Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Kolejna Historia Pasjonującej Podróży W Świecie Fantasy Tom 1 Drakerios

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Kolejna Historia Pasjonującej Podróży W Świecie Fantasy Tom 1 Drakerios | Autor: Aaron Dorian Stella

Wybierz opinię:

Doris

 Krasnoludki są na świecie – przekonywała pewna znana polska poetka. Oj, bardzo chciałoby się w to wierzyć. Liczyć, że malutkie ludziki pomogą nam uporać się z trudnymi sprawami, ubarwią szare życie, spełnią kilka ważnych życzeń. Byłoby cudownie, gdyby nasze koszmary, podobnie jak „koszmary nękające istoty w całej Drakerios zostały przemienione przez nantarów w zmoro – rumaki”. Z tym, że nasze rumaki mogłyby zostać zaopatrzone w napęd na cztery koła i klimatyzację.  Choć, jak pokazuje nam autor „Kolejnej historii pasjonującej podróży w świecie fantasy”, nie wszystkie krasnoludki są dobre i godne zaufania. Te, które żyją w Drakerios to pazerne, kłótliwe istoty bez zasad. Niektórzy z nich szefują nawet gangom, a raczej niektóre z nich, bo, jakby dla zadośćuczynienia parytetowi, są  to brodate krasnoludzice, zajmujące się złodziejstwem, wymuszeniami, porwaniami i zbieraniem haraczy od okolicznych kupców. Gangi Wilków i Lisów rywalizują ze sobą, najczęściej stosując nieczyste chwyty poniżej pasa.

 

Drakerios to magiczna kraina stworzona przez prasmoka. Krasnoludy żyją tu obok elfów, ludzi oraz nantarów czyli magów. To w ogóle arcyciekawa okolica. Miasteczka i wioseczki okolone są gęstymi lasami i bagnami, gdzie żyją maroniedźwiedzie i wewilki, które były „większe od zwykłych wilków i potrafiły mówić, a poziomem inteligencji mogły równać się z wiejskim idiotą”.

 

 Grupa pod wodzą krasnoludzkiej czarownicy Elsy wyrusza do świątynnego miasta w poszukiwaniu azylu. Jest wśród nich mag nieudacznik, kompletnie pozbawiony talentu, za to przyciągający same kłopoty niczym magnes. Czarownica Naala podąża ich śladem ze swoją kompanią. Pragnie zdobyć nagrodę za ich głowy. Droga obfituje w pułapki, podróż staje się coraz bardziej niebezpieczna, na trasie wędrowcy spotykają najdziwniejszych osobników. To doprawdy imponująca galeria postaci. Mamy tu religijną fanatyczkę, niezdarnego lodowego elfa, przemierzającego las zupełnie nago, nawet bez przysłowiowych skarpetek. Nie zabrakło, a jakże, szlachetnego rycerza, który odczuwa nieodpartą potrzebę niesienia ludziom pomocy, czy tego chcą, czy też nie, czy za nią podziękują, czy go przeklną. To jeden ze złotych rycerzy Smoczego Serca – gwardii przybocznej króla i królowej. Okazuje się jednak, że szlachetni rycerze w złotych zbrojach tak naprawdę wcale nie są tak szlachetni, a w Drakerios szykuje się przewrót, plany obalenia pary królewskiej i przejęcia rządów są już gotowe do wprowadzenia w życie.

 

To mocno zwariowana komedia fantasy, w której nie do końca kryształowi rycerze załatwiają swoje nie do końca czyste interesy, krasnoludzkie gangi kłócą się o wpływy, a po bezdrożach wędrują lekko pomylone, słoneczne, szklane i leśne elfy. Magowie potrafią (choć czasem tylko tak im się wydaje) przekraczać portale czasu i przemieszczać się pomiędzy strefami. Gdy nie zamkną szczelnie przejścia, do Drakerios wkraczają bandy dzikusów z innej płaszczyzny, siejące popłoch i hołdujące dziwnym zwyczajom. Po wprowadzeniu prawnego zakazu niechęci pomiędzy elfami i krasnoludami, rozpoczął się konflikt krasnoludów i magów. Wygląda na to, że krasnoludy w Drakerios to nie dobroduszne ludziki w czerwonych czapeczkach, a raczej konfliktowe, nieprzyjemne istoty, które nie zawahają się przed niczym, byle tylko zwyciężyć. Mają niezwykłe zdolności praktyczne, wynalazcze, a wymyślone przez nich technologie stanowią dużą konkurencję dla czarodziejskich praktyk magów.

