, reżyserów i innych luminarzy świata międzywojennej kultury. Agata Tuszyńska, jej wielka admiratorka, mająca to szczęście, że poznała Irenę Krzywicką w ostatnich latach jej życia, wypowiada się o niej z podziwem i sympatią jako o  interesującym, walecznym i bezkompromisowym człowieku, na wskroś nowoczesnym. Pogląd Ireny Krzywickiej na antykoncepcję, jej podejście do miłości i seksualności, nawet dzisiaj można by nazwać śmiałym i otwartym. Widzimy przecież, że pruderia w Polsce  nam współczesnej nadal ma się dobrze. Może nawet zwłaszcza teraz. Nie musimy na szczęście czekać na nową Krzywicką, gdyż świadomych swoich praw kobiet, nie bojących się o te prawa głośno upominać, mamy na szczęście dużo. I w dodatku wspierają je stojący u ich boku mądrzy mężczyźni.

 

Każdy z opisywanych pisarzy – dokumentalistów był ciekawą osobowością i każdy pisał odmiennie, na swój własny sposób, wkładając w tekst swój osobniczy talent i temperament. Mamy więc Krzywicką, piszącą z perspektywy kobiet, starającą się dostrzec w opisywanych wydarzeniach ich specyficzną dramaturgię, widowiskowość, a w postaciach charakterystyczny rys psychologiczny, robiącą ich wiwisekcję w poszukiwaniu „człowieczeństwa”. Najbardziej znany jest jej reportaż z procesu Rity Gorgonowej, kiedy to wykazała się dużą odwagą, stając w obronie kobiety, którą opinia społeczna już dawno jednoznacznie osądziła. Sprawie tej Agata Zawiszewska poświęciła swój esej i doprawdy czyta się go z wypiekami na twarzy.

 

Mamy też reportaż uczestniczący Wandy Melcer, który stał się inspiracją dla Magdaleny Grzebałkowskiej w jej drodze twórczej. Melcer, pisząc reportaże społeczne, traktowała swoich bohaterów jednocześnie z iście pańską wyższością. Odnosi się wrażenie, że niektórymi, jak choćby żydowską biedotą czy prostytutkami, nawet się brzydziła, a jednocześnie coś gnało ją „w miejsca brudne, w miejsca biedne, schodziła w doły dosłownie: do piwnic, gdzie mieszkali ludzie, do jakichś lochów, do rzeźni (…)”. Dla pozyskania wiedzy potrafiła zrobić naprawdę wiele, nawet przebrać się za bezdomną, nocować w przytułku. Znamy to wszyscy ze współczesnych dokonań reporterów, ale wówczas była to nowość.

 

Czytamy też o pisarzach, którzy dokumentowali swoją drogę wojenną (Wańkowicz, Pruszyński, Ossendowski), swoje podróże zagraniczne w rejony mało wówczas znane, jak Palestyna, Bliski Wschód. Niektóre z tych reportaży to niezwykłe świadectwa świata, którego dziś już nie ma. Paweł Smoleński, jeden z naszych najciekawszych autorów reportaży ze świata, uważa „Palestynę po raz trzeci” Ksawerego Pruszyńskiego za wciąż jak najbardziej współczesną i, mimo upływu wielu dziesięcioleci, nieprzebrzmiałą prozę dokumentalną.

 

 Osobną postacią, która jeszcze za życia stworzyła własną, inscenizowaną legendę, jest Ferdynand Antoni Ossendowski, a opowieść o nim Krzysztofa Mroziewicza to majstersztyk, od którego trudno się oderwać. Czegóż to on nie przeżył i gdzie nie był. Syberia, Tybet, Mongolia, wielokrotnie o krok od śmierci, przyboczny barona – psychopaty, zabijającego w rytm nuconych przez siebie ulubionych arii operowych, szpieg i mąciciel, gubernator w Mongolii. Do dzisiaj nie wszystko dało się zweryfikować. Niemniej jednak ten fantasta o wybujałej wyobraźni, awanturnik – gawędziarz, był swego czasu jednym z najpoczytniejszych pisarzy, a i dzisiaj jego książki znów są wznawiane w nowej szacie graficznej.

 

 Niezwykle ciekawe są zapisy dyskusji, jakie wiodą uczestnicy panelu. Osobistej, spontanicznej, szczerej, a nawet miejscami dowcipnej i zadziornej.  Padają w niej przeróżne pytania, niekiedy niewygodne, czy krępujące. Porusza się problem żydowski, w dwudziestoleciu międzywojennym bardzo drażliwy ze względu na nasilający się antysemityzm. Zastanawia się nad różnicą między reportażem tworzonym wtedy, a tym dzisiejszym. Bo że różnią się, nie ma wątpliwości. Inny był wówczas świat, inny język literacki, inny dostęp do informacji, a nawet inna ortografia. Okazuje się jednak, że dobra robota zawsze się obroni. Dlatego książki Wańkowicza, Ossendowskiego czy Pruszyńskiego przetrwały próbę czasu i dziś również zajmują eksponowane miejsca w księgarskich witrynach.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial