Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Sklep Potrzeb Kulturalnych - Po Remoncie

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Antoni Kroh
  • Gatunek: Kulturoznawstwo
  • Liczba Stron: 464
  • Rok Wydania: 2021
  • Numer Wydania: I
  • Wymiary: 145x205 mm
  • ISBN: 9788377797174
  • Wydawca: MG
  • Oprawa: Twarda
  • Miejsce Wydania: Warszawa
  • Ocena:

    6/6

    5/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Sklep Potrzeb Kulturalnych - Po Remoncie | Autor: Antoni Kroh

Wybierz opinię:

Doris

 Bukowina Tatrzańska. Bury, siermiężny PRL. A tu niebiański widok ośnieżonych szczytów, góralska gwara, wyszywane serdaki, kolorowe chusty, muzyka rżnie, spódnice wirują, kierpce przytupują. Jest i dobra Babunia Doborzyńska, która z właściwą sobie dobrodusznością przygarnęła chorowitego Antosia, późniejszego znanego etnografa i autora „Sklepu potrzeb kulturalnych po remoncie”, do swego wielkiego serca i na ładnych kilka lat otworzyła przed nim swoją gościnną góralską chałupę.

 

Autor spędził tam dziecięce lata, z dziećmi sąsiadów chodził do szkoły, gwarą nauczył się mówić niczym stary góral z dziada pradziada, choć gdy przychodziło do bitki między górzanami a dolanami, musiał stać z boku, gdyż żadna z grup nie uważała go za swojaka.

 

 Góry ukochał nade wszystko i stale tam wracał, by stwierdzić: „Wszystko jest mniej więcej jak dawniej. Szkoda tylko, że zupełnie inaczej”. W książce powraca chętnie do lat 50-tych i 60-tych, z których, jak się okazuje, bardzo dużo pamięta. Przytacza wiele sytuacji oraz dialogów, sceny zabawne przeplata poważniejszymi, własne wspomnienia uzupełnia zapisem rozmów lub fragmentami tekstów i piosenek. W pierwszych rozdziałach świat oglądamy oczami małego Antka, tak jak go wówczas postrzegał i tłumaczył sobie na swój dziecięcy sposób. Nie ma tu więc komentarza odautorskiego wyjaśniającego kontekst polityczny czy społeczny wydarzeń. Jest życie, a resztę czytelnik dopowiada sobie sam, czytając między wierszami. Przytoczę choćby taki charakterystyczny epizod. Nauczycielka na lekcji objaśnia dzieciom gazetkę szkolną poświęconą wojnie w Korei. Na dołączonych fotografiach widać Koreańczyków na szubienicach. „Starsze dzieci bawiły się w wojnę koreańską, zaciągnęły jakiegoś pierwszaka do ubikacji, żeby go powiesić, uratował się w ostatniej chwili, pan od matematyki strasznie krzyczał i zerwał ze ściany gazetkę, a potem matematyki uczył nas kto inny”. Bardziej to straszne, czy śmieszne – nie wiadomo. Jest w tym cały absurd PRL-u i jednocześnie jego groza odarte z wszelkich niedomówień i zakłamań. Opowiedziane na jednym wdechu. Nic dodać i nic ująć.

 

Okazuje się, że Podhale to siedlisko wielu nietuzinkowych ludzi. W tym także bardzo zdolnych, acz nie dbających przy tym wcale o splendor i sławę. Przykładowo taka Dziadońka, słynna na całą okolicę skrzypaczka – samouk, której sam hrabia Zamojski, zachwycony jej graniem, podarował specjalnie dla niej sprowadzone z Wiednia skrzypce. Górale mieli o niej do powiedzenia tylko tyle i aż tyle: „Hej, panowie som panowie. Konkursy robiom, nagrody bierom, a Dziadońki ku sobie nie pytali, bo by ik hań syćkik ozdupceła”.

 

 Ludzie tu też odważni, mówiący to co myślą bez ogródek. Góral – stary legionista, w latach 50-tych stawiał radio na parapecie okna i na cały głos puszczał Radio Wolna Europa. A jak go radowało, gdy ludzie przystawali na drodze i słuchali razem z nim, zapominając, że dokądś się spieszą.

 

To, co niezwykle cenne w tej książce, to poczucie humoru autora oraz umiejętność snucia zajmujących opowieści. Do tego stopnia zajmujących, że nawet historia góralskiego przyodziewku wciąga bez reszty, śmiesząc przy tym do łez. Czy macie pojęcie, że dawne kierpce góralskie, szyte z prawdziwej niewyprawionej skóry, można było upiec nad ogniskiem i zjeść? Były one oznaką biedy, w przeciwieństwie do miejskich butów i żaden szanujący się góral nie pokazałby się w nich publicznie przy jakiejś uroczystej okazji.