 

Książka aż kipi od pomysłów. Co jeden to bardziej szalony. Czary, pojedynki, sojusze i zdrady. Łowcy głów i przebiegli przestępcy posługują się magią. Akcja mknie na łeb na szyję. Czasami odnosimy wrażenie, że przyglądamy się jakiejś komedii pomyłek, skrzącej się od gagów. Strzelanki i pościgi niczym w westernie, Krwawa Królowa kąpiąca się we krwi młodych dziewcząt, by zachować młodość i urodę. Czyżby to była taka trawestacja legendy o krwawej hrabinie, Elżbiecie Batory ?

 

I być może w tym tkwi słabość tej książki. W oceanie przygód, komplikacji i udziwnień, mamy do czynienia z takim nagromadzeniem bohaterów i tak wartką akcją, że nie wystarcza czasu na głębszą charakterystykę bohaterów i przybliżenie ich czytelnikowi, ani na przedstawienie piękna magicznego Drakerios.  Zaczynają się nam ci bohaterowie nawet trochę mylić, a samo sedno powieści, o ile takowe w ogóle istnieje, umyka nam. Mamy wrażenie, że książka składa się z szeregu luźno powiązanych z sobą scen, a wiele dialogów nic nie wnosi i równie dobrze mógłby ich nam autor oszczędzić.  Slapstickowy charakter powieści zaczyna nas wkrótce męczyć, a humor wydaje się wymuszony. Jest to dopiero pierwszy tom serii. Być może w kolejnym autor zapanuje nad wszechobecnym chaosem, co pozwoli nam zauważyć, w jakim kierunku zmierza akcja. Bo sam pomysł potraktowania opowieści fantasy na wesoło, zdjęcia jej z pomnika i zrzucenia maski powagi wydaje się bardzo ciekawy i niekonwencjonalny.

Booklover

Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś książka sprawiła, że zupełnie nie wiedziałam co na jej temat powiedzieć i jak ją odebrać. Po przeczytaniu „Drakerios” mam mieszane uczucia i nadal zastanawiam się jak interpretować przedstawioną historię.

 

Trudno jest w tym wypadku opisać fabułę tak, by z jednej strony niczego nie zdradzić, a z drugiej nie namieszać czytelnikowi w głowie już na początku. Przede wszystkim, poznajemy krasnoludzicę powszechnie znaną jako Czerwony Kapturek. Jest ona przywódczynią jednej z najgroźniejszych zbójniczych band w świecie Drakerios. Jak w wielu historiach tego typu splotem wypadków zostaje ona sama i musi skompletować wierną drużynę, by dotrzeć do określonego celu przeżywając po drodze wiele przygód. W tej historii opis podróży drużyny Czerwonego Kapturka przeplata się z opisami podróży innych bohaterów wrogich band czy zupełnie innych zawodów. Losy wszystkich bohaterów stykają się ze sobą w najmniej spodziewanych momentach, w każdym przypadku jednak zrządzeniem losu któraś z drużyn znika tworząc z historii coś na kształt wielkiego pościgu pomiędzy, utworzonymi na potrzeby historii, drużynami.

