Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Trylogia Klimatyczna (Ebook)

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 3 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Trylogia Klimatyczna (Ebook) | Autor: Thomas Köck

Wybierz opinię:

Doris

Thomas Kock, zdolny i coraz bardziej znany młody austriacki dramaturg, napisał rzecz niezwykłą. Jego „Trylogia klimatyczna” to w zasadzie nie tylko dramat, ale wręcz pojemny, głęboki i paraboliczny poemat sceniczny. Łączy wiele gatunków i opowieści. Mamy tu poezję i grecki chór, kameralne historie rodzinne rozgrywające się w czterech ścianach mieszkania, ale także panoramę niewolnictwa w scenerii brazylijskich pól kauczuku w XIX wieku. Współczesność, historia, wątki apokaliptyczne, geopolityczne i gospodarka wolnorynkowa.

 

To trzy części główne, w każdej z nich zaś mieszczą się kolejne trzy części. Przedtytuł „raj”, został użyty we wszystkich z nich w znaczeniu ironicznym. I jest to bardzo smutny sarkazm. Już sam początek stanowi niezwykle dramatyczną przestrogę przed zagładą planety. Reszta jest zaś kontynuacją i rozwinięciem tego wątku.

 

Potop, który spadł na świat, to potop rzeczy. Gubimy się w ich nadmiarze, wpadamy w uzależnienie i chcemy coraz więcej i więcej. Nie potrzebujemy ich, często nawet z nich nie korzystamy, ale one nas określają, definiują, przydają nam znaczenia i poprawiają samopoczucie. Z tego, że to czynnik zastępczy nie zdajemy sobie sprawy.

 

Ta sztuka jest dogłębną krytyką gospodarki nadmiaru, liberalnej gospodarki rynkowej, przedstawionej tu jako „wyłącznie przykrywka powszechnego i najgorszego od tysiącleci wyzysku”. Wkroczenie w poszukiwaniu bogactw na ziemie Indian, plantacje kauczuku, na których w pocie czoła pracują niewolnicy, bez skrupułów bici i torturowani, wykorzystywanie taniej siły roboczej za bezcen. Autor nie oszczędza czytelnika, fundując mu bardzo mocne, niekiedy wręcz drastyczne sceny. To oskarżenie nieczułości jednych na niedolę drugich, systemu niosącego coraz większe rozwarstwienie społeczne. Jedni mają wszystkiego za dużo, a inni wszystkiego coraz mniej. Jedni są zdobywcami, inni ofiarami wojen, imigrantami tonącymi we wzburzonych wodach morza, które miało pchnąć ich łodzie ku nowemu, lepszemu życiu.

 

 Tym wyzyskiwanym biedakom, mającym znaczenie tylko jako masa, pojedynczo zaś nie liczącymi się dla nikogo, przeciwstawieni są młodzi, dynamiczni ludzie w swoich świeżo wyremontowanych mieszkaniach, zajadający ekologiczne pomarańcze nietknięte konserwantami, przywiązani niewidoczną pępowiną do coraz nowszych modeli smartfonów i laptopów. Samotni, czekają „na mail od kogoś, nieważne od kogo”, klikają „na aktualizację co pięć minut”.

 

Kapitalizm, pieniądz, rynek, te określenia odmieniane są tu przez wszystkie przypadki. Nawet wykorzystując potrzebujących wsparcia można coś ugrać dla siebie. Wojny są okazją dla reporterów do zdobycia międzynarodowych nagród, o których marzą przy drinku w luksusowych hotelach. Może nawet będzie „to wysoka nagroda pieniężna dużo pieniędzy za płaczące dzieci w czadzie”.

 

Jest też wyraźny przekaz skierowany do polityków: „mówimy że świat byłby w porządku gdyby z rur wydechowych samochodów wydobywało się równie mało co z rady ministrów unii”.

 

Zło rodzi tu zło. Rabunkowa gospodarka niszczy atmosferę, dewastuje środowisko. Żądza pieniądza niszczy też samych ludzi, znieczula ich na cudze potrzeby, zamyka im oczy na nieszczęścia bliźnich i niszczy relacje rodzinne. W końcu zostaje tylko samotność, dom starców i poczucie, że coś w życiu poszło nie tak. „Trylogia klimatyczna” to dramatyczne oskarżenie człowieka, jego pazerności i egoizmu.

