Booklover
-
O autorce, Marcie Bijan, słyszałam już wcześniej. Najpierw był tomik poezji „Kwiat wielu nocy”, później słuchałam jej piosenek, a na końcu zaobserwowałam ją na Instagramie, by poczuć klimat, jaki tworzy dookoła siebie. „Melodię mgieł dziennych” miałam na liście do przeczytania już od jakiegoś czasu. Nie wiedziałam o czym jest ta historia, ale w ciemno zaufałam autorce, poza tym – okładka i wklejka przyciągają do siebie jak magnes. Wydanie jest niesamowite ‒ niby proste, ale ma w sobie to coś.
W książce poznajemy życie dwóch dziewczyn ‒ popularnej piosenkarki Melodii oraz jej menadżerki Es. Es chciała kiedyś występować na scenie, ale splotem wypadków charyzmatyczna, błękitnowłosa Melodia zmieniła jej plany na życie i teraz to ona niejako żyje marzeniem Es. Menadżerka się na to godzi i pomaga przyjaciółce/współpracownicy wspinać się na szczyt kariery. Ale czy na pewno? Książka podprogowo zadaje czytelnikowi pytania – ile jesteśmy w stanie znieść? Jak długo można być nieszczęśliwym i uległym? Ile odwagi trzeba, by zmienić życie? Co jest ważniejsze – zadowolenie wszystkich wokół, czy życie w zgodzie ze sobą? Historia wciąga czytelnika i chociaż książkę czyta się niezwykle szybko (skończyć ją można w jeden wieczór), to jeszcze na długo po przewróceniu ostatniej strony pojawiają się pytania dotyczące życia i naszego szczęścia. Już dedykacja na początku książki nakierowuje, jak może czuć się główna bohaterka i jakie emocje w niej siedzą. Natomiast wiersz Anny Świrszczyńskiej może być punktem widzenia Melodii.
Widać, że autorka jest silnie związana z dźwiękami. Myślę, że to, co Marta Bijan tworzy muzycznie, pasuje klimatem do jej opowieści. Jeśli ktoś lubi słuchać i czytać jednocześnie, warto włączyć sobie któryś z jej albumów. Ponadto sama historia wypełniona jest muzyką. W książce znajdziemy teksty piosenek pisane dla Melodii, a także tytuły utworów, które w konkretnych sytuacjach przychodziły do głowy Es ‒ zderzenie popowych utworów bohaterki z muzyką klasyczną.
Książka mniej lub bardziej śmiało odsłania kulisy działania talent show; wydarzeń, na których pojawiają się influencerzy; a także, po prostu, warszawskiej codzienności. Możemy zobaczyć jak w książce ukazywane są posunięcia dyrektorów programowych oraz jak zachowują się ludzie „znani z tego, że są znani”. Czy jest w tym ziarnko prawdy? Nie wiadomo, chociaż autorka w przeszłości brała udział w jednym z takich programów.
Książka kończy się dość nieoczywiście. Myślałam, że zakończenie będzie inne, bardziej przewidywalne i bezpieczne, dlatego poczułam się pozytywnie zaskoczona. Nie spodziewałam się też, że ta historia tak bardzo mi się spodoba. Nie jest to oczywiście jakaś niezwykle skomplikowana literatura, nad którą będziemy się zastanawiać długimi miesiącami. Jest to historia, która ma skłaniać do refleksji, ale w lekki, łatwy i przyjemny sposób. Mimo całej tajemniczości i ukazania realiów osób, które zbyt szybko wspięły się na szczyt, a teraz zbyt szybko z niego spadają, ma to być lektura, przy której czytelnik będzie się dobrze bawił. Dlatego jest to pozycja dobra zarówno na jesienne, melancholijne wieczory, jak i na wakacje na plaży.
Wielbiciele poezji pewnie od razu zauważyli nawiązanie tytułu do wiersza Kazimierza Przerwy-Tetmajera „Melodia mgieł nocnych”. Czy ma to coś wspólnego z fabułą? By odpowiedzieć sobie na to pytanie – należy sięgnąć po książkę.