 

Fabuła całej historii jest skomplikowana i trudno za nią nadążyć. Imiona bohaterów bywają skomplikowane lub bardzo do siebie podobne, co nie ułatwia zapamiętania wszystkich postaci. Wydarzenia mieszają się ze sobą, a opowieść bardzo często i bez ostrzeżenia przenosi nas od przygód jednej z grup do drugiej. Przy każdej takiej zmianie potrzeba chwili, by zrozumieć, w czyją historię zostaliśmy teraz wrzuceni. Nie ma jednak na to czasu, bo opowieść znów zmienia swój bieg. Przy czytaniu trzeba być niezwykle skupionym, więc mimo wszystko nie jest to lekka książka. Wejście w całą historię i nadążanie za nią nie jest proste i zmusza czytelnika do nie lada wysiłku. Czasem trudno zrozumieć o co chodzi danym bohaterom, nie wiadomo już gdzie się udają i w jakim celu. Problemem jest rozróżnienie motywacji kolejnych postaci i wydaje się, jakby nikomu w tym świecie nie można było ufać. Każdy wydaje się zmieniać zdanie i strony pozornie bez powodu.

 

Już główna bohaterka sugeruje, że w książce znajdziemy nawiązania do innych klasycznych historii, bajek czy kinowych animacji. Wprawny czytelnik będzie dobrze się bawił znajdując nawiązania do znanych na całym świecie scen z filmów czy charakterystycznych bohaterów występujących w innym uniwersum. Do takiej zabawy z czytelnikiem przyznaje się zresztą sam autor we wstępie do książki.

 

Co jakiś czas autor, będący narratorem, zwraca się do czytelnika bezpośrednio. To nam tłumaczy prawa świata, w który zostaliśmy wrzuceni. Wyjawia także ukryte myśli bohaterów. Wszystko to sprawia wrażenie, jakby autor był wędrownym kuglarzem, który opowiada całą historię siedząc przy ognisku i zabawiając swoich słuchaczy. Pomaga to zbliżyć się do czytelnika i bardziej wciągnąć go w fabułę.

 

Jak wspominałam na początku, nie wiem jak rozumieć „Drakerios”. Jeśli zamysłem autora było stworzenie serii książek, która wyśmiewa wszystkie typowe zabiegi znane z każdej powieści fantastycznej, historia spełniłaby swoje zadanie. Odbierana w taki sposób sprawia, że książka bardzo mi się podobała, miejscami bywała zabawna i celnie wypunktowała wszystkie męczące cechy tego gatunku. Nawet tytuł całej serii: „Kolejna historia pasjonującej podróży w świecie fantasy” przywołuje skojarzenia z popularnymi swego czasu filmami, które parodiowały największe kinowe hity.

 

Obawiam się jednak, że zamysłem autora nie była parodia świata fantasy, a stworzenie „poważnej” fantastyki. Przy takiej interpretacji powieści, jest ona ogromnym rozczarowaniem. Książka od pewnego momentu zaczęła nudzić, a niektóre żarty zakrawały o szowinizm i wolałabym szybko o nich zapomnieć.

 

Czytelnikom nie pozostaje nic innego jak przeczytanie „Drakerios” i podjęcie własnej decyzji, jak interpretować historię w tym świecie.

Chris

Setki, jeśli nie nawet tysiące przeczytanych książek, mogą odbiorcę nieco uodpornić na poznawanie nowych treści. Dostrzeganie schematów, podobieństw czy też źródeł inspiracji staje się czymś towarzyszącym każdej lekturze. Niemniej, świat daje tak wielki ogrom możliwości, że prawdopodobnie jedynie ludzka wyobraźnia może  jednocześnie stanowić granicę na opracowywanie nowych zagadnień i motywów. Każdy nowy tytuł jednak stoi przed coraz trudniejszym wyzwaniem by doświadczonego czytelnika zaskoczyć i wywołać u niego proste, ale jakże szczere i oddające wrażenia, uczucie: „wow”. „Kolejna historia pasjonującej podróży…” nie aktywowała aż tak dużych, pozytywnych emocji, ale biorąc pod uwagę powyższą skalę dotyczącą ocen książki, ta z pewnością zasługuję chociaż na „uuu”.