 

 Ale przy okazji nasuwa się tu kilka pytań, na które być może znajdziemy odpowiedź w jakimś następnym dramacie Kocka. Jeśli nie, będziemy musieli szukać jej na własną rękę. Być może też nie znajdziemy jej nigdy. No bo jeśli nie liberalna gospodarka wolnorynkowa, to co? Gospodarki sterowane, systemy zakładające utopijnie równość wszystkich, czy też głoszące hasło „ każdemu wedle potrzeb, od każdego wedle możliwości” nie tylko się nie sprawdziły, ale też okazały się być jednymi z najbardziej opresyjnych. Czy dążenie do postępu, wdrażanie nowych technologii, jest czymś złym? Czy ludzkość powinna była pozostać na etapie jaskiń czy prymitywnych indiańskich plemion? Z pewnością nie. Natomiast fakt, że nie pomyślano wcześniej, by nie zniszczyć własnego świata, by, skoro już tyle rzeczy wymyślono, wynaleźć też skuteczne sposoby jego ochrony, to rzecz karygodna. Nawet dzisiaj, gdy przysłowiowy zegar już głośno tyka, wielu go nie słyszy, lub udaje, że nie słyszy.

 

Co do wyzysku, niesprawiedliwości, egoizmu, tu niestety nie mam złudzeń. Dokąd będzie istniał człowiek, dotąd będzie istniało zło. Problem w tym, że ci, którzy mogliby te nadużycia ograniczyć, penalizować i ścigać, także są ludźmi ulegającymi pokusom.

 

 Oddzielny akapit trzeba koniecznie poświęcić formie i językowi dramatu. Nie ułatwiają one jego odbioru i zrozumienia, przynajmniej na początku. Mogą też zniechęcić do lektury. A szkoda by było. Bo kiedy już przywykniemy do specyfiki tej trudnej narracji, wciągniemy się w lekturę, a satysfakcja będzie i intelektualna i emocjonalna. Język sztuki przypomina płynący swobodnie strumień nasuwających się luźno i błądzących w czasie myśli. Z pozoru kompletnie nieuporządkowanych. Przy tym brak znaków interpunkcyjnych i dużych liter przy nazwach własnych nie ułatwia nam wsłuchania się w tekst. Do jednego diabelskiego worka wrzucone „wolność szczęście confetti demokracja kamera sarajewo bagdad” sprawiają wrażenie chaosu, wielogłosu, gdzie jednak głosów jest zbyt wiele i trudno uchwycić sens całości. Po pewnym czasie spostrzegamy jednak, że to chwyt zamierzony, zrównujący te wszystkie tak różne i odległe w czasie wydarzenia, działania człowieka, do jednej wspólnej płaszczyzny – destrukcji i rozkładu.  Autor każe się nam zatrzymać i zastanowić, jak będzie wyglądał świat bez ludzi.  „Co sfotografowałby aparat, który przypadkowo zrobiłby zdjęcie setki lat po zniknięciu ostatniego człowieka?” Tylko komu potrzebna będzie wtedy ta fotografia.

 

Zastanawiam się też, jak można tę sztukę wystawić, by była spójna i czytelna. Jak przekazać ten ogrom treści na scenie, która rządzi się swoimi prawami i nie na wszystko pozwala. Bo przecież to nie tylko dialog czy monolog, ale też ogólne rozważania odautorskie, czy chór. Przy tym jest to przekaz kompletnie nielinearny. Sprawia wrażenie pospiesznego, niepoukładanego, jakby chciano naraz powiedzieć za dużo i za szybko. Znów jest to jednak zabieg przemyślany i spełnia.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Comments  

0 # Elżbieta 2021-10-25 09:39
Mantheydziękujemy za wnikliwy głos o Trylogii klimatycznej - autor miał spotkanie wczoraj po spektaklu, o którym mówił bardzo dobrze!
Reply | Reply with quote | Quote | Report to administrator

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial