MagLaw
-
Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami … Tak zaczyna się niejedna bajka, w której przystojny książę znajdując wybrankę swego serca zabiera ją do cudownego pałacu, a potem żyją długo i szczęśliwie. Z pewnością tak miała wyglądać również historia Iwo i Moniki, tylko, że życie nie jest bajką, a jego scenariusze nie zawsze przewidują szczęśliwe zakończenie.
A wszystko zapowiadało się tak pięknie. On wciąż młody, przystojny, o ugruntowanej pozycji zawodowej, cieszący się poważaniem jako prężnie działający biznesmen w branży komputerowej, podejmuje ważną życiową decyzję – chce się ustatkować zatem poszukuje żony. I wydawać by się mogło, że nic bardziej banalnego. Jest jednak mały szkopuł – on od lat zafascynowany jest obfitymi, kobiecymi kształtami, więc jego ideał piękna bynajmniej nie sprowadza się do modelki wprost z wybiegów, lecz do puszystej kobiety, przynajmniej w wersji XL. Idealną kandydatką jest ona – pochodząca z małej, podszczecińskiej miejscowości, zlękniona, lekko zakompleksiona, bez większego posagu i wykształcenia, zwykła, szara urzędniczka, która swą lekką otyłością i ładną powierzchownością przyciąga jednak jego uwagę. On ma wobec niej konkretny plan, który za wszelką cenę chce zrealizować. Zaczyna się zatem taniec godowy głuszca, który ma zmiękczyć serce samicy. Skrupulatnie zaplanowana taktyka podboju serca wybranki, umiejętnie dobrane słowa, ściśle przewidziane ruchy, sprawią, że Monika wpadnie w lepkie macki Iwo i… w tym momencie bajkowa sceneria zmienia się w ponury dreszczowiec. Bajka, w której miał być happy end, pisana jest bowiem raczej przez braci Grimm niż przez Charlesa Perrault. Matnia w jaką wpadnie Monika sprawi, że wyrwanie się z jej sideł wcale nie okaże się takie łatwe.
Niech nie zwiedzie Was jednak to krótkie streszczenie fabuły, gdyż w swej z pozoru obyczajowej opowieści Autorka wplotła liczne wątki psychologiczne, a nawet socjologiczne. Choć sama Autorka, z wykształcenia jest politologiem, nie mm wątpliwości po przeczytaniu „Dziewczyny Rubensa”, że bliskie są jej rozważania dotyczące mechanizmów rządzących ludzką naturę, zwłaszcza w ramach związków damsko-męskich, w tym wszelkiego rodzaju upodobań seksualnych. I w tym miejscu pora uchylić rąbka tajemnicy. Najnowsza powieść Autorki bynajmniej nie jest książką dla grzecznych dziewczynek, poszukujących miłości rodem z Harlequina. Jest ona przepełniona seksem, często brutalnym, przekraczającym granice dobrego smaku, a to za sprawą nie tylko głównej opowieści, która ukazuje fantazje erotyczne jej bohaterów, ale również poprze wątki poboczne. I tu pojawia się historia Myszy, która seksualnych uniesień doznaje jedynie w kontekście towarzyszącego im bólu, jest i opowieść o Elżbiecie, która z nie wyróżniającej się niczym pracownicy poczty, przeradza się w żądną wrażeń dominę, wreszcie jest wątek Weroniki – pnącej się po szczeblach kariery ambitnej i przebojowej wykładowczyni, która w zaciszu domowego ogniska z pokorą znosi poniżanie i maltretowanie, któremu ustawicznie poddaje ją mąż.
Autorka porusza zatem odważne tematy, często odziera je z wszelkich złudzeń, dążąc do tego, by pokazać je w czystej formie, bez ubarwień, bez okalającej je otoczki wybielenia. Nie oceniając, nie krytykując, nie stawiając się w roli recenzenta ludzkich zachowań Paulina Grych otwiera oczy na te najgłębiej skrywane ludzkie pragnienia erotyczne, którym czasem daleko od dobrego smaku, powszechnej akceptacji czy zrozumienia. Jeśli chcecie się zatem przekonać jak wygląda współczesna bajka o Kopciuszku w wydaniu Autorki sięgnijcie koniecznie po „Dziewczynę Rubensa”. Na zachętę powiem, że książka wciąga od pierwszej do ostatniej strony, pozostawiając pole do zastanowienia i własnych przemyśleń.