 

Świat fantastyczny niejednokrotnie widział już przypadkowe grupy podróżnych, na które składali się przedstawiciele przeróżnych ras danej krainy, a które łączył jeden wspólny cel. Wystarczy jedynie wspomnieć o kultowej „Drużynie Pierścienia” by móc wyobrazić sobie różnorodność takowej zbieraniny. W książce Stelli Aaron Dorian mamy do czynienia z jeszcze bardziej osobliwą mieszaniną osobowości, na którą składają się krasnoludzica, mag wygnany z prestiżowej szkoły oraz honorowy rycerz poszukiwany przez władze, którzy na swojej drodze spotkają jeszcze bardziej zagmatwane i odmienne osobowości. Dziełem przypadku i kolei losu, udają się razem do świętego miejsca, które dla każdego z osobna ma stać się początkiem czegoś nowego. Nie wiedzą jednak kto na nich poluje i komu będą musieli stawić czoła przed osiągnięciem celu. „Kolejna historia pasjonującej podróży w świecie fantasy” swoim tytułem z pewnością nawiązuje do fabuły. Wraz z głównymi bohaterami przemierzamy ich świat, gdzie na każdym kroku czyhać może niebezpieczeństwo lub niespodziewane reakcje ze strony tubylców. Dzięki temu czytelnik jest nieustannie zaskakiwany i trzymany w napięciu, co z pewnością powoduje wzrost atrakcyjności lektury. Oczywiście błędnym stwierdzeniem byłoby określenie książki Stelli Aaron Dorian jako niesamowicie ciekawej od samego początku aż do końca. Trzeba uczciwie powiedzieć, że niestety momentami fabuła stawała się monotonna i mało spójna, przez co całkowicie spada zainteresowanie czytelnika dalszymi losami głównych bohaterów. Na szczęście takie fragmenty występują sporadycznie, a przewaga interesujących pozwala zakryć niedoskonałości. Na pozytywną ocenę z pewnością zasługują bohaterowie, którzy zostali ukazani w bardzo charakterystyczny sposób, z jasnym wyolbrzymieniem ich indywidualnych cech. Oczywiście, dla niektórych czytelników może to być element nie działający na korzyść książki, ale w mojej opinii to bardzo dobrze wpływało na lekkość lektury. Pomagał w tym także humor zawarty zarówno w dialogach jak i głównej narracji. Bez znaczenia czy dosłowny, czarny czy sytuacyjny, bardzo często po prostu pomocny w utrzymaniu zainteresowania losami bohaterów. Warto także w tym momencie zwrócić uwagę właśnie na osobę narratora, który przez całą powieść zwraca się bezpośrednio do czytelnika, tłumacząc mu zaistniałe wydarzenia, zasady panujące w tymże świecie fantastycznym czy też porównując do rzeczywistości znanej nam na co dzień. Tenże rzadko spotykany zabieg nie zawsze cieszy się popularnością wśród odbiorców gdyż w ten sposób nie zostajemy całkowicie wciągnięci w świat stworzony przez autora, ale jakoby jesteśmy tylko widzami, stojącymi nieco na uboczu wydarzeń. W mojej opinii było to jednak pozytywne zastosowanie, które stało się kolejnym atutem wzmacniającym zainteresowanie lekturą.

 

Wspominałem powyżej, że podczas mojego spotkania z książką Stelli Aaron Dorian, miewałem czasem momenty znużenia lub małego zainteresowania danym wydarzeniami. Warto jednak jeszcze raz podkreślić, że autorka zastosowała szereg wymyślnych zabiegów, dzięki którym nie czujemy się całkowicie zawiedzeni lekturą, ale dalej jesteśmy utrzymywani w nadziei na rozwinięcie akcji i całkowite w niej wchłonięcie. Na samym wstępnie użyłem takich stwierdzeń jak „wow” oraz „uuu” więc nie chcąc zmieniać skali oceny użyję dość popularnego ostatnio stwierdzenia, które świetnie obrazuje tę książkę: „niby tak, ale .. nie do końca”.

             

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial