Sylfana
-
„Najlepszy” T. M. Logana zdecydowanie zalicza się do powieści kryminalnych z wątkiem psychologicznym, który to stanowi klamrę dla całej opowieści. Przez właściwie całą fabułę poznajemy rzeczywistość z perspektywy Eda, kochającego ojca, który dla swojej córki pragnie wszystkiego, co najlepsze. W toku wydarzeń dowiadujemy się, że bohater wraz ze swoją żoną mieli jeszcze drugie dziecko, które niestety zmarło, dlatego też mężczyzna całą miłość oraz troskę przelał na ukochaną córeczkę. Można niejednokrotnie odnieść wrażenie, że Ed jest zdecydowanie tzw. „psychotatą”, który nie cofnie się przed niczym, aby uchronić swoją pociechę od niebezpieczeństwa. Narracja jest tak skonstruowana, że czytelnik może początkowo uznać za pewnik, że ojciec Abbie zachowuje się irracjonalnie, widzi problemy tam, gdzie ich nie ma, podejrzewa swojego przyszłego zięcia o same najgorsze uczynki i sprawki, tylko na podstawie nietypowego wyrazu twarzy, który mu się nie podoba. Odbiorca bezwzględnie będzie czuł niedowierzanie, a może nawet irytację, że bohater utracił kontakt z rzeczywistością i z zasady każdy partner jego córki jest złym, nieodpowiedzialnym kandydatem na męża i ewentualnego ojca jego wnuków.
Ta wspomniana narracja jest taka realna i autentyczna, że rzeczywiście możemy ulec sugestii, iż Ed jest tutaj największym problemem, który drąży dziurę, stworzoną przez niego samego. Natomiast sam tytułowy „Najlepszy” może być rzeczywiście postrzegany jako idealny kandydat na męża – inteligentny, przystojny, z dobrym wykształceniem i pracą, a także wieloma innymi zaletami, takimi jak: dobroczynność, życzliwość, pomocność. Kilkanaście pierwszych stron i ich formuła będzie nas przekonywać do tego, że rzeczywiście tak jest, a sama kryształowość bohatera będzie się wydawała oczywista. Wydaje się, że przyjęta koncepcja fabularna i narracyjna jest tu najmocniejszym ogniwem, które może zrobić czytelnikowi mętlik w głowie, który nie od razu podsunie odpowiedzi na krążące pytanie, czy to rzeczywiście Ed ma problem sam ze sobą i jest przewrażliwiony, czy jednak jego przypuszczenia mają jakieś ugruntowanie w rzeczywistości?
Można zatem śmiało stwierdzić, że koncepcja i cały szablon opowieści jest ciekawy i nietuzinkowy. Później jednak robi się odrobinę niesympatycznie, a to za sprawą samego prowadzonego przez Eda śledztwa. Właściwie czytelnik jest nieustannie zmuszony do biegania wraz z nadwrażliwym bohaterem za Ryanem, wszystko właściwie kręci się wokół jednego wątku – śledzenia osobistego albo zdalnego przyszłego zięcia. Trochę to nudne i bardzo oklepane, właściwie wewnątrz szkieletu fabularnego nie uraczymy innych wydarzeń. Szczęście w nieszczęściu jest jednak takie, że zakończenie robi tej historii niezłą rewolucję i w końcu dowiadujemy się, czy Ed miał chociaż odrobinę racji, czy może jednak jego wybujała wyobraźnia splatała mu figla, który odbije mu się czkawką.
Język powieści jest przystępny, sama narracja opiera się przede wszystkim na przemyśleniach bohaterów – przeważnie Eda, ale swoje „pięć minut” ma tu również Abbie oraz Ryan. Pojawiają się tu również liczne dialogi, ciekawe zwroty akcji (w końcowej części tekstu), oraz wskazówki, w jaki sposób sukcesywnie śledzić kogoś, kogo chcemy dobrze prześwietlić. Całość czyta się dobrze, nie ma tu niepotrzebnych „przerywników” fabularnych, wszystko jest spójne, klarowne i czyste treściowo. Szkoda jedynie, że autor nie pokusił się o więcej niedopowiedzeń, meandrów, tajemnic i ciekawostek związanych ze samym prywatnym śledztwem przeprowadzonym przez Eda oraz wynajętego przez niego prywatnego detektywa. Polecam wszystkim wielbicielom klasycznych kryminałów, nieangażujących za bardzo umysłu i świadomości czytelnika.