Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Czułość

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 3 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Czułość | Autor: Piotr Fiedler

Wybierz opinię:

 Redaktor_Ewa

Wybrałam „Czułość” Piotra Fiedlera spośród książek do zrecenzowania w Sztukater.pl z trzech powodów.

 

Po pierwsze: moja przyjaciółka Ala jest z domu Fiedler i ma męża Piotra, który, gdyby po ślubie przyjął nazwisko żony, byłby Piotrem Fiedlerem. Ale nie przyjął.

 

Po drugie: przez okładkę, która razi po oczach.

 

Po trzecie: przez opinię innych recenzentów, nazywających Fidlera Tyrmandem naszych czasów.

Dwa pierwsze powody pozostają niezmienne. Co do trzeciego – okazało się, że Tyrmanda jest w Fiedlerze tyle, ile trucizny w zapałce (uwielbiam ten fragment „Lalki” i słowa Prusa wciśnięte w usta Wokulskiego – nie mogłam się oprzeć).

 

Jest taka scena w filmie pt. „Pan T.”, gdzie Tyrmand rozmawia z kolegą po piórze, a, opisując swój kolejny projekt literacki, mówi:

- Wywrotowo się zapowiada…

- Do poduszki jak znalazł… - odpowiada kolega-sąsiad.

- Do sracza też – puentuje bohater.

 

I cóż. Tyrmand antycypował przeznaczenie „Czułości”. Czterysta pięćdziesiąt stron o niczym. O przepraszam, w dużej części o fizjologii. Autor mógłby pisać slogany reklamowe dla zakładów produkujących papier toaletowy. Kto jak to, ale akurat jego bohater zna się na tym towarze.

 

Tyrmand mówi w „Panu T.”: „Obietnica to ważna część romansu pisarza z czytelnikiem”. A u Fiedlera? Obietnica może i jest, ale romansu ani krztyny.

 

To najdziwniejsza książka, jaką miałam nieprzyjemność czytać. I już sam czas przyswajania jej mówi sam za siebie – był to zdecydowanie czytelniczy stosunek wielokrotnie przerywany i w dodatku trwający cztery miesiące. Do tej pory wydawało mi się, że najbardziej cierpiałam przy „Komu bije dzwon” Hemingwaya. Odwołuję to. Wtedy miałam 11 lat, książkę dostałam od mamy w prezencie i chciałam jej zrobić przyjemność, udowadniając, że przeczytam taką cegłę. Uwierzcie mi, przy lekturze „Czułości” nie ma żadnej przyjemności. Na szczęście tytuł dostałam od Sztukatera i nie musiałam niczego udowadniać.

 

Na co może liczyć czytelnik, gdy dobrnie do 449 strony? Ulgę! Nareszcie! Skończyłem! Nawet Mickiewicz zawtórowałby:

„Precz z moich oczu!... posłucham od razu,
Precz z mego serca! — i serce posłucha;
Precz z mej pamięci!... Nie — tego rozkazu
Moja i twoja pamięć nie posłucha!”.

 

Dlaczegóż to? Bo pewnych rzeczy po prostu nie da się odzobaczyć. Zdecydowanie zaliczam Fiedlera do literatury brzydkiej, przy której opisać coś naturalistycznie lub turpistycznie, to nic nie napisać.

 

Wracając jeszcze do objętości. „Czułość” to jakieś 700, 800 tys. znaków. Lekko licząc, rok-półtora pisania. Fiedler mówi, że jemu wystarczyły dwa miesiące: „Jeden był z przerwami, a drugi to miesiąc pracy bez przerwy. Pojechałem do kolegi, do Kuala Lumpur, zamknąłem się w jego apartamencie, on sobie wziął wolne, myślał, że będziemy się bawić jak zazwyczaj, ale powiedziałem mu: sorry, man. Był zaskoczony, niepotrzebnie wziął urlop. I tam, w swoim pokoiku, spałem i pisałem” (https://www.anywhere.pl/74497/piotr-fiedler-poeta-przeklety-2-0/).

 

Serio? Trzeba było iść zwiedzać.

Aż boję się „Czułość” postawić w tym samym zdaniu obok „Pod Mocnym Aniołem” przez wzgląd na szacunek dla Pilcha. A może po prostu pijany Kraków jest przyjemniejszy od nietrzeźwej Warszawy?

Są też tacy, którzy Fiedlera porównują do Żulczyka. Cóż… Gdzie tu Rzym, a gdzie Krym?

 

Mam wrażenie, że książka powstała na zasadzie „cokolwiek by mówili, byleby mówili”, bo nawet, a może zwłaszcza, negatywny komentarz da książce rozgłos.

Nabieram też przekonania, że Fiedler, podobnie jak Blanka Lipińska, napisał książkę o niczym. A dlaczego autorka „365 dni” została „pisarką”: „Po prostu byłam z mężczyzną, który nie chciał uprawiać ze mną seksu, więc go sobie napisałam". Aż strach pomyśleć, czego odmówiono Fiedlerowi.

 

„Czułość” jest reklamowana jako powieść skandaliczna tudzież skandalizująca, pokazująca współczesny portret czterdziestolatka, któremu daleko do wizerunku wykreowanego przez Jerzego Gruzę w filmie z 1974 r. Niestety, „Czułość” nie mija podczas lektury jak jeden dzień z głosem Andrzeja Rosiewicza w tle. Tutaj słyszę raczej „Piosenkę o niczym” (1971), z całą sympatią i szacunkiem dla Krzysztofa Klenczona.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial