inka
-
Dzieło życia, chciałoby się powiedzieć, bowiem autor poświęcił tej pracy, jak sam przyznał, kilkanaście lat, gdyby nie fakt, że Wojciech Przybyszewski to i tak zasłużony już wcześniej badacz i tropiciel tajemnic dzieł sztuki. W dodatku redaktor naczelny czasopisma „Spotkania z Zabytkami”, mający na koncie ponad czterysta artykułów; uhonorowany brązowym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Jakby tego było mało – geolog, nurek, żeglarz i płetwonurek. Człowiek orkiestra. Nic dziwnego, że książkę „Śledztwa kolekcjonera” czyta się jak ciekawą pozycję przygodową, a nawet kryminalną, sugerując się tytułem. Sam dodatek jest jednak dużo ciekawszy. Pobudza ciekawość i sugeruje tajemnice „niecodziennych historii”. Nie udałoby się to, gdyby nie studiowanie dokumentów bibliotecznych, archiwów, ale i pamiętników zacytowanych w niniejszej publikacji postaci lub osób z nimi związanych. W efekcie otrzymujemy bogaty, ponad trzystustronicowy, materiał badawczy, dzięki któremu, jeśli nawet nie dostajemy kompletnej odpowiedzi: Kto? Jak? Dlaczego? Gdzie? to przynajmniej wiemy, w jakim kierunku zmierzają rozważania. A koncentrują się one według zagadnień wypunktowanych w piętnastu rozdziałach.
Jeśli chcemy się dowiedzieć jaki związek z Tadeuszem Kościuszko ma order Cyncynata i kim takowy był, sięgamy do części pierwszej. Jakie są losy znanych na Wielkiej Emigracji Polaków, a dziś już zapomnianych? To kolejne wyzwanie śledcze. I równie mocno rozpalają ujawnione, nowe fakty z życia Fryderyka Chopina. Są też tajemnicze dłonie Elizy Krasińskiej, żony Zygmunta Krasińskiego. Kolejne rozdziały przywołują postacie pisarza i senatora Juliana Ursyna Niemcewicza, króla Kazimierza Wielkiego, rzeźbiarza Teofila Lenartowicza i Aleksandra Fredry. Autor omawia również wielkie kolekcje sztuki rodziny Orłowskich, czy rodziny Blochów (mających związek z Damą z gronostajem samego Leonarda da Vinci!). Przytacza koleje losów zagubionych portretów i rzeźb (w tym cytowanej „fotografii z Władysławem Jagiełłą”), a nawet pośmiertnych masek (m.in. Adama Mickiewicza). Każdy z tych rozdziałów ma potencjał rozwinąć się w osobną historię, a nawet odrębną książkę. Przypomina anegdotę snutą z lekkością, doskonałą do opowiadania i w salonie, i przy ognisku, choć jest podbudowana bogatym materiałem źródłowym w postaci przypisów. Ciekawie prezentuje się ta forma narracji i jej kompozycja. Autor nakreśla punkt wyjścia, stawia tezę, szuka „winnych”, jak w prawdziwym śledztwie, daje czytelnikowi do ręki tropy i przesłanki do własnych badań i pozostawia z uczuciem… niedosytu? Problem z zagadkami jest taki, że w większości pozostają zagadkami bez ostatecznych rozwiązań. I to fascynuje. Bo czytelnik, niczym Indiana Jones lub Robert Langdon może sam zostać detektywem. Wczuć się w rolę.
Dla przykładu - rozdział VI: „ Z dziennika Juliana Ursyna Niemcewicza. Wybitny Polak na emigracji w Paryżu świadkiem epokowego wynalazku”. Jakiego? Najpierw poznajemy biogram samego Niemcewicza. Napięcie rośnie, a za chwilę autor oddaje głos samemu bohaterowi, a raczej wynalazkowi, którego pokaz, miał przyjemność zaobserwować. Obok zachwytów, opis: „Dokupiłem się tego widzenia (…) piekielną męką, siedząc (…) w największy upał, w tłoku (…).” Dagerotyp, przodek aparatu fotograficznego, wielka fascynacja Niemcewicza. Śledztwo Przybyszewskiego wykazuje, że pierwszym właścicielem aparatu w Polsce zostaje Edward Raczyński (prawdopodobnie z inicjatywy Niemcewicza), a nie, jak dotąd sądzono, Klementyna z Sanguszków Małachowska. Inne opowieści są nawet ciekawsze. Powstrzymam się przed streszczaniem, by nie odbierać czytelnikom przyjemności niespodzianek.
Warto wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie prezentowanej publikacji. Na uwagę zasługuje, oprócz wysokiego poziomu treści merytorycznej, wspaniale opracowana strona edytorska. Książka wydana przez Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą POLONIKA jest sama w sobie perełką. Pięknie napisana i pięknie wydana. Bogaty zbiór kolorowych ilustracji i fotografii, sztywny papier nasuwający skojarzenia z albumem, wypunktowania dla cytatów i staranna, szlachetna oprawa ze złotymi winietami wewnątrz. Tę publikację nie tylko czyta się z przyjemnością. Równie przyjemnie się ją przegląda. I posiada.