Słońce Po Burzy Tom 1 Virgin River | Autor: Robyn Carr

Nie będę owijać w bawełnę – to fakt, że do lektury książki zainspirował mnie serial pod tytułem Virgin River, który już od pewnego czasu jest dostępny na platformie Netflix. Książka, którą przyszło mi zrecenzować, „Słońce po burzy”, to zaledwie jedna z części całego cyklu, zatytułowanego nazwą miasteczka, w którym rozgrywa się akcja tej sagi. Dotychczas zazwyczaj nie podejmowałam się lektury książek, których ekranizacje miałam już przyjemność (bądź nieprzyjemność) obejrzeć. W tym przypadku stwierdziłam, że może warto będzie podjąć się takiego wyzwania, aby na własne oczy przekonać się, czy zapoznawanie się z obejrzanymi już historiami w wersji papierowej ma jakikolwiek sens.

Co możemy znaleźć na łamach powieści „Słońce po burzy”? Jej główną bohaterką jest Mel, pielęgniarka, która po tragicznych wydarzeniach przeprowadza się z tętniącego życiem Los Angeles do Virgin River. Jeżeli nic Wam to nie mówi, to nic dziwnego.  Jest to małe miasteczko, w którym znają się wszyscy, a pojawienie się Mel staje się sensacją w całym regionie. Wszyscy mieszkańcy chcą poznać dziewczynę, a plotki o jej wyglądzie, zachowaniu oraz przyczynie przyjazdu do Virgin River rozchodzą się z prędkością światła. Najogólniej mówiąc, młoda kobieta chce rozpocząć swoje życie na nowo. Już pierwszego dnia, kiedy zjawia się w nowym mieście, napotyka szereg problemów, które podcinają jej skrzydła. Jedną z przeszkód stanowi nawet tak podstawowa sprawa, jak brak dostępu do bieżącej wody… Dziewczyna nie poddaje się jednak i dąży uparcie przed siebie. Co z tego wyniknie? Czy mieszkańcy Virgin River będą traktowali Mel jak rodowitą mieszkankę miasta? Czy dziewczyna znajdzie nowych przyjaciół, nowy cel w życiu, a może nawet nową miłość? Uczciwie muszę zaznaczyć, że dla osób, które widziały już serial, lektura „Słońca po burzy” nie będzie zaskakująca, ani nie będzie też uzupełnieniem tego, co mogliśmy zobaczyć w produkcji opublikowanej na Netflixie. Warto jednak powiedzieć, że  akcja książki, a przynajmniej tej konkretnej części, to zaledwie ułamek tego, co zobrazowano w serialu. Kolejnym ciekawym faktem jest to, że książka Robyn Carr została opublikowana już w roku 2007, a dopiero teraz doczekała się przeniesienia na kanwę multimedialną.

Lekturę „Słońce po burzy” polecam zdecydowanie wszystkim fanom romansów. Czytanie książki, po niedawnym obejrzeniu serialu, nie była dla mnie rewelacją, ponieważ zdarzenia opisane w książce miałam okazję zobaczyć już na ekranie mojego laptopa. Mimo tego jestem w stanie obiektywnie stwierdzić, że książka autorstwa Robyn Carr to pozycja, z którą warto się zaznajomić, jeśli ma się wolny czas i pustą listę „do przeczytania”. To lektura na jesienno-zimowe wieczory; taka, która przywróci czytelnikowi wiarę w prawdziwe uczucia i przypomni taki świat, o którym na co dzień często zapominamy. Jego małomiasteczkową rzeczywistość, o którą trudno w dużych miastach, gdzie tempo życia tylko stale przyspiesza. To jednak zbyt sielankowy opis tej publikacji. Kiedy tworzę recenzje książek, zawsze staram się sama sobie odpowiedzieć na zasadnicze pytanie. Czy ta książka mnie porwała i powaliła na kolana? W przypadku publikacji „Słońce po burzy” muszę przyznać, że niestety tak się nie stało. Owszem, to serdeczna, ciepła, momentami zaskakująca i zatrważająca powieść, ale nie sądzę, że należy określać ją mianem must-read. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że nie każda lektura musi zmieniać życie jej czytelników, dlatego – pomimo mojego ambiwalentnego podejścia – „Słońce po burzy” polecam jako lekturę na leniwe popołudnia i wieczory.