 

 I tak anegdota goni tu anegdotę, ubarwioną przy okazji podhalańską gwarą, w której nie mówi się: „krzyczał”, tylko „straśnie dar kufe”, nie „jak się nazywasz”, a „jako se pises”, nie „zepsuł”, ale „ozdupceł”. Toż to  niesamowita dodatkowa uciecha, wczytywać się w te swojskie, nieocenzurowane z grubszych wyrażeń dialogi.

 

 To oczywiste, że dzieciństwo to czas zaczarowany, który po latach jawi nam się w samych jasnych barwach. I nawet gdy się nienawidziło „ułamków, wypławków, Łokietków i innych głupot”, to i szkołę też miło się wspomina. To sentyment tak barwi wspomnienia, wymazując jak gumką- myszką wszystko to, co było bolesne i ponure. Dlatego też w książce nie znajdziemy nawet śladu utyskiwania na kolejki, a jedynie zdziwienie, że papier toaletowy w Bukowinie zalega na półkach i wykupują go masowo tylko turyści w sezonie. Brak narzekań na puste półki, donosicielstwo czy opresyjność władzy. Ludzie tu nie mają wielkich wymagań, wystarcza im to, co mają i potrafią się tym cieszyć. Widać, że dzisiejsza moda na minimalizm i prostotę znana była na Podhalu dużo wcześniej i nazywała się po prostu zwykłym życiem. Być może to zasługa góralskiej mądrości, umiejętności spojrzenia na życie z dystansem, a także z nutką kpiny i humoru, tkwiącą w słowach: Bars dobrze, a jak niedobrze, to tys dobrze”.

 

 W miarę czytania zauważamy, że treść robi się poważniejsza, a ze stronic mruga do nas nie mały Antoś, a starszy już Antoni – etnograf pełną gębą. Potrafi spojrzeć na swoje Podhale szeroko, pokazać nam jego ciągłość historyczną oraz dostrzec i interesująco opowiedzieć zachodzące przez lata zmiany. Co rozumiemy przez Podhale? Co oznaczał ten termin kiedyś, a co kryje się pod nim obecnie? Jak zmieniała się góralska moda? Czy Podhalanie zawsze czuli się Polakami? Jak wiele rodzajów góralszczyzny możemy odróżnić? Czym są dla górali „ludzie”, a czym „panowie”?

 

Każdy krótki rozdział to źródło wielu ciekawostek, dla mnie, miłośniczki polskich Tatr, bardzo zajmujących, po części znanych już wcześniej, w większości jednak zupełnie nowych, często zaskakujących i zawsze podlanych dowcipnym sosem. Tyle tu legendnych, jak je określa autor, postaci, tyle opowieści o ich często heroicznych wyczynach, nie wiadomo na ile prawdziwych, a na ile obrosłych mitem, zmyśleniem narosłym przez lata. Bez koturnowej powagi, choć z dużą dozą szacunku, bez napuszonej sztywności, za to z kpiącym przymrużeniem oka, nie drewnianych, a pełnych życia.  Dlatego też wszystkim polecam tę lekturę. Zawsze to miło zdobyć trochę wiedzy, a przy tym szeroko się uśmiechać. Po prostu podwójna przyjemność.

inka

Zerwijmy z zasadami recenzji naukowej, zastosujmy elipsę i przejdźmy od razu do zakończenia „Co dalej?” Sklep potrzeb kulturalnych po remoncie Antoniego Kroha, trochę kronika, trochę gawęda, trochę wspomnieniowa autobiografia, trochę esej etnograficzny, wymaga oryginalnego potraktowania.

 

Po raz pierwszy wydany w latach dziewięćdziesiątych skupia się na okresie Polski surowego komunizmu. Konkrety: Podhale, lata 60 – 80 – te XX wieku. Obecna wersja to reedycja wzbogacona o nowe spojrzenie na współczesność. Plus rekomendacje Wisławy Szymborskiej, której tekst pochwalny sam mógłby być osobnym felietonem. Przytoczone są również opinie Kazimierza Kaczora, zdania czytelników i słuchaczy radia. Antoni Kroh, zabawnie i inteligentnie, opatruje je uroczym komentarzem.

 

Wśród zarzutów, by zakwalifikować pracę do „poważnych” opracowań naukowych, pojawia się brak bibliografii oraz przypisów (lecz miejscami przecież występują!). ale czy autor miał aspiracje, by takowe popełnić? Raczej świadomie przecież przyjął formę luźnej narracji, kierując ją w stronę anegdoty o Podhalu. On, wykształcony etnograf, tłumacz, kulturoznawca, a przede wszystkim miłośnik góralszczyzny. Co prawda urodzony w Warszawie, ale wychowany w Bukowinie Tatrzańskiej. Napisana przez niego książka to próba przywołania wspomnień z dzieciństwa. Ale nie ma tutaj wyłącznie nostalgicznych wędrówek w przeszłość. Na tę ponad czterystustronicową pozycję i dwadzieścia siedem rozdziałów składają się różnorodne gatunkowo teksty. Od zbliżonych do badawczych analiz socjologiczno – antropologicznych, po luźne dygresje. Od literackiego eseju, czy felietonu, do krótkiej nowelki. Zasadę decorum przełamuje także przemieszanie stylu wysokiego, poważnego z groteską, karykaturą.

 

Poszczególne części Sklepu potrzeb kulturalnych po remoncie odsłaniają historię regionu, kultury Podhalan i sąsiadów lokalsów Łemków. Mamy tutaj sprawnie i z szacunkiem (czasem zaburzonym żartobliwym wtrętem osobistym) nakreślone sylwetki znanych i znaczących w podhalańskiej kulturze ludowej postaci np. sportowców Janusza Uznańskiego, Stanisława Marusarza, Józefa Krzeptowskiego, czy historyka Wacława Felczaka.

 

Ale na kartach książki możemy również prześledzić zmiany dokonujące się na przestrzeni lat. Wszelkie transformacje polityczne, zawirowania ustrojowe, modyfikacje obyczajowe i modowe. Antoni Kroh jako wieloletni pracownik Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem, posiada warsztat, by do narracji wprowadzać hasła i pojęcia naukowe, posługiwać się gwarą góralską. Kreślić wiarygodne (aczkolwiek, nie pozbawione ironii) komentarze.

 

Ciekawie, a miejscami tragicznie, przedstawiają się fragmenty „tu i teraz”. Billboardy na tradycyjnych chałupach, bielizna osobista z napisami reklamującymi górskie miejscowości turystyczne, góralburgery, rybne konserwy „góralskie” ze Szczecina, słodycze, czy dekonstrukcje architektoniczne w stylu hiszpańskiego Gaudiego. Lokalny folklor przemieszany z marketingiem. Tak zwana neogóralszczyzna. W skrajnych przypadkach „ostentacja podlana neofolklorem”. Smutna refleksja nad komercjalizacją Podhala.

 

Ale wróćmy do początków. Do historii osobistej autora. Wspomnień z dzieciństwa wtopionych w rozdziały „Góralszczyzna dla początkujących”, „W szkole”. Są teksty Stanisława Witkiewicza, nawiązania do wizyt Marii Dąbrowskiej. Dygresje dotyczące Kościoła, architektury sakralnej i świeckiej, dokumentacja zmieniającej się mody. Cytaty z naiwnie dziecięcego, prostego pojmowania świata (człowieka i natury) górali z dziada pradziada, które przegrywa w starciu z cywilizacją i jej wynalazkami.

 

Jest i tytułowy „Sklep potrzeb kulturalnych”, czyli Gminna Spółdzielnia Samopomoc Chłopska. Typowa/nietypowa instytucja sprzedająca przysłowiowe mydło i powidło.

 

Dla bardziej ambitnego czytelnika, jako że rozdziały krótkie, już w następnej odsłonie, o muzyce Podhala i góralskim tańcu zbójnickim (geneza, historia, realia), a nawet oryginalny przedruk z 1910 roku karty prezentującej „Ćwiczenia toporkami” pod tytułem „Zbójnicki tan”, czy instrukcje: „Każdy zbójnik, a właściwie każdy pełnowartościowy góral winien dzierżyć w dłoni ciupagę”. I dalej… o losach tejże ciupagi.

 

Za chwilę jednak, tekst zgoła historiozoficzny, o zachwycie nad góralszczyzną. Zderzeniu tradycji i nowoczesności, ludowości sięgającej XIX wieku, a nawet feudalizmu. Jest też o wyższości witkiewiczowskiej rasy góralskiej nad „dólską”.  Są śmiałe porównania do homeryckiej Iliady i Odysei. Przywołania twórczości Kazimierza Przerwy – Tetmajera. I dla kontrastu, na marginesie, o licznej emigracji zarobkowej dumnych górali do Stanów Zjednoczonych… Nie sposób się nudzić przy tej lekturze!

 

Walory książki podnosi ciekawy materiał fotograficzny zgromadzony na przestrzeni lat, twarda oprawa i introligatorskie szycie oraz zastosowanie zmiennego rodzaju czcionki dla  podkreślenia różnic tekstów